<<< Dane tekstu >>>
Autor Xavier de Montépin
Tytuł Marta
Wydawca A. Pajewski
Data wyd. 1898
Druk F. Kasprzykiewicz
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. La Petite Marthe
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


XLIII.

Roboty wyjątkowe, któremi Filip de Nayle i Klaudyusz Grivot zajmowali się w fabryce Saint-Ouen, postępowały szybko.
Plany nowej kartaczownicy polnej, bomb, wynalezionych przez Roberta dla torpedowców i armat szybko strzelających, jak również formuły chemiczne nabojów, mających posłużyć do wyrzucania tych pocisków, zostały przejrzane, poprawione i oddane komisyi egzaminacyjnej.
Ta uderzona została pomysłowością nowych i śmiałych kombinacyj.
Władza zażądała prób.
Chciano odbyć doświadczenia.
Komisya uznała też wielką pomysłowość kombinacyj nowych i śmiałych.
Bezwątpienia, gdyby rezultaty praktyczne były takie, jak można się było spodziewać, Francya w razie wojny, miałaby w ręku broń potężną przeciw nieprzyjacielowi.
Próby z tymi nowymi wynalazkami odbyć się miały w szkole artyleryjskiej w Fontainebleu, w obecności komisyi egzaminacyjnej i ministra wojny.
Opisy wynalazków zostały oddane, a duplikuty ich pozostały w fabryce.
Robert poprosił pasierba, ażeby przygotował jeszcze jeden egzemplarz planów i formuł.
— Po co ten trzeci egzemplarz, skoro został się nam duplikat? — zapytał Filip.
— Może nam być potrzebny, a chciałbym, ażebyś go sam napisał, jak i poprzednie.
Kiedy ojczym dawał zlecenie, Filip nie sprzeciwiał się nigdy.
W kilka dni potem nastąpiły urzędowe doświadczenia z wynalazkami i dały rezultat jak najlepszy.
Był to tryumf zupełny.
Nazajutrz podpisany został kontrakt w ministeryum marynarki i wojny, a w dwa dni później Journal Officiel ogłosił nominacyę dyrektora fabryki w Saint-Ouen, jako kawalera Legii honorowej, za wyjątkowe zasługi.
W fabryce obchodzono uroczyście nominacyę Roberta i z inicyatywy Klaudyusza Grivot, robotnicy złożyli się między sobą, dla ofiarowania mu krzyża, ozdobionego djamentami.
W domu Daniela Savanne powitano zdarzenie to wielką radością.
Aurelia, zapominając o przeszłości, stawała się dumną ze swego męża.
Filip, promieniejąc, mówił:
— To sprawiedliwość!
— I dodał pocichu:
— Może i ja tego dostąpię w przyszłości.
Sam też Robert upajał się powodzeniem i nie myślał nawet o tem, że ta wstążeczka czerwona, oznaka honorowa, którą śmiał nosić, była ufarbowana krwią jego brata!
Prace naglące i bieganina po ministeryach nie przeszkadzały mu myśleć bezustannie o projekcie małżeństwa Filipa z Aliną, o małżeństwie, będącem dlań środkiem wybawczym.
W niedzielę następną udał się wraz z Filipem do willi Savannów, z zamiarem wyjawienia swych życzeń swej synowicy i jej opiekunowi przydanemu, Danielowi.
W ciągu dnia, po naradzie z żoną, poprosił sędziego o chwilę wspólnej rozmowy, podczas której Robert wyznał swój plan co do Aliny.
Jakżeż jednak się ździwił i jak pani Verniere uczuła się strapioną, gdy Daniel oświadczył, iż współczuje wielce Filipowi, mając dlań wiele życzliwości, lecz Alina jest już narzeczoną jego synowca, Henryka, i że młoda para kocha się bardzo wzajemnie.
— Sądzę jednak, — dodał — że nie macie państwo do mnie o to urazy i że zostaniemy i nadal przyjaciołmi...
Wymawiając te wyrazy, Daniel wstał i wyciągnął ręce do Aurelii i Roberta.
Nie mogli oni źle przyjąć wyjaśnienia, udzielonego z taką szczerością, uczciwością i serdecznością.
Robert nie dał po sobie poznać gniewu.
— Kochany panie Savanne, masz pan najzupełniejszą słuszność — rzekł, ściskając rękę urzędnikowi. — Nic nie może i nic nie powinno zachwiać naszej przyjaźni, która tak jest szacowną dla mnie. Filip będzie cierpiał, że jednak to chłopiec pełen zdrowego rozsądku i delikatności, i kocha Henryka Savanne, jak brata, nie będzie mu zazdrościł tego szczęścia i zapomni o swem marzeniu.
— Biedny Filip — wyszeptała Aurelia ze łzami w oczach — zawczasu pozna zmartwienie.
— A teraz moi drodzy przyjaciele — podchwycił urzędnik — muszę wam oznajmić, że w sobotę przyszłą przypada rocznica moich urodzin; Matylda, Alina i Henryk zwykle cieszą się zgóry tą uroczystością rodzinną.
Państwo Verniere chętnie przyjęli zaprosiny sędziego.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Xavier de Montépin i tłumacza: anonimowy.