Królewska miłośnica/Rozdział VI

<<< Dane tekstu >>>
Autor Leo Belmont
Tytuł Królewska miłośnica
Podtytuł Dalsze losy pani Dubarry
Rozdział Tamy: Marja Antonina i Adelajda
Pochodzenie Od kolebki do gilotyny
Wydawca Instytut Wydawniczy „Renaissance“
Data wyd. 1928
Druk Zakłady Graficzne E. i D-ra K. Koziańskich
Miejsce wyd. Warszawa — Poznań — Kraków — Lwów — Stanisławów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

ROZDZIAŁ VI.
Tamy: Marja Antonina i Adelajda.

Powaga pani Dubarry rośnie. Jej stanowisko faworyty, wprzód tolerowane przez pokorę względem woli króla, staje się szanownem przez przedawnienie, poparcie potężniejącego d‘Aiguillon‘a, oraz Maupeou, który wyrósł ponad tamtego zręcznością i wpływem, przysługującym kanclerzowi państwa.
Jednak jest cierń w jej życiu — tama, opierająca się wszystkim jej atakom. Jest nią „mała ruda“, małżonka „młodego, źle wychowanego grubasa“. Tak nazwała Marję Antoninę i delfina, wnuka królewskiego. Temi terminami określa ich w rozmowie z królem, uskarżając się na oboje, że jej nie szanują. Przyszła królowa, odkąd przybyła z Austrji i zaślubiła następcę tronu, nie raczyła przemówić do niej ani słowa. Jeszcze surowa w cnocie, nie rozumiejąc swobody francuskiego obyczaju, uczuwa wstręt do miłośnicy królewskiej, da jej w listach do matki jedyne określenie: „najgłupsze, najzuchwalsze stworzenie, jakie sobie można wyobrazić“. Niechęcią swoją zaraża cnotliwego zawsze małżonka. Nigdy nie uczyniła nawet gestu konwencjonalnej grzeczności, wskazującego, że mogłaby zaliczyć taką Dubarry między damy swego dworu.
Napróżno Marja Teresa rozkazuje córce w listach pozbyć się tej przekorności, gdyż „nie należy rozdrażniać monarchy, którego Austrja jeszcze musi przeprosić za pierwszy podział Polski“. Sytuacja trwa bez zmiany i Ludwik XV czuje się umęczony łzami Dubarry z powodu jej poniżenia; on pragnąłby widzieć jej liljowe czoło zawsze bezchmurnem, wiecznie uśmiechniętemi jej różowe usteczka.
Przybywa nowy poseł austrjacki Mercy-Argenteau. Lecz i ten boczy się na myśl złożenia hołdu „królewskiej dziewce“. Monarcha Francji chce skorzystać ze sposobności, pogodzić małżonkę wnuka z panią Dubarry. Puszcza się w ruch arsenał dyplomatycznych wybiegów. Król zawiadamia posła, że zmuszony jest przyjąć go w apartamentach pani Dubarry, gdyż w wersalskiej sali audjencjonalnej robi się remont. Poseł zniewolony jest poddać się tej wskazówce. Król spóźnia się niby przypadkiem. Gospodyni wyręcza go chwilowo w przyjęciu gościa. Korzysta ze sposobności, aby oczarować posła, wyłuszczyć mu, że nigdy nie żywiła w sercu swojem niechęci do „przemiłej następczyni tronu“, i ubolewa nad brakiem oceny jej życzliwych uczuć ze strony młodej królewny.
Przychodzi król. Dobrze nastrojonego rozmową z Dubarry posła Marji Teresy uprasza, aby teraz ów został jego posłem do Delfiny; jako że częściej ją widuje i łatwiej zdoła przemódz upór młodości.
Zręczny poseł w istocie przełamuje lody. Dubarry, olśniona, dowiaduje się, że Marja Antonina przystała na projekt przemówienia do niej po spektaklu, który nazajutrz ma się odbyć w teatrze królewskim.
Niestety! szyki miesza cnotliwa i nabożna siostra królewska, Adelajda. Żyje ona marzeniem o zerwaniu niegodnego związku brata z ex-ulicznicą. W chwili gdy Dubarry zbliża się, aby usłyszeć przyrzeczone grzeczne słówko z ust Marji Antoniny, Adelajda wkracza między obie panie, woła; „Widowisko skończone, chodźmy!“ — i uprowadza następczynię tronu. Siostra królewska jest tedy nową tamą, trudnym do zgryzienia orzechem, częstym powodem żalów Dubarry. I tu król nie może poradzić; może jeno prosić kochankę, aby nie oglądała się na nic, posiadając jego cześć, a zwłaszcza miłość bezwzględną.
Ale pani Dubarry wie, że prawda tego zapewnienia jest właśnie względna. Królewska skorupka zbyt nasiąkła skłonnością do niewiernostek, aby nie miała nią trącić na starość. Dokoła starego „don Juana na tronie“ uwija się przytem zbyt wielu intrygantów, pochlebnisiów, niewolniczych dworaków, marzących o zrobieniu karjery przez podsunięcie smacznych owoców jego niewygasłym chuciom, iżby stanowisko jej mogło być całkiem pewne.
Czasem jej wesołe serce ściska się niepokojem o przyszłość. Nadomiar jasne jej czoło chmurzy się troskami, które wdzierają się poprzez pręty jej złoconej klatki...
Obaj bracia Du Barry są dla niej powodem licznych zmartwień. Opowiedzmy coś o tem...


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Leopold Blumental.