<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan Lemański
Tytuł Na amen
Pochodzenie Nowenna
Wydawca Książnica Polska
Data wyd. 1906
Druk Piotr Laskauer i Sp.
Miejsce wyd. Warszawa — Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


XCVI.



O ty, pełnio życia zdrowa!
Grzech. Żal. Przebaczył Jehowa.
Radość... I grzechu odnowa...
............
Zgrzeszyłem. Płacz żalu tłumię.
Klękam na marmurach, w tumie,
W bliźnim, jak ja grzesznym, tłumie.

Jeszcze żądne gra mi tętno.
Pragnę modlitwą namiętną
Zgładzić z duszy grzechu piętno.

Przy mnie tuż dziewczyna klęczy.
Wionął z główki jej młodzieńczej
Ku mnie zapach omamieńczy.

Świec blask włosy jej rozzorza,
Lśni na szyjce... Matka Boża,
Nie daj wejść mi na bezdroża!

Spłynął z organowych miechów
Akord rifioritur — śmiechów...
Żal mi, żal minionych grzechów.





XCVII.



Dzwonek. Msza się rozpoczyna.
Że zawiniła dziewczyna —
Moja wina! Moja wina!

Włosów blaskiem ozłoconą
Kocham! Kocham!.. O, Madonno!
Brzmią organy falą dzwonną.

Podczas cichej ewangielii
Sobie w oczyśmy spojrzeli...
Dmuchnął organ rojem treli.

Zdrowaś Maryo! Panno Święta!
Głąb jej źrenic uśmiechnięta
Modlitewność moją pęta.

Dzwonek. Klęklim. Podniesienie.
Ścichło organowe tchnienie.
Com zawinił, nie odmienię.

Aureola dziewczyny
Świeci mi... Boże jedyny!
Przed Twe oczy składam winy.





XCVIII.



Ksiądz z kielichem podniósł ręce.
Z hostyą. Boże! To dziewczęce
Ciała biel i krwi rumieńce.

Jak u tej, co klęczy żywa!..
Znów grzech! Żadnaż świętobliwa
Modlitewność win nie zmywa?

Wszystkież obrony z włosienic,
Postów, suszeń — żądz uździenic
Spala w niwecz żar jej źrenic?

Czy w pietystycznym trudzie
Mają moc zapomnieć ludzie
O dziewczynie — o tym cudzie?

Tak mi blizka, i tak inna!
Zdrożna tak, i tak niewinna!
Tak dobro- i tak zło­‑czynna!

O świętości aureolo!
Niech mię blaski twe okolą
Zbrojnie, w walkach z grzeszną wolą.





XCIX.



Z wyżyn chóru, w głąb świątynną,
Organowe dźwięki płyną
Słodką pieśnią dobroczynną.

O przecudnym śnie Nirwany,
Istnieniem niepokalanej,
Słodko śpiewają organy.

Ekstatycznie płoną świéce.
Hymn gra, jakby wiatr w muzyce
Po przez choin dął iglice.

Jakby śpiewność, z tumu wnętrza,
W dal płynęła coraz świętsza,
Coraz czystsza, wniebowziętsza.

I już cicha nieskończenie,
Jakby wracała w refrenie,
Z niebios, przez tumu sklepienie.

Zda się mówić pieśni echo:
Wolny cnót i obcy grzechom,
Żyj! — istnienia żyj uciechą!








Jak te dźwięki, z murów cieśni,
Lećcie, mary moje, pieśni
Najprzestrzenniej, najbezkreśniej!

Mary wspomnień! Grzechów zwoje!
Żądz akordy! Win zestroje!
Lećcie hymnem, pieśni moje!

Z wszechtrującej, wszechcodziennej
Życia‘m wysnuł je Gehenny —
Pieśni gorzkie tej Nowenny.

Z życiowego’m je dna­‑łoża
Czerpał — z cnót i win bezdroża —
Jak perłowe muszle z morza.

Jak perłowych muszel zwoje,
Konch po sześć, w nich strof po troje,
Grajcie szumem, pieśni moje.

Pieśni moje, coraz krętsze,
Coraz zbożniej w głąb zamkniętsze,
Jak perłowej muszli wnętrze!



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jan Lemański.