Juliusz Ligoń/Wierszopis

<<< Dane tekstu >>>
Autor Emil Szramek
Tytuł Juliusz Ligoń
Wydawca Księgarnia i Drukarnia Katolicka S.A.
Data wyd. 1939
Druk Księgarnia i Drukarnia Katolicka S.A.
Miejsce wyd. Katowice
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


4. Wierszopis.

Wiersze Ligonia były swego czasu bardzo lubiane, choć nie są wykwintne a czasem rażą błędami rytmu lub rymu. Prosta to i bezpretensjonalna poezja na służbie ideału, któremu na imię: wiara i narodowość.
Ligoń właściwie nie był poetą; jego uzdolnienie w tym kierunku było zbyt skromne a wyobraźnia za słaba. Ale otrzymawszy od Boga „talencik”, szafował nim rzetelnie i był wierszopisem bardzo płodnym. We wolnych chwilach chwytał za pióro i pisał, Bogu na chwałę, bliźniemu na pożytek a sobie na pociechę.
W roku 1874, cierpiąc przez siedem tygodni na nogę, układał na łożu boleści wiersze, które były osadem jego pobożnych rozmyślań; wydał je pod tytułem „Walka smutku z pociechą w sercu katolika”.

Na słowo samego Boga
Niech precz ustępuje trwoga,
A z myślami do Jezusa
Niechaj się udaje dusza.
Ręka je zaś choć ołówkiem
Niechaj kreśli nad węzgłowkiem,
Może się przydadzą komu,
Tak lub owak cierpiącemu.

Właśnie w roku 1874 uwięziono gnieźnieńskiego arcybiskupa Ledóchowskiego. To też Ligoń jemu wiersze swoje poświęcił i na wstępie dodał „serdecznych słów kilka z powinszowaniem Dostojnemu Więźniowi Nowego Roku 1875”. — „Walka smutku z pociechą” zdradza zdumiewającą znajomość Pisma świętego.

Drobniejsze wiersze swoje zestawił Juliusz pod barokową nazwą: „Ziarnko dla zasiłku ducha zebrane w gumnie serca ręką od młota z miłości Boga, bliźnich i własnej duszy przez Górnoślązaka J. L. w Królewskiej Hucie 1877 r.”

Może, szanowny czytelniku, gdyś przeczytał tytuł niniejszej książeczki, z którego dowiedziałeś się, że ją ręka od młota skreśliła, pomyślałeś sobie: Alboż to mało piśmiennych rąk do pióra, żeby jeszcze i robotnik nim się zajmował? — Na to odpowiadam:
Było i jest takowych, dzięki Bogu, szczególnie w innych naszych dzielnicach, pod dostatkiem, którzy dużo tych drogich ziarnek na chwałę Bożą i na dobro bliźnich wysiali. Nie będę ci tu ich szacownych nazwisk wyliczał, bo skoro umiesz czytać, sam już mogłeś lub jeszcze możesz o nich się dowiedzieć. Powiem ci tylko, że obok nich tyle mam znaczenia, jak ciemna noc obok pięknego dnia wiosennego, w którym słońce swoje promienie roztacza na cały widnokrąg, przez co cała natura swym zachwytem i pięknością pociąga serce człowieka do rzewnego uczucia i dziękczynienia ku Stwórcy tego wszystkiego.
Przyznasz atoli, kochany czytelniku, że i w najciemniejszej nocy tam na błękitnym niebios sklepieniu poza chmurami błyszczy nieprzeliczona liczba gwiazdek. Otóż taką niby gwiazdką nauki udarował Pan Bóg z miłosierdzia swego i mój ciemny rozum. I tej to gwiazdki użyłem do zebrania niniejszego ziarnka, które w gumnie mego biednego serca dojrzało. Boć na to nam Pan Bóg tych gwiazdek talentowych udziela, żebyśmy nimi szafowali na jego chwałę, także na bliźnich i własne dobro.”

Dziełko to Ligoń chciał dedykować „Jaśnie Oświeconemu księciu, Przewielebnemu IMCI Księdzu Edmundowi Radziwiłłowi”, który od 1874 do 1881 r. posłował z okręgu bytomskiego do parlamentu niemieckiego. Ale nie doczekał się drukowania swego „Ziarnka”; zostało w rękopisie. Zawiera on wiersze religijne, „utwory moralne różnej treści”, wreszcie powinszowania. Znajdują się tam także „uczuciowe myśli do natury”, których oto dwie próbki:

I.

O jakże tu do okoła!
Cała natura wesoła,
Wszystko zielenią okrywa,
I ptaszek tu mile śpiewa,
I kiedy słońce dopieka
Chłódek tu jest dla człowieka.

Niechże Bogu będą dzięki,
Że nam to dał z szczodrej ręki!

II.

O śliczna naturo, jak tu w łonie swoim
Serce rozweselasz miłym wzrostem twoim!
Od najmniejszej trawki do dębu wielkiego,
Wszystko tu nabawia widoki miłego.
Wszystko dobroć świadczy, mile rozwesela,
Wszystko za miłego jest tu przyjaciela,
Wszystko rośnie w górę i niby tak kreśli,
By każdy do nieba wznosił swoje myśli.

Podczas walki kulturnej Ligoń wierszami krzepił lud wylękany i jak prorok podnosił swój głos, pełen wiary w zwycięstwo sprawy katolickiej i narodowej.

Bo któż jak Bóg? Michał woła,
Słuchajcie wrogi dokoła:
Któż Go z was pokonać zdoła?
Daremne wasze mozoła!
Na próżno się wielu sili,
By Kościół, język zgubili.
Na próżno je w grób wkładają
I kamieniem przywalają,
Na próżno tam stoją straże,
Gdzie im Kościół stać nie każe;
Na próżno lud prześladują,
W różnych pismach okłamują.
Daremne wszystkie nadzieje,
Bo Pan Bóg się z głupich śmieje.
On powiedział: Jam obrońca,
Będę z Kościołem do końca!

Na opoce zbudowany;
Nie zmogą go piekła bramy,
A cóż człowiek słabowity,
Dzisiaj żywy, jutro zgnity!
Gdzież Herody i Anasze?
Piłaty i też Kajfasze?
Ich trupy już dawno zgniły,
Dusze są, gdzie zasłużyły.
Chrystus dziś z triumfem powstał,
Matkę i uczniów pocieszał,
Tak i Kościół znów pocieszy,
Triumfu jemu przyśpieszy.
Tylko kochajmy go szczerze!
Bądźmy mocnymi we wierze,
A ufajmy i wytrwale
Cierpmy tu ku Jego chwale!

Na nowy rok 1876 ułożył dla dra Chłapowskiego powinszowanie, które się tak zaczyna:

Otóż znów roczek jeden nam upłynął,
Który w historii długo będzie słynął
Jako przeciwnik Kościoła świętego
I pognębiciel języka naszego!

Nowy się zaczął tak samo złowrogi —
Stary mu wręczył ciernie, osty, głogi,
By nas znów cisnął ostrymi kolcami;
Lecz i ten zniknie z swymi narzędziami.

Ale nasz Kościół i nasz język drogi
Pewno przeżyją wszystkie swoje wrogi —
Masońskie kielnie, młoty i szuswały
I wszystkie także liberalne strzały.

Niemniej boleśnie zaczął się następny rok 1877; wszak były w zeszłym różne smutne wypadki.

Ale prócz tego i nasz Kościół święty
Jego srogością jest także dotknięty.
I słudzy Boga za święte ofiary
Ponieśli różnych utrapień bez miary.

A drogi nam język od Boga nam dany
W jego kajdanach został krępowany,
I redaktorom naszym ów rok stary
Sprowadził liczne i tak przykre kary.

A ileż domów Bożych popustoszył,
Pasterzy wydalił, owieczki rozproszył!
I ludek roboczy doznał jego klęski,
Brakiem zarobku sprawił żywot ciężki.

Całą nadzieję Ligoń pokłada w Bogu:

On pysznych zniży, da łaskę pokornym,
On nad wrogami da zwycięstwo wiernym.
Ich tu uciechy niby dym przeminą,
Lecz dzieła Boskie nigdy nie zaginą.

I bramy piekła Kościoła nie zmogą,
Największe wrogi wiary nie przemogą,
Ani języka nie zniszczą naszego,
Bo to są dzieła Boga wszechmocnego.

Prawdać, że cierpieć dużo nam wypada,
Lecz tak Bóg żąda, który wszystkim włada.
Zgadzajmy się zatem z świętą Jego wolą,
Ofiarujmy Jemu tę naszą niedolę!

W Niemczech wrzała jeszcze walka kulturna, gdy Polacy gotowali się na obchód dwusetnej rocznicy odsieczy wiedeńskiej. W imieniu Ślązaków Ligoń złożył hołd Sobieskiemu eposem albo raczej wierszowaną gawędą p. t. „Obrona Wiednia czyli niemieckiego państwa i chrześcijaństwa przez Jana Sobieskiego, króla polskiego 12 września 1683 roku”. Jest to największy poemat kowala królewskohuckiego. Ten samouk musiał przerobić najszczegółowsze dzieła historyczne, aby coś podobnego móc napisać. Wiersze, choć proste, przyjemnie się czytają; chlubny to pomnik zdolności Ligonia. A jak szlachetna tendencja utworu!

Sobieski Bogu chwały przyczynił,
Nasz naród zawsze tak samo czynił,
Więc Bóg zaginąć mu nie pozwoli,
Lecz z utrapienia znów go wyzwoli.

Jakżeby Pan Bóg język narodu,
Co tyle chwały wygłasza Bogu,
Mógł chcieć zagubić? — Senne to mary!
Ktoby tak mniemał, ten nie ma wiary.

Dodatek tworzą Śpiew o zwycięstwach Jana III i Śpiew na 200-letnią rocznicę obrony Wiednia.

Jest to pomnik Bożej chwały,
Nie dla zysków wystawiony;

Zaszczyt ma nasz naród cały,
Że przezeń krzyż ocalony.

Cieszmy się dziś, bracia, z tego;
Ufajmy, że nie zginiemy.
Będąc rodu tak sławnego,
Chlubą nadal zasłyniemy!

O dramacikach Ligonia była już wzmianka powyżej. Znamy tytuły tych „komedyjek”, wiemy też, że były wierszem pisane, ale jaka była ich wartość, trudno dziś osądzić, gdyż nie można było dostać ani jednego egzemplarza.
Główna produkcja Ligonia, to wiersze przygodne; napisał ich ilość niezliczoną. Niektóre na ćwiartkach drukowano, niektóre dostały się do śpiewników a największa część — przepadła. Wiersze te przyrównaćby można bukietom kwiatów. Dopóki były świeże, szanowano je; z czasem jednak straciły kolor i zapach i poszły w zapomnienie.

Dla Ligonia samego poezja była koicielką we smutkach i utrapieniu. Do „Oświaty” poznańskiej posłał w r. 1877 łzawo-humorystyczny wiersz „Bieda poetycka”. Dziwi się, dlaczego zwykle poeci w biedzie żyją, i do takiego dochodzi wniosku:

Że Pan Bóg umyślnie dopuszcza im złego,
Aby bez ustanku z biedą tu walczyli,
A mimo tego w biedzie nie zwątpili;
By pocieszyć mogli rzewnym serc wylaniem,
W bolesnym nastroju, rzewliwym śpiewaniem.
Nie jestem poetą, — bo tamten słowikiem,
Ja zaś tak świergocę, więc chyba wróblikiem.
Ale się snać bieda nieszczęsna zmyliła,
Bo mnie jak poetę sobą zaszczyciła.
Dlatego jak wróblik „cierp, cierp” ciągle wołam,
Nie wiem, czy też śpiewem odpędzić ją zdołam?
Może mnie zdławi, jak już niejednego,
Co po zgonie pomnik ozdobił grób jego.

Dorobek literacki Ligonia jest bardzo znaczny. W roku 1881 pisał o nim dr Chłapowski w „Kurierze Poznańskim” (nr 209): „Prosty kowal-inwalid dostarcza ludowi górnośląskiemu pieśni do śpiewu, komedyjek do grania i powieści zachęcających do lepszego poznania historii kraju i narodu polskiego. To wiele już na jednego nieuczonego i istotną biedę cierpiącego, ba nawet uciskanego dla działalności swojej człowieka.” A to wtedy jeszcze nie był napisał „Obrony Wiednia”!

Dnia 19 czerwca 1883 r. Juliusz Ligoń obchodził 25-letni jubileusz działalności literackiej. (cfr. str. 10.) Dziękując drowi Chłapowskiemu za powinszowanie, uroczystość samą tak opisuje:
„Ks. Lic. Radziejewski odprawił Mszę świętą na podziękowanie Bogu, poczem ten drogi Dobrodziej jak też p. Szaflik i członkowie Kółka przyszli mi winszować. Ksiądz Dobrodziej wręczył mi 20 m. a kasjer Kółka od członków 9 m. Ks. Dobrodziej przy życzeniu mi rozpłakał się, a ja tak samo. Poczem wypiliśmy po kufelce piwa i tak odbyliśmy jubileusz. Oprócz „Katolika” i „Gazety Górnośląskiej” powinszował mi też „Przyjaciel Ludu” i „Przyjaciel” (Toruński). Listownie zaś tylko jeden nieznajomy wiarus z Mysłowic.”

Z kilkutygodniowym spóźnieniem przesłali jubilatowi swoje życzenia i akademicy górnośląscy we Wrocławiu:

Szanowny Panie!

Dowiedziawszy się o jubileuszu literackim Szanownego Pana, nie omieszkujemy przesłać niniejszym jako znak szczególnego naszego uszanowania spóźnione, ale tym serdeczniejsze dla Pana życzenia. Niechaj Pan Bóg w szczerej pracy dla ludu górnośląskiego, którego i my z chlubą czujemy się synami, obdarzy i nadal Szanownego Jubilata młodą i niezmordowaną siłą.
Z uszanowaniem

Towarzystwo Górnośląskie na wszechnicy wrocławskiej.
Wiktor Los, stud. teol. n. t. cz. przewodniczący — Jan Nikiel, stud. teol. kat. podskarbi — Józef Malcherek, sekretarz — Paweł Zielonkowski, kand. teol. św. — Alojsius Kotzurek, świętej teologii kandydat — Stanisław Paul, stud. teol. kat. — August Zielosko, stud. teol. kat. — Antoni Boeger, stud. teol. kat. — Roman Rüchel, ucz. wydz. teol. — Józef Rostek, cand. med. — Antoni Duczek, stud. jur. — Johannes Gliszczyński, stud. teol. kat. — Franciszek Stiller, stud. jur. — Wincenty Tetzlaff, stud. med. — Ignacy Hlatecki, cand. teol. i fil. — Paweł Hadamczyk, stud. teol. kat. — Wincenty Musialik, stud. teol. kat.

Ligoń ucieszył się bardzo i chował list „jako drogocenną pamiątkę”. Podziękował zaraz dołączając taki wierszyk:

Wiara, język — Boże dary!
To skarb dla nas bardzo drogi.
Lecz on z serca chce ofiary,
Z serc nie wydrą go nam wrogi!
Kochaj, bracie, sercem całym,
Nie daj go na pastwę wrogom;
Broń go śmiało i z zapałem,
Bóg da, że nas nie przemogą!




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Emil Szramek.