[205]NAD GROBEM MATKI
DUMANIA
„Sąd o rzeczach — jest zwykle sprawą naszego serca, a nie rozumu...
Nie zważaj na to — kto to powiedział, lecz co powiedziano!...“
TOMASZ A. KEMPIS [206]Przyjaciołom
poświęcam [207]
Jeśli z mogiły pieśń wichr uniesie,
A drzewa drzewom słowa podadzą —
I te nie zginą w cmentarnym kresie,
Ale ku ludziom wypłyną falą
I o serc ludzkich struny zawadzą 5
I gniew lub gorycz serca rozpalą —
Przebaczcie pieśniom i pieśniarzowi!...
Jam czyste słowa zlecił wichrowi;
Że wichr-bałamut po drzewach skacze,
Słowa me świstem wyśpiewa chmurze, 10
Albo gdzieś stanie — i przy figurze
Słucha, jak żebrak litości płacze —
Magnata spotka, co woli mienie
W Monaco przegrać lub w mieście przepić
Zamiast nędzarza w biedzie pokrzepić — 15
To nie dziwota — że zbałamuci!...
Com już wyśpiewał — to nie odmienię....
Źle — kiedy z wichrem pieśni się nuci.
I
Na cmentarzysku szukam napisu,
Gdzie przeszłość drogie pamiątki chowa: 20
[208]
I wszędzie pusto... cienie cyprysu
Kryją przed okiem przechodniów słowa,
Które by zdradzić mógł: księżyc blady,
Słoneczne blaski, lub jasność dniowa.
Nie wiedzą nawet cmentarne dziady, 25
Którym wiadomy tu każdy kątek —
Gdzie wśród napisów szukać pamiątek...
Daremna skrytość!... martwemu światu
Prawdę zakryją i cienie kwiatu;
Ale półduchom, co swoich krewnych 30
Szukają tylko pod mogiłami,
Pieśnią się poją, a karmią snami —
I brak im tylko skrzydeł powiewnych,
By odlecieli w krainę życia
Od snów i złudnej krainy marzeń — 35
Takim daremnie cieniów zakrycia,
Pamiątek, mogił i przeszłych zdarzeń!...
Są w świecie kąty — gdzie ludzie jeszcze
Myślami nawet nie wędrowali —
Ale są ludzie, gdzie patrzą dalej 40
Oczyma duszy.... to oczy wieszcze!
Tam, na ustroniu — choć bez gróbarza,
Znalazłem pomnik w kącie cmentarza,
A na nim napis — prosty, jak kamień,
Który bez żadnych ozdób, omamień, 45
Krzyżem swą wielkość i przeszłość znaczy...
Ten krzyż znalazłem i kij żebraczy.
Może tu lirnik siadywał z pieśnią —
Ten gość jedyny na cmentarzyskach.
[209]
Przyszedł się pytać, czy Oni nie śnią; 50
Czyli to prawda — o tych ogniskach,
Któremi księża grzeszników straszą;
Czy tam usłyszą modlitwę naszą,
Choćby nie z serca — lecz z ust płynęła!...
I tak ta dusza lirnika lgnęła 55
Do grobów, mogił — że tęsknił smutny,
Łzami obmywał pomnik pokutny,
A kiedy zasnął — to lirę jeszcze
W zaskrzepłe dłonie ujął jak w kleszcze,
By z Nimi tęskną dumą się dzielić.... 60
............
Głupi to zwyczaj pomniki bielić!
Kolor żałoby prędzej przystoi.
Ale tą razą świat nie pobłądził,
Że biały pomnik stawił Polonii,
Bo on — że chowa umarłą — sądził, 65
A on uśpioną bielidłem stroi!....
Nikt nie zagląda do tych ustroni,
Gdzie wiek prześniła biedna królewna...
Piosnka ją tylko kołysze rzewna
Dziada — co płakać nie zna inaczej; 70
A kiedy wreszcie kładzie się w trumnę —
To pozostawia swój kij żebraczy,
Berło — co noszą Jej syny dumne...
II
Przez drzew konary księżyc się wdziera
I blaskiem pomnik oświeca ciemny... 75
Dusza — co smutkiem dawno umiera
I posępnością cmentarzysk płacze —
[210]
Jakiś śpiew słyszy cichy, tajemny...
Cieszy się, cieszy — serce kołacze —
I myśl się krzepi, i duch się poi: 80
Zapewne przyszli synowie Twoi,
Coś ich — o Matko! — Bogu w ofierze
Dała... Ci przyszli mówić pacierze
Za swoje winy i żal nieszczery,
Kiedy Cię, Matko — do trumny kładli... 85
Nie są to — nie są te bohatery,
Co pieśń w czyn umią zamienić z czasem!...
Oni się smucą z cmentarnym lasem,
Z szumem gałązek — co gniazda trznadli
Mają w swym liściu, — niepomni na to, 90
Że mogą nocą zbudzić ptaszęta; —
Czy jesień pusta — zima czy lato,
Pieszczą się szumem, szelestem liści...
Ale myśl jeszcze zbrodnię pamięta
Własną — i słowa czczej nienawiści. 95
I przyszli z pieśnią — już poniewczasie!
Próżno żałować przeszłości grzechów.
Z daleka stoją — tam, na tarasie:
Boją się zbliżyć do mogił smutnych!
I z towarzystwem przyszli uśmiechów 100
I bez żałobnych strojów pokutnych.
Kiedy te pieśni Matka usłyszy —
A czyta lepiej w sercach niż ludzie,
Co, chociaż sądzą, to tak jak inni —
Pozna się łatwo na ich obłudzie: 105
Że nędzna dziatwa podwójnie grzeszy
I nie przepraszać przyszli ci winni —
O, biedna Matka! że wiek prześniła,
Nie będzie tego żałować jeszcze —
[211]
Ale się zlęknie, — że i mogiła 110
Już nie odstrasza obłudnych grona —
I ból ją ściśnie więcej niż trumna,
Żal do swych synów obejmie w kleszcze,
Twarz swoją od nich odwróci dumna —
I na wiek cały — drugi raz skona... 115
III
Czemu my inni — niż te narody,
Które się karmią naszemi łzami?...
............
Zapytaj o to cmentarnych duchów,
Które od wieku, na grobie Matki,
Zanim dziecina wyjdzie z pieluchów — 120
Same jej gorzkie dają opłatki
Ze krwi i prochu grobów — przymieszką.
A kto je połknie — ten już nie światu,
Ale mogiłom skarżyć się będzie,
Bo już w połowie do nich należy!... 125
Będzie się poił trucizną kwiatu
I pocznie nucić pieśni łabędzie —
Ten — w wypłakanej duchów odzieży!...
Umarła Matka — zostały dzieci,
Ale dwojakie: jedne jej syny — 130
To z zagranicy wiedzę czerpały,
A drugie nawet u siebie, w domu
Nie chciano kształcić!... i bez nauki —
Bo posiadały język jedyny
I na dnie duszy śpiące zapały, 135
A co zyskały, to po kryjomu —
[212]
To są pasierby — te samouki!...
Ale gdy Matkę do grobu kładli,
To ci kształceni — tak zimno stali
Jakby nagrobne, nieme posągi; 140
Biedni-pasierby do grobu słali
Choć grudę ziemi i łzę pokutną....
Matka nie rzekła: »Bodaj przepadli!«
Ale ich wszystkich żegnała z trumny
Błogosławieństwem i twarzą smutną. 145
Szedł za pogrzebem tłum bezrozumny —
Szli i zabójce, co ją pogrzebli...
Pierwsze — o hańbo! — kształcone syny
Do katów Matki wyciągły ręce,
Zamiast im słusznie podstawić szczebli 150
Do szubienicy lub gilotyny!...
One sumienia — podały męce.
A te pasierby — o, biedne one!...
Nie rozumiały nieszczęsnej doli,
Bo je chowano — jakby w popiele! 155
Zawsze dalekie — zawsze gnębione,
Poddane dzikiej braci swawoli,
Nie rozumiały — gdzie święte cele,
Do bratobójstwa dały się użyć!!...
............
Jeżeli chcemy Ojczyźnie służyć — 160
Ich nam nauczać — ich ogrzać czuciem!...
A wtenczas wspólnie już nad rozkuciem
Więzów z rąk Matki pracować będą.
Błyska nadzieja nad naszą grzędą —
Chwyćmyż ją wcześnie — nie dajmy gasnąć!... 165
Bo to nietrudno przespać wiek cały —
Ale my możem na wieki zasnąć!!...
[213]
„Na wieki!“... Boże! gdzież ideały,
Do których wodze przeszłości biegli?
Byśmy za późno się nie spostrzegli!... 170
IV
Przeszłości świetna!... patrz się na zgliszcza,
Na nędzne strzępy dawnej wielkości —
Na te świątynie, gdzie twe bożyszcza
Kryje kurz wieków — a z wysokości
Posągów, zamiast olbrzymów — karły 175
Są widowiskiem zmarzłego wieku...
I bohaterów syny wymarły —
Świat rodzi same wyrodki-twory,
Które się kąpią w kłamstw brudnym steku;
A zamiast duszy — mają obory 180
Pełne zwierzęcej bezduchowości!...
Patrz na to wszystko, świetna przeszłości —
Żeś świetną była — żałuj po wieku!
Bo płód twój zmalał i skarłowaciał...
A choćby wiekiem się przepostaciał — 185
Do twego szczytu nie sięgnie czołem!...
I świat i ludzie są jednem kołem,
Którym kieruje Opatrzność boża;
Szczęsne — w wszechświecie za Jego wolą
Toczy się — mija piekła, bezdroża, 190
A koniec drogi — w nieskończoności...
Biada — gdy koło wbrew Opatrzności
Bieg swój skieruje z wytkniętej drogi!
Bo wtedy szatan nad niem zawładnie
I wieść go będą fałszywe bogi 195
Po utopiskach — gdzie w błoto wpadnie.
[214]
Smutne pamiątki świetnej przeszłości!
Ząb wieku na was porobił szczerby.
W zamkach, co kryją pod zgliszczem kości
Dzielnych obrońców — trudno odczytać 200
Deszczem nad bramą spłukane herby.
Tych wielkich szczątków — kto by chciał pytać
O wieki przeszłe — to całą księgę
Do przeszłych dziejów mógłby dołączyć.
Lecz każdy kamień — ma tę przysięgę: 205
Milczeć przed ludźmi, póki Konieczność
Nie każe z głazów prawdy wysączyć...
A prawdą będzie — krew naszych przodków,
Która, kroplami padając w wieczność,
Stworzy nam ziemię już bez wyrodków 210
I zrzeczywistni nasze nadzieje...
Smutne pamiątki!... Wieku koleje
Już porobiły straszne wyłomy;
Dwa takie wieki — a z tych pamiątek
Zostaną może drobne atomy 215
I jakiś w myślach zatarty szczątek...
Chyba że w sercach stawim posągi
I uduchowim pamiątki stare!
Zlewając razem: pamięć i wiarę;
O! wtenczas nawet wiekowe drągi 220
Nie skruszą drogich sercu pamiątek —
I każdy ziemi ojczystej kątek
Będzie z przeszłości wspomnień literą!...
Z pamiątek armią — z tą wiarą szczerą,
Możem wznieść jeszcze piramid góry, 225
Które się cieniem — jak czarne chmury
Na pleśni przeszłych wieków — pokładną,
[215]
Noc osłaniając, a jak upadną —
To ludzie wówczas w nich ujrzą kata
I przepowiedzą, — że koniec świata.... 230
V
Boleśnie patrzeć, jak stygną serca
Synów — i pomnik zielskiem porasta,
W pleśniach sercowe pamiątki grzebie...
Czasami tylko podły bluźnierca,
Co go wyrodków posłała kasta, 235
Na grób przychodzi miotać przekleństwa —
Twój syn — o Matko! znieważa Ciebie!
I bez wzniosłego już człowieczeństwa —
Z obrazem piekieł, z myślą szatana
Przed sąd wyrodków Cię zapozywa 240
I hardo prawi: „Myślą związana
Szkoła — co lepiej, niż inni ludzie
Szatą powagi myśli okrywa,
Szkoła ta sławna — w niewielkim trudzie
Poznała przeszłość...“ — i własne myśli 245
Za historyi podaje księgę,
Aby czytali ją ludzie przyszli!
Szkoła ta przyszła brudzić tę wstęgę,
Która świetnością jaśniała w Tobie...
Przeklęta szkoła! na Matki grobie 250
Oczernieniami walać Jej szatę
I dzieci winić za Matki stratę —
Dzieci te prawe, co protest wniosły,
A nie swych krewnych — krewnych po czynie:
Owych Repninów i Targowiczan!... 255
Któż to ta szkoła?... Uczone osły,
[216]
Poważno strojne w głupstw swych wawrzynie —
Ów areopag „wielkim“ okrzyczan
I przy ich żłobie chowane pieski.
Owi to gwarnie grobowe deski 260
Przyszli znieważać.... Wiwat uczeni!
Czemeście byli — naród oceni...
Hej, szlachto polska! gdzie twoje herby?
Szlachetność znikła i herbów nie ma...
Chyba je przyjmą owe pasierby! 265
Bo gdy wybierać między obiema,
Gdyby rozsądzać po Matki woli
I pytać dziejów z wieku niewoli,
To na ich stronę ten sąd wypadnie!
Bo kto po smutnej rodzica śmierci 270
Mienia nie mierzy do równej ćwierci,
Ale rodzeństwu ich prawa kradnie —
Kto trucicielom Matki nie wrogi,
Ale im chętnie podaje ręce
I łatwo swoje odrzuca bogi, 275
Do zemsty mając serce zajęce —
Jeszcze pod stopy chętnie się kładnie
I na ochłapy czeka, jak szczenię —
Kto za romantyzm błędny a głupi
Sądzi prawdziwe braci natchnienie — 280
Kto za pieniądze łatwo się kupi:
Na trumnę Matki miotać potwarzą,
(Myśląc, ze zbrodni zmarli nie karzą),
Rzucać przekleństwem na wierne syny,
A bohaterskie swych przodków czyny 285
[217]
Ośmieszać słowem — i myśli swoje,
W czasie zamarcia mózgu zrodzone,
Światu podawać za przeszłe dzieje —
Taki — chociażby i hrabiów roje
Liczył w szeregu swych antenatów, 290
Dzieci z cesarskich stołów karmione
Miał — krewnych — pierwszych w kraju magnatów,
Taki już herbem nie wybieleje!!...
Może mieć tytuł grafa, markiza,
I sto orderów niechaj naniza — 295
Ale od herbu polskiego — wara!...
Bo go sąd czeka za życia — braci
I stokroć gorsza po śmierci kara:
Sądzić go będą ci antenaci,
Dla których herb był oka źrenicą, 300
A dalsze dzieje nie tajemnicą —
I podłość synów po zgonie Matki:
Że odbudować nie chcieli chatki,
Ale z najezdcą pomogli palić.
Było w zwyczaju herbownych chwalić... 305
Dziś — losie smutny! zmienna fortuno!
Z pieśnią pochwalną trza zwiedzać strzechy
I proste serca zapalać pieśnią,
A z przeraźliwą wyrzutów struną
Iść — gdzie w żałoby czas słychać śmiechy, 310
Gdzie puste bale — przy trumnach nie śnią,
Na pogrzeb idą — to w strojach jasnych,
A jeśli płaczą — to nieszczęść własnych!
[218]VI
Smuć się, o Matko!... bezbożne syny
Straciły wiarę, coś w nich wszczepiła... 315
Cóż bohaterskie pomogą czyny
Olbrzymie — kiedy w sercach posucha?
Cóż wobec świata znaczy mogiła,
Jeśli w niej nie ma przeszłości ducha?...
Cóż znaczy wszystko bez Boga-Stwórcy — 320
Chociaż w tym „wszystkim“ jest cząstka Boga?...
Twe syny — Matko — to świętoburcy!
Już ich nie wiedzie prawości droga —
Na wygodniejsze zboczyli tory,
Gdzie karyjery drogowskazami! 325
Gdzie każdy szuka jakiejś podpory —
O własnej sile nie mogąc kroczyć.
Żeby przypadkiem w prawo nie zboczyć —
To przyświecają — czym?... orderami!...
Smuć się — o Matko!... bo Twoje dzieci, 330
Coś ich oddała na służbę Pańską —
Podłością plamią szatę kapłańską,
Z dala pogański bożek im świeci,
Ubrany w mitry i kapelusze
I dostojeństwy wabi do siebie.... 335
Jemu oddają serca i dusze,
Do niego biegną w każdej potrzebie —
To ich bóg... Matko! żałuję Ciebie.
Jedyna dźwignia — robocze dłonie,
Co Cię trzy razy chciały obudzić, 340
Co Ci swe serca kładły pod skronie,
By je rękoma pracy nie brudzić —
One dziś tłumy — nieszczęsny losie!
[219]
Wzięły za Matkę ludzkość-macochę,
A Ciebie, droga — w pamięci starły... 345
A jeśli czasem w tym ludów głosie
Jeden zadźwięczy — co myśli płoche
Tobie chce zwrócić — to jak umarły
Mówi, bo głosu nikt nie usłucha;
W szumie fal morskich — kropla... okrucha! 350
Te syny pracy — są jak potomki,
Co się rozlecą we świat dla chleba:
Stawiają gmachy, budują domki,
Czują to tylko — co im potrzeba;
A jak są w chacie — to walczą z braćmi, 355
Że im wydarli ojców spuściznę,
I głośno krzyczą: „Złodzieje! dać mi
Moje zagony — mą ojcowiznę!...“ —
I walczą z sobą... — a matka głodna,
Ze łzą na oku spać się położy... 360
Ostatnią czarę wychyli do dna —
Własne jej dzieci dają truciznę!...
Kto więcej winien — na to sąd boży.
Ale — o syny! miejcież Ojczyznę!
Nie chodźcież żebrać po Europie!... 365
Do katów Matki nie chodźcież prosić!...
Bo hańba pali po każdej stopie —
Czy ją przez wieki zechcecie nosić?!
Głodniśmy — prawda, bo nasza ziemia
Jednych wygania — a drugich tuczy... 370
I nieraz człowiek z gniewu oniemia —
Ale czyż przeszłość nic nas nie uczy?
Patrzmy — narody żebrzą wolności,
A same drugim tę wolność kradną!
[220]
I mamy z nimi — z nimi się bratać?! 375
Toż naszych przodków ruszą się kości
I na bok drugi z gniewu pokładną...
Kto chce Moskala — lub Niemca swatać,
To niech się uda prosto do czarta;
Na jedno wyjdzie... bo tyle warta. 380
„Chleba!... swobody!...” — giniemy z głodu...
Swobody żądać — to dla narodu!
Potem i chleb się znajdzie dla dzieci,
Kiedy swobody słońce zaświeci...
Nie chcecie syny! przystać na części, 385
Jakie przodkowie pozostawili,
Dobrze... — sądźcie się — niech wam Bóg szczęści...
Każdy zarówno niech się posili.
Dla wszystkich słonko jednako grzeje —
Dla wszystkich równe życia koleje — 390
Więc czemuż jednym ciasno na świecie,
Gdy drudzy kąta nawet nie mają?!...
Jest tam paragraf — gdzie? to już wiecie:
............
„Jeżeli ojciec umrze — a syny
Prawo wytoczą o swe dziedziny, 395
To sąd ich dzieli do równej części...“ —
Tak prawo mówi... jeśli podstawą
Jest społeczeństwa — a nie zabawą,
Za wami prawo... Niech wam Bóg szczęści!...
VII
Oparłem głowę o zimny kamień 400
I chłódzę myśli, co mi skroń pieką...
Śnię wymarzoną przyszłość daleką —
[221]
Dziś, w myślach jeszcze pełno omamień,
Wad, kłótni, niezgód — jak było dawniej.
Więc jasna przyszłość pewnie niebliska; 405
Bo gdzie na przodzie są zdrajcy jawni —
A u świętego nawet ogniska
Nie mieszka zgoda — tam już nadzieja
Blada, i bledsza jest rzeczywistość.
Boję się w przyszłość niepewną patrzeć... 410
Skarłowaciała to epopeja
Będzie... — bo dziś już widać tę mglistość,
Która jest zdolna i przeszłość zatrzeć
Swą posępnością — co jak pieśń barda
Szkockiego albo północna jesień, 415
Za mgłą ponure kryje obrazy...
Była już przeszłość — prawością harda,
Była już przeszłość — pełna uniesień,
Były męczeństwa, knuty i razy,
Lecz nie mieliśmy przeszłości podłej! 420
Czy chcemy taką przyszłość, broń Boże?...
O nią do wrogów zanosim modły?
Przodkom przemocą kładli obroże,
A my dziś chętnie poddajem szyję!...
Puszy się wielu, że ich wróg głaska; 425
Sofizmatami sumienie myje —
Zbiera ochłapy — jeżeli łaska
Władcy upuści dla nich pod stoły...
Wyż-to jesteście Ci apostoły,
Którzy piszecie morały w księgach?! 430
Wyż-to prawnuki tych bohaterów,
Którzy swe imię w świętych przysięgach
Kładli — a serca, jak u kraterów
Ognie, dla kraju miłością piekli?...
[222]
Tak, wy — coście się ojców wyrzekli, 435
A zostawili sobie ich sławę
I herby stare — jak na zabawę!...
Chcecie dziś błyszczeć ojców zasługą —
A wasze czyny gdzie są — panowie?!
Patrzcie — korona na Matki głowie 440
Z głogu... wyście ją swą hańbą wbili!
Wieziecie trumnę — błędną żeglugą;
Oby się z wami nie zatopiła
W służalstw, kłamstw, hańby — głębokim steku!...
Obym nie dożył — Panie — tej chwili, 445
Kiedy nad trumną Matki po wieku
Podniosłaby się hańby mogiła!...
VIII
I zadumany siedzę na skale —
I oko w przyszłość obracam ciemną —
A smutek jęczy struną tajemną... 450
Nie chcę się kąpać w przeszłości kale,
W głębię przyszłości boję się rzucić!...
Ot, żyć mi chwilą i dumy nucić —
I zasnąć, jak te lirniki stare:
Składając serce, kij na ofiarę... 455
...............
I dumam... kroki za sobą słyszę;
— Kto tu przerywa cmentarną ciszę?...
„Ja, żebrak, panie — szlachetny rodem,
Pod drzwi mych braci zagnany głodem,
Jak pies odszedłem — nawet bez kości...“ 460
— A co tu robisz? — „Ot, ja z miłości
Tu przyszedł, panie... ja co wieczora
[223]
Tutaj przychodzę — gdy głodu zmora
Wypędza od swych tu — na cmentarze...
Tam... pod mogiłą me bratnie twarze — 465
Tam... kościotrupy...“ — I siadł na grobie,
Rękami objął krzyż zimno-szary —
Rozpaczą martwej podobny Niobie —
I płakał... płakał ten dziad niestary,
O sercu może starszym od siebie... 470
Bo gdy kto zimny popiół rozgrzebie —
Czy pozna, dawno iskry wygasły?...
...............
Wstyd mi za ciebie — szczepie wypasły!...
Gdy brat twój zimne kamienie ściska,
Cieplejsze może — niż serca wasze — 475
Ty się na balu szampanem grzejesz!...
Gdy głodne — wyją te ludzie-psiska,
Ty toastową napełniasz czaszę —
I przy kielichu z nędzy się śmiejesz!
— Oj, są to ludzie — są i ludziska... 480
Mogiło! powiedz — ile łez w tobie,
Spadłych z warg, które już martwe prawie,
Przekleństwa dla swych braci szeptały?...
Ja tymi łzami instrument żłobię,
Z żalu naciągam struny jęczące — 485
I dźwięko-słowną pieśnią nie bawię,
Lecz nagrobowe śpiewam hejnały,
Dumy, sarkazmy i własne baśnie.
Zimne mogiły — serce gorące;
Może i ono wystygnie wtedy, 490
Gdy pod mogiłą ze skargą zaśnie...
...............
[224]IX
Zbliżmy się — zbliżmy!... podnieśmy wieka! —
Młodzieży polska! — czemu z daleka
Omijasz szare cmentarne mury?...
Czy cię przestrasza świat ten ponury? 495
Wszak ty nieszczęsna — żyjesz w tym świecie!...
Tam cię coś ciągnie — gdzie przy bufecie
Kielichy dzwonią, ochocze tany...
Gorącą młodość oddajesz komu?
Młodzieży! nie masz wstydu ni sromu! 500
W końcu przynosisz żywot stargany
I wołasz: „Bierzcie!“... — garnek gliniany.
Młodość — rozpuście, ból — dla Ojczyzny!...
Dla Matki niesiem — z awantur blizny;
Czy tak ojcowie czynili nasi?... 505
Kiedyż się czoło wstydem okrasi —
Kiedyż poznamy bezczynność naszą?
Bez-celnie żyjem — groby nas straszą,
Prochów się boim — chodzące groby!
Wyrzuty zatruć — mamy sposoby; 510
Czemuż nie zniszczym już człowieczeństwa —
By nie dosłyszeć prochów przekleństwa,
By wmówić w siebie, że nic z nadziei —
Nic już w przyszłości dla nas nie świeci!
By się już zaprzeć, że my są dzieci 515
Tych, co pomarli za przyszłość naszą!
By wreszcie zabić w sobie krew laszą! —
Wtedy rzec możem: „My już bydlęta!
Wiecznością — nasza dola przeklęta!...“ —
Do tego dążym... Młodzieży kwiecie! 520
Zastanowienia!... dokąd idziecie?
[225]
Jeżeli macie w krwi zapał jeszcze —
A ojce nasi — a nasi wieszcze!
A nasza oda — ta „do młodości!“...
Czy nam już wcześnie zgrzybiały kości?... 525
„Hej! nad poziomy!“... — Gdzie nasze serce?
Czy wiecznie mamy żyć w poniewierce?
Czy już nie wiemy — gdzie nasze drogi? —
Zamiast po czynach kroczyć pół-bogi,
W kałużach wleczem cielska — jak płazy!... 530
Czy ten wiek podły — wiekiem zarazy?...
Zmyjmy ją z ducha!... Polećmy młodzi
Z „martwej krainy ułudy
Tam — gdzie zapał tworzy cudy —“
A silny duch — czyny rodzi!!... 535
X
Smutnoż, bo smutno na tych mogiłach —
Gdzie stąpisz — krwawe przeszłości ślady...
W przyszłość nam lecieć o własnych siłach!...
Inaczej — dla nas przyszłość zagłady,
Jak wilcze oczy — w cieniach połyska... 540
Rozniećmy w piersiach święte ogniska! —
Bądźmy — jak Grecy! — co, gdzie przybyli,
Wieźli ze sobą ogień i bogi...
Bierzmy z ołtarzy ten ogień drogi —
Wichr go nie zgasi — ni wiatr rozpyli — 545
Lody Sybiru — mrozy Kamczatki
Topnieją pod nim... Za oceanem,
Gdzie nas od nędzy przenoszą statki,
Jęczącym skargi bądźmy orkanem!...
Obelgę światu wyplujmy w oczy — 550
[226]
Światu, co „wolność“ ma na sztandarze,
A od gnębionych odwraca twarze...
Niezgoda własna — ta nas roztoczy!
Jak żydowinów rozprószy wszędzie —
Po oceanów białych krawędzie; 555
Lecz siła obca — ta bezduchowa,
Czy zdoła ducha rozkawałkować?...
Ta centaurów ostra podkowa
Może po krwawych głowach cwałować —
Do serca nigdy nie dojdzie stalą!... 560
Niech cytadele z posad się walą —
Kościołom przecie nie dajmy ginąć...
Dalej — do lotu! Skrzydła rozwinąć —
Gdy milijony orłów podlecą,
Na świat od słońca cień się pokładnie! 565
A gdy ta chmura na świat upadnie —
Czy się ostoją skrwawione trony?
Więc dalej w górę — wy milijony!
Wy zadumane na cmentarzyskach...
Poostrzcie pióra w słońca przebłyskach — 570
Uduchowijcie zgnuśniałe cielska!...
w olbrzymie każdym — dusza anielska,
W czyn przemienione marzone chęci —
W myślach cel święty, a w czynach dzielność —
W prawym postępie — cel środki święci... 575
Dalej tak, orły — po nieśmiertelność!!...
...............
XI
Po cóż czynicie z dusz swych jarmarki —
Gdzie swe sumienia macie na sprzedaż?...
[227]
Myślałem, Boże, że mi już nie dasz
Doczekać chwili — kiedy swe karki 580
Prawnuki dumnych — pod hańbę schylą.
Dziwię się, czy mnie oczy nie mylą —
Tyle podłości!... Tu odszczepieństwo —
Prywata, skoki za karyjerą,
A tam — ordery, odznaki... złoto. 585
Oczy wyjada moralne błoto —
Z wrogami Matki „ich“ pokrewieństwo —
Z pokrewieństw przodków prawych obdziera!...
Ruszcie się, ojców w mogiłach kości —
Bo w waszych domach — gdzie była prawość, 590
Miłość Ojczyzny — dziś hańba gości!...
Mówić nie daje myśli mych łzawość —
Serce się kraje, gdy na „nich“ wspomnę.
Tu — śmiech, rozpusta..., a tam — bezdomne,
Nędzne sieroty!... 595
Ej! Boże! Boże —
Cóż ta pieśń moja gorzka pomoże!
Słowa mi dałeś — nie dałeś siły...
Gdyby poruszać przyszło mogiły —
To pieśnią wszystkie ruszyłbym z posad!...
Ale tam — gdzie się szyderstwem karmią, 600
A na dnie serca — podłości osad,
Tam — choćbym posłał pieśni mych armią —
Nic nie pomoże!... przebrzmią bez echa,
A dla mnie tylko jedna pociecha,
Żem śpiewał — własny jad wypowiadał 605
I pieścił ucho... Bogdajbym zawsze
Do mogił tylko i głazów gadał!...
Echem mi będą odpowiadały...
Bogdajby na mnie nieba łaskawsze
[228]
Nie dozwoliły czuć — co to podlić! 610
Nosiłbym w myślach swe ideały —
Piąłbym się do nich po szczeblach wiary —
Mógłbym się Bogu pieśniami modlić
I za marzenia — czekać na kary...
A dzisiaj!... twarda moja powinność 615
W serca mi patrzeć i gromić każe;
Może tą służbą — myśli niewinność
Stracę — a może grzechy swe zmażę...
XII
...............
Ponuro jęczą suche konary,
Zgryźliwie skrzypi śnieg pod stopami — 620
Księżyc od mrozu aż poczerwieniał,
Zarumienił się biedaczek stary —
Mróz, więc podchmielił nasz starowina,
Z czerwonym słońcem — blaski pomieniał
I idzie... idzie ponad grobami... 625
Zaduszki... północ... straszna godzina!...
Przyszedłem patrzeć, jak pójdą dusze
Tych — co niedługo już nas porzucą...
Cyt!... widzę... idą... grobowo nucą —
Kościół otwarty... zobaczyć muszę! 630
Na przodzie dziatki... dalej — dziewice...
Śnieżyste szaty — a w ręku świéce...
Idą parami... znajome twarze...
Janinka... Władzia... dalej — nieznane.
Krzyknę — i głosem swoim przerażę!... 635
Język mi skołczał... Na ścieżce stanę!
Nogi — jak drewno, przymarzły w ziemię...
[229]
Dotykam oczu... nie — ja nie drzemię!...
Boże!... Halina... Anioł? czy Ona?...
Idź... nie zawołam!... Tyś już zbawiona. 640
Przeszły... — Młodzieńcy... wszak ja tu stoję!...
Tam idę... pewnie moje odbicie!...
Księżyc — zwierciadło... czym patrzał w niego?...
Przeszli... jam przeszedł... czego się boję?...
Ja tu — na zawsze!... macie tamtego! 645
Tamten — to nie ja!... słyszysz?... to nie ja!!
Mnie tu do życia wabi nadzieja!...
Ja tu na świecie pozostać muszę!...
Ja rzeczywistość — snami zagłuszę —
Ja... wszystkie groby wasze pokruszę!... 650
Wszystkie!... słyszycie... Kto tu?... to echo...
Grób Matki... Ona westchnęła może.
Mam tam umierać — tu się położę!
Jej oddech nocą będzie pociechą...
...............
Dobranoc, świecie!... myśli, jak noże, 655
Drą się do serca... świecie — dobranoc!
Przed śmiercią — żegnam... żegnam — jak na noc.
...............
Słyszę z mogiły słowa, jak we śnie:
„Synu grobowców!... mnie tu boleśnie...
Ile zaduszek ja tu przeżyła!... 660
Że przeźroczystą dla mnie mogiła —
Patrzę na dusze, co umrą wcześnie,
Jak do kościoła idą się modlić —
By przez rok jeszcze życiem się podlić...
Idą tu co rok... I myślę przecie, 655
665
Że ujrzę Pychę — tę, co na świecie
Tyle mych synów z ziemi wygnała —
[230]
Albo Niezgodę — tę, co została
Po moim zgonie, by braci dzielić...
Że ujrzę Podłość — tę, co to bielić 670
Uczyła moich nieludzkich katów...
Że ujrzę — kiedy do innych światów
Uosobione przejdą te cielska...
A tu kto idzie?... sama anielska
Dobroć: dziewice, starcy i dzieci... 675
Tym — co rok księżyc w Zaduszki świeci,
Przechodzą, nikną i umierają —
Opuszczając was... Z wami zostają:
Niezgoda, Pycha i Podłość czarna...
Nie dla nich — synu — noc ta cmentarna! 680
One żyć będą, aż do tej chwili,
Gdy wy zginiecie!... słyszysz — me dziecię:
One przeżyją was na tym świecie —
Gdyby zginęły — wy byście żyli...“
...............
„Gdyby zginęły — wy byście żyli...“ 685
— To mnie zbudziło!... nie chcę umierać!
Nie chcę za sobą grobów otwierać!...
„Gdyby zginęły — wy byście żyli...“
Słyszycie, Bracia, głos Matki z trumny?...
Wracam z zaświata — i wracam dumny, 690
Jak ten, co wieka trumien podchyli —
I wołam: „One zaginąć muszą!...
Wola je nasza w nicość rozpyli...
Ja już nie pójdę za moją duszą —
Łączną z zagrobem przeciąłem nić... 695
— Tak, one zginą... My musim żyć!...“
|