[18]SCENA 3.Scena 4
Herod Król, Królowa, Synek Heroda, Żołnierze, Widmo.
Herod (siedzi na tronie w purpurze, z berłem w ręku, obok niego żołnierze, koło królowej paź):
Królowa (w rozpaczy, na przedzie sceny):
- O ja nieszczęsna! Dziecię mi zabiera
- I już płaszcz śmierci na niem rozpościera...
- Biedna ja matka! gdzież szukać pomocy?
- O, nocy straszna, o! okropna nocy!
(zwraca się do króla)
- Okrutny królu, twe serce by z głazu,
- Łzy twego dziecka padną ci kamieniem...
- Błaga cię żona i matka odrazu,
- Czemuż twe serce nie zadrży cierpieniem? [19]
Herod (z powagą):
- Głupia niewiasto, nie rozumiesz zgoła,
- Że idzie tutaj nie o dziecko twoje,
- Lecz o Królestwo, które kiedyś zdoła
- Być może wydrzeć przez, z ojcem swym boje.
- W księdze proroków jest już wypisane,
- Że w tym to roku, w tym dniu i miesiącu,
- Zrodzi się dziecię, któremu oddane
- Będzie Królestwo, a zabrane słońcu.
(Królowa rzuca się do nóg)
Królowa:
- Pójdę z nim razem gdzieś w dalekie strony,
- I ślad już po nas będzie zagubiony...
- Dopiero kiedyś obejmie twe trony
- Mój ulubiony...
Herod (w złości wskakuje i stuka berłem):
- Precz stąd niewiasto! bo na wszystkie bogi,
- Nie ujrzą ciebie te królewskie progi,
- W ciemnię bezdenną i wieczystą głuszę
- Wysłać cię muszę!...
(Żołnierze niosą małego syna Heroda — królowa rzuca się ku nim).
Herod:
- Szybko żołdaku! Gdzież męstwo jest twoje?
- Trwożnym tak jesteś, jak słaba niewiasta,
- Zabijaj szybko, bacz na słowo moje,
- Bo tchórzów ścinać ja każę i basta!
(Żołnierz przebija mieczem dziecko, Królowa mdleje, służebne i paź wynoszą ją z sali). [20]
Herod (sam):
- Jestem spokojny! Nikt mi już nie zdoła
- Wydrzeć Królestwa — dzieci pomęczone...
- Już się proroctwa nie obawiam zgoła,
- Do śmierci dzierżyć tę będę koronę!...
Głos z Oddali:
- O, nie, Herodzie! chociażbyś ty trony,
- Wszystkoś na świecie posiadł w jednej chwili,
- Spokój nie twoim! Będziesz potępiony,
- Bo miljon dzieci umęczonych kwili...
Herod (z przerażeniem):
- Kto to! gdzie śmiałek, co króla obraża?
- Gdzie on? Hej straży! ktoś króla znieważa!...
- Co to? Milczenie... Gdzież służba, żołnierze?
- Czyż groza wszystkich w swoje szpony bierze?
(Ukazuje się widmo w bieli).
Herod (chce przebić sztyletem, ale bez skutku):
- Kim jesteś? powiedz — nie boję się ciebie...
- Ani na ziemi, ani nawet w niebie...
- Niema nikogo, kimbym się zatrwożył,
- Lub miecz bez skutku do pochwy swej włożył...
Wizja:
- Jam jest sumienie! Wielka moja władza,
- Słowo me jedno szał w życiu sprowadza...
- Ja nie zabijam ni mieczem, ni bronią,
- Lecz wspomnień siły za tobą pogonią...
- Przed uszy twoje kłaść będę kwilenie,
- Przed pamięć twoją dziatek umęczenie...
- Szał cię ogarnie, robak ciało stoczy,
- A zbrodnie twoje przywiodę przed oczy... [21]
(Znika, Herod leży zemdlony, zdala śpiew):
- W dzień Bożego Narodzenia weseli ludzie,
- Błogo im będzie.
- Chwałę Bogu wyśpiewują, wesoło wszędzie.
- Anioł pasterzom zwiastował, że się narodził
- Nas udarował;
- Król Herod się zafrasował,
- Dziatki pobić dał.
- Bili, siekli, mordowali, srodzy katowie,
- Wielcy zbójcowie.
- Krzyczą dziatki, płaczą matki
- Bardzo rzewliwie.
- Od piersi im wydzierali i rozcinali,
- Rycerze mali, z matkami się pożegnali,
- Żal to nie mały.
- Tam krwawe łzy wylewały płaczliwe matki,
- Kiedy ich dziatki,
- Leżą niby barankowie, lub w polu snopki;
- Ręce matki załamują, włosy targają
- I omdlewają.
- Aż niebiosa przebijają, serdecznie łkają.
- O, Herodzie, okrutniku! Twoja to wina,
- Że twego syna
- Między dziatkami zabito; co za przyczyna?
- Chciałeś trafić na Chrystusa, Syna Bożego,
- Ale Go z tego
- Nie wykorzenisz Królestwa, boć niebo Jego.
|