<<< Dane tekstu >>>
Autor Agnieszka Pilchowa
Tytuł Kilka obrazków chorób umysłowych
Podtytuł Ich istota, przyczyny – i sposób leczenia – zaczerpnięte drogą jasnowidzenia z Rzeszy Ducha i własnego przeżycia
Wydawca Józef Chobot
Data wyd. 1922
Druk „Gazeta Robotnicza“ w Katowicach
Miejsce wyd. Katowice
Źródło Skany na Commons
Inne Cała powieść
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


IV.

Niscy duchowie przedstawiają sobie miłość w postaci namiętności, a zupełnie niscy, najniżsi, którzy nie myślą wcale o miłości, mordują swe ofiary, po użyciu zmysłowem. Często zdarza się, że w ten sposób bywają gwałcone dzieci, przez ludzi o takim niskim instynkcie, obleczonych jeszcze w ciało ludzkie, którzy po zgwałceniu mordują swe ofiary. Ci nie są lepszymi ani w Rzeszy Ducha.
Opowiadał mi pewien 23-letni, bardzo inteligentny, wykształcony człowiek, że okropnie cierpiał w latach od 17—21 roku. Mianowicie prawie co drugą noc miewał polucje połączone z ciężkim snem i znacznym ubytkiem nerwowej siły. Zjawiała się mu postać niby to kobieca lecz o kształtach mężczyzny, postać jakiej nigdy nie napotkał w tym świecie, a ta przygniatała go całem ciężarem swego flujdycznego ciała, gwałcąc tak prawo natury, właściwie wyrywając z niego siły. Czasem widywał ją bardzo niewyraźnie, ale odczuwał ją niemal zawsze. Gdy przypominał sobie podczas dnia owe tajemnicze przyjście w nocy, tracił uśmiech z ust i był sam z siebie niezadowolony. Medytował, czy on sam podczas snu nie dotyka się rękami swego ciała, wywołując w ten sposób podrażnienie i nadmierne polucje.
Powstał w jego myślach zamiar, który także uskutecznił. Kładąc się wieczorem na łoże, zakładał na szyję pas, do którego przymocowywał swe ręce, by ich nie mógł niżej spuścić jak na piersi. Lecz polucje nie ustawały, a zjawisko to przygniatało go, jak zmora. Udał się o poradę do lekarza, a ten powiedział mu z lekkim uśmiechem na ustach, żeby sobie wyszukał płatną pannę. Gorycz wzrosła w jego sercu, zmierzył lekarza ostrym wzrokiem i odszedł bez słowa. Chociaż miał 23 lata nie dotknął jeszcze ciała kobiety.
W pamięci utkwiły mu różne opowiadania starych ludzi. Jedno z nich było, że jest dobrze mieć pod głową nóż, gdy kogo zmora dusi. Wtedy ona przelęknie się i nie przyjdzie więcej. Nie zwierzył się przed nikim z owym zamiarem, gdyż wstydził się, że się ucieka do takiego środka, nie znając przyczyny choroby.
W nocy długo nie mógł zasnąć, nareszcie czuje, że się raptownie zbliża sen, lecz z nim i czatująca zmora. Z ogromnym wysiłkiem woli chciał zatrzymać świadomość, by wiedzieć, co się będzie działo. Aliści zamiast brzydkiej postaci zjawiła się jakby duchowa postać ładnie ubranej dziewczynki z ponętnym wzrokiem i zbliżała się ku niemu. On sięgnął ręką po nóż pod głową, nie rzucił go za dziewczyną, ale rzekł: „Teraz cię przebiję!“ Mówiąc to, nie spał wcale, krew zdrętwiała w jego żyłach, a dziewczyna powaliła się z jękiem. Zaraz też przejawiła się w niej dawna stara postać, wijąca się w jękach po ziemi.
Widząc jawnie coś tak tajemniczego i groźnego, nie wiedział sobie rady w pierwszej chwili. Zaczął się modlić; modlitwa płynęła mu z ducha urywanie. Postać zwijała się tymczasem dalej w boleści na ziemi. On rzekł do niej: „Idź i nie przychodź więcej, bo cię zabiję!“
Od tego czasu miał zupełny spokój. Co dwa lub trzy tygodnie odbywały się zupełnie spokojne polucje, nie budząc go z głębokiego snu. Ten wypadek popchnął go do medytacji o tajemniczem życiu, o życiu ducha. Postać, która ssała jego pranę życia, była jedną z tysiąca tysięcy duchów, czyniących to samo, a przybierających różne postacie. Niektórzy duchowie są tak sprytni, że wdzierają się do atmosfery myśli śpiącego, gdzie w sympatycznych drganiach objęta jest postać istoty, jakby odfotografowanej, którą śpiący kocha lub z nią sympatyzuje. Przyoblekają się w obraz ciała ukochanej, w jej ziemską sylwetkę, tworząc różne senne gry, spacery i uściski aż wyłudzą ciepłe flujdy nasienia, które stanowi prawie połowę ich pokarmu duchowego. Tak żyją, wywołując polucje u ludzi, lub pobudzając do nadmiernych stosunków pomiędzy niemi, do których przyczyniają się już oni myślą, bo są wciąż głodni. Nie u każdego udaje się im to tak łatwo, mianowicie u tych, którzy potrafią zapanować nad swoim ciałem, znają cośkolwiek nieczyste siły z zaświata i potrafią przetwarzać w sobie nadmiar sił cielesnych na zesilenie woli i ducha.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Agnieszka Pilchowa.