Kalifornia (Dumas)/IV
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Kalifornia |
Wydawca | Drukarnia Gazety Codziennej |
Data wyd. | 1854 |
Druk | Drukarnia Gazety Codziennej |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Wojciech Szymanowski |
Tytuł orygin. | Un Gil Blas en Californie |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Dnia 5 stycznia 1850 r. pomimo gęstej mgły majtek zwijający żagiel zawołał.
— Ziemia!
Pomimo tego nadaremnie szukano przez cały dzień 6ty zatoki którąśmy minęli. Dopiero nazajutrz 7go rozpoznaliśmy jej wejście.
Nareszcie w ciągu dnia 6 mgła się wzniosła i mogliśmy przypatrzeć się lądowi. Powierzchowność jego wznosiła się w amfiteatr. Na przodzie tej widowni dostrzegliśmy woły i jelenie, pasące się spokojnie stadami na zielonych szmaragdowych łąkach. Te zwierzęta tak były swobodne, jakby świat dopiero był stworzony.
Na tej pierwszej przestrzeni rosła tylko trawa, nie widać było drzew. W drugiej przepyszne jodły nadzwyczajnej wysokości i grubości; dalej zaś miejscami gąszcze leszczyny i drzewa bluszczowego. Na trzeciej płaszczyznie wznosiły się szczyty gór, uwieńczone najwynioślejszym szczytem góry Diablej.
Im bardziej zbliżaliśmy się do zatoki przez cały dzień 6go, tym drzewa stawały się rzadszemi, a skały, jak sterczące kości olbrzymiego szkieletu, występowały z zieloności.
Wypłynęliśmy na pełne morze dla przepędzenia spokojnej nocy. Zewsząd otoczeni byliśmy statkami szukającemi przystani podobnie jak my; należało się obawiać, ażebyśmy się nie zetknęli w ciemności. Lubo oddaleni od niebezpiecznego zetknięcia, zapaliliśmy jednakże latarnie.
Byliśmy bardzo zadowoleni, lecz to zadowolenie było poważne i milczące. Wszystko jeszcze było nam nieznane w tym świecie, do którego mieliśmy zawinąć. W Valparaiso wprawdzie zasięgaliśmy wiadomości, lecz te nic były dostateczne, albowiem pozostawiono nas w niepewności między złem a dobrem. Zresztą każdy się sposobił do wylądowania nazajutrz, to jest 7. I to nie tak jak w Valparaiso, dla szukania kilkochwilowych rozrywek i zabaw, lecz w celu szukania pracy i rzeczy najrzadszej w świecie; sowitej nagrody za pracę.
Dla tego też najobojętniejszy z nas skłamałby, mówiąc że spał bez wzruszenia tej nocy. Co do mnie, przebudzałem się z 10 razy, a 7go przed świtem już wszyscy byli na nogach.
Ujrzeliśmy znowu ziemię: lecz będąc jeszcze w znacznej odległości, nie mogliśmy rozeznać wejścia do zatoki.
Od 5 zrana do południa, pędziliśmy z silnym wiatrem. W południe dopiero dostrzegliśmy rozdział ziemi tworzący wejście.
Widok tej zatoki przedstawiał nam z prawej strony dwie skały oddalone od spodu, lecz zbliżone wierzchołkami i przez to zbliżenie tworzące sklepienie. Pobrzeże morza błyszczało białym piaskiem, podobnym do proszka srebrnego. — Przy warowni Wiliamsa dopiero ukazało się nieco zieloności. Z lewej strony, góry skaliste od spodu, lecz zieleniejące w trzeciej części swej wysokości. Na tych górach pasły się trzody wołów i krów.
Zresztą nie zwracaliśmy uwagi na tę lewą stronę, w której jest tylko mała zatoka Sauroleta, lecz cała nasza baczność skierowała się na prawą stronę. Zbliżaliśmy się do warowni Williams. Minąwszy tę warownię, widać duże wyspy Angelę i Jelenią. Z prawej strony spostrzegać się daje kilka osad, składających folwark pośród zieloności, lecz bez drzew. Jest to Presidio. Około tej wioski spostrzegliśmy po raz pierwszy konie i muły. Na najwyższej górze wznosi się telegraf z dłngiemi ramionami czarnemi i białemi, w ciągłym ruchu będący, oznajmujący przybycie okrętów. Poniżej telegrafu jest kilka domów drewnianych i z 50 namiotów. Wprost telegrafu pierwsza przystań. Jest to lazaret na pełnem powietrzu, w którym odbywają kwarantanę.
Ponieważ nie przystawaliśmy do żadnego podejrzanego lądu, po rozpoznaniu przeto przez władzę lekarską, otrzymaliśmy pozwolenie wylądowania.
Z tego też względu wielu zestowarzyszonych wysiadło na ląd, w zamiarze wyszukania miejsca dla rozbicia namiotów. Te namioty mieliśmy robić z prześcieradeł naszych łóżek. Co się tycze domów nam obiecywanych, potrzeba było o nich zapomnieć; były bowiem zastawione i zapewne pozostały w zastawie, gdyż nie słyszeliśmy o nich więcej.
Stowarzyszeni, a na ich czele Mirandoli Gauthier, wysiadłszy na ląd, udali się na wyszukanie miejsca zwanego obozem francuzkim, gdzie wszystkie towarzystwa francuzkie dotąd przybyłe do Kalifornii stawały. Niebawem znaleźli miejsce, i to wyborne.
Nazajutrz o świcie, według objaśnień udzielonych przez naszych przyjaciół, zabrawszy motyki i łopaty, wysiedliśmy na ląd. Niezwłocznie przysposobiliśmy się do osiedlenia.
D. 8 stycznia o 8 zrana zawinęliśmy do stałego lądu Kalifornii, na szalupie należącej do jednego z naszych przyjaciół, który ją oddał pod rozporządzenie towarzystwa. Złożyliśmy nasze rzeczy w obozie francuzkim. Miałem w mym woreczku jednego su, jedną centymę a winien byłem 10 franków jednemu z moich towarzyszy. To był mój cały majątek, lecz nareszcie stanąłem w miejscu. Teraz kilka słów o tej ziemi, w której mieliśmy doznać tyle zawodów.
Wiadomo, że są dwie Kalifornie: stara i nowa.
Stara kalifornia, należąca dotąd jeszcze do Meksyku, oblana jest od wschodu morzem, Szkarłatnem zwanem od przepysznej barwy, jaką przybiera o wschodzie i zachodzie słońca; na zachód i południe oceanem Spokojnym, łączy się zaś na północ z nową Kalifornią międzymorzem 22 mil szerokiem.
Kalifornia odkrytą została przez Korteza. Po zdobyciu Meksyku przez Hiszpanów 13 sierp. 1521 roku, przedsiębierczy wódz kazał zbudować dwie karawele, objąwszy nad niemi dowództwo; 1 maja 1535 roku rozpoznał pobrzeże wschodnie wielkiego półwyspu, a 3 wpłynął do zatoki Paz, pod 24° 10’ szerokości połn. a 112°20’ długości zachodniej, i zajął ten kraj w imieniu Karola V., króla Hiszpanii i Cesarza Niemieckiego.
Zkąd zaś przybrał nazwisko Kalifornii, które nosi od epoki odkrycia w dziele Bernala Diaz del Castillo, towarzysza broni i historyka Fernanda Korteza? Od Calida Tornax utrzymują jedni, albo raczej, jak mniema ojciec Venegas, od wyrazu Indyjskiego, nieznanego pierwszym zdobywcom, lub też że pominęli wykazać nam jego znaczenie.
Dawną stolicą Kalifornii było miasto Loreto, obecnie liczące 300 mieszkańców. Dziś zaś jest Real San Antonio z 800 mieszkańcami.
Ogólna ludność tego półwyspu, ciągnącego się na 200 mil (lieu) długości, nie wynosi 6,000 dusz.
Nowa Kalifornia, zwana przez Anglików i Amerykanów wyższą Kalifornią, leży między 32° i 42° szerokości północnej, a 110° 127° długości zachodniej. Rozległość jej od północy do południa jest 250 lieu, a od wschodu do zachodu 300.
Nowa Kalifornia równie jak stara odkrytą została przez Hiszpanów, albo raczej przez Portugalczyka w służbie Hiszpańskiej. Ten Portugalczyk zwał się Rodriguez Cabrillo, wypłynął on 27 stycznia 1542 dla zbadania słynnego przesmyku, który przed 41 laty Gaspard de Corteroal mniemał odkryć przez północną Amerykę. Ten przesmyk był to ten sam, który dziś jest znany pod nazwą ciaśniny Hudsońskiej, łączący się z zatoką tegoż imienia, która jest prawdziwem morzem wewnętrznem.
D. 10 marca 1543, Rodriguez Cabrillo rozpoznał wielki przylądek Mendocin, który nazwał Mendoza, na cześć wicekróla Meksyku tegoż nazwiska. Zbliżając się do 37° spostrzegł wielką zatokę, którą nazwał bahia de Pinos, zatoką Jodeł. Ta zatoka jest prawdopodobnie zatoką Monterey.
W 1579 żeglarz angielski Francis Drakę, zniszczywszy wiele osad hiszpańskich na morzu Spokojnem, rozpoznał pobrzeża Kalifornii pomiędzy zatoką San-Francisco i przylądkiem Rodega. Zajął ten kraj w imieniu Elżbiety królowej Anglii i nazwał go Nowym-Albionem.
W 20 lat potem, Filip III zwrócił uwagę na ten piękny kraj, o którym mu cuda opowiadano, i rozkazał Wicehrabiemu Monterey, Wice-królowi Meksyku, założyć w nim osadę. Wice-król polecił wykonanie tego rozkazu jednemu z najodważniejszych i najzdolniejszych żeglarzy ówczesnych. Ten żeglarz nazywał się Sebastyan Viscaino.
D. 5 maja 1602 odpłynąwszy z Acapulco, dotarł do przylądka Mendocin, rozpoznał go, a następnie płynąc w dół, stanął przy przylądku Jodeł i wszedł do słynnej zatoki oznaczonej przez Cabrilla i nadał na cześć wice-króla Monterey nazwę jego przylądkowi, przy którym wylądował, podobnie jak Cabrillo uczynił to na cześć Mendoza.
P. Terry w swem uczonem dziele o Kalifornii, przytacza następny ustęp ze sprawozdania wyprawy jenerała Viscaino. Dziś nawet można uznać dokładność tego sprawozdania, złożonego przed 250 laty.
»Klimat tego kraju jest łagodny, mówi Admirał Filipa III, ziemia pokryta trawą, jest nadzwyczajnie żyzną; kraj dość zaludniony: krajowcy tak ludzcy i łagodni, że łatwo ich będzie nawrócić na wiarę chrześciańską i zamienić na poddanych korony Hiszpańskiej.
Tenże Sebastyan Viscaino dowiedział się od Indyan i wielu innych mieszkańców na pobrzeżach morza żyjących, że za ich krajem jest wiele wielkich miast i znajdują się znakomite kopalnie złota i srebra, z czego wnosi, że będzie można tam odkryć wielkie bogactwa”.
Pomimo tego sprawozdania, Hiszpania nie umiała ocenić ważności swej osady; ograniczała się tylko na wysyłaniu gubernatorów i missyonarzy, którzy byli protegowani przez osady wojskowe, zwane podziś dzień Presidios.
Stopniowo Indye odrywali się cząstkami od metropolii; jedne zdobyte zostały przez Anglików i Holendrów, inne przekształciły się w Cesarstwa lub królestwa niepodległe. Tak się też stało z rzecząpospolitą Meksykańską do której się przyłączyły obie Kalifornie.
Wkrótce zły zarząd rzeczypospolitej Meksykańskiej, spowodował odrywanie się od niej prowincyj. Texas ogłosiwszy się niezawisłym w r. 1836, zaproponował swemu kongresowi 12 kwietnia 1844 traktat przyłączenia się do Stanów zjednoczonych. Ten traktat, początkowo odrzucony przez stany Amerykańskie, ostatecznie przyjęty został przez obie Izby 22 grudnia 1845.
Było to ważną okolicznością dla Meksyku, podobny zabór jego kraju. Z tego też względu Rząd Meksykański postanowił siłą zbrojną upomnić się o Teksas u Stanów Zjednoczonych.
Wojsko z 40,000 ludzi złożone, pod dowodztwem jenerałów Taylor i Skotta wyprawione zostało dla utrzymania praw Stanów Zjednoczonych do Texasu. Meksykanie zebrali 8,000 wojska.
D. 7 maja 1846 oba wojska spotkały się na równinie Calo-Alto. Bitwa się rozpoczęła, Meksykanie pokonani przeprawili się przez Rio-Brawo i schronili do miasta Matamoras.
D. 18 maja Matamoras poddało się. Jednocześnie Amerykanie wyprawili flottę pod dowództwem komodora Johna Lloata, dla prowadzenia wojny na pobrzeżach, gdy Jenerał Taylor wewnątrz kraju wojował.
D. 6 lipca 1846 r. flotta amerykańska zdobyła Monterey stolicę nowej Kalifornii. W końcu roku, wojsko lądowe Amerykańskie zajęło prowincye Nowego Meksyku, a morskie Kalifornią. Postępując ku Meksykowi, jenerał Taylor ogłaszał prowincye przez które przechodził za zdobyte przez Rząd Amerykański, i za przyłączone do stanów Zjednoczonych.
D. 22 stycznia 1847 r. oba wojska nieprzyjacielskie spotkały się znowu w prowincyi Nowego-Leonu pomiędzy Serra Verde i źródłami Lione na równinie Buena-Vista. Wojsko Amerykańskie liczyło 3,400 piechoty i 1,000 jazdy.
Po dwudniowej zaciętej walce, wojsko meksykańskie zmuszone było do odwrotu do San-Luiz-de Potosi, pozostawiwszy 2,000 poległych na placu walki. Mnóstwo było rannych, lecz ponieważ uprowadzili z sobą większą część, przeto nie wiadoma była ich liczba. Amerykanie utracili 700 ludzi.
— „Jeszcze jedno podobne zwycięztwo, mówił Pyrrhus, a jesteśmy zgubieni”.
W tych prawie wyrazach jenerał Taylor napisał do kongressu. Kongres Washingthoński uchwalił zaciąg 9 pułków ochotników, zapewniwszy każdemu ochotnikowi, służącemu przez rok w wojnie Meksykańskiej, 60 akrów ziemi, albo 100 dollarów dochodu po 6 od sta. Postanowieniem tegoż prawa powiększono, żołd wojsku regularnemu, który poprzednio wynosił 42 franków miesięcznie. Dla pokrycia wydatków tej wojny, wypuszczono w obieg nowe papierowe pieniądze, do wysokości 28 milionów dollarów. Eskadra amerykańska miała zdobyć Vera Cruz, podobnie jak zajęła Monterey. Vera-Cruz było kluczem Meksyku.
D. 22 marca 1849, wojsko z 12,000 ludzi złożone, przy współdziałaniu kommodora Perry, zaczęło oblegać Vera-Cruz i rozpoczęło bombardowanie tego miasta. Po pięciodniowem bombardowaniu, miasto się poddało wraz z zamkiem San Juan d’Ulloa.
D. 16 kwietnia jenerał Scott opuścił swoje stanowisko i postępował na Meksyk z dzięsięcio tysiącami wojska. Wojsko Meksykańskie z 12,000 ludzi złożone, pod dowództwem jenerała Santa-Anna, oczekiwało na niego o dwa dni drogi od Vera-Cruz w wąwozie Cerro-Gardo, prawdziwych Termopylach, w których miało być zniszczone wojsko amerykańskie. Droga przerżnięta była okopem, za którym ustawiono groźną artyleryę. Góra od podstawy do szczytu była oszańcowana. Amerykanie nie wahali się; natarli jak mówili ich nieprzyjaciele Meksykanie, na byka od rogów.
Walka była morderczą. Potykano się pojedynczo; konie, jeźdzcy, piechota, staczały się w przepaście, zabijając się, upadając, jeśli nie byli zabici od pocisków. Ta rzeź trwała cztery godziny. Po czterogodzinnej walce, zdobyto wąwóz, Meksykanie pozostawili nieprzyjaciołom sześć tysięcy jeńców i 30 dział. D. 20 zdobyto Jalapę. W tydzień potem poddał się zamek warowny Perote. Jenerał Scott szedł na Pueblę i zajął ją. Był tylko o 28 lieu od Meksyku. Wszedł z 6000 wojskiem, do miasta które liczy 60,000 mieszkańców.
D. 19 i 20 zajął stanowiska Contre-Bas i Charabusco.
D. 13 września jenerał Scott attakował pozycye Chapultepec i Mulin-du-Roi. Nakoniec 16 września 1847 Amerykanie zwycięzcy na wszystkich punktach, weszli do stolicy Meksyku.[1]
D. 2 lutego 1848 r., po trzech miesięcznych układach, podpisano traktat pokoju pomiędzy Meksykiem i Stanami Zjednoczonemi, mocą którego odstąpiono Stanom Zjednoczonym Nowy Meksyk i Nową Kalifornię za summę 15 milionów dollarów. Oprócz tego Stany Zjednoczone zobowiązały się spłacić do wysokości 5 milionów dolarów pretensye, jakie wnoszą mieszkańcy teksańscy lub amerykańscy do Meksyku. Ogólna summa, oprócz kosztów wojennych, wynosiła dla amerykanów 106 milionów franków. Wymiana ratyfikacyi nastąpiła 3 maja 1848 roku.
D. 14 sierpnia, kongres amerykański przyznał ludom Kalifornii prawa właściwe innym Stanom Unii. I czas było zakończyć; Anglia traktowała z Meksykiem o Kalifornią i prawdopodobnie Meksyk byłby ją jej ustąpił, gdyby jednocześnie, jak się to okaże, Kalifornia nie była zajętą przez Amerykanów. Gdy Jenerałowie Taylor i Skott wojowali w Meksyku, oto co się działo w Kalifornii.
W r. 1845 ludność biała w Kalifornii dochodząca do 10,000 dusz prawie, zbuntowała się przeciw Meksykowi i powierzyła naczelną władzę Kalifornijczykowi nazwiskiem Pico.
Do tego poruszenia przyłączyło się trzech dowódzców dawnego rządu, Vallejo, Castro i Aharado. Jenerał Michał Toreno, gubernator miejscowy ze strony Meksyku, wyruszył przeciw buntownikom.
D. 21 lutego 1845 spotkał Castra. Przyszło do walki, jenerał Michał Torena był pobity. Wtedy Pico ogłoszony został gubernatorem Kalifornii, a Jose Castro objął dowództwo nad wojskiem. Michał Torena uznawszy niepodobieństwo oparcia się temu poruszeniu, wsiadł na okręt amerykański z oficerami i żołnierzami, którzy się dobrowolnie na to zgodzili i kazał się odwieść do San-Blas.
Było to w chwili, gdy kongres wydał rozkaz komodorowi John zajęcia Monterey. Buntownicy uważając się odtąd panami kraju, wypędziwszy Meksykanów postanowili bronić go przeciw Amerykanom. Stał wówczas w Nowym Meksyku, na brzegach Rio-Grande u podnóża gór Anahuac, pułkownik wojsk amerykańskich Stefan W. Kearny, dowodzący pułkiem dragonów. Mając wzrok zwrócony na Nową Kalifornię, zaczął się niepokoić położeniem drażliwem, na jakie wystawieni być mogli rezydenci angielscy zamieszkali w tym kraju; gdy w tem otrzymał rozkaz od kongresu przebyć góry Sierra, spuścić się na brzegi Colorado i udać się ze swym pułkiem przez nieznane pustynie Indyan, Ajutasów i jeziora Nicolet, popierać działania eskadry amerykańskiej i udzielać opiekę krajowcom osiadłym w okolicy.
Był to jeden z tych rozkazów, wydawanych w niewiadomości miejscowości i niepodobnych do wykonania. I w istocie, niepodobieństwem było zapuszczać się z całym pułkiem w podobne puszcze zwiedzane jedynie przez myśliwych i Indyan. Pułkownik Kearny wziął z sobą 100 ludzi i udał się z niemi do Kalifornii, pozostawiwszy resztę swego pułku na brzegach Rio-Grande-del-Norte. Z drugiej zaś strony, około jeziora Piramid, na północy Nowej Helwecyi, inny oficer Amerykański, kapitan Frencont z korpusu inżenierów i topografów, zwidzał Kalifornię i znajdując się pośród buntowników, organizował małą armią z krajowców Amerykańskich, w celu oparcia się nieprzyjaznemu usposobieniu nowego gubernatora Pico.
Tak więc w trzech punktach Amerykanie dostali się, lub mieli się dostać do Kalifornii. Kommodor John miał zdobyć Monterey Kapitan Frencont; obwarował się na równinie Trois-Buttes; Pułkownik Kearnej ze stu ludźmi spuszczał się od stron gór skalistych. Pośród ogólnego powstania, wybuchło powstanie cząstkowe. Ci nowi buntownicy przybrali nazwę Bears (niedźwiedzi). Chorągiew ich zwała się Bear-Flag, chorągwią Niedźwiedzią. Niedźwiedzie maszerowali na Sonomę, miasteczko leżące w końcu północnym zatoki San Francisco i zajęli warownię. Castro, jeden z wodzów pierwszego powstania, wyruszył przeciwko Sanomie, niewiedząc, że kapitan Frencont opuściwszy swoje stanowisko Buttes, dążył w tym samym kierunku.
Obie przednie straże, kalifornijska i amerykańska spotkały się przed twierdzą. Przednia straż amerykańska składała się z 80 ludzi, a kalifornijska z 70. Kapitan Frencont natarł na nieprzyjacielską awangardę, rozproszył ją a następnie zdobył twierdzę. Amerykanie wpłynęli do zatoki San-Francisko. Ztamtąd podali rękę miastu, zamieszkałemu prawie wyłącznie przez Amerykanów.
W Październiku 1846 r. kapitan Frencont dowiedział się że Stockton zawinął przed San-Francisco. Udał się zatem do niego z 180 ochotnikami, pozostawiwszy załogę w twierdzy Sonoma. Komodor Stockton zabrał na okręty ten mały oddział i wyprawił go na Monterey. Tam powiększył się 220 ochotnikami, co razem stanowiło 400 ludzi.
Gdy się to działo, konsul amerykański Olarkin jadąc z Monlerej do San-Francisco schwytany został przez oddział powstańców kalifornijskich. Kapitan Frencont powziąwszy o tem wiadomość, puścił się w pogoń za tym oddziałem, doścignął go, rozproszył po żywej utarczce i oswobodził p. Olarkina. W tymże czasie, po niesłychanych trudach, cierpiąc niedostatek pierwszych potrzeb, Pułkownik Kearny ze swemi stu ludźmi przebywszy góry skaliste, pustynie piaszczyste Indyan Nawazos, przeprawił się przez Colorado i stanął w Agua Caliente, udając się przez kraj Indyan Mohawasów i Iumasów.
Stanąwszy tam, zastał mały oddział Amerykanów, pod dowództwem kapitana Gillespie, który mu zdał dokładną sprawę ostanie rzeczy w Kalifornii, a nadto, że naprzeciw niego znajduje się 700 do 800 wojska, pod dowództwem jenerała Andrzeja Pico. Pułkownik Kearny obliczył swoich ludzi, było ich 180 razem, lecz dobrze wyćwiczonych i walecznych.
Natychmiast wydał rozkaz wyruszenia przeciw nieprzyjacielowi. Amerykanie spotkali się z kalifornijczykami 6 grudnia na równinie San-Pasqual. Walka była morderczą; gdyby pierzchnął, oddział amerykański byłby wytępiony. Lecz zwyciężył. Pułkownik Kearny odtąd zostawszy jenerałem otrzymał dwie rany. Nazajutrz, oddział marynarzy wysłany przez kommodora Stockton złączył się z Kearnym, naprzeciw którego był wysłany. Tak wzmocniony Kearny postępował ku północy, i stoczył 8 i 9 grudnia dwie bitwy z kalifornijczykami i w obu został panem pobojowiska. Jednocześnie Castro uciekający, wpadł na oddział kapitana Frenkont i poddał się jemu.
Pozostawało kilka oddziałów kalifornijczyków w okolicach los Angellos. W pierwszych dniach 1847 roku, kapitan Frencont połączył się z jenerałem Kearny. — Połączonemi siłami pomaszerowali niezwłocznie na los Angellos, zbiwszy buntowników 8 i 9 stycznia, a 13 weszli do miasta los Angellos. Kalifornia zdobytą została. Kapitan Frencont postąpił na pułkownika i mianowany został gubernatorem wojennym okolicy.
W lutym nakoniec, generał Kearny wydał proklamacyę, w której ogłosił, że kaliforniczycy uwolnieni od przysięgi wykonanej Meksykowi, zostali obywatelami Stanów Zjednoczonych.