<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan Lemański
Tytuł Morze i Osieł
Pochodzenie Bajki
Wydawca Jan Fiszer
Data wyd. 1902
Druk P. Laskauer i S-ka
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


MORZE I OSIEŁ.
Na piaszczystej mieliźnie
Szemrały morza fale drobne.
Szemranie podobne
Słyszysz w poszmerze
Cytryn, kiedy po zatoce
Cichy wiew się prześliznie
I o liść łopoce
Senny.
I był, niby kochania,
Szept, frunący na wybrzeże,
Melodyjny, i słodki, jak szmer nieustanny,
Który wydzwania
Strumień perlisty, gdy o głąb fontanny
Trąca
Marmurowej;
Albo jak litania
Mnisza, gdy z wieczora
W tumu stallach łka, i echem polatuje drżąca
W krużganki... I długo w muszlach nisz akord się słania
Jej minorowy:
PRO NOBIS ORA.





Zdarzyło się, że Osieł, by zwilżyć kopyta,
Wszedł w Morze i tak je wita.
— „O, jakieś ty płytkie,
Moje Morze, zaledwie sięgasz mi po łydkę.
Znudzony podwórzem,
Głębi łaknąc, drepcę, i cóżem
Znalazł? gdziem jest? W gnojowisku dużem
Nieomal jak łąka, ale gdzież tu głębia?
Gdzie?.. No, mów­‑że!
Co?.. Milczysz. O, jakże przygnębia
Zawód!.. A ów­‑że
Morza ryk sławny? Gdzie tu jakie ryki?
Co?..
Na rozum ścisły
Biorąc, wszystko to wymysły,
Niewarte źdźbła wyki,
Arcyłganie, w kłamliwej urodzone gębie
I w głupstwie mulniczem,
A które ja zgnębię!
Uważ­‑no, jak my ryczym,
My, zwierząt wybrani.“ —


Tu ryknął.
Zdawało się,
Że w zwierza krtani
Wrzeciądz rdzą zżartych z zgrzytem skrzypły osie.
Podobnie trze, zgrzytając w szparze,
Piła wisząca, której kamieniarze
Używają żelezca do żłobienia w ciosie.
Skrzypią zębce raz przy razie,
I jako, ku ochłodzie ich, ciurkiem woda płynie
Ze stągwi, stojącej na głazie,
Tak nadlatywały fale
Ku Osła goleniom.


Skupiony w ryku, rykiem zuchwały,
Nie zważał w zapale
Na przypływ Osieł, choć już wyżej kolan
Był polan.
Dopiero gdy, głębsze, srożej się rozpienią
Fale, gdy po słabiźnie
Morze go liźnie,
Poznał przecie
Grozę położenia. Nierychło!..
Już, już na grzbiecie
Czuje fal grzywę...
Zaskrzypiało z rozpaczą Oślisko pół­‑żywe
I ścichło.
Zwarły się kły fal białopiane.


Oto potężniejsze, nowe,
Dźwigną się wezbrane
Kabłąki fal, i, ogromne, idą w ogniach zorzy
Purpurowe.
Łuski fal migocą,
Pohuk chlupotania
Wód się sroży,
I nad tonią jękliwe dzwonią łkania
Mew, na ląd przed nocą
Frunących, jak żagwie pogorzeli.
Na wybrzeżu
Błądzi, jak mara, mulnik, rozpacza po zwierzu
I woła, lecz w silniejszym wichrze
Wołanie stawa się coraz cichsze, cichsze — —