<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Litwa za Witolda
Podtytuł Opowiadanie historyczne
Wydawca Towarzystwo Wydawnicze
Data wyd. 1850
Druk Józef Zawadzki
Miejsce wyd. Wilno
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

1402.

Wśród tego obustronnego okrzyku, zgodzono się wszakże z Witoldem, na wymianę jeńców Zakonu, za młodź żmudzką w więzach jeszcze jako zakład próżny trzymaną; — zamiana ta przyszła do skutku.
W tém i Swidrygiełło zjawił się w Prussiech za kupca przebrany, przybywszy do Malborga. Zaproszony do Krakowa na wesele, wiedząc, że i Witold tam znajdować się będzie, skorzystał z pory i ukradkiem do Pruss się przekradł. Słudzy jego, dwaj tylko skrycie także, poosobno za nim przybyli. W. Mistrz przyjął zbiega radośnie, gdyż rachował na korzyści z pobytu jego u siebie wyniknąć mogące.
Pod niebytność Witolda w Litwie zebrano szybko wojska dla napadu na kraj jego; Marszałek Zakonu z Braćmi i ludźmi zbrojnemi z nadmorskich prowincji i Osterodemskiéj włości, puścił się się ku Grodnu. Trzy dni pustoszył tu bez przeszkody, bo go się nie spodziewano, uprowadził czterechset jeńców, trzysta koni i mnóstwo bydła. — Była to piérwsza, nowy bój rozpoczynająca wyprawa. Mistrz Inflantski ze swéj strony od północy najechał na Litwę, pustosząc, i ogromną ilość więźnia zabierając. Michał von Sternberg towarzysz Komandora Balgi, z niewielkim pocztém jazdy, doszedł pod same Grodno, napadł miasto, mieszkańców przeraził i z łupem powrócił.
Krzyżacy umawiali się już ze Swidrygiełłą, któren brał tytuł W. Xięcia a pana dziedzicznego Litwy, Rusi i Podola; treść ich związku była następująca:
«Swidrygiełło przyrzekał w krajach swych religję chrześciańską rozkrzewiać, Rzymskiemu Kościołowi i Państwu się poddając jak inni chrześciańscy Xiążęta; — nie napadać krajów chrześciańskich, chyba znaglony do wojny, krzywdą i gwałtami; z Zakonem pokój zachować niezłomny. Granice nawet przyszłego państwa Swidrygiełły oznaczono starannie, od strony Inflant do Sallin wyspy, a od niéj począwszy do granic Mazowsza. Te kraje, ustępując praw swoich do nich, nadawał W. Xiąże Zakonowi. Ludzi zbiegłych wszelkiego stanu wydać obiecywał; handel wolny Prussom w Litwie zapewniał bez nowych ceł i myt, krom starego poboru. Nikogo zbiegłego przyjmować bez dozwolenia W. Mistrza nie miał, ani jednego, ani wielu, ani kupy, ani wojsk przez kraje swe ciągnących na szkodę Zakonu przepuszczać; owszem opierać się zobowiązywał i iść z Zakonem przeciwko Witoldowi. Naostatek przyrzekał dotrzymać we wszystkiém zawartego z Krzyżakami przez Witolda przymierza, krom punktów, które tu powtórzone zostały i t. d. (Marienburg am zweiten März 1402 po łacin. i po niem. w Kotzebue Switrigal). Oprócz tego obiecał Zakonowi odstąpić Psków, gdyby go zdobył, lub Krzyżacy siłą go posiedli, prawa swoje do niego (?) przelewając na nich.»
Zakon zyskał nowego sprzymierzeńca przeciwko Witoldowi, ale wielce się mylił, sądząc go wielką pomocą. Swidrygiełło o ile był chciwym władzy, o tyle słabym i nic nieznaczącym; wpływ jego na kraj żaden był prawie. Tym czasem czyniąc zeń groźbę, Zakon dał mu pieniądze; przywiązano doń dla baczenia i porady Towarzysza Ditricha von Logendorf. Wzywany jeszcze dość przyjaźnie do Polski, Swidrygiełło udał się dla przygotowań ku wojnie do Inflant. Tym czasem dwie okoliczności, wedle pruskich kronik, wstrzymały działanie.
Straszna Kometa zapowiadająca na niebie przyszłe wojny, klęski ziemskie i zniszczenia, i skarga do Papieża przez Króla Polskiego wysłana, w któréj zaręczał, że Witold był dobrym chrześcianinem, że na Zakonu czernidła odpowiedzieć może zwycięzko; — z prośbą, aby zakazano Krzyżakóm wchodzić na ziemie litewskie. Zakon, który z Rzymu wiadomość o tym liście Króla otrzymał, powściągnął kroki nieprzyjacielskie, pókiby o tajonéj dotąd odpowiedzi papiezkiéj nie dowiedział się.
Tym czasem Władysław Jagiełło znosił się znowu z Krzyżakami w rzeczach handlu polskiego tyczących; cały gniew zwrócony był na Witolda, obsyłano się podarunkami i starano podejść wzajemnie, niedowierzając z obustron. Zakon patrzał na Wiznę już w ręku XX. Mazowieckich będącą z niepokojem i niechęcią, mając ją za przyporzysko rabowników, za gniazdo najezdzców na ziemie swoje przez Witolda wyznaczonych.
Ostatecznie rozjątrzył jeszcze na Witolda Krzyżaków, napad Żmudzinów w Maju, z oddziałem silnym i licznym pod Memel. Przypisywano go posiłkom i poddmuchom W. Xięcia. — Najście to było mściwe i srogie, rzeź przerażająca dawniejsze przypominająca wyprawy. Płonęło miasto, a poganie do Relikwji Ś. Mikołaja na drągu wbitych najgrawając się strzelali.
Wkrótce potém nadszedł Witold sam na Gotteswerder nad Niemnem, a działa jego szturmowe tak silnie przeciw murom ognia dawały, że załoga któréj Komandor wprzódy od Litwy zabity został, trzeciego dnia się zdać musiała. Zniszczono warownię, zabrano działa i oręż, spalono do szczętu gród, który stojąc na saméj granicy, wycieczki na ziemie litewskie ułatwiał.
W. Mistrz nie mógł się już nie pomścić.
Przedsięwzięto ogromne uzbrojenia, wezwany lud i miasta; Elbląg i inne wedle zwyczaju wystawiły poczty i oddziały dobrych strzelców; uczyniono nawet ślub pobożny, jeśliby się udała wycieczka i w dzień Ś. Jakóba (25 Lipca) wyciągnęli w pole 40,000 ludzi pod dowództwem Marszałka Tettingen; któren dla choroby zdał naczelnictwo W. Komandorowi Helfenstein. Swidrygiełło towarzyszył ze swemi idącym na Litwę.
Statkami i lądem pociągnęli do ujścia Niewiaży, gdzie położyli się obozem. Swidrygiełło poszedł z małym oddziałem ku Neris, gdzie W. Xięcia z silnym zastępem leżącego znalazł, dla obrony przeprawy. — Po naradzie ze starszyzną usposobiwszy się w trzy-tygodniową żywność; poszło wojsko całe po nad Wilją, ciągle od Litwy przeprowadzane pod Wissewaldau, gdzie nareszcie przeprawiać się miano.
Krzyżacy w bród przeszli rzekę i odegnali Witolda ze stratą; potém puścili się aż ku Wilnu, i sądzono, że łatwo zdobędą miasto, bo Swidrygiełło miał namówionych ze zdrajców. Ale odkryto plany spiskowych i sześciu ich ścięto z rozkazu Witolda. Odstąpili od Wilna Krzyżacy ku Miednikóm, które sama Litwa spaliła, rzucili się potém w okolice Oszmiany i Solecznik, niszcząc, paląc, rabując do trzech tygodni. W. Xiąże nie mogąc stawić im czoła, skrycie nie odstępował ich czyniąc zasadzki, aby ich pogromić w powrócie, na Wilji i Niemnie statki chcąc powstrzymać. Ale W. Komandor poszedł od Solecznik do Perełomu, a ztąd przeprawiwszy się przez rzekę nie zwrócił ku statkóm, ale je ku sobie wezwał. Konnica lasami tutejszemi z 900 jeńca i zdobyczą, nie straciwszy i jednego człowieka, w powrócie przedarła się do Rastenburga.
Swidrygiełło pozostał wedle rady W. Mistrza z ludźmi zbrojnemi w Bajselauken gródku u granic Litewskich położonym, dla znoszenia się ze zdrajcami, których podarunkami i pieniędźmi pozyskiwano.
Odebrane Swidrygielle Podole, zostawiło wichrzyciela na łasce Zakonu, i przy nadziejach odzyskania mniemanego dziedzictwa Litwy.
Sąsiedztwo Bajselauken z granicami Mazowsza, stosunki W. Mistrza z XX. Mazowieckiemi, z któremi się zmawiał, zwróciły uwagę Witolda. Wizna stawała się potrzebną dla osłony napadów na ziemie Zakonu, postanowił ją opanować, aby nie dopuścić posiadania jéj Krzyżakóm. — Powodem była dawna umowa z Zakonem, o połowę powiatu około Wizny, którą mu ustąpić miano, przecież W. Mistrz oświadczył XX. Mazowieckim na zjezdzie w Strasburgu, że umowa ta nie istniała i była wymysłem tylko Witolda. XX. Mazowieccy przeciągnieni, przeszli na stronę Zakonu; Witold uniewinniając siebie, a chcąc Jagiełłę czynnym pomocnikiem swym uczynić, wniosł do niego zażalenia na Krzyżaków i ich przewrótność dowodząc, że oni jątrzyli go i usiłowali z Polską poróżnić.
Władysław Jagiełło pisał do Mistrza z wymówką i wyrzutami gniewnemi, w piśmie tém malując Swidrygiełłę jak zasłużył. List ten wymagał odpowiedzi stanowczéj i objawienia dalszych zamiarów; nic przecie nie odpowiadając nań W. Mistrz odesłał pismo X. Ziemowitowi Mazowieckiemu, aby czci pokrewnego sobie Swidrygiełły bronił.
Wszystko zapowiadało długą i upartą wojnę z téj strony; w Rusi także ciągłe niepokoje odrywały Witolda od sporu teraz najważniejszego z Krzyżakami.
Nienawistny Litwie Oleg X. Riazański z Jerzym Swiatosławowiczem Smoleńskim, knuli ciągle spiski dla wybicia się zupełnego z pod władzy Witolda. — Zerwanie przymierza z Zakonem, dawało im nadzieję zawładania posiadłościami litewskiemi w Rusi. Wysłany przez nich X. Rodisław Riazański na zawojowanie Siewierszczyzny, podstąpił pod Brańsk. Ale nie były bez obrony te kraje, których strzegł Symeon Symeonowicz Lingwenej i Alexander Patrykiewicz Narymundowicz Starodubski. Wojska spotkały się pod Lubuskiem; Rodisław pobity na głowę, lud jego rozproszony, on sam wzięty w niewolę i odesłany Witoldowi, u którego lat trzy w okowach przesiedział, wypuszczony za okupem 2,000 rubli. — Oleg Riazański nieprzyjaciel Litwy wkrótce po téj wyprawie umarł, wojna z téj strony na czas przynajmniéj przerwała się.
W następnym roku (1403), chociaż Jerzy pozostawiony był przy Smoleńsku, polecono X. Symeonowi zagarnąć Wiazmę, co też przyprowadził do skutku. X. Jan Swiatosławowicz z Alexandrem Michałowiczem, wzięci w niewolę, i oba odesłani do Litwy; ciągłe wybijanie się do niepodległości XX. Smoleńskich ukrócone zostało.
W końcu roku 1402 poczęły się nowe zaczepki do wojny z Zakonem wiodące. Witold postanowił opanować Ragnedę, w któréj miano porozumienia z załogą. Litwini ze Żmudzinami w nadziei zdobycia Ragnedy napadli na warownię; ale ta nadto była obwarowana, załogę miała zbyt liczną i mury zbyt wielkie, by się rychło poddała. Komandor Hr. Fryderyk von Zollern bronił jéj tak dzielnie, że podzamcze tylko spalono, Tatarów osiadłych blizko zagarniono w niewolę, i stada bydła pozabierano. Zdrajcy odkryci zaraz i wywieszani za nogi na murach.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.