Kupiec wenecki (Shakespeare, tłum. Ulrich, 1895)/Przedmowa
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Kupiec wenecki |
Podtytuł | Przedmowa |
Pochodzenie | Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare (Szekspira) w dwunastu tomach. Tom IX |
Wydawca | Gebethner i Wolff |
Data wyd. | 1895 |
Miejsce wyd. | Kraków |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Widzieliśmy już, że większą część surowego materyału do dramatów Szekspira, dostarczyły mu włoskie nowele, które w XVI i XVII wieku chciwie na język francuski i angielski przekładano. Kupiec Wenecki wszakże, w znacznej części należy do tych odwiecznych podań, których pierwszych rysów potrzeba szukać aż na Wschodzie. Odbijają się one potem w powieściach ludowych, powtarzane po całym świecie. Główną postacią tej komedyi, która, jak inne, nie jest właściwie komedyą, ale dramatem, bo w niej tragiczne sytuacje przeważają, jest nie kupiec wenecki, ale żyd Szajlok.
Gdy Szekspir to uosobienie ludu prześladowanego od wieków, a zajadle mszczącego się na swych gnębicielach, wyprowadzał na scenę, izraelscy wyznawcy byli w pogardzie, pod tym srogim uciskiem, który przez kilka wieków cierpieć jeszcze mieli. Nie potrzebujemy powtarzać, że wpływ krwi i doktryny religijnej odłożywszy na stronę, tysiącletnie prześladowanie i wyjęcie z pod prawa, życie wśród obcych i nieprzyjaznych żywiołów, musiały nieuchronnie wyrobić takie usposobienie mściwe, zjadliwe, złośliwe i chytre, jakiem się tu przedstawiciel plemienia odznacza.
Nie mogący się odwołać do żadnego prawa, bo żadne mu nie służyło, a wszystkie były przeciw niemu — nieszczęśliwy Izraelita, w tej walce o byt, bronił się wszelkimi możliwymi sposoby i musiał szczepić w dzieciach dla obrony pojęcia, które za oręż służyły.
Hugo tłómacząc charakter Szajloka, słusznie cytuje edykta i przemoce średniowieczne, w których szukać należy przyczyn, co Szajloków tworzyły. W Anglii król Jan w roku 1210, chcąc pożyczyć u żyda w Brystolu dziesięć tysięcy grzywien, z kolei dał mu wyrwać osiem zębów. Ten sam bratu swojemu Ryszardowi, na lat kilka wydzierżawił wszystkich żydów królestwa: ut quos rex excoriaverat, comes exvisceraret „aby, pisze kronikarz, tym, których król odarł ze skóry, hrabia mógł wydrzeć wnętrzności“. W roku 1262 panowie zbuntowani przeciwko Henrykowi III, nie mogli ludu pociągnąć za sobą, aż jednając go dopuszczeniem rabunku w żydowskim kwartale miasta. Trzysta domów splondrowano, a siedmiuset ludzi padło ofiarą.
We Francyi za Ludwika Świętego, zabierano majętność żydom nawróconym, a nie chcących się nawracać, wolno było zabijać bezkarnie. W ciągu wielkiego tygodnia roku 1238 padło pod nożem przeszło dwa tysiące pięćset Izraelitów. Pozostałych nękano na różny sposób. Z Hiszpanii, Torquemada wyjednał wygnanie wszystkich bez wyjątku Izraelitów, a wyszło ich naówczas, jak mówią, do 800.000!
W Lizbonie przedziesiątkowani rzezią, przez Karola VI wygnani z Francyi, z Anglii statutem Edwarda I, z Niemiec edyktem Maksymiliana I, Izraelici rozsypali się po Polsce, Śląsku, Czechach, chroniąc po niektórych miastach handlowych, w których ich tolerowano. Wszędzie, i w Polsce nawet, czas jakiś nosić musieli na sukni odznaczające cechy i piętna, które ich na pierwszy rzut oka od reszty ludności odróżniały. Luter sprzeciwiał się najmocniej swobodnemu ich osiedlaniu się w Niemczech; Elżbieta oparła się powrotowi do Anglii. Zliczyć tych prześladowań, niepodobna. Możnaż się potem dziwić, że seciny lat trwające nękanie, stworzyło społeczeństwu nieprzyjaciół i zrodziło nienawiść trwać mającą wieki? Szekspir nie był pierwszym, który żyda wyprowadził na scenę. Wspominaliśmy już o dramacie Krzysztofa Marlowe’a, z roku 1590, w najokropniejszych barwach malującego Barabbasza, z wściekłością prześladującego już nie chrześcijan, ale cały ród ludzki. Żyd Marlowe’a, nie jest człowiekiem ale potworą i wściekłem zwierzęciem. Ażeby struć własną córkę Abigail, Barabbasz truje cały klasztor zakonnic.
„Ja, mówi on u Marlowe’a, spędzam noce błąkając się, zabijając chorych, co dogorywają pod ścianami domostw. Czasem na uboczu zatruwam studnie. Niekiedy, aby się złoczyńcy chrześcijanie mnożyli, chętnie kilka talarów poświęcę, bylebym wkrótce mógł, przechadzając się po moim balkonie widzieć, jak ich związanych, mimo drzwi mych wiodą“...
„Młodym będąc, uczyłem się medycyny i naprzód praktykę odbyłem na Włochach. Tamto naówczas księży pogrzebami wzbogacał, a zakrystyan miał co robić, kopiąc groby i dzwoniąc nieustannie po umarłych. Potem byłem inżynierem i w wojnach między Francyą a Anglią, pod pozorem służenia Karolowi V, mordowałem sztukami mojemi przyjaciół i wrogów. Potem lichwiarzem zostałem, i dusząc, oszukując, zagarnając, pośrednicząc podstępnie, w rok napełniłem więzienia bankrutami, a szpitale sierotami“.
„Dzięki mnie, nie było na nowiu księżyca, któryby nie widział waryata; kiedyniekiedy wieszał się kto z rozpaczy, na piersiach mając napis długi, świadczący, jakem go lichwą zamęczył. Ale patrz, co mi za błogosławieństwo sprawiły te boleści: mam dziś dosyć pieniędzy, by zakupić miasto całe i t. d.“
Barabbasz w końcu dramatu wpada w kocieł rozpalony a teatr trzęsie się od szalonych oklasków!
Takiego potwornego żyda Szekspir zastał na scenie. W ustach zaś ludu znalazł pieśń popularną, obiegającą miasta i sioła, o sławnym Gernutusie, wielce do Barabbasza podobnym:
Good people, that doe heare this song etc.[1]
O, dobrzy ludzie, co piosnki słuchacie,
Zaprawdę mówię, zaprawdę,
Iż wielu takich nędzników, zbrodniarzy
Dzisiaj się jeszcze spotyka.
Ci godzą tylko, by z skóry odarli
Możnego człeka, i czynią zasadzki,
Aby niewinnych w jakikolwiek sposób
Do swojej matni wpędzili.
Niechaj nas od nich Bóg łaskaw uchowa,
I wszystkich chrześcijan, a niechaj uderzy
Wyrokiem swoim wszystkich, co jak oni,
Na bliźnich swoich spiskują.
Ballada o Gernutusie zawiera w sobie część powieści, użytej przez Szekspira. Oprócz tego, jak w wielu innych pomysłach, tak i w tym o lat dwadzieścia, Szajloka Szekspira poprzedził Żyd grany na teatrze Bull w roku 1578. Wzmianka o nim jest w broszurze treści religijnej Stephena Gosson z roku 1579. Autor przeciwny w ogóle teatrowi, sztukę tę chwalił dla jej dążności.
Bajka odrobiona w pieśni i na teatrze, błąkała się już pod różnemi postaciami oddawna, po wszystkich krajach. Podanie o podobnym żydzie znajdujemy we Francyi i we Włoszech powtarzane w XIV w. Nowelista włoski Giovanni Fiorentino w r. 1558 zrobił z niego dłuższą powieść drukowaną w zbiorze: Il Pecorone. W XIII w. sławny zbiór legend i powieści znany pod tytułem: Gesta Romanorum, już mieścił w sobie tę legendę, a Thomas Monroe, w Tanżor w Indyach znalazł ją w starem rękopiśmie perskiem. Prawdopodobnie więc zrodziła się ona na Wschodzie.
Szekspir typ znalazł gotowy, do którego już ludzie byli przywykli, i zmuszonym był niejako główne jego rysy zachować. Stanąć w obronie Izraelitów nie było podobieństwem, ale uczynił bardzo wiele, bo postępowanie ich i uczucia wytłómaczył. Szajlok jego nie bez przyczyny ma tę nienawiść ku plemieniowi ludzkiemu i chrześcijanom. Naturalne uczucie zemsty porusza nim i prowadzi go, uczucie, które dopiero chrześcijańska nauka potępiła i w zasadzie wzbroniła mu się poddawać, chociaż w prawodawstwie utrzymała je aż do dni naszych. Zemsta dla pogan była rzeczą obowiązkową, i cześć człowieka wymagała jej. Nie można więc dziwić się Szajlokowi, który jej pragnie, przypominając kupcowi, jak się z nim obchodził:
Panie Antonio, nie raz, nie dwa razy
Szydziłeś sobie ze mnie na Rialto,
Ze mnie, z pieniędzy moich i procentów...
„Szajlok, potrzeba nam teraz pieniędzy.“
Tak mówisz do mnie, ty, co plwałeś na mnie,
Deptałeś po mnie, odganiałeś nogą
Jak psa od progu.
Szajlok więc, jako żyd, jest wytłómaczony; szukając zemsty, chce ją mieć prawną i opiera się na dobrowolnej umowie.
Oprócz tego Szekspir, wprowadzając Jessykę, stawiając ją obok ojca, zdaje się chcieć przez to powiedzieć, że nic nie ma przeciw krwi i plemieniowi; odbiera ją ojcu, aby wcielić do społeczeństwa chrześcijańskiego i postawić na równi z innymi. Kontrast charakterów ojca i córki jest doskonale z życia pochwycony, bo zwykle ojcowie skąpi mają dzieci rozrzutne. Szajlok żyje cały w złocie; Jessyka pragnie się na świat wyrwać z tego więzienia i złotem kupić życie, którego nie kosztowała. Jest ona jakby symbolem przejednania przez miłość, a zarazem wypowiada sobą, że nienawiść, pragnienie zemsty, uczucia nieludzkie, targają węzły rodzinne. Nikt za złe jej nie ma nieposzanowania dla ojca, nieposłuszeństwa, przywłaszczenia sobie mienia jego, bo Szajlok też nie szanuje człowieka i przywłaszcza sobie własność cudzą. Biblijne prawo odwetu córka spełnia na ojcu.
Budowa komedyi nie z samej powieści o Szajloku się składa; poeta połączył w niej i zlał w jego dwie powieści. Historya o trzech skrzynkach znajduje się także w Gesta Romanorum (rozdz. 99), o córce króla Apulii, którą ojciec wysłał do Rzymu, aby ją wydać za syna cesarskiego. Cesarz, dla wypróbowania niewiasty, każe przynosić jej do wyboru trzy naczynia: złote, srebrne i ołowiane. Złote naczynie, zewnątrz drogimi wysadzane kamieniami, pełne było kości trupich i miało napis: „Kto mnie wybierze, będzie miał, na co zasłużył“. Srebrne wypełnione było ziemią, a napis na niem brzmiał: „Kto mnie wybierze, znajdzie to, czego natura wymaga“. Ołowiane wreszcie pełne najkosztowniejszych klejnotów, nosiło napis: „Kto mnie wybierze, znajdzie to, co mu Bóg przeznaczył“.
Z tych dwu powieści powiązanych z sobą, zbogaconych nowemi postaciami, stworzył Szekspir jeden z najpiękniejszych swych dramatów, w którym szczególniej charakterystyka wszystkich figur jest genialnie narysowana. Każda z wchodzących postaci ma indywidualne piętno życia, nie mówiąc już o Szajloku, który oprócz tego przedstawia sobą naród cały, zmuszony żyć nienawiścią i nie mogący nawet we własnych dzieciach miłości zaszczepić.
Szajlok nie jest już owym wściekłym Barabbaszem Marlowe’a, krzyczącemi barwami rzuconym na płótno, ale istotą żywą, nauczoną uciskiem chytrości, ulegającą pozornie, a czekającą na sposobność tylko, aby pomścić krzywdy doznane. Ten człowiek z pod prawa wyjęty, mając raz prawo za sobą, chce je zwrócić niezbłagane przeciw ciemiężcom swoim. Nie zapominajmy, że poeta, dla tem większego usprawiedliwienia go, świeżo wydarł mu córkę, jedyne dziecię, a sprawcą tej bolesnej straty uczynił chrześcijanina, że z Jessyką porwano mu owoc trudów całego życia, to, co od dziecięcia może kochał więcej.
Antonio, ten wzór przyjaciół, mąż pełen powagi i umiarkowania, umiejący ze stoicyzmem znosić przeciwności, z którego ust się skarga nie wyrywa, który dla przyjaciela święci się ochotnie, jest znakomitej piękności charakterem, z wielką pewnością ręki i energią, a prostotą środków nakreślonym. Od pierwszej sceny go poznajemy i kochać musimy. Dał się wplątać lekkomyślnemu Bassanio, ale wszystkie następstwa danego słowa znosi z nienaruszonym spokojem i krwią chłodną. Obok niego ten przyjaciel tak poczciwy, a płochy i nierozważny, serdeczny, a nieopatrzny, jest właśnie człowiekiem, jakiego sobie musiał wybrać Antonio. W sprzeczności tych barw charakterów, dopełniających się wzajemnie, jest niezmierna znajomość serca ludzkiego. Zestawienie tych dwóch ludzi jest genialne i ono czyni akcyę możliwą. Z kim innym, baczniejszym, rzeczby się stała nieprawdopodobna. Bassanio i Antonio przypadają do siebie, ale ostatni góruje nad nim poświęceniem, szlachetnością charakteru. Równie wybornie odmalowany Lorenco, kochanek Jessyki, z całą gorączką młodości, która gdy kocha, nie patrzy na jutro, na przyszłość, na dalsze skutki swych kroków, rzuca się w objęcia dnia dzisiejszego, nie umiejąc oprzeć się urokowi dwojga oczu, obiecujących szczęście.
Energiczny charakter pięknej Porcyi, wesoła, znowu dla kontrastu, towarzyszka jej Neryssa, czuła i namiętna Jessyka, uciekająca z pod tego dachu, pod którym miłość nie mieszka, wszyscy aż do Lancelota i starego Gobbo, są to żywi ludzie, z natury malowani.
Lancelot jest zabawny, ale nie jest to już klown gburowaty i na pół głupawy, którego głupie żarty ciżbę pobudzają do zapamiętałego śmiechu — dowcipniś owszem, z panem mogący walczyć o lepszą.
Cała budowa dramatu, nadzwyczaj zręczna, śmiała jest i misterna.
Dosyć często Szekspir, dla rozwikłania wielkich trudności, umyślnie się posługuje osobami na pozór jak najmniej zdolnemi do tego (ja w Wiele hałasu o nic). Chce on zawsze okazać, że nie ludzie, ale Opatrzność rządzi wymiarem sprawiedliwości. Tak i tutaj używa kobiety, Porcyi, do rozwiązania trudnego zadania prawnego, którego najmądrzejsi panowie nie zdołali rozstrzygnąć na korzyść Antonia. Cały charakter komedyi od dwóch legend, co się na nią składają, nabiera kolorytu średniowiecznej baśni, przebranej w szaty nowe i wskrzeszonej przez poetę do życia. Jest to świat stary, odmłodzony, mający podwójny urok przeszłości i teraźniejszości.
Wszyscy, niemal zgodnie, odnoszą Żyda Weneckiego do roku 1594, to jest do tej drugiej epoki twórczości poety, gdy był w całej potędze. Styl, wiersz, forma, wesoły ton, prowadzenie swobodne i żywe, przemawiają za tem.
Wniesiony w rejestra księgarzy w roku 1598 pod tytułem: „The merchant of Venyce, or otherwise called, the Jewe of Venyce“ drukowanym był w r. 1600 dwa razy, przez James Roberts’a (który go wniósł do rejestru) i Thom. Heyes’a (28 paźdz. 1600 roku).
Wydanie w ćwiartce nosi całkowity tytuł następujący:
„The excellent History of the Merchant of Venice, with the extreme cruelty of Shylock the Jew, towards the saide Merchant, in cutting a iust pound of his flesh. And the obtaining of Portia, by the choyse of three caskets. Written by W. Shakespeare. Printed by J. Roberts, 1600.“
Meres w roku 1598, wymienia Żyda, między najlepszemi komedyami poety. Malone dowodzi czasu powstania sztuki, naśladowaniem sceny pierwszej piątego aktu, w komedyi „Wily Beguiled“, która napisaną była około roku 1596, bo ją Nashe w tym roku wspomina.
Myśl główną dramatu tłómaczono i wykładano jak najrozmaiciej; liczyć tych komentarzy niepodobna, bo każdy pragnął i głębiej sięgnąć i coś koniecznie zakrytego odsłonić. Ulrici i Rötscher tłómaczą poety zadanie starem: summum jus summa injuria. Byłoby to niemal powtórzeniem idei miary i umiarkowania, którą Gervinus wskazuje jako zasadniczą w Miarce za Miarkę. W istocie, że tu prawo do bezprawia prowadzi, niema wątpliwości; że główny węzeł związuje się około wykonania ścisłego prawa, to bije w oczy; mimo jednak tych prawd, coś więcej jeszcze jest w Żydzie Weneckim. Gervinus widzi w nim „stosunek człowieka do własności“, co jest określeniem wielce subtelnem, ale, wedle Gervinusa samego uwagi, w wieku, w którym Szekspir pisał, tak abstrakcyjnie nie pojmowano zadań artystycznych utworów, prościej je, jaśniej, dotykalniej brano. Dla nas są to zadania uboczne, które się rozwinęły bezwiednie, z logicznego przedstawienia charakterów prawdziwych, i wprowadzenia ich w działanie.
Krytyka częstokroć za mało uwzględnia to, co się w poezyi rodzi najgłębszego a niewyrachowanego, gdy żywioły jej i premissa są prawdziwe i żywe. Poeta, gdy tworzy swój świat, nadaje mu też siłę, ruch, władzę..., i świat ten sam przez się się porusza, żyje, rodzi istoty i myśli. Nie wszystko, co w poemacie jest, zostało weń włożone. Dajmon natchnienia mówi przez poetę... Wiele stron dzieła, które się później objawiają refleksyi krytyka, poeta stworzył pod naciskiem tej siły wyższej, z której tem mniej zdawał sobie sprawę, im potężniej ona nim władała.
Jesteśmy przekonani, że Szekspir w Żydzie najprostsze ziarno zamknął w brylantowej łupinie — ideę miłości i nienawiści, i ich skutków. Panuje ona i wyżej stoi ponad prawem Ulrici’ego, ponad stosunkami własności i człowieka. Nienawiść zabija, miłość żywi, ocala, daje widzieć prawdę, daje za nią cierpieć z rezygnacyą. Nienawiść dziecię odpycha od ojca, a rzuca je w objęcia obcego; nienawiść, jako zasada religijna, od wiary ojców odstępcą czyni. Miłość daje jasnowidzenie;... Szekspir w Żydzie z dziwną siłą wyraził tę prawdę wiekuistą.