<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Litwa za Witolda
Podtytuł Opowiadanie historyczne
Wydawca Towarzystwo Wydawnicze
Data wyd. 1850
Druk Józef Zawadzki
Miejsce wyd. Wilno
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
1403.

Ten krok przyśpieszył wyprawę Zakonu z odwetem, i goście zagraniczni przybywali z pocztami ludzi zbrojnych, między innemi jakiś Hr. von Leiningen i Pan von Gisteln. Z wsi i miast, zbierano lud i około Gromnic (Luty) Marszałek z X. Swidrygiełłą, wyszedł na czele wojska. Pod Waldau leżał z ludem zbrojnym Wójt Sztumski, do którego wkrótce W. Mistrz się przyłączył. Miano ciągnąć na Grodno, ale w puszczy już zmieniono nagle kierunek ku Mereczowi, zdobyto zameczek tutejszy, zniszczono okolice, pociągniono daléj po nad Strawą i ku Trokóm, gdzie zabrano do 3,000 niewolnika, a w téj liczbie 172 Bajorasów i panów, których Witold zaraz wziął na porękę i wymieniał na rycerzy Zakonu będących w niewoli.
W. Xiąże stał nieporuszony z dość silnym oddziałem, jakby nim Wilno chciał osłonić, nie pośpieszając przeciwko nieprzyjacielowi. Nadeszła wieść, że Litwa popaliła żywność i pasze przysposobione przez Krzyżaków na drodze; marszałek śpiesznie musiał cofać się na Kowno ku Niemnowi.
Drugim oddziałem wtargnął Mistrz Inflantski do Litwy, ośm dni ją pustoszył, wziął dwóch Kunigasów, ośmiu przedniejszych Bajorów i górą 5,000 jeńców, a 300 koni.
Trzeci oddział pod dowództwem Komandora Ragnedy Hr. Zollern zajmował tym czasem Żmudź, ale tu od zbiega wcześnie uwiadomieni mieszkańcy, nic mu dokonać nie dozwolili. Po najściu tak silném, Krzyżacy obawiając się zemsty, rozstawili silne straże pograniczne od Samlandji począwszy, pilnujące kup zbrojnych, których wtargnienia spodziewano się.
Z powrótem do domu Krzyżacy, otrzymali dopiéro wiadomość o skargach posłanych przez Władysława Jagiełłę po całém chrześciaństwie, wystawujących w świetle właściwém czynności Zakonu. Mistrz odpisał na nie w swój sposób, wszystko jasném ze swojéj strony, czarném z przeciwnéj ukazując — rzucano wzajemnie wszelkiego rodzaju obwinieniami; malowano odpadnienie Żmudzi tu winą Krzyżaków samych, tam sprawą Witolda, tłumaczono kroki wszelkie na złe. Lecz te zażalenia i odezwy do Xiążąt i Królów chrześciańskich do niczego nie wiodły; Krzyżakóm nawet nie zyskiwały obrońców jak przedtém; przygotowania do wojny szły swoją drogą. Około W. Nocy posłano do Ragnedy budowniczych do zwalenia starego grodu, a wzniesienia nowego mocniejszego daleko i większego, krzątano się pilnie bardzo nietylko tu, ale w Memlu, Splitter, Rossiten i t. d.
Okazało się to potrzebném, bo wkrótce wpadł Witold do Georgenburg’a i słabo osadzoną warownię wziął łatwo; obrócił się ztąd na Ragnedę, gdzie ledwie rozpoczynano budowy, i byłby wziął warownię, gdyby nadciągający Marszałek do odwrotu go nie zmusił.
Umówiono się wkrótce o zjazd osobisty, dla zamiany jeńców, Witold okazał się skłonniejszy do układów, i dał się namówić na rozmowę z W. Mistrzem. Konrad Jungingen chętnie na nią się zgodził, obiecując zjechać się z W. Xięciem w początku Września. — To skłanianie się ku jakiejś zgodzie i uspokojeniu, spowodowane być miało staraniem u Króla Rzymskiego i Stolicy Apostolskiéj przez Króla Władysława i Witolda czynioném, aby Krzyżakóm zakazano trapić nadal najazdami Państwa chrześciańskie. Spodziewano się odpowiedzi w tym duchu, a Krzyżacy usiłowali ją uprzedzić.
Na zjezdzie umówionym, znajdować się przyrzekł Jagiełło i Witold; miano ułożyć się o ziemie od Zakonu odpadłe i pokój zawrzeć nowy. W. Mistrz, chwytając się téj nadziei, w wielkim poczcie Biskupów, Prałatów, starszyzny Zakonu, Braci i Rycerzy na wyznaczony czas przybył do wyspy u Dubissy. Witold stawił się ze swojéj strony, ale raczéj do wojny niż do spokojnych układów zdając usposobiony, bo z silnym oddziałem Litwy, Tatarów i Rusi położył się obozem u brzegu Dubissy. Król Polski przysłał tylko pełnomocników Moskorzewskiego Kasztelana Wislickiego i Zbigniewa z Brzezia Marszałka Nadwornego.
Rozpoczęto traktowanie, a W. Mistrz miarkując swe żądania, wymagał tylko: ażeby Witold zwrócił w posiadanie Zakonu kraj odpadły (Żmudź) a szkody z oderwania się jego wynikłe nagrodził. Zaledwie o tém uczyniono wzmiankę, wszystko zerwaném zostało; pełnomocnicy polscy oświadczyli, że do traktowania o Żmudź nie mają upoważnienia, Witold, że bez królewskiego zezwolenia umawiać się o to nie będzie.
W. Mistrz tém, jakby na żart wyciągnieniem na zjazd obruszony, gniewać się począł; — obie strony gorzkie poczęły sobie czynić wyrzuty, i przyszło do tego aż, że Komandor Brandeburski Marguard von Salzbach, śmiał publicznie nazwać Witolda zbrodniarzem i zdrajcą. Wszczęły się groźne zatargi, bo sześciu Bajorasów Witoldowych wyzwali Komandora i pięciu z nim rycerzy na rękę, broniąc czci pańskiéj. Przyjęto bój, stawili się rycerze na wysepce jakiéjś, ale Witold swoim jechać nie dozwolił obawiając zdrady, a wyzywając do boju na brzeg rzeki. Nieprzyszło więc do spotkania.
W ogólności zjazd ten pełen jest rzeczy dla nas dziś ciemnych i niewytłumaczonych. Obie strony ciężko rozjątrzone czyhać się zdawały na siebie; a choć W. Mistrz starał się słowa Salzbacha wytłumaczyć i przeprosić za nie, usiłując znowu zawiązać układy, — rozjechano się nic nie począwszy z gniewem tylko.
W. Mistrz chciał naprzód mieć Żmudź powróconą, a potém układać. Rozejm, którego Litwa do Zielonych Świąt żądała, do W. Nocy tylko zawarty.
W obozie Witolda połapani ludzie jacyś, jakoby przez Swidrygiełłę podesłani i podejrzani mocno o zasadzkę na życie W. Xięcia, przyśpieszyli zerwanie dalszych układów.
W tém i oczekiwana Bulla Papiezka, skutek zażaleń Króla i W. Xięcia do Rzymu wniesionych nadeszła, pełna wyrzutów sprawiedliwych, pełna surowych napomnień. — Z żalem, pisał Ojciec Ś-ty dowiedzieliśmy się, że wy zamiast dopomagać Królowi i nowo-ochrzczonym w Litwie, miasto opieki i obrony, ciągłą jesteście do wojny pobudką, nieludzko obchodzicie się z ludźmi, mordy i pożogę szerząc po litewskich krajach.»
Ciężkie i ostre wyrzuty czynił Papież W. Mistrzowi, że on niszczy dzieło swoich poprzedników, którzy starali się o rozszerzenie wiary, pracując, aby ją wywrócić, prześladując i niepokojąc wojną ciągłą nowo-nawróconych.
Zakazywał wreście napadów i wojny pod najsroższemi kary, aż do uprzątnienia zaszłych między Zakonem a Polską i Litwą trudności. W tym celu obie strony podać miały punkta do zgody — klątwa groziła nieposłusznym. (Rome ap. S. Petrum V. Idus Septembr. p. n. a XIV). Nigdy Rzym jeszcze tak jawnie nie potępił i nie upokorzył tyle Zakonu, tak oczewiście nie stanął w obronie Polski i Litwy.
Zakon do żywego dotknięty, nieustraszony przecież, zwołał radę duchownych i starszyzny, apellując na zgromadzeniu tém od wyroku Bulli papiezkiéj.
Poddając się władzy Stolicy Apostolskiéj i oświadczając posłuszeństwo jéj zupełne, objaśniał, że Bulla wydana została po śmierci Jana von Felde pełnomocnika Zakonu w Rzymie, a zatém bez stosownych ze strony jego objaśnień, wyrok zapadł jednostronny, nie będący wyrazem prawdy. Dodano jak wiele cierpieli Krzyżacy od Króla Polskiego i Witolda, jak Witold nieustannie ich zdradzał i t. d. Wymieniono tu ostatni napad na Memel, wystawując Witolda w cale nowém świetle jako opiekuna i obrońcę, przesądów i obyczajów pogańskich. Nareście apellacja od Bulli kończyła się oświadczeniem W. Mistrza konieczności stawania w obronie ziem Zakonu i niemożności utrzymania nakazanego pokoju (Marienb. am zehnten Decemb. des Jahres 1403).
Skutkiem przecież pamiętnéj téj bulli było, że do nowych zdawało się przychodzić układów o pokój, które skłonniejszy teraz do zgody Władysław Jagiełło wnosił, zjazd w Wilnie naznaczając.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.