<<< Dane tekstu >>>
Autor Feliks Kozłowski
Tytuł Konwój na Sybir
Pochodzenie Lutnia. Piosennik polski. Zbiór trzeci
Wydawca F. A. Brockhaus
Data wyd. 1874
Miejsce wyd. Lipsk
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
KONWÓJ NA SYBIR.

Smętny, łzami zalany,
A w strój czarny odziany
U rogatki lud biedny się roi;
A tam w polne obszary
Legi tłum Dońcow bez miary:
Sto kibitek w pośrodku nich stoi!

Co nie padło w walk błysku,
Lub szubienic uścisku;
Co nie kryje fortuny mogiła —
Wróg, spełniając czyn kata,
Kajdanami oplata
I w pustynie Sybiru wysyła.

Na kibitkach rój wiary,
Wielki postrach na Cary,
Smętno patrzy za Wisłą do miasta;
A tu Dońców gromada
«W pochód» — na koń już siada
I spis tysiąc ku niebu wyrasta.


«Żegnaj Polsko — rodzino —
Czy też kiedy, przeminą
Te dni holów i męczarń tak wieku!
Czy powrócim do chatek,
W uścisk ojców, sióstr, matek —
Czy odżyjem w powitań weselu?“

A tłum, łzami zalany,
Bierze więźniów kajdany,
Do ust ciśnie, i żegna rodaków —
A czasem w nim tak jękło,
Jakby serce gdzie pękło,
Że aż wzrusza w pół-dzikich kozaków.

Jeden tylko z gromady,
Prawie dziki i blady,
Sam w kibitce — bo nikt o’ń nie pytał.
Rzucił łzawy wzrok w tłumy,
I znów pełen zadumy,
W jasny błękit się nieba zaczytał.

«Kto pożegna, uściśnie,
I łzą żalu zabłyśnie,
Gdy sierota, sam jeden na świecie?

Kto tam westchnie, kto za mnie?
Ej! — wyszeptał — nie dla mnie
Łezka żalu, to bujne serc kwiecie!»

A wtem z tłumu powodzi
Dziewczę jakieś wychodzi,
W cudnych licach tęsknoty znać piętno;
Mały krzyżyk w dłoń wzięła,
U kibitki stanęła
I spogląda na więźnia twarz smętną.

«Pan sam jeden? — Nie znana,
Lecz jak siostra ja Pana
Żegnam w imię ojczyzny — rodziny —
Weź ten krzyżyk dla siebie!
Będzie wsparcie w potrzebie;
On mi został po matce jedynej.

«Weź» — i modli spojrzeniem,
Więzień przyjął ze drżeniem
Ten krzyżyk i zawiesza na szyję —
Chciał coś rzec — lecz kozaki
Krążą w koło jak ptaki —
Darmo — chwila rozdziału już bije!


Potem koła sztuknęły,
Dońce drogą pomknęły:
Sto kibitek pośród nich — i dalej!
W Sybir, w Sybir wygnańce!
Het na świata tam krańce,
Pod katorchę i knuty Moskali!

A tłum patrzał w ich ślady,
Cichy, smętny i blady —
Tylko dłonie z wściekłością zaciska —
A śród niego nieznane
Stoi dziewczę spłakane —
Z oczek łeska spółczucia mu tryska!


∗                ∗

W kwartał potem w Warszawie,
Na wysokiej podstawie
Szubienica wyciąga ramiona —
W kół rój carskich siepaczy
I lud pełen rozpaczy —
A na krzyżu męczennik już kona!

Zbiegł z sybirskiej ziemicy,
I znów ostrzem szablicy
Słał trupów moskiewskich tam krocie.

Aż go znowu pojmano,
W białą szatę odziano,
I wieszają na polskiej Golgocie.

Lud poklęknął, i smutny,
Patrząc na czyn okrutny,
Z boleści a rozpaczy obmiera —
A śród niego nieznane
Stoi dziewczę spłakane
W męczennika twarz bladą spoziera —

«To on» szepce «poznaję —
Już pod stryczkiem — już staje —
Ten sam krzyżyk na piersiach — twarz blada
Ten sam uśmiech tęsknoty
I włos jasno-bląd, złoty —
Już w powietrzu! ach Boże — już spada!»

I umilkła — a dłonie
Skrzyżowała na łonie,
Cisną serce — snąć aby nie pękło!
Jako ptaszę lasowe —
Wtył schyliła swą głowę,
Tylko w piersi coś strasznie zajękło —


I umilkła — a oczy —
Jak gdy lampa roztoczy.
Nim zagaśnie — promienie jaskrawsze —
Zajaśniały w świat! zdroje;
I tych cudnych ócz dwoje
Jako lampa zagasły na zawsze!

A pytania w kół płyną,
«Kto tą zmarłą dziewczyną?»
I rozliczne wnet krążą powieści —
Różne zdania po tłumie —
Kto tam zgadnie, zrozumie —
Czy kochała? Czy jak Polka — z boleści! —

Feliks Kozłowski.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Feliks Kozłowski.