Litwa za Witolda/1392
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Litwa za Witolda |
Podtytuł | Opowiadanie historyczne |
Wydawca | Towarzystwo Wydawnicze |
Data wyd. | 1850 |
Druk | Józef Zawadzki |
Miejsce wyd. | Wilno |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Nie było zapewne długiego traktowania, gdyż Witold od razu dosięgał tajemnego celu swego, Litwę jednocząc i stając na jéj czele. Obmyślano tylko skrycie środki powrótu i wyrwania się z rąk Zakonu. Należało wyratować siebie, żonę, rodzinę i Litwinów, którzy rozsypani przebywali u Krzyżaków i w kraju ich obozem leżeli. Żona Witolda była w zamku Kremitten w Samlandji: wyprosił ją Witold u Mistrza pod pozorem, że gdy zamieszka z nim razem bliżéj Litwy, pobyt jéj wzbudzi większe zaufanie w jego sprawie. Krzyżacy jakkolwiek niedowierzali mu, co się pokazuje z rozdzielenia stronników jego; dali się uwieść, nie przewidując nowéj zdrady. X. Smoleński był zakładnikiem w Marienburgu, tego przysłał Mistrz dla ważnéj z Witoldem narady, a ten go przy sobie zatrzymał. Różnemi sposoby pościągano resztę z Pruss, nim się Krzyżacy opatrzéć potrafili. Witold tymczasem tając zamiary swoje, jakiś czas jeszcze Zakon posiłkować musiał.
Towarzyszył on jeszcze wyprawie, w początku 1392 roku przedsięwziętéj. W Styczniu zebrali się goście i Krzyżacy pod Olitą: Komandor Ragnedy, Wójt Samlandski i Rządzca Insterburski; Witold na czele zbrojnego ludu, był z niemi. Na wyjściu z Olity zwykły spór się wszczął o niesienie chorągwi Ś. Jerzego; Anglicy i Niemcy zarówno się o to dopominali. Przyszło do boju nawet.
Ciągniono od Olity pustosząc kraj ku Lidzie. Tu napadnięty brat Króla Korybut, nie spodziewający się najścia, uszedł z dworem i ludźmi swemi, zamek z bogatym łupem w orężu i sprzętach zostawując Krzyżakóm.
Późniéj nawet jeszcze, przed samemi Zielonemi Świątkami, szedł Witold z Zakonnikami ku Miednikóm pod Wilno, mając z sobą posiłki pruskie i siły z Ritterswerder ściągnione. Tając jeszcze swe zamiary pókiby wszystko w gotowości nie było; towarzyszył wyprawie dla budowania gródków w okolicy Grodna przedsięwziętéj. Jeden z nich Nowe Grodno (Neu-Garthen) naprzeciw samego Grodna, miał osłaniać most na Niemnie, którego wzniesieniu przewodniczył Szatny Werner Tettingen; drugi Methenburg pod wodzą Komandora Brandenburgskiego Jana Schönfeld ludźmi zakonnemi, pod przewodnictwem dwóch Rządzców, osadzony został. Nowe Grodno oddano Witoldowi.
Gdy się to dzieje, wyrwawszy z rąk Zakonu żonę i X. Smoleńskiego, pod różnemi pozory potrafił wyciągnąć z Pruss Witold XX. Bełzkich Jana i Jerzego, zakładników swych, Bajorów i lud, który w Georgenburgu przy sobie zgromadził. Ponieważ Zakon na utrzymanie tych gości już był do 100,000 grzywien wyłożył, Witold oszczędzając mu kosztów dalszych, wzywał ich do siebie. Brata tylko Zygmunta (Niemcy piszą Konrada) pozostawił w zakładzie w Marienburgu, nie chcąc wzbudzić podejrzenia. Godzina działania wybiła nareszcie, wszystko było w pogotowiu, a przebiegli Krzyżacy spali jeszcze, o niczém nie wiedząc.
Jakie zapewnienie Witold miał ze strony Jagiełły, i czy na pismie zaręczenie mu dano, nie pozostało śladu; miarkując przecie z częstych zdrad obustronnych, wnosić należy, że się ile możności od nich obwarowywano, choćby pargaminową kartą, którąby potém w oczy rzucić można.
Witold tak długo, tak wiernie służył Zakonowi, Jagiełło tak zdawał się daleki od zgody z nimi, że nikt porozumienia się ich z sobą nie przeczuwał. Bytność X. Henryka Mazowieckiego przeszła niepostrzeżona prawie; tém bardziéj, że X. Henryk wkrótce potém suknię duchowną zrzuciwszy, zaślubił siostrę Witolda Ryngalę, z którą się udał do Płocka. Prędki zgon jego, który Kroniści przypiszą jakiejś tajemniczéj zemście, nastąpił w Płocku dopiéro. Podział ojcowizny, o którą dopominał się u braci, aż nadto powód téj śmierci tak nagłéj wyświeca. Zaszły z Polską spory nowe o Złotorję i Bobrowniki, dwa zamki zastawą trzymane przez Zakon, których zagarnienie Polska za złamanie przymierza uważała; — o nabycie ziemi Dobrzyńskiéj i X. Opolskiego zastawą nakazano Witoldowi pośpieszać.
Nagle, jeszcze jako przyjaciel i sprzymierzeniec, poszedł Witold pod Ritterswerder (Kowno) około Ś. Jana i ukazał się pod zamkiem. Wszedłszy wewnątrz ze swemi ludźmi, łatwo opanował twierdzę, składy broni i zapasów, pobrał w niewolę Rycerzy i Kupców niemieckich, puszczając swobodnie gości tu na Krzyżową wojnę przybyłych.
Nie mogąc na prędce osadzić zamku załogą, spalił i zniszczył go Witold. Ztąd puścił się szybko do Grodna i całą swą siłą je obwarował, zajmując to stanowisko dla podparcia się niém do zdobycia bliskich grodków Krzyżackich: Nowego-Grodna i Mettenburga. Gońce z wieścią o zdradzie niespodzianéj pośpieszyli do Zakonu, którego załogi zamkowe rozpaczliwie się broniły Witoldowi. Małe ich osady, pomięszanie z Litwinami, nie dozwoliły długo utrzymać się w warowniach; — poddali się Niemcy, a w niewolą wziąwszy ludzi, łup w orężu i sprzęcie wojennym zagarnąwszy, spalono twierdze do szczętu.
Tak Witold zerwał z Zakonem, który używając go jako narzędzia na zgubę Litwy, sam teraz, jako narzędzie niepotrzebne, przez Witolda porzucony został. Litewska dusza Witolda oburzać się musiała użyciem takich środków dla zdobycia władzy i zjednoczenia kraju, a uczynienia go potężnym; — nareszcie wolnym był i Panem swych działań w pewnym obrębie, Panem nad Litwą, którą dotąd lekkie tylko węzły łączyły z Polską. Wielkie dzieło zjednoczenia narodów zostało rozpoczęte, zaledwie i środki nie obmyślone nawet. Piérwszy tylko kamień węgielny — wiarę powoli się rozszérzającą, założono.
Tyle zdrad, tyle podejść ciężą na pamięci bohatéra, któremu Litwa winna ostatnie jasne dni swojego bytu; że nie podobna nie pragnąć choć w części usunąć i zatrzéć plam, z tego wielkiego przeszłości oblicza.
Witold w czasie pobytu swego u Zakonu ciągle strzeżony, ciągle nieufnością nieustanną i obejściem zimném zniechęcany, na nowe wyciągany ofiary, zrzekł się był wedle dawniejszych opisów całéj Litwy na rzecz Krzyżaków; lenném ją tylko prawem ze swém potomstwem trzymać mając. Umowa powyżéj przywiedziona warowała, że w razie bezpotomnego zejścia, na Zakon spadało dziedzictwo. Przypuszczony do niego Zygmunt był zakładnikiem w Marienburgu. W czasie jeszcze przemieszkiwania na ziemiach Zakonu, i daleko przed zdradą (chociaż P. Narbutt kładzie to na rok 1392) dwóch synów Witoldowych, dziedziców państwa codzień dzielniéj odzyskiwanego, umarli otruci. Téj śmierci nie zaprzeczył Zakon, ale wyznając, że była sprawą Rycerza Krzyżackiego, przypisał ją jakiejś osobistéj zemście. Rzecz wedle dawnego podania tak się miała: Dodany za towarzysza (Kompan) a raczéj nieustannego szpiega Witoldowi Zakonnik Andrzéj von Sonnenberg, rodem z Austryi; wkrótce pozyskany łagodném obejściem i przyjaźnią, jaką mu okazywał Witold, sprzysiągł się z nim rzucić Zakon i służyć jemu tylko. Rękopism (u Narbutta), z którego to podanie wyczerpnięto, wzmiankuje nawet straszne przysięgi uczynionéj szczegóły. Sonnenberg spowiadał się razem z Witoldem i rozłamaną dzieląc się hostją, przysiągł wierność Litewskiemu Xięciu. Lecz dręczyły go zgryzoty sumienia; wszelka zdrada ołowiem cięży na duszy zdrajcy. Zakon patrzał i widział wszystko. Miotany rospaczą, Sonnenberg dogadzając potrzebóm Zakonu, sądząc, że potrafi zbrodnią nową odpokutować za piérwszą, w jakiejś chwili obłąkania, otruł synów Witoldowych. Tak przynajmniéj tłumaczyć się daje ten postępek, któremu Zakon zapewne nie był tak obcym, jak się późniéj chciał okazać.
Sonnenberg przeżył nieukarany podwójną swą zbrodnię, i on zapewne (jak wnosi P. Narbutt) ścięty został po bitwie pod Grünwaldem. Odnieść jednak do r. 1392 wypadku tego nie można, dla tego, że Witold, który obcych już w tym czasie z rąk Zakonu starał się wyrwać, synówby nie mógł zostawić mu na pastwę w Marienburgu. Żona nie mogła być oddzieloną od małoletnich swych dzieci; a ta wprost z Samlandji udała się do Witolda. Żeby się to stać miało w r. 1385, jak chce O. Nacewicz, nie sądzim także, bo synowie Anny Witoldowéj nie mogli pozostać w ręku Krzyżaków, gdy Witold już się był z bratem pojednał. Data wypadku tego niepewna, zdaje się przypadać na rok 1390 lub 1391.
Gdy Zakon osłupiały, rozsyła rozkazy pilnego strzeżenia zamków, a pozostałych zakładników kuje w kajdany i więzi w Malborgu; gdy głosem gniewu i złości pełnym skarży się Monarchom i całemu światu na podsycające zdrady Polskę i zdrajcę Witolda z rąk mu się wyrywającego; — ten dla zawarcia umowy ostatecznéj i złożenia przysięgi poddaństwa i wierności, zjeżdża się z Jagiełłą i Królową Jadwigą d. 7 Sierpnia w Ostrowiu w Lidzkiém. Tu w postaci winowajcy, pisze Wapowski, z zapuszczoną brodą, w zaniedbaném odzieniu drogę zaszedłszy Królestwu i na twarz upadłszy o przebaczenie błaga, które téż otrzymuje. Tu zaręczenia na pismie dane, X. Anna ręczy Królowéj Jadwidze za męża, Witold zapewnia pismem o wierności swéj Jagiełłę (Łubieński, Kromer).
Z Ostrowia Królestwo oboje z Witoldem i żoną jego udali się do Wilna, gdzie Król zdał najwyższą władzę Witoldowi, z bracią go swoją i ze Skirgiełłą naprzód jednając. Ostatni zgodził się dobrowolnie na ustąpienie Wilna, zostając na Xięztwie Kijowskiém, które Włodzimierzowi odjąć, a jemu oddać obowiązał się Jagiełło i Witold. Skirgiełło, oprócz tego, otrzymał Troki, Krzemieniec i Stosko. Innéj braci królewskiéj na zjeździe tym wyznaczone udziały, pojednani z Witoldem zgodzili się ze Skirgiełłą razem przysiądz wierność Jagielle i Namiestnikowi jego Witoldowi, obowiązując mu służyć i posiłkować, z dzielnic swoich, przeciwko wszystkim, krom Króla Polskiego. Jaśko Oleśnicki zdał zamki Wileńskie nowemu W. Xiążęciu. Akta tych wszystkich umów, zgody, zaręczeń i układów w Wilnie już sporządzone zostały w miesiącu Lipcu. Poprzysiężono je nawet w kościele Katedralnym Wileńskim uroczyście, przy obrzędzie podniesienia Witolda na stolicę W. Xiążęcą.
Obrzęd ten, który Kroniki, a zwłaszcza Stryjkowski, łączą często z wymyślonemi wyborami Wielkich Xiążąt, które nie mogły mieć i nie miały miejsca; — był starożytnym obyczajem litewskim. Zmieniony teraz został o tyle tylko, o ile chrzest Litwy i religijne połączone z nim formy, zmienić go mogły; zasługuje przecie na wzmiankę, mając właściwy sobie, narodowy charakter. »Potém, mówi Stryjkowski, przy bytności Króla Jagiełła i Królowéj Jadwigi, przy Skiergajle i przy wielkości Panów, i Rycerstwa, i Bojarów litewskich, ruskich i żmudzkich, był na stolicę wielkiego Litewskiego Xięztwa z majestatem przyprawionym w kościele Ś. Stanisława na zamku Wileńskim podnoszony od Andrzeja Wasilona Biskupa Wileńskiego, według ceremonij chrześciańskich, a zachowując starozwykłe obyczaje podnoszenia wielkich Xiędzów, był w czapkę Xiążęcia i w szaty k’temu należące ubrany, tamże mu miecz i laskę Marszałek Litewski Wielki i pieczęć Xiążęcą oddawał, według zwyczaju. Anna także Xiężna zaraz czasowi i ceremonjom takim należące, z nim była podnoszona, potém tryumfy etc.” Podnoszenie na tron, podawanie czapki, płaszcza, miecza, laski i pieczęci, stanowiły główne uroczyste ceremonjału obrządki. Czapka i ubiór zwierzchnictwa, miecz surowéj sprawiedliwości, laska łaskawości ojcowskiéj, pieczęć szafunku rządów, były znamionami.
W późniejszych czasach przy podnoszeniu, napominano W. Xiążąt z uszanowaniem, aby cnót dawnych pilnując, silnie, sprawiedliwie, łaskawie, gorliwie ludem swoim obyczajem Witoldowym rządzili.
Krzyżacy nie mogli dłużéj pozostać nieczynni, a raczéj niepomszczeni. Sprzyjało ich zamiarom przybycie gości zagranicznych z Francji i innych zachodnich krajów. Z Anglji nadjechał Hr. Henryk Derby, ale ten z powodu sporu i zabójstwa popełnionego przez jednego ze swych towarzyszów, zaraz się nazad wrócił. Marszałek Engelhardt Rabe z Komandorami i obcemi gośćmi, wyciągnął ku Johannisburgowi, gdzie stół poczestny zastawiono. Po Marszałku piérwsze tu zajmował miejsce niosący chorągiew Ś. Jerzego Rycerz Apel Fuchs. Ztąd poszli na Kolno i Łomżę ku Surażowi nad Narwią, zamek dany przez Króla X. Janowi Mazowieckiemu, nieprzyjaznemu Zakonowi, a teraz należący jakoby do Witolda. Zamek ten jeziorem oblany i silnie broniony, wzięty został przecie: dowódzca i załoga w niewolę poszli, a grod spalono. Szczęściem Henryk X. Mazowiecki, znajdujący się tu, uszedł z żoną nie czekając oblężenia. Okolice zniszczone zostały, a dwieście kilkadziesiąt niewolnika zabrano, nie straciwszy nikogo ze swoich. Na tém się krótka skończyła wyprawa.
Lecz zazdrość braci Jagiełłowych, gotowała cięższe do przemożenia Witoldowi, bo w własnym kraju i braterskie wojny. Poczęła się walka od Korybuta Jagiełłowego brata, którego Lidę świéżo był Witold zabrał z Krzyżakami trzymając jeszcze. Pozostawał mu dzierżawą Nowogródek, lecz Korybut domagał się powrócenia Lidy, a nie mogąc tego wymódz na Witoldzie, wystąpił przeciw niemu do walki. Wojska braterskie spotkały się u Dokudowa na południe od Lidy. Po żwawéj utarczce rozpędzeni Korybutowi ludzie, a on sam ścigany do Nowogródka, i z całą rodziną zabrany, odesłany został Królowi do Polski. Tak piérwszy wichrzyciel pokoju pokonany przez Witolda; ale to było tylko początkiem, nierównie ważniejszych w kraju od rodziny Jagiełłowéj, mających powstać zatargów. Wkrótce Skirgiełło téż okazał nieukontentowanie ze swego udziału, na którym X. Włodzimierz Kijowski dotąd siedział, puszczać go nie chcąc. Sam Witold zmuszony był udać się do Kijowa, i jednając obu, obu sobie narazić. Na czas tylko zajęli, piérwszy Kijów, drugi (Włodzimiérz) Żytomiérz i Owrucz.
Tu Skirgiełło zawsze zapamiętały i szalony, na jakiejś uczcie biesiadując, począł Witoldowi nie tylko wyrzucać jego przywłaszczenia, wymawiać podstępy i zdrady, jakiemi okupił panowanie nad Litwą, lecz łajać go i bezcześcić. Witold uszedł miarkując się, lecz z gniewem w sercu. Rozporządził Rusią wedle zawartych układów, nie mógł przecie wierzyć, aby ten stan rzeczy był trwały. Przy nieukontentowaniu widoczném Skirgiełły i nienawiści Krzyżaków, nie trudno było przewidzieć, że co było nieprzyjaźnego Litwie, wkrótce się przeciwko niéj połączy.
Zakon w oczekiwaniu posiłków i roztérek, które przewidywał, sam tymczasem z pomocą tylko zagranicznych gości działał przeciwko Litwie. W Listopadzie Marszałek Zakonu złożył był swoją dostojność, a po nim następujący nowy Werner Tettingen, szedł na czele Francuzów i innych gości, chorągwie Ś. Jerzego i X. Geldrji z Hollendrami i Francuzami, pociągnęły na Grodno, gdyż chodziło wielce o jego zdobycie, jako warowni dla osłony Krzyżackich grodków potrzebnéj, i stanowiska ważnego dla przyszłych wycieczek. Miasto i zamki silnie ludem osadzone, nie wiadomo dla czego, po trzydniowém tylko oblężeniu i upartym szturmie Krzyżaków poddały się. Wielka część załogi padła ofiarą mściwéj wściekłości Zakonu; trzy tysiące ludu dostały mu się w ręce, gród zniszczono, okolice opustoszone.
Witold sam dla coraz widoczniejszych zamachów braci Jagiełły, na odsiecz Grodnu przyjść nie mógł.