<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan Lam
Tytuł Kroniki lwowskie
Podtytuł umieszczane w Gazecie Narodowej w r. 1868 i 1869, jako przyczynek do historji Galicji
Pochodzenie Gazeta Narodowa Nr. 76. z d. 4. kwietnia r. 1869
Wydawca A. J. O. Rogosz
Data wyd. 1874
Druk A. J. O. Rogosz
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
65.
Pośmiertne czyny Rady miejskiej. — Sądy krajowe i sądy przysięgłych. — Plaga stęplowa na dzienniki. — Niepoprawni w teatrze polskim. — Powrót do porządku. — Najnowsze dzieło Forstera. — Libelt, notatka biograficzna in usum delphinorum.

Ojcowie naszego miasta uchwalili już przed dwoma tygodniami gotowość swoją do ustąpienia miejsca innym. Jednakowoż akt ten, zapowiadający nam przykre (osobliwie dla kronikarzy) rozstanie się z dzisiejszą Radą miejską, nie był ostatnim jej aktem. Korzysta ona z tych kilku chwil żywota, które jej zostają, ażeby dowieść, iż nie wydała jeszcze ostatniego tchnienia. Jest coś niezwykle gorączkowego w tych czynnościach, coś nakształt szamotania się chorego w malignie, który przypomina sobie, że będąc zdrowym, tych a tych powinności swoich nie wypełnił, i który trapi się mimowoli temi myślami. Czy słyszano kiedy, ażeby senat lwowski zajmował się takiemi rzeczami, jak kanały, rowy przy gościńcach, sprawy policji sanitarnej i t. d.? Czy słyszano kiedy, ażeby poważni ojcowie, najłykowatsi przeciwnicy wszystkich pism humorystycznych, śmieli się z magistratu, że nie wie nic o kanałach, o rowach, o czarnej ospie, o niedbałych lekarzach? Oto właśnie w czwartek zarzucono przewodniczącego interpelacjami w tych kwestjach, zażądano, by referenci byli obecnymi na posiedzeniach Rady i t. d. — słowem, nasz parlament municypalny w ostatnich tygodniach swego istnienia krząta się i rusza tak, jak gdyby chciał dowieść, że jest godnym, by mu nanowo poruczono rządy w mieście.
Malarzowi, panu Sidorowiczowi, odmówiono środków dalszego kształcenia się za granicą. Zapewniają, że niektórzy radni wychodzili przy tej sposobności z zasady, iż potrzebne i pożyteczne powinno iść przed miłem i pięknem. Argumentowali więc tak: U nas najniezbędniejsze kunszta stoją jeszcze na bardzo nizkim stopniu, musimy pierwej wykształcić majstrów, nim się weźmiemy do kształcenia mistrzów. U nas nikt nie umie ani postawić porządnej kamienicy, ani ukroić dobrego surduta, ani napisać dobrego artykułu demokratycznego, ani uszyć znośnego buta, powinnibyśmy tedy dawać stypendja najprzód naszym budowniczym krawcom, demokratom, szewcom i t. d., ażeby jechali kształcić się za granicę. — Nie bardzo to dla królewskiego stołecznego miasta zaszczytne, ale pod pewnym względem logiczne rozumowanie. P. Sidorowicz zaś musi się pocieszać tem, że już teraz umie lepiej malować, niż nasi radzić.
C. k. sądy jakoś nie miały jeszcze czasu przestudiować nowej ustawy o sądach przysięgłych, która powiada wyraźnie, że wszystkie sprawy prasowe, nierozstrzygnięte jeszcze w pierwszej instancji, podpadają pod nowe sądy. Krakowski sąd krajowy naznaczył termin zwykłej ostatecznej rozprawy w procesie prasowym na dzień 22. kwietnia, t. j. na 13 dni przed wejściem sądów przysięgłych w życie. W interesie dziennikarstwa i wszystkich ludzi, którzy mają sposobność narażać się na procesa prasowe, musimy wyrazić życzenie, ażeby obrońca obżałowanego redaktora krakowskiego zaprotestował przeciw pociąganiu swego klienta przed inny sąd, jak tylko, przed sąd przysięgłych. „We Lwowie naznaczono także termin rozprawy w procesie przeciw jednemu z korespondentów Gazety na kwiecień, ale uchwała sądowa w tej mierze zapadła jeszcze przed ogłoszeniem ustawy o sądach przysięgłych, i niewątpliwie rozprawa będzie odroczoną w skutek przedstawień obrońcy. I sąd karny wiedeński odroczył wszystkie już dawne termina aż do zaprowadzenia sądów przysięgłych.
Większą jeszcze plagą dla dzienników, niż procesa prasowe, jest opłata stemplowa. Uciążliwa sama przez się, staje się ona nieznośną w skutek samowolnego wykonywania, a raczej niewykonywania przepisów przez urzędy finansowe. Niektóre np. pisma, a mianowicie fachowe, wolne są od stępia, tymczasem temi dniami pan komisarz T. zmusił pewną księgarnię tutejszą do opłacenia stępia od czasopisma księgarskiego, wychodzącego w Lipsku. W skutek reklamacji poszkodowanego, pan komisarz po całogodzinnem wertowaniu różnych przepisów i wykazów, przekonał się o swojej pomyłce, i — odesłał „stronę“ na drogę prawa. To znaczy, że księgarz ma podać prośbę do krajowej dyrekcji skarbowej, i wykazać alegatami, iż go skrzywdzono na 6 ct.; następnie dyrekcja stemplowa poszle zapytanie do urzędu stemplowego, który po upływie bardzo długiego czasu odpowie, że wydarzyło się to przez pomyłkę. Dopiero wtedy zaczną chodzić nakazy i przekazy od jednego departamentu do drugiego, i kiedyś spadkobiercy poszkodowanej „strony“ dostaną zawiadomienie, iż w tej a w tej kasie odebrać sobie mogą wartość 6 centów tą monetą, jaka naówczas będzie w obiegu. Jak widać, mamy jeszcze zawsze urzędników, którzy wolą zastosować przepisy na niekorzyść stron, aniżeli przeczytać je dokładnie.
„Wczoraj przypadła rocznica śmierci Juljusza Słowackiego. W teatrze polskim, na uczczenie pamięci wielkiego poety narodowego, odegrano W piątek po raz drugi Niepoprawnych. Publiczność zgromadziła się licznie, biust Słowackiego i uwerturę p. Hösslego na temata narodowe przyjęto oklaskami, odezwało się nawet kilka oklasków, kiedy major moskiewski mówił: Wot polskie grafy! — ale w ogólności przyjęcie sztuki nie miało cech uznania i zapału. Przed sześcią laty, gdyby wolno było przedstawić Niepoprawnych, sala skarbkowska nie byłaby z pewnością wytrzymała natłoku widzów i burzy okrzyków i oklasków, któraby się była podniosła. Artyści, grający majora i pseudo-baszkira, byliby w oczach publiczności opromienieni jakąś aureolą świętości, młodzież nie byłaby marzyła o niczem, jak tylko o obydwóch córkach podolskiego grafa. Dzisiaj — uwaga powszechna zatrzymuje się głównie przy rażących niemożliwościach, przy nieprawdach, przy zaśmiałych aż do trywialności zwrotach dykcji, — czas gorączkowej wybujałości ducha przeminął, a z nim razem niestety czas gorącego patrjotyeznego uczucia w ogóle. Jak zwykle, z jednej ostateczności wpadliśmy w drugą. Zdaje się, jak gdybyśmy już nie mieli młodzieży — sami senzaci, sceptycy, zanadto poważni, ażeby mogli bez złośliwego uśmiechu słuchać nie zawsze harmonijnych jęków rozpaczy, wyrywających się z serca wieszczowi na wygnaniu, nieznającemu prawie ziemi ojczystej i ludzi, którzy w niej żyją — ale mimo tej doktorskiej powagi i sztywności, gotowi zawsze biegnąć na farsy niemieckie, gdzie nonsens, trywialność i brak harmonii wynika z szału rozpusty, nie z szału rozpaczy. W istocie, za wiele dziś mamy refleksji, doktorskiej powagi, i za mało polskiego serca — lepsze były niedawne szalone czasy. Wówczas, przynajmniej najgłośniejsze wyznanie patrjotycznych zasad nie było, jak dziś, wyłącznym przywilejem kilku głupców; kogo nużyły czcze deklamacje, mógł pójść próbować, czy nie zabiją go Moskale. Dziś, albo potrzeba krakać z demokratycznemi wronami, które wzięły patrjotyzm w arendę główną, i nie pozwalają go szynkować nikomu, albo utonąć w tłumie, który apatję i egoizm chowa pod doktorską togę umiarkowania i rozwagi, organiczne lenistwo pod pozory pracy organicznej....
Po tej ekspektoracji, niełatwą na oko będzie rzeczą, polecić czytelnikom najnowszą książkę Forstera, p. t.: „Powrót do porządku“. Forster jest wielkim nieprzyjacielem każdej rewolucji, każdego gwałtownego przewrotu, ale zapowiada zaraz na wstępie, że do rzędu działań rewolucyjnych nie zalicza walki o niepodległość narodową. Można tedy być najgorętszym patrjotą, a pisać się na wszystkie te święte prawdy, które Forster bardzo wymownie wypowiada w swojej książce. Jestto historja wypadków i stosunków francuzkich, które nastąpiły po rewolucji lutowej w roku 1848 aż do ogłoszenia Napoleona III. cesarzem. Dzieło to, wydane poprzednio w języku francuzkim i niemieckim, znalazło uznanie u Guizota i — u starego Metternicha, ale to nie zmniejsza jego wartości historycznej i filozoficznej. Natomiast, co do wartości literackiej, wolelibyśmy może język cokolwiek mniej przypominający obce zwroty mowy. „Powrót do porządku“ stanowi 20ty tom „Biblioteki nauk moralnych i politycznych,“ którą Forster wydaje w Berlinie.
Wracając raz jeszcze do Niepoprawnych, musimy zapisać, że chaos rymów, sprzeczność charakterów z prawdą i z prawidłami psychologii, i tym podobne rzeczy, nie dozwalały nawet rozstrzygnąć, czemu w przedstawieniu winien artysta, a czemu autor. W niektórych utworach Słowackiego można przeskoczyć albo przekręcić parę wierszy, a sens będzie jednakowo nieodgadnieny, sposób wyrażania się jednakowo dziwaczny i nieprawdziwy. Wydarzyło się to podobno parę razy, i zapewne wielbiciele niezrozumiałości byli przy takich ustępach jeszcze więcej zbudowanymi, niż przy innych, całkiem dokładnie wygłoszonych. Powszedniemu zmysłowi estetycznemu zrobiono tę koncesję, że Idalia, zamiast w pysk“, duchowi Fantazego „dała w twarz, i poszła“.
W r. 1862 gorszył się śp. Dzierzkowski, a za nim gorszyła się Kuźnia, że bardzo dystyngowani niektórzy panicze lwowscy nie wiedzieli, co zacz był ów Lelewel, za którego odprawiano egzekwie. Jeden z tych wybrańców fortuny utrzymywał nawet, że to nie był Le Level, ale Du Level, który miał sławny handel win gdzieś przy ulicy św. Honorjusza w Paryżu. Dziś po siedmiu latach, wydarza się to samo z Libeltem, którego przybycia oczekujemy. Onegdaj sprzeczało się trzech bardzo porządnie ubranych jegomościów na ulicy, czy to przyjedzie Viebich, czy Liebich, czy fabrykuje likiery, czy pisze książki. Przepraszając zatem światłych czytelników, podajemy tu małą notatkę z prośbą, by ją raczyli rozpowszechnić między tymi i tym podobnymi panami.
Libelt jest jednym z pierwszych pisarzy i uczonych polskich, jest weteranem z r. 1831 i dotychczas jako poseł z w. księztwa Poznańskiego jest obrońcą interesów narodu naszego w sejmie pruskim. Urodził się w r. 1807 w Poznaniu. Najznakomitsze dzieła jego są: Filozofia i krytyka, w 5. tomach, wyszła od r. 1845 do 1850. Estetyka, czyli umnictwo piękne, 1854, 2 tomy. Humor i prawda, tom 1. System umnictwa czyli filozofii umysłowej, 1857, tom 1. Pism pomniejszych, naukowych i politycznych, 6 tomów. Wykład matematyki dla szkół gimnazjalnych. W ostatnich czasach wydeł broszurę o zaćmieniu słońca w r. 1868, i drugą pod tytułem: „Koalicja kapitału i pracy“.
Tych kilka wierszy każdy może się nauczyć na pamięć, choćby u Janowskiego podczas fryzowania włosów, przyczem niechaj każdy z P. T. fryzujących się paniczów przyjmie to zapewnienie, że Libelt daleko dłużej będzie znanym w świecie, niż panna Gallmeyer, a nawet, niż Chińczyk Arr Hee, który pokazuje łamane sztuki w teatrze niemieckim.
Przyjęcie, które gotuje się tu dla znakomitego naszego ziomka, będzie odpowiednie wielkim jego zasługom. Wszystkie klasy społeczeńswa wezmą w niem udział. W kasynie mieszańskiem odbyć się ma temi dniami ogólne zgromadzenie, w celu nadania Libeltowi tytułu honorowego członka. Niestety, szwagier jego, dr. Matecki, zapadł na zdrowiu, i nie może z nim przybyć do Lwowa. Zamiast niego będzie miał odczyt (czwarty) Libelt.

(Gazeta Narodowa, Nr. 76. z d. 4. kwietnia r. 1869.)



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jan Lam.