Marcin Podrzutek (tłum. Porajski)/Tom II/16
<<< Dane tekstu | |
Autor | |
Tytuł | Marcin Podrzutek |
Podtytuł | czyli Pamiętniki pokojowca |
Wydawca | S. H. Merzbach |
Data wyd. | 1846 |
Druk | Drukarnia S Strąbskiego |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Seweryn Porajski |
Tytuł orygin. | Martin l'enfant trouvé ou Les mémoires d'un valet de chambre |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tom II Cały tekst |
Indeks stron |
Skoro hrabia Duriveau wrócił do zamku, natychmiast udał się do swojéj sypialni, a wziąwszy świecę przeszedł obszerną gotowalnią i wązkiemi schodami spiesznie udał się do mieszkania Marcina, rodzaju ciemnego, powietrza pozbawionego poddasza, zaledwie pięć stóp wysokiego i prawie niemieszkalnego; lecz hrabia nie zważał na to, bo chodziło mu o to aby pierwszego pokojowca miał tuż pod ręką.
W stancyi téj były drugie drzwi tuż przy schodach, wiodących do mieszkań innéj służby; hrabin zamknął naprzód te drzwi i klucz schował do kieszeni, potém postawił świecę na stole i ciekawy wzrok powiódł wkoło siebie. Ale z powodu niskości sufitu, zmuszony zgiąć się nieco, naiwnie rzekł sam do siebie:
— Nie pojmuję jak tu żyć można!....
I zaczął swoje poszukiwania; te nie mogły być długie, bo cały sprzęt tej izdebki składał się z drewnianych sztalug na których wisiała odzież Marcina, małéj komódki z bielizną, stolika, dwóch krzeseł i łóżka.
W komodzie nie znalazł nic podejrzanego, nic coby mu mogło wyjaśnić naturę stosunków Marcina z Klaudyuszem Gérard, przezwanym Bête-Puante.
Po nadaremném usiłowaniu odkrycia téj tajemnicy, hrabia już chciał wyjść, kiedy w ciemnym kącie spostrzegł starą, zamykaną walizę. Czémprędzéj więc zbiegł do swojego gabinetu, wziął zprzed kominka obcęgi i używając ich zamiast lewaru, w kilku minutach podważył zamek.
Naprzód uderzyła go w oczy kwadratowa paczka, na dwa lub trzy cale gruba, starannie owiązana ceratą; znajdował się na niéj następny adres:
Pan Duriveau, niemało zdziwiony, natychmiast tę paczkę otworzył i pod ceratą znalazł małą drewnianą skrzynkę na klucz zamkniętą; na wierzchu téj skrzynki była szeroka koperta zawierająca list zapieczętowany i plikę papiérów. List brzmiał następnie:
„Dołączoną tu skrzynkę wręczy panu, zasługująca na zaufanie osoba.
„Stosownie do rozkazu jaki pan zapewne otrzymać musiałeś, racz panie Baronie tę skrzynkę wraz z listem w téj kopercie zawartym, jak można najprędzéj przedstawić Księciu Jegomości.
Zapieczętowany list z napisem: Do własnych rąk Jaśnie Oświeconego Księcia, mieścił w sobie kluczyk, którym się zapewne otwierała skrzyneczka.
Hrabia osłupiał z zdumienia; nie wierzył własnym oczom; z wzrastającém zdziwieniem dwakroć odczytał list Marcina. Jakież stosunki jego pokojowiec mógł miéć z księciem?
Człowiek ten, który bez najmniejszego skrupułu śmiał otworzyć walizę swojego sługi, który się bez wahania dopuścił najwiekszéj bezwzględności, jednak namyślał się czy ma ten list otworzyć; ale przemogła zbyt silna pokusa: uległ jéj i drżącą ręką odpieczętował list i czytał co następuje:
„Oto Pamiętniki które czytać pragnąłeś. Oddawna już, jak miałem zaszczyt oświadczyć Waszéj Książęcéj Mości, nawykłem prowadzić rodzaj dziennika mojego życia.
„Od chwili, kiedy skutkiem błędnego i kłopotliwego bytu, zostałem świadkiem lub aktorem szczególnych przygód, osądziłem za rzecz ciekawą, nauczającą, a nawet użyteczną dla mnie (w licznych zdarzeniach miałem dowody téj użyteczności) pisać i zachowywać to memento.
„Oprócz kilku uwag które tu i owdzie pozwoliłem sobie zastosować do Waszéj Książęcéj Mości, Pamiętniki te opowiadają moje życie, poczynając od dzieciństwa aż do obecnéj chwili, są takiémi jak je napisałem przed i po dniu, w którym traf przybliżył mię do Waszej Książącéj Mości.
„Pierwszym warunkiem tego rodzaju pracy, tak przynajmniéj ja ją pojmuję, jest bezwzględna, nieubłagana szczerość. Temu obowiązkowi nie uchybiłem nigdy.
„Sądzę że surowe zdania o mnie samym objawione z powodu szczególnych okoliczności życia mojego, nadają mi prawo do równéj dla drugich surowości.
„Długoletnie i nauczające wypadki życia, doprowadziły umysł mój do dojrzałości, rozwinęły mój rozsądek, ukształciły moje zdanie, utrwaliły moje zasady.
„Starałem się oddać w Pamiętnikach moich tę powolną przemianę pojęć, przekonań i uczuć, które wpośród tysiąca wypadków, wiodły mię od dobrego do złego.
„W dziecinnych latach, mało się zastanawiałem, ale żem w owéj epoce opowiadał wszystko co dotyczy mojego dzieciństwa i młodocianego wieku; stosownie zatém do rozmaitych zwrotów opowiadania, na początkowych kartach znajdzie się odbicie niedbałości i wesołości tego wieku... Później dopiéro zacząłem badać przyczyny rozmaitych faktów, jakie co dzień w oczach moich miały miejsce.
„Jeżeli w ciągu życia pełnego przygód, zboczyłem kiedy z prawéj drogi, aby późniéj wrócić na nią na zawsze, może te nieszczęsne zboczenia raczysz Wasza Książęca Mość przypisać towarzystwu, w jakie opuszczony sieroto byłem rzucony.
„Racz Wasza Książęca Mość zezwolić na wyznanie: że nie dla zadosyć uczynienia życzliwéj Jego i zaszczytnéj dla mnie ciekawości, zebrałem niniejsze karty od tak dawna spisane, lecz że uczyniłem to w nadziei, iż może zdołają mocniéj jeszcze utwierdzić Waszą Książęcą Mość w wspaniałomyślnych Jéj dążeniach.
„Zbyt pokorne i nieznane — a nawet dla tego że pokorne i nieznane — życie moje, zawiera w sobie niejaką naukę. Szczéra historya człowieka, który przeszedł rozmaite koleje, który widział to co ja widziałem, doświadczył tego co ja, nie może zostać bezowocna dla Waszéj Książącéj Mości; pod wielu bowiem względami jest ona historyą ogromnej większości biednych i samym sobie zostawionych ludzi... czyli raczéj historyą rozmaitych warunków życia ludu.
„Racz nakoniec Wasza Książęca Mość zachować przekonanie o rzetelnéj méj przychylności. Wielki i święty obowiązek który spełnić powinienem, nie dozwoli mi już może nigdy wyjechać z Francyi; lecz racz Wasza Książęca Mość być przekonanym, że na zawsze zachowam pamięć wysokiéj Jego dobroci, że co dzień dziękuję Bogu iż mi dozwolił ocalić życie które od Ciebie Panie zależy uczynić drogiém i szacowném dla ludzkości...
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Niepodobna opisać nawału wrażeń jakim ulégł hrabia czytając list ten; niepodobna skreślić niecierpliwéj, że nie powiem żarliwéj ciekawości, z jaką otworzył małą skrzyneczkę zawierającą Pamiętniki Marcina.
Składała je wiązka rozmaitéj wielkości papiérów, widocznie w różnych epokach zapisywanych; część tych Pamiętników skutkiem czasu już była pożółkła.
Hrabia Duriveau schwycił rękopism, szybko wrócił do swojego pokoju, zamknął się i przy blasku lampy zaczął czytać Pamiętniki Marcina.
Piérwsza godzina po północy wybiła na wieży zamku Tremblay.