Mikołaja Machiawella Traktat o Księciu/Rozdział XII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Mikołaja Machiawella Traktat o Księciu |
Wydawca | Drukarnia Uniwersytetu Jagiellońskiego |
Data wyd. | 1868 |
Miejsce wyd. | Kraków |
Tłumacz | Antoni Sozański |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron | |
Artykuł w Wikipedii |
O różnych gatunkach milicyi i wojska najemnego.
Wyłożywszy szczegółowo wszystkie własności księstw, o ktorychem mówić przedsięwziął i gdym poniekąd zbadał przyczyny dobrego lub złego ich bytu, oraz okazał sposoby, jakiemi wielu się starało nabyć takowe i utrzymać, pozostaje mi ogólna rozprawa nad obroną i zaczepką, które się każdemu z wymienionych państw wydarzyć mogą. Jużeśmy wyżej powiedzieli, że każdemu księciu, jeżeli upaść nie chce, trwała rządu podstawa niezbędnie jest potrzebna. Dobre ustawodawstwo i armia waleczna, oto najważniejsze podwaliny każdego państwa bądź nowego, dawnego, lub mięszanego, a ponieważ ustawodawstwo nie może być dobrém, gdzie niema walecznej armii, zaś do istnienia dobrej armii potrzeba dobrych ustaw, więc pomijam ustawodawstwo i będę mówił o armii. Wojska do obrony państwa mogą być własne lub najemne, posiłkowe lub mięszane. Wojska najemne i posiłkowe są nieużyteczne i niebezpieczne, a państwo na nich polegające nigdy nie będzie silne ani bezpieczne, bo w tém wojsku niema jedności, ale jest pycha, niekarność, niewierność, zuchwałość między swojemi, tchórzostwo wobec nieprzyjaciela, brak bogobojności, wiarołomstwo i upadek państwa tylko na tak długo odwleczony, dopóki przeciwnik nie natrze. W czasie pokoju rabuje nas własne takie wojsko, w czasie wojny rabuje nieprzyjaciel. Przyczyna leży w tém, że ani z przywiązania ani z innej pobudki, tylko jedynie dla żołdu idą do boju, a żołd bynajmniej nie wystarcza, aby śmierć za cudzą sprawę ponieśli. Jak długo niema wojny, zostają w służbie; skoro wojna wybuchnie, uciekają lub biorą dymisyę. Nie będę miał wiele trudów okazać, dlaczego tak a nie inaczej się dzieje; wszak upadek Italii nie z czego innego powstał, tylko z długoletniego używania wojsk najemnych, które się czasem dobrze sprawiły i między swojemi za dzielnych uchodziły, lecz gdy cudzoziemiec wkroczył, okazały swą naturę. Jedynie w tym składzie rzeczy mógł francuzki król Karol jednym zamachem Włochy zagarnąć i przypisać to naszym błędom zgadza się z prawdą, chociaż nie były to błędy zwykłe, ale te, o których wyżej mówiłem, słowem były to błędy książąt, za które pokutowali. Teraz chciałbym dokładniej okazać opłakane skutki wojsk najemnych. Ich hetmani albo są dobrymi lub złymi wojownikami. W pierwszym razie ubiegają się za własną sprawą i gnębią chlebodawcę swego lub jego zwolenników i dlatego nie można im zawierzać, zaś zły hetman sam przez się zgubi swego pana. Rzeczesz, że każdy wódz, najemny lub nienajemny, byle tylko władzę miał w ręku, to samo uczyni. Na to odpowiadam, że książe powinien sam wojskiem dowodzić, a rzeczypospolite powinny na wodza wybierać obywatela i odwołać go, skoro niewaleczny, a jeśli waleczny każdy wybryk prawami uniemożebnić. Doświadczenie nas uczy, że książęta na czele wojsk i uzbrojone rzeczypospolite olbrzymie wykonują dzieła, wojska zaś najemne tylko klęski sprawiają. Toż upokorzenie zbuntowanego obywatela łatwiejsze jest dla rzeczypospolitej, utrzymującej własne wojsko, niż dla tej, która polega na armii cudzoziemskiej. Wolność Rzymu i Sparty, jak długo te państwa były uzbrojone, trwała wieki. Szwajcary są bardzo uzbrojeni, a przytém najwolniejsi. W starożytności Kartagina może służyć za przykład skutków wojsk najemnych. Została ona bowiem po pierwszej wojnie z Rzymem, pomimo tego, że właśni obywatele byli wodzami, przez to wojsko uciemiężona. Filip Macedończyk obrany przez Tebanów za hetmana po śmierci Epaminonda[1], zwyciężył wprawdzie, ale też i wolności ich pozbawił. Kiedy książe Filip[2] umarł, Medyolan zaciągnął na żołd przeciw Wenecyanom Franciszka Sforcę, ten zaś zwyciężywszy nieprzyjaciela pod Karawadziem[3], zniósł się z nim, by własnych chlebodawców uciemiężyć. Ojciec jego Sforca pozostając w służbie u Joanny królowej Neapolu, wypowiedział jej odrazu wszelkie usługi i tém samém zmusił, że dla ratowania państwa rzuciła się na łono króla Aragonii. Gdyby kto zarzucił, iż wbrew memu twierdzeniu, Wenecyany i Florentczycy takiém wojskiem państwa swoje powiększyli, a wodzowie, nie narzucając się za książąt, ich bronili, temu odpowiem, że w tém zdarzeniu los sprzyjał Florencyi, ponieważ z walecznych hetmanów, których się wcale miała czego obawiać, jedni zwycięstwa nie odnieśli, drudzy trafili na przeciwności, inni skierowali swoje zamiary ku czemu innemu. Do pierwszych należy Jan Akuto, którego wierności nie można było doświadczyć, ponieważ nie zwyciężył; lecz bez wątpienia po pierwszém zwycięstwie byłby zawładnął Florencyą. Franciszek Sforca miał ustawicznych przeciwników w partyi Braczcia[4], gdyż wzajemnie nie ufali sobie. Duma Franciszka myślała o Lombardyi, duma Braczi o Rzymie i o Neapolu. Przystępuję do nowszych czasów. Dzielnemu Pawłowi Wittoliemu, który jako obywatel wielką miał sławę, Florentczycy dali buławę. Nie można zaprzeczyć, że podbiwszy Pizę, według własnej woli mógł postąpić z Florencyą; bo gdyby był przeszedł do nieprzyjaciela, znikąd nie miałaby ona pomocy, zaś gdyby przy niej był pozostał, musiałaby go była słuchać. Wenecyanów widzimy tak długo zdeterminowanych i zwycięzkich, dopóki własnych sił zażywali, na lądzie nie wojowali i rodzimą szlachtą tudzież własnym ludem się zastawiali; lecz skoro teatr wojny na ląd przenieśli, stracili waleczność i poszli w ślady innych państw włoskich. Na początku zwycięztw, kiedy weneckie państwo nie było rozległe, ale zato wielkie miało poważanie, nie mieli się czego wodzów obawiać, lecz rozszerzając się pod Karmaniolem postrzegli, że są na złej drodze. Byli bowiem widzami wielkiej jego waleczności i dowodził niemi w podbiciu księcia Medyolanu, a widząc go nieubłaganym na wojnie, sądzili, iż pod nim dalej zwyciężać nie mogą, ani też chcieli ani mogli go usunąć z obawy, aby tego nie postradać, co osiągnęli. Przeto dla własnego bezpieczeństwa musieli go zabić. Pod następnymi wodzami Bartłomiejem z Bergamo, Robertem z S. Sewerino, hrabią Pitiliano i innymi musieli się tylko klęsk, a żadnych zwycięztw spodziewać, zarówno jak się wydarzyło w bitwie pod Wailą, gdzie wszystko co przez ośmset lat mozolnie nabyli, w jednym dniu stracili. Widzimy, że ten system wojowania ciągnie za sobą powolne, opóźnione i małe korzyści, podczas gdy straty z niego są raptowne i zatrważające. A gdym się w przytoczeniu przykładów z włoskich krajów, gdzie od lat wielu używają wojsk najemniczych, tak daleko zapuścił, chciałbym rzecz głębiej zbadać, aby przez okazanie początku i rozkrzewienia złego, tem snadniej mu zaradzić. W miarę jak cesarska władza w Italii upadała, podnosiła się świecka władza papieża i to było powodem, że Włochy na różne państwa podzielono. Wiele znakomitych miast podniosło oręż przeciw swym władcom, którym cesarz w uciemiężeniu dopomagał, ludy zaś wspierało papiestwo dla zjednania sobie poważania świeckiego. W innych miastach obywatele zostali książętami. Tym sposobem rozdzielono Włochy między stolicę apostolską i kilka republik, a cudzoziemców zaczęto w żołd brać, bo ani ksiądz ani obywatel nie umiał władać orężem. Pierwszym w rozsławieniu tego wojska był Alberigo da Como Romaniolio. Szkoła jego wydała między innemi Bracię i Sforcę, którzy w swoim czasie Włochami rządzili. Po nich nastąpili ci wszyscy, którzy aż do teraz armiom włoskim hetmanili; owoce ich waleczności w tém się zawarły, że Karol Włochy napadł, Ludwik zrabował, Ferdynand Aragończyk uciemiężył, a Szwajcary zgwałcili. Oni to wzięli sobie za regułę najpierw piechotę osławić, aby tym sposobem siebie wywyższyć, a to dlatego, bo nie mieli kraju ani utrzymania; garstka piechoty nie wystarczała dla ich pychy, zaś wielką jej liczbą nie mieli czém żywić. Przeto wbijali się w konnicę, ponieważ niewielką jej liczbą i swoje utrzymanie zapewnili i sławę osiągnęli. To wszystko posunięto do tej ostateczności, że w dwudziestotysięcznej armii nie było dwa tysiące piechoty. Nadto dokładali wszelkich starań, by swoje życie ocalić a żołnierzy uwolnić od trudów i bojaźni. I tak: nie zabijali się w bitwach, lecz więzili się bez krwi rozlewu; w nocy nie przypuszczali szturmów do nieprzyjacielskich warowni, ani też robili wycieczki ze swoich warowni; naokoło namiotów nie wbijali palisadów i nie kopali rowów; zimą nie obozowali w polu. Ich wojskowy porządek pozwalał na wszystko, aby tylko, jak się wyżej rzekło, trudy i niebezpieczeństwa oddalić. Przez takie postępowanie popadły Włochy w niewolę i w niesławę.
- ↑ Epaminondas (ok. 420 — 362) — wybitny tebański strateg wojskowy i polityk. Jego reformy w taktyce wojskowej wykorzystał macedoński król Filip II, który przebywał w Tebach przez dwa lata jako zakładnik.
- ↑ Filippo Maria Visconti (1392-1447) — ostatni książę mediolański z rodu Viscontich.
- ↑ Caravaggio — miejscowość w Lombardii, 40 kilometrów na wschód od Mediolanu.
- ↑ Braccio da Montone — włoski kondotier, stronnik króla Alfonsa Aragońskiego.