Nie rzucim ziemi zkąd nasz ród!/Część I/Rozdział ósmy

<<< Dane tekstu >>>
Autor Włodzimierz Bzowski
Tytuł „Nie rzucim ziemi zkąd nasz ród!“
Podtytuł Pogadanki o społecznych stowarzyszeniach gospodarczych
Wydawca Komisja Hodowlana Centralnego Towarzystwa Organizacji i Kółek Rolniczych
Data wyd. 1917
Druk Drukarnia Polska
Miejsce wyd. Moskwa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

ROZDZIAŁ ÓSMY.
Twórcza praca.

Gdyśmy już poznali ważniejsze rodzaje współdzielczych stowarzyszeń  — zdajmy sobie jeszcze w zakończeniu sprawę z tego, co właściwie odróżnia współdzielcze stowarzyszenia, czyli kooperatywy, od wszelkiego innego współdziałania ludzkiego, którego przecież od najdawniejszych czasów nie brak było na świecie, a także zastanówmy się nad znaczeniem całego ruchu współdzielczego we współczesnem życiu gospodarczem narodów.
Ludzie w dawnych czasach, dzicy jeszcze prawie i ciemni, rozumieli już dobrze wartość pomocy, jaką człowiek człowiekowi w życiu okazywać może i stosowali ją też powszechnie w ówczesnych swoich zajęciach. Czy to kto dałby sobie wówczas w odosobnieniu radę z dzikim zwierzem, który nastawał na życie, albo choćby dostatek ryb nałowiłby sam jeden? Trzymali się ludzie gromady, choć im rozum nie bardzo świtał w głowach, i wszelkie uczucia dobre nie były jeszcze rozbudzone w sercach. Tak już z przyrodzenia ludzie współdziałali z sobą.
W późniejszych wiekach, w miarę rozradzania się ludów i ciągłego rozwoju życia gospodarczego, objawy zwykłego współdziałania w pracy wciąż wzmagały się.
Jest zupełnie jasnem, że nawet zwykłe współdziałanie ludzi przy wykonywaniu jakiejś pracy, oparte na podziale czynności, często, jak naprzykład w przemyśle, stosownie do uzdolnienia lub szczególnej wprawy, sprowadza nieocenione korzyści. To też w dzisiejszem, tak już bardzo złożonem życiu gospodarczem społeczeństw, na każdym kroku widzimy objawy tego zwykłego współdziałania.
Zastanowienie się nad układem stosunków gospodarczych, panujących w dzisiejszej wytwórczości, w handlu, w spożyciu, wskazuje, że więcej jest w tej dziedzinie złych objawów, niż dobrych. Okazuje się, że takie zwyczajne współdziałanie nie ma w sobie siły potrzebnej do usunięcia z życia społeczeństw złego współzawodnictwa płynącego z żądzy nadmiernych zysków. A to właśnie pożądanie pcha człowieka do wyzyskania bliźniego, do rozmaitych niesprawiedliwości, a nawet oszustwa. Ludzkość nie składa się z aniołów i nie narodziła się doskonałą. Człowiek w biegu dziejów, na wszelkim stopniu kultury, nie wyrzekał się zazwyczaj sposobności wyzyskania słabszego, o ile jego stanowisko dawało mu do tego potrzebną siłę. To samo dotyczy stosunków między narodami, jak i różnymi odłamami społeczeństw, lub między jednostkami.
Życie jednak ludzkie w każdej dziedzinie rozwija się w stronę dobra. Ku wytkniętemu przez Stwórcę doskonaleniu się dąży nieraz ciernistemi drogami ludzkość. Wciąż jeszcze tkwią w życiu rozmaite krzywdy wyrządzane sobie wzajem przez ludzi, wciąż jeszcze wilki w ludzkich skórach uwijają się po świecie, ale to nie zmienia pewności, że ludzkość skutecznie doskonali się.
Jeżeli, dla przykładu, porównamy dawne niewolnictwo ludzi—z obecnymi sposobami wyzysku, musimy przyznać, że tak jest.
Jednym z największych braków w dzisiejszem życiu społeczeństw jest „zabagnienie” spraw gospodarczych, polegające na błędnej organizacji wytwórczości i spożycia.
Celem gospodarczych zabiegów społeczeństwa powinno być jaknajlepsze zaspokojenie jego potrzeb życiowych. Człowiek, naród, ludzkość cała — wtedy jedynie mogą rozwijać należycie zasoby myśli i szlachetnych uczuć, dążyć skutecznie do rozwoju tych wszystkich objawów życia, które nazywamy kulturą duchową, gdy mają zapewniony „byt” codzienny. Zabiegi gospodarcze są więc środkiem do osiągnięcia dalszych celów ludzkości. Z tego wynika, że każde społeczeństwo powinno dążyć do tego, aby stosunkowo jak najmniejszym wysiłkiem, jak najtaniej, ale za to jak najlepiej zaspokoić życiowe potrzeby ogółu obywateli, to jest całej ludności kraju.
Aby to osiągnąć — należy odpowiednio przeprowadzić wielki dział pracy gospodarczej — wszelką wytwórczość, czy to w rolnictwie, czy w przemyśle, i następnie ułatwić udostępnienie wytworów ogółowi spożywców, którymi wszyscy jesteśmy. Dzisiaj w wielkim przemyśle i w wielkim i w małym handlu pośredniczącym — rządzi właściwie nie człowiek, celowo zaspakajający jaknajlepiej potrzeby ogółu spożywców, ale pieniądz. Uczciwi, godni powszechnego szacunku, i zasłużeni ludzie są w każdym zawodzie, ale na ogół niepodobna zaprzeczyć, że chęć nadmiernych zysków góruje wśród wytwórców i pośredników handlowych. Ona rodzi rozmaite zmowy fabrykantów, mające na celu podniesienie cen na wytwory, ona obdarza ogół tandetnymi wyrobami, ona powoduje nie rzadko złe warunki pracy robotników, ona to sprowadza człowieka z wyżyny prawdziwej godności, jaką daje wszelka uczciwa praca, na padół marności.
I właściwie w życiu gospodarczem mamy dziś takie stosunki, że naogół wytwórczość i handel nie odpowiadają potrzebom spożywców. One gdzieś pędzą nieokiełznane, zapatrzone w swój bezpośredni cel—zysk. Rozhulało się tak to złe współzawodnictwo w życiu, że depcze nieraz człowiek po człowieku, byle dogonić rubla, który mu zaćmił uczciwość i wyrzucił z serca bratnią miłość.
W tej oto właśnie dziedzinie, potrzebną do poprawienia stosunków siłę, wykazuje szeroko rozumiane społeczne współdziałanie, czyli idea kooperacji. („Kooperacja” — z łacińska — znaczy to samo, co współdziałanie).
Cóż odróżnia kooperatywę od wszelkiej innej wzajemnej pomocy ludzkiej? Ostatecznie nie można zaprzeczyć, że naprzykład jeden złodziej, pomagający drugiemu „zbadać” wnętrze cudzego mieszkania — „współdziała” z nim. Albo jeszcze przy zdrożniejszych rzeczach ludzie sobie nieraz wzajemnie pomagają. Otóż pierwszą istotną cechą współdzielczych stowarzyszeń jest to, że tu gromada zjednoczonych ludzi działa społem na swój pożytek, który nietylko nie jest szkodą dla innych, ale przeciwnie — jest także pożytkiem dla ogółu. Dlatego zmowa kapitalistów, którzy w jakimś kraju starają się w swoich rękach skupić pewien odłam wytwórczości, dającej produkt codziennego użytku, aby potem przy pomocy bandy pośredników „śpiewać” zań ceny dowolne, choć jest zjednoczeniem ludzi w sprawach gospodarczych, nie jest współdzielczością, nie ma nic wspólnego z kooperatywą, — jest jej przeciwieństwem: działa dla dobra jednostek, ale na szkodę ogółu.
Drugą ważną właściwością współdzielczych stowarzyszeń jest to, że są one zjednoczeniem dobrowolnem, a przytem nie stawiającem ograniczeń przybywaniu nowych członków, — jedyną przeszkodą do wstąpienia może być nieuczciwość, lub jakiekolwiek inne łajdactwo ludzkie. Z pojęciem współdzielczości związane są tylko dobre strony — i w kooperatywie nie może być cierpiany moralnie marny człowiek, jako przyczyna lub zarodek wszelkiego złego. — Ażeby współdziałanie spożywców zapewniło niezbędną siłę do odparcia wpadających łatwo w wyzysk fabrykantów i pośredników, którym o wiele jest łatwiej zmówić się, i było naprawdę skuteczne, muszą oni po pierwsze: dobrze pojąć umysłem cele łączenia się i drogi działania, i po drugie: muszą działać naprawdę w wielkiej gromadzie. Przymus nie wdroży człowieka do współdzielczego działania, robi to jedynie zrozumienie własnego interesu i dobra ogólnego, jakie z tego płynie; dlatego w krajach, gdzie kwitnie współdzielczość, stowarzyszenia podejmują wiele wysiłków i wydają dużo pieniędzy na rozpowszechnienie wśród ogółu zrozumienia idei współdzielczej.
Ograniczenie wstępu nowych uczestników odrazu podetnie zamierzenia stowarzyszonych, bo cóż pomoże zjednoczenie nielicznych, gdy ogół będzie w rozproszeniu bezradnym, jak to drzewo pochyłe, na które, „kozły” wyzysku powskakują?
Nie dopuszcza się więcej członków, ponad przewidzianą w ustawach ilość, właśnie w stowarzyszeniach nie współdzielczych, ale kapitalistycznych, gdzie nie chodzi o zrzeszoną pracę dla poprawy bytu ogółu, lecz o wyrobienie — w wielu razach przez bardzo zresztą pożyteczną wytwórczość — zysku, dla którego najczęściej i przedewszystkiem pieniądz jednoczy się. A zyskiem pieniężnym któżby chętnie dzielił się? W stowarzyszeniu współdzielczem bezpośrednim zyskiem jest przedewszystkiem codzienna życiowa korzyść ogółu, — im więcej członków, tem i zysk obfitszy — jak w cudownym Chrystusowym rozmnożeniu chleba i wina.
Tedy tylko świadome, dobrowolne i nieograniczone współdziałanie może stworzyć, przez szlachetną drogę łącznej pracy, skuteczną przeciwwagę zamachom gospodarczym kapitalistów i pośredników.
Trzecią niesłychanie ważną cechą stowarzyszeń współdzielczych jest to, że łączą się tu naprawdę ludzie i ich praca, a nie ich pieniądze. Jak to rozumieć? W stowarzyszeniach, gdzie pieniądz ma przewagę, jest tak, że który członek złożył więcej pieniędzy, ten ma większy głos w zarządzie stowarzyszenia. Naprzykład w akcyjnem towarzystwie, — kto kupił jedną akcję, czyli papier wartościowy towarzystwa, o określonej przy założeniu spółki wartości, — ten ma jeden głos, kto kupił więcej akcji — ma więcej głosów, czyli, że dziesięciu bogatych mogą przegłosować 100 mniej zamożnych. Czy tu nie pieniądz rządzi? Człowiek jest jakby dodatkiem do kapitału, który jest przedewszystkiem tu potrzebny. Dałeś pieniądze — to po wybraniu zarządu nie potrzebujesz wtrącać się do interesu, aby ci w końcu roku wypłacali dobry procent od sta. Twój udział jako człowieka, jako zdolnego do codziennego współdziałania pracownika, jest tu zbyteczny: pieniądz, kierowany ręką zarządu, za ciebie robi, on przy pomocy ludzi stwarza i on jakby otrzymuje zysk, który o tyle się do twojej kieszeni dostanie, o ile i w jakim stopniu jesteś posiadaczem kapitału w stowarzyszeniu; jeden człowiek może więcej zysku otrzymać niż stu innych razem, choć niczem się więcej nie przysłużył rozwojowi stowarzyszenia i dobru ogólnemu — od tamtych. Jedynie — posiadany pieniądz dał mu do tego prawo.
W stowarzyszeniu współdzielczem pieniądz jest niezbędnym środkiem; bez niego praca gospodarcza, która jest zakresem działania współdzielczych spółek, jest oczywiście niemożliwą. Ale tu pieniądz jest tylko sługą, a człowiek prawdziwym gospodarzem i uczestnikiem, jego wyrobienie ważnym celem. Od udziału jest wypłacany umiarkowany procent, postanowiony przez ogół; to jakby „pensja” dla służącego, bez którego się tu obejść nie można. Zaś korzyść główna rozdzielana jest pośród uczestników inaczej, — nie od udziałów pieniężnych, ale od uczestnictwa człowieka w rozwoju zrzeszenia, które tem lepiej spełnia swoje zadanie, im bliższą jest łączność codzienna członków ze stowarzyszeniem. Ten, naprzykład, uczestnik stowarzyszenia spożywczego przyczynia się bardziej do uniezależnienia szerokiego ogółu od wyzysku, który więcej kupuje we własnym spółkowym sklepie; więc każdy członek wszystko, co tylko można, powinien w sklepie stowarzyszenia nabywać; zysk w końcu roku rozdzielony jest w stosunku do ilości rocznych zakupów. Zachciało ci się odstąpić choćby na kilka dni od uczestnictwa w stowarzyszeniu, bo ktoś tam coś nagadał, — zaraz ci się twój obrót w sklepie zmniejszył i mniej ci zaliczą potem zysku: jakby za zdradę społecznej solidarności, która małą krzywdę i innym sprawiła.
W stowarzyszeniu współdzielczem pieniężnem nie ten przedewszystkiem otrzymuje pożyczkę, który może dać na nią dobre zabezpieczenie przez jakiś majątek, lub przez dobrych poręczycieli, ale ten, kto jest uczciwym człowiekiem i pragnie zużytkować pieniądze na pożyteczną pracę.
Tak — wiele możnaby przytoczyć przykładów, że człowiek i jego uczestnictwo w działalności tych stowarzyszeń są tu na pierwszem miejscu.
A oto jeszcze inne właściwości stowarzyszeń współdzielczych: zjednoczeni w nich, na podstawie ścisłej przez ustawę przewidzianej organizacji, ludzie, mając zupełnie równe prawa, prowadzą sprawy na zasadach samorządności, z hasłem — jeden za wszystkich, wszyscy za jednego — i odpowiadają, i moralnie i majątkowo, za sprawy stowarzyszenia.
Każda większa zbiorowa robota ludzka musi być należycie obmyślana i uporządkowana, tedy dobra organizacja powinna być nieodłączną i od współdzielczej działalności. W szerszem gronie członków stowarzyszenia zawsze niektórzy ludzie wyróżniają się zdolnościami, energją i większym zapałem — i ci będą niezawodnie wybrani przez ogół na głównych kierowników zbiorowej roboty. Ale to nie znaczy, że wszyscy członkowie po wybraniu zarządu mają „umyć ręce” od spraw stowarzyszenia. Przeciwnie, każdy ma nietylko prawo, ale i obowiązek stać ciągle na straży dobra ogólnego, które w tym wypadku ma swój widomy wyraz, w prawidłowym rozwoju stowarzyszenia. Zasada samorządności powinna być rozumianą w ten sposób, że istotnym kierownikiem zbiorowej działalności jest ogólne zgromadzenie członków — i każdy uczestnik, interesując się codziennem życiem stowarzyszenia, winien w miarę możności współdziałać w jego rozkwicie.
Członków stowarzyszenia jednoczy w społecznej pracy nietylko myśl o korzyściach majątkowych, ale i świadomość tego, że bratnia miłość i współdziałanie w dobrem — to droga prawdziwie godna człowieka, stworzonego na obraz i podobieństwo Boże, a nie rodzące wyzysk marne współzawodnictwo, nie liczące się z żadnem lepszem uczuciem, ani z prawem słabszego.
Nie każdy dla siebie, lecz każdy dla wszystkich, jeden za wszystkich, wszyscy za jednego — oto hasła nieodłączne od współdzielczych stowarzyszeń, a nietylko piękne, ale i naprawdę korzystne dla najszerszego ogółu.
Kto działa, kto tworzy jakąś robotę — ten za nią odpowiada wobec wszelkich praw Boskich i ludzkich. W stowarzyszeniu współdzielczem działają wszyscy uczestnicy, każdy też z nich zosobna i wszyscy razem odpowiedzialni są za sprawy stowarzyszenia — ręczą za nie i sumieniem i majątkiem.
I właśnie — to, że wszyscy odpowiadają, daje pewność, że sprawy stowarzyszenia pójdą zupełnie pomyślnie, jeżeli tylko jacyś marni ludzie go nie opanują.
Ale zły człowiek do dobrej roboty nie przystąpi, a jeżeli, podszywając się pod uczciwość, pcha się — wszyscy będą mieli go na oku, lub wrazie dowodów jego szkodliwości — usuną go, bo odpowiadają przed światem za swoje dzieło zbiorowe, nikomu nie szkodzące, a dla wszystkich korzystne, — i sumieniem i majątkiem.
Oto są najważniejsze właściwości współdzielczych stowarzyszeń. Niektóre z nich, ta lub inna, nie są obce i innemu współdziałaniu ludzkiemu, — od kooperatywy są one wszystkie nieodłączne.
Ze wszystkiego, cośmy dotychczas mówili o rozmaitych stowarzyszeniach współdzielczych, wypływa jasno dlaczego kooperacja podnosi dobrobyt powszechny. W dziedzinie spożycia nie poprzestaje ona na ograniczeniu działalności lub zupełnem usunięciu pośrednictwa, sięga ona poprzez uporządkowanie handlu do samej wytwórczości, ujmuje w swoje ręce i samo przygotowanie, a nietylko rozpowszechnianie przedmiotów spożycia i codziennego użytku. W rezultacie każdy spożywca, członek zjednoczenia, otrzymuje dostosowane do swych potrzeb przedmioty, dobrej jakości, po cenie przystępnej. To co nadpłaci ponad koszt wytworzenia i dostarczenia — zostaje gromadzone w stowarzyszeniu, jako jego własna oszczędność, wypłacana w końcu roku, lub jako wspólny majątek stowarzyszenia, przeznaczany w następstwie na dobro ogółu członków.
Jeden z profesorów w Niemczech obliczył, że z każdych 100 rubli wydatków spożywcy — 33 idzie dla pośredników. Już ten przykład wskazuje do jakich oszczędności dochodzi ogół przez ujęcie w społeczne ręce zaspakajania wspólnych potrzeb.
Ale stowarzyszenie współdzielcze nietylko zaoszczędzają niepotrzebnych wydatków — one wzmagają siły wytwórcze społeczeństwa, łącząc rozproszoną i niezdolną do większych wysiłków energję ludzką i drobne bezużytecznie leżące oszczędności ludzkie w jedno łożysko, zapewniając zjednoczonym w wysiłkach drobnym wytwórcom korzystne warunki wielkiej wytwórczości.
Człowiek, widząc wysiłki wspólnej pracy społecznej, zapala się do niej, rozwija w sobie nowe siły i zdolności — ztąd słusznie powiedzieć można, że kooperacja budzi nowe zasoby energji ludzkiej i kieruje je na pożyteczną drogę.
Czem jest dostępny i tani kredyt dla człowieka, mającego już warsztat pracy lub zdolnego do pracy wytwórczej — to jest jasne. A społecznym celom najlepiej służą pieniądze idące nie z wielkich banków, nie od kapitalistów, ale ze źródeł drobnej oszczędności. Takie właśnie źródło zapewnia jedynie kooperatywa kredytowa.
Wzmożenie sił wytwórczych społeczeństwa zapewniają stowarzyszenia współdzielcze, łącząc małe warsztaty pracy do wspólnych zadań. Ogromne to ma znaczenie zwłaszcza w wielkim dziale wytwórczości — w rolnictwie.
Tak więc — i oszczędność w niepotrzebnych a tak wysokich wydatkach na wybujałe i rozwydrzone (do czego może dojść wyzysk — widzimy tu dziś w Rosji „na własnej skórze”) pośrednictwo — i wzmożenie zdolności wytwórczej społeczeństwa — przyczyniają się zgodnie do podniesienia jego zamożności. Że tak jest świadczą o tem przykłady z wielu krajów, gdzie robotnik, rzemieślnik, albo drobny rolnik żyją dziś zupełnie inaczej, a o wiele lepiej niż dawniej, zanim rozwinęły się współdzielcze stowarzyszenia.
Kooperacja tedy poprawia bardzo gospodarstwo społeczne. A ma tę piękną osobliwość, że czyni to nietylko skutecznie, ale w sposób szlachetny. Nie burzy starego układu, ale buduje lepszy porządek i przeciwstawia go dotychczasowemu, łączy ludzi dla wspólnej na zaufaniu wzajemnem i bratniej miłości opartej pracy twórczej, a nie do walki, rozwijającej często uczucia nienawiści.
Jeden z wielkich myślicieli angielskich powiedział, że nie zasada największej osobistej szczęśliwości, lecz zasada najwyższej szlachetności powinna być podstawą i praktycznego życia jednostki i ustroju społecznego. I to jest piękne powiedzenie. Szlachetność wszystkich da sama przez się szczęśliwość ogółu. A właśnie kooperacja wprowadza zasadę szlachetności do stosunków gospodarczych. Kres wilczym apetytom człowieka gdzieś być musi. Kooperacja go widzi. Ona dzień w dzień swoją mrówczą pracą przybliża go — i ta świadomość ciągłego tworzenia dobrego dodaje jej siły, wytrwałości i zapału.
Prawdziwa wielkość idei kooperacji, ta siła, która do niej przyciąga wielu najlepszych ludzi w społeczeństwach, leży nie w tem, że ona umożliwia dostatniejsze życie ludziom mniej zamożnym. Dostatek nie jest celem zabiegów gospodarczych, on jest środkiem do podniesienia życia ludzkiego na wyższy poziom moralny i umysłowy. Kooperacja prowadzi do dobrobytu przez zużytkowanie najlepszych sił umysłu i serca ludzkiego — i to jest jej najgłębsze znaczenie. Ona wysuwa człowieka z jego pracą, godnością ludzką, z jego duchowemi wartościami — na prawdziwego gospodarza spraw ogółu, a wprowadza pieniądz, obecnie panujący, do roli pożytecznego sługi. Ona jest dowodem, że nie potrzeba deptać po innych, by samemu pozyskać powodzenie materjalne. Ona wykazuje, że oszczędność wysiłków ludzkich w kierunku walki i niechlujnego moralnie współzawodnictwa umożliwia żywotniejszy rozwój tych wszystkich dziedzin życia, które duszę ludzką doskonalą i prowadzą ją wzwyż, ku dziedzinom przez Stwórcę zakreślonym.
Wojna obecna, ta straszna wojna, z którą nietylko godzimy się, ale ją, pomimo okropnych nieraz cierpień osobistych, błogosławimy, bo ona otwiera przytrzymywane dotychczas zbiorowo nad żywą Polską wieko trumny, — ta wojna, jakiej świat jeszcze nie widział, spotęgować tylko może bardzo znacznie ruch współdzielczy w całym świecie.
Społeczeństwa ludzkie nie zechcą być nadal pod biczem kapitału, który i w tej wojnie wykazał, że nie zna granicy w dążeniu do swoich celów.
Zjednoczą się najlepsze siły ludzkie — i wznosić będą zbiorowo wspaniałą budowę pomyślności powszechnej.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Włodzimierz Bzowski.