Nad grobem filantropa Hipolita Wawelberga

<<< Dane tekstu >>>
Autor Adolf Suligowski
Tytuł Nad grobem filantropa Hipolita Wawelberga
Podtytuł dnia 25 października 1901 r.
Pochodzenie Z ciężkich lat (Mowy)
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1905
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Nad grobem filantropa Hipolita Wawelberga
dnia 25 października 1901 r.

Gdy z widowni życiowej ustępuje mąż, który zostawił po sobie ślady działalności społecznej, który powołał do życia instytucye pożyteczności ogólnej, przychodzi chwila zastanowienia się nad stratą, jaka społeczeństwo dotknęła. Stają przed nami dobre czyny zmarłego, rozważamy ich doniosłość i zawartość, przywodzimy na pamięć pomoc, jaką zmarły ogółowi przynosił, rozpatrujemy lukę, jaką śmierć otworzyła, i z nieśmiałością rozglądamy się naokoło siebie, jak gdyby szukając tych, co za dobrym pójdą przykładem, co równie dobrze potrzeby społeczne odczuwać potrafią i nowe instytucye społeczne w miarę potrzeby tworzyć i zakładać dalej będą. Takie myśli cisną się do głowy nad zwłokami zmarłego Hipolita Wawelberga.
Szukając szerszej areny dla działalności zawodowej, przed 30 z górą laty młody człowiek opuścił kraj, osiadł zdala od miasta, w którem się urodził i wychował, rzucił się w świat daleko i na stałe do miejsca urodzenia więcej już nie wrócił. Ale, myślą obcuje on z krajem i ze swoimi, i gdy nadeszła sposobność, a los przyniósł pomyślne materyalne rezultaty, myśl tę na korzyść swego społeczeństwa obraca, w czyny dobre przyobleka i do ogólnego pożytku rozumnymi pomysłami i ofiarami się przyczynia.
Poważną ofiarą daje podstawę do założenia muzeum rzemieślniczego, o którego potrzebie oddawna dyskutowano, popiera różne wydawnictwa, własnym sumptem za pomocą tanich wydań rozrzuca aż pod strzechy genialne myśli Sienkiewicza i Prusa, przy dotkliwym braku szkół specyalnych, buduje i zakłada w Warszawie wraz ze szwagrem swoim Stanisławem Rotwandem szkołę techniczną, otwierając szerokim zastępom młodzieży drogę do pożytecznej dla kraju pracy, ofiarami corocznemi wspiera uczącą się młodzież, popiera kąpiele i zabawy ludowe, popiera kolonie letnie, a dla upamiętnienia pięćdziesiątej rocznicy istnienia firmy, tworzy instytucyą tanich mieszkań, i odsłania przed społeczeństwem horyzonty nowej dla dobra wydziedziczonych pomocy.
Przed 10-ciu laty, wykazując w odnośnej pracy nędzę, jakiej biedna ludność u nas skutkiem braku mieszkań doznaje, nawołując do działania w tym kierunku i powołując się na fakta zagraniczne, a między innemi na instytucyą wielkiego i czczonego w Anglii filantropa Peabody'ego, zaledwie mogłem marzyć w cichości ducha, aby w naszym biednym kraju coś podobnego powstało. Aliści, w kilka lat później zaproszony zostałem przez Hipolita Wawelberga do narad w tym przedmiocie. W dniu 13 marca 1898 roku ustawa instytucyi pozyskała zatwierdzenie wyższej władzy, w ciągu dwóch lat stanęły trzy wielkie domy przy ulicy Górczewskiej, ofiara 300.000 rubli, wzmocniona dodaną jeszcze pożyczką i darem ze strony Stanisława Rotwanda pod postacią domu przy ulicy Siennej wartości przeszło 100.000 rubli, w krótkim czasie dała byt rozłożystej, a tak potrzebnej nowej instytucyi. Marzenie się ziściło, znalazł się polski Peabody!
Instytucya tanich mieszkań zapewnia biednym lokatorom ze sfery przeważnie rzemieślniczej i robotniczej zdrowe a tanie pomieszczenia, urządzone stosownie do ich potrzeb, z bezpłatnemi kąpielami, z pomocą lekarską, z oddzielną pralnią dla usunięcia wyziewów z miejsca pracy i życia, z ochroną bezpłatną dla dzieci lokatorów, z salą zabaw i wypoczynku dla zapewnienia na miejscu moralnego wytchnienia po pracy.
Kto wie, co się dzieje w norach biedaków warszawskich, na powiślu i na przedmieściach, a choćby i w środku miasta, kto wejrzał w te warunki mieszkaniowe, przy których się łamią przedwcześnie ludzkie istnienia i mnożą sieroty, a szerzy upadek, zgnilizna, ten zrozumie doniosłość czynu, tkwiącego pod skromną nazwą tanich mieszkań. Paręset biednych rodzin, wyobrażających z górą 1.300 dusz, korzysta już z dobrodziejstwa, które może im przynieść niewysłowione pożytki.
Czyste zyski, jakie domy po odtrąceniu wydatków w przyszłości dawać mogą, stosownie do ustawy i aktu nadawczego będą kapitalizowane, i w dalszym ciągu na rozszerzanie instytucyi obracane.
Dobroczynność Wawelberga rozlewała się różnemi liniami na szerokie rzesze, ujawniając zawsze zdrową myśl przewodnią. Nie robił on jej z przypadku. Dobre czyny jego wiążą się w rozumną całość, widnieje w nich świadomość rzeczywistych potrzeb społecznych, jako też trafne i rozsądne ich zaspokojenie.
Ani zajęcia zawodowe, które na pozór zdawały się odprowadzać myśl jego w inną stronę, ani miejsce zamieszkania, które trzymało go stale w oddaleniu od nas, nie przeszkadzały mu jasno zeznawać, czego społeczeństwu własnemu brakuje i co robić dla niego należy. Ta świadomość — to dowód jego zacnych uczuć. Do wnętrza jego zakradło się pragnienie dobra ogólnego, które na wskroś przenikało to serce i prowadziło do obywatelskich czynów.
Dobrymi czynami wkupił się on w zasługę społeczną, zdobył sobie tytuł dobrego obywatela kraju i wszedł do panteonu jego zasłużonych ludzi.
Hołd, którego jesteśmy świadkami, masy ludzi bez różnicy wyznań i stanów nad trumną zebrane — to wymiar sprawiedliwości, oddany przez ogół dla tej społecznej zasługi, o którą zmarły tak skrzętnie i gorliwie się dobijał.
W czasach rozterek i tylu rozkładowych dążności, objaw to zdrowy i krzepiący; zdrowy, bo dowodzi, że w społeczeństwie istnieje poczucie sprawiedliwości i wrażliwość na to, co jest dobre i co szanowane być winno, krzepiący, bo dowodzi, że pomimo przeciwnych pozorów ocena zasług obywatelskich dokonywać się może poza obrębem względów ubocznych.
Synu tego kraju, z którym się tak ściśle zespoliłeś, który tak szczerze ukochałeś, niechaj lekką ci będzie ziemia, której prochy twoje zgodnie z twą wolą oddane zostaną!





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Adolf Suligowski.