[99]KONSYLJARZ BARNABA - WALENTY.
I.
W okienkach domostwa „Pod smokiem“,
Zdobnego w wykusze i blanki,
Wzrok nęcą geranie i fuksje
I białe z muślinu firanki.
Za furtą rzeźbioną misternie
Schodowe się wiją zakręty —
Tam mieszka konsyljarz mieszczański,
Dwóch imion: Barnaba-Walenty.
Starego doktora z „Pod smoka“
Zna ludność uboga i słaba —
Na ścieżaj otwarte ma serce
Konsyljarz Walenty-Barnaba.
Pół wieku w sklepionych komnatkach,
Wśród recept się krząta i kwiecia,
Potomek tych zacnych fizyków
Ze schyłku zeszłego stulecia…
[100]II.
Konsyljarz Barnaba-Walenty,
Staruszek jowialny i tłusty,
Wygląda w swym stroju dziwacznym,
Jak istny król redut w zapusty.
Cylinder z szerokim ma wierzchem
I z brzegiem do góry zadartym,
Frak, halsztuk, nankiny, płaszcz modny —
Tak w roku… trzydziestym i czwartym.
W dwóch rzeczach: w tabace i kwiatach
Konsyljarz rozkochan jest wielce —
Rad nozdrza traktuje „hiszpanką“,
Rad chadza z nasturcją w pętelce.
Z nauki i z trefnych krotochwil
On w niskiej znan klasie i w pańskiéj —
Hej! nie da się mydłkom zjeść w kaszy
Barnaba, konsyljarz mieszczański!..
III.
W domostwie „Pod smokiem“, na piętrze
Konsyljarz dwie izby ma skromne —
Zielniki tam leżą po kątach
I mądre foljały ogromne.
Niewiasta jest stróżem-aniołem
Doktora i jego świątyni:
Opiera go wdowa Brygida,
Brygida ład w izbach mu czyni.
[101]
Jak zaklnie starucha.. kiep dragon!..
Jak tupnie… grenadjer nie baba!
Słodziutki, cichutki jest przy niej
Czcigodny konsyliarz Barnaba.
Co rano z niewiastą-herodem
Rzetelnie się medyk nabiedzi:
„No, cicho… No, moja kochana…
Dalibóg, usłyszą sąsiedzi…“
IV.
Nie turbuj się, człeku, o grosze,
Gdy zdrowie wypłata ci psotę,
Choć doktor „Bóg zapłać“ ma w zysku,
Na leki da jeszcze dwa złote.
Najcięższe choróbsko w lot z ciebie
Konsyljarz wykurzy ze szczętem —
„Niech bestja spróbuje na moc iść
Ze starym Barnabą-Walentem!“
Gdy żona familję twą zacną
Ma nowym powiększyć prorokiem,
Choć północ, choć śnieżna zadymka,
Syp, bracie, do budy „Pod smokiem“.
Konsyljarz latarkę zapali,
Płaszcz zdejmie, co wisi na haku,
I ruszy wnet krokiem marszowym
Cum forcipe, filis et acu…
[102]V.
Opatrzon w tabakę i fular,
W swym starym kwiecistym szlafroku,
W fotelu z szeroką poręczą
Siaduje konsyljarz o zmroku.
Do facjat, do brudnych suteryn
Nędzarze wracają z roboty,
W zaułkach cień pełza, a w Wiśle
Wnet słońca utonie krąg złoty.
Konsyljarz Barnaba-Walenty
Po szlakach przebytych gdzieś goni,
„Hiszpanka” się sypie na szlafrok
I fular wypada mu z dłoni.
I pustkę uczuwa okropną
Konsyljarz tak smutny, tak słaby…
„Tyk, tyk, tak”, cykają zegary,
„Tyk, tyk, tak”, drży serce Barnaby…
VI.
Po każdej niedzieli, o zakład
Konsyljarz roboty ma więcej;
Wiadomo: mieszczańska brać w święta
I pije i bije goręcej.
Szewc Marcin ściskanie ma w dołku,
Roch kowal dwa guzy nad okiem,
Kumowie, wspierając się wzajem,
Wędrują do budy „Pod smokiem”.
[103]
Konsyljarz Barnaba nie szczędzi
Pacjentów od bójki i piwa —
Nim zbada stan person sławetnych,
Sumiennie wprzód majstrom nakiwa.
A potem receptę w lot machnie
Tak prostą, że dziecko spamięta:
„Tres uncias liquoris gulardi…”
„Tres drachmas foenicul, cum menta…”
VII.
Któż oprze się czasu potędze,
Co mędrców i królów w proch zniża!
Konsyljarz Barnaba-Walenty
Z uśmiechem do grobu się zbliża.
Śmierć tyle oglądał już razy
Nad obcych, nad bliskich posłaniem,
Szła niegdyś ku niemu tak piękna:
Z dział hukiem, z kul świstem, z trąb graniem…
O zgonie swym rychłym on nieraz
Z płaczącą gawędzi Brygidą:
„Niech w trumnie pogrzebią mnie lichej,
Za trumną biedacy niech idą.
I napis wyryjcie na grobie,
Gdy usnę już w ziemi tej świętéj:
Tu leży konsyljarz mieszczański,
Dwóch imion: Barnaba-Walenty…”