Mohikanowie paryscy/Tom VI/Rozdział XI
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Mohikanowie paryscy |
Podtytuł | Powieść w ośmnastu tomach |
Wydawca | J. Czaiński |
Data wyd. | 1903 |
Druk | J. Czaiński |
Miejsce wyd. | Gródek |
Tłumacz | anonimowy |
Tytuł orygin. | Les Mohicans de Paris |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tom VI Cały tekst |
Indeks stron |
Następnie, przyszła kolej działania w inny sposób na umysły ogółu.
W Alencon sprzedawano opisy wielkiego cudu, jaki objawił się w lecie 1826 roku, w okręgu Domfront w Saint-Jean-des-Bois, a takiż sam cud objawił się jednocześnie prawie w innych miastach, jak np. w Cherbourgu.
Zdarzenia zaszłe w Annecy, w Sabaudji, były przedmiotem powszechnych pogadanek w dwóch tygodniach, podczas których zaczyna się opowiadanie nasze.
Kiedy pan Sace, starzec szanowany w całej okolicy, umarł w styczniu bez pomocy religijnej, odmówiono mu pogrzebu. Wszyscy obywatele pomimo to, postępowali za wozem żałobnym i pochowano go w miejscu odosobnionem.
W kilka dni potem, Senat w Chambery wydał rozkaz, ażeby niezwłocznie wydobyto nieboszczyka i pochowano go w ziemi poświęcanej.
W Sabaudji o wiele więcej było swobody, niżeli we Francji.
Panna George, aktorka, w całym rozkwicie piękności swej i talentu, po świetnych wystąpieniach we Flandrji francuskiej, miała grać raz jeszcze w Amiens przed odjazdem na Południe; lecz między dyrektorem teatru a Saint-Acheul, rozbijała się jednocześnie sprawa, w której chodziło o niedozwolenie artystce wyjazdu z miasta.
Miała wystąpić raz ostatni w „Leonidasie Pichat’a, którą to sztukę grywano wówczas na całym obszarze Francji.
Otóż Jezuici nie pozwalali, aby obchodzono tak uroczyście zwycięztwo Greków.
Zmierzano ku „terroryzmowi białemu“ to prawda, ależ to zawsze terroryzm.
Warowne zamki Hiszpanji, Włoch i Czech rojące się więźniami, dowodziły tej okrutnej dążności.
Dziś wiemy jacy to rycerze wziąć mieli udział w krwawych zapasach, stających się co chwila bardziej nieuniknionemi: znamy ich wszystkich: wojskowych, adwokatów, bankierów, przemysłowców, artystów i t. p.
Od owych czasów spostrzegano zarysowujące się w cieniu postaci dziedziców wielkich mężów z roku 1789, mimo różności zdań, łączące się w masy oporne przeciw koterji będącej u steru.
W szeregu walczących stała także prócz dziennikarstwa — Scena.
Dla rozwinięcia naszego opowiadania musimy tu tylko powiedzieć, że dawny teatr „de la Foire“ mieścił się w szałasie umieszczonym między teatrem Gaieté, a Madame Saqui, w szałasie należącym do niejakiego pana Galileusza Kopernika, tak zwanego z przyczyny, iż ukazywał widzom gwiazdy o samem południu.
Dodajmy, aby czytelnik powziął natychmiast wyobrażenie o sławie tej osoby, nabytej w skutek „Przedstawień dawanych z najświetniejszem powodzeniem (jak to opiewało jego obwieszczenie) w obec znakomitszych władców europejskich,“ że był on szwagrem znakomitego Zozo z Północy, o którym mówiliśmy w życiorysie przyjaciela naszego Melingue’a (Życie artysty) i że dla zabawienia publiczności, miał przed drzwiami sławnego Fafiou, króla ówczesnych hecarzy.
Spodziewamy się nadmienić coś więcej w następnych rozdziałach o owych znakomitych skoczkach, tworzących część czcigodnego zastępu, jaki mianowano wtedy „Mohikanami Paryża,“ na cześć pięknego romansu Coopera, jaki co tylko się ukazał.
Obecnie kiedy teatr i scena są znane, niech widz usadowić się raczy jak najwygodniej, bo oto podnosimy kurtynę.