Niebezpieczna kochanka/Rozdział XXVIII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Niebezpieczna kochanka |
Podtytuł | Powieść sensacyjna |
Wydawca | Wydawnictwo „Najciekawsze Powieści“ |
Data wyd. | 1932 |
Druk | Zakłady Drukarskie Wacława Piekarniaka |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
W parę dni potem, w skromnym gabinecie Boba Szareckiego, zajmowały miejsce dwie osoby. Jedną z nich był gospodarz, drugą zaś panna Marta, a dawniejsza Zosieńka.
— Hm... — mówiła Marta, ze swym zwykłym nieco filuternym uśmiechem. — Starałeś się o względy bogatej dziedziczki miljonów, a tu ta dziedziczka zamieniła się w zwykłą detektywkę. Bardzo jesteś rozczarowany? Straciłeś miljony, Bobie!...
Szarecki odparł poważnie:
— Właśnie dlatego, wolno mi cię kochać, droga Marto, że nie jesteś hrabianką Orzelską! Mimo, że prawdziwa hrabianka nie żywi do mnie żalu, niezbyt ciekawą rolę w jej życiu odegrałem, na początku! Ty tylko potrafiłaś poruszyć najlepsze struny w mej duszy, dzięki tobie odrodziłem się moralnie...
— Ach, nie mówmy o tem! — zawołała, jakby przykrość jej sprawiły te pochwały. — Powróćmy raczej do poprzedniego tematu. Niezbyt jasne ci się jeszcze wydają niektóre szczegóły, przeżytych przez nas tragicznych wypadków?
— Dobrze nie pojąłem — przytwierdził — roli czarno ubranej kobiety! Pani Marji zdaje się... którą przez zemstę za zeszpecenie Orzelskiej, zabił ten awanturnik, zanim sam popełnił samobójstwo!...
— Czarno ubrana kobieta cię interesuje! Raczej panna Marja Gąsecka, bo tak brzmiało jej prawdziwe nazwisko! Wnet ci wszystko opowiem... Panna Marja była daleką kuzynką Orzelskich, a gdy matka Zosieńki umarła bardzo młodo, szczerze zaopiekowała się dzieckiem, zanim Zosieńkę umieszczono, na pensji, zagranicą. Hrabia, może przez wdzięczność za tę opiekę, a może pociągnięty jej urodą, bo panna Marja uchodziła swego czasu za wcale uroczą osobę, postanowił się z nią ożenić. Wyznaczony już nawet został ślub i wypadki, zapewne, potoczyłyby się inaczej, gdyby na swe nieszczęście, udawszy się na krótki pobyt, celem poratowania bardzo już wówczas zagrożonego zdrowia, w małej nadmorskiej miejscowości, nie poznał Tamary. Co dalej nastąpiło, wiesz dobrze. Zakochał się on w przewrotnej kobiecie i byle się z nią połączyć, postanowił potargać wszelkie dawniejsze więzy. Kiedy o tym nowym stosunku wieści dotarły do panny Marji, nie wahając się chwili, pospieszyła ona do owej kuracyjnej miejscowości, w której znajdował się hrabia wraz z Tamarą. Panna Marja była zacności osobą, lecz posiadała niezwykle porywczy charakter. Przejrzawszy szybko, w czyje ręce dostał się Orzelski, poczęła mu czynić tak gwałtowne wymówki i dochodziło pomiędzy niemi do scen takich, że hrabia nie wiedząc, jak się od dawnej narzeczonej uwolnić, a całkowicie zaślepiony swą namiętnością, wreszcie zdołał ją osadzić w domu obłąkanych, aby móc swobodnie ożenić się z Tamarą. Lecz pannie Marji udało się zbiedz z zakładu. A wtedy hrabia, za namową Tamary, wywabił ją w Szwajcarji na jakąś odległą przechadzkę i tam, wspólnie, zepchnęli w przepaść, biedaczkę.
— Udało się jej ujść z życiem, bo suknia, zaczepiwszy się o krzewy, osłabiła siłę upadku. Panna Marja chorowała długo i dlatego wszelki słuch o niej zaginął. Właściwie powróciła do stanu normalnego dopiero parę miesięcy temu. Ale pozostały skutki potwornego zamachu. Przeżyte nieszczęścia i wstrząs mózgu przyprawiły ją o szaleństwo. Dziwne to było szaleństwo, przeplatane chwilami trzeźwości i rozsądku. Kiedy ogarniał ją szał, błąkała się w okolicach pałacyku i w przystępie furji, rzucała przeciw Tamarze przekleństwa, natomiast w stanie przytomnym, w jej głowie rodziły się znakomite plany...
— Więc to jej planem było — przerwał — abyś zajęła miejsce prawdziwej hrabianki?
— Tak! Zbliżał się decydujący moment, Zosieńka miała powrócić z zagranicy. Pozwolić jej zamieszkać w pałacyku, było temsamem, co cisnąć ją w paszczę lwa. Panna Marja zdążyła się z nią już poprzednio listownie skomunikować i powiadomić co naprawdę działo się w domu ojca i jaki byłby możliwy ratunek. Długo szukały odpowiedniej detektywki, póki nie natrafiły na mnie. Nikt nie miał ochoty podjąć się niebezpiecznego zadania, bo choć Tamara nie znała hrabianki i nie posiadała jej fotografji, łatwo mogła odkryć podstęp. Tembardziej, że panna Marja, znajdując się w ostatniej biedzie, nie mogła nic zapłacić.
— Ach, rozumiem...
— Zgodziłam się! A kiedy prawdziwa Zosieńka, przybyła z zagranicy, oczekiwałam na nią w mieszkaniu panny Marji i tam zabrawszy jej walizki i papiery, jako hrabianka Orzelska, wyruszyłam do pałacyku...
— Świetnie!
— Co dalej się stało, zbyteczne opowiadać! Panna Marja wraz z Zosieńką z trwogą oczekiwały na przebieg wypadków, a sytuacja ich pieniężna do tego stopnia stała się ciężka, że Zosieńka, aby nieco ulżyć swej opiekunce, zgodziła się nawet pozować Krzeszowi...
— Stąd ta znajomość!
— Tak! Wreszcie nadszedł dzień przeznaczony na zdemaskowanie Tamary! Wszystko ułożyłam znakomicie! Lecz nie wiem z jakiej przyczyny, Zosieńka z Krzeszem spóźnili się blisko o godzinę, a moje nerwy nie wytrzymały... Wybuchnęłam za wcześnie...
— I ja ci spieszyłem na ratunek! — przerwał. — Obawiałem się, że po mojej rozmowie z Tamarą...
— Spotka mnie nieszczęście! — mocno uścisnęła jego rękę. — Bogu dzięki, nie spotkało! Tymczasem, panna Marja, którą od rana ogarnął szał, zdołała się wyrwać Zosieńce i Krzeszowi, a obawiając się, że tamci jej w tem przeszkodzą pierwsza pobiegła do willi, z zamiarem pomszczenia się na Orzelskiej...
— Udało się to jej! — szepnął. — Zeszpeciła Tamarę na zawsze, choć ten postępek kosztował życie!
— Czyżby żal ci było, Tamary? — zagadnęła.
— Nie! — rzekł, patrząc narzeczonej prosto w oczy. — Przewrotną kobietę spotkał zasłużony los!
Pochyliła się ku niemu, a długi pocałunek złączył ich usta.
— | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — |
— | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — |