Niebezpieczne związki/List LXV
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Niebezpieczne związki |
Wydawca | E. Wende i Spółka |
Data wyd. | 1912 |
Druk | Drukarnia Narodowa |
Miejsce wyd. | Lwów |
Tłumacz | Tadeusz Boy-Żeleński |
Tytuł orygin. | Les Liaisons dangereuses |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Kawaler Danceny do Cecylii de Volanges.
O moja Cesiu, co się z nami stanie! jakie bóstwo nas wybawi z tych nieszczęść, jakie się na nas sprzysięgły? Oby miłość dała nam przynajmniej odwagę zniesienia ich! Jak odmalować ci moje zdumienie, mą rozpacz, gdy ujrzałem przed sobą własne listy, gdym przeczytał bilet pani de Volanges? Kto mógł nas zdradzić? Kogo o to posądzasz? czyś popełniła jaką nieostrożność? co robisz teraz? co ci zagraża? Chciałbym wszystko wiedzieć, a nie wiem nic, zupełnie nic. Może i ty sama nie więcej wiesz odemnie.
Posyłam ci bilet matki i kopię mojej odpowiedzi. Mam nadzieję, że zgodzisz się ze wszystkiem co zawiera. Niezbędnem jest również, abyś dała jakiś znak zgody na wszystko co postanowiłem od czasu tego nieszczęsnego wypadku: celem mym jedynym było zdobycie wiadomości od ciebie, danie ci znać o sobie, i kto wie? być może ujrzenie cię jeszcze, i to swobodniej niż kiedykolwiek.
Czy pojmujesz, Cesiu moja, tę rozkosz, gdybyśmy się znowu znaleźli razem, mogli sobie na nowo zaprzysiąc miłość wiekuistą i czytać w naszych oczach, odczuwać w duszy, że ta przysięga nie będzie zwodnicza? Jakichże cierpień ta chwila tak słodka nie pozwoliłaby nam zapomnieć? Mam tedy nadzieję, że dzień ów świta dla nas, a winien ją jestem właśnie staraniom, dla których błagam cię o przyzwolenie. Co mówię? winien ją jestem tkliwej pomocy najserdeczniejszego przyjaciela, a jedyną mą prośbą jest, byś pozwoliła, aby ten przyjaciel stał się zarazem i twoim.
Być może, nie powinienem był rozrządzać twojem zaufaniem bez twego upoważnienia; ale niechaj mnie usprawiedliwi rozpaczliwe moje położenie. Miłość wiodła moje kroki; ona to żebrze twojej pobłażliwości, ona prosi, byś przebaczyła zwierzenie nieuniknione i bez którego groziłaby nam wiekuista rozłąka[1]. Znasz przyjaciela, o którym mówię; jest on zarazem przyjacielem osoby, najbardziej przez ciebie ukochanej. To wicehrabia de Valmont.
Zrazu, kiedym się zwracał do niego, pragnąłem tą drogą uzyskać u pani de Merteuil, aby zechciała podjąć się doręczenia ci mego listu. On powątpiewał o powodzeniu swego pośrednictwa; ale, w razie odmowy samej pani de Merteuil, ręczy mi za jej pannę służącą, która ma dla niego jakieś względy. Ona zatem odda ci ten list i jej będziesz mogła powierzyć odpowiedź.
Ta pomoc na nic się nam nie przyda, jeżeli, jak przypuszcza pan de Valmont, bezzwłocznie masz wyjechać na wieś. Ale wówczas on sam ofiaruje nam swoje usługi. Osoba, do której macie jechać, jest jego krewną. Skorzysta z tego pozoru, aby się tam udać równocześnie z wami i za jego pośrednictwem będziemy mogli korespondować ze sobą. Ręczy mi nawet, że jeżeli pozwolisz sobą kierować, dostarczy nam sposobów widywania się bez najmniejszego dla ciebie niebezpieczeństwa.
A teraz, Cesiu moja, jeśli mnie kochasz, jeżeli cierpisz nad moją niedolą, jeżeli, jak mam nadzieję, podzielasz moje żale, czyż odmówisz swojej ufności człowiekowi, który będzie dla nas opiekuńczym aniołem? Gdyby nie on, zostałaby mi jedynie rozpacz, iż nie mogę nawet złagodzić tych smutków, które na ciebie sprowadziłem. Myśl o twej boleści jest dla mnie męczarnią nie do zniesienia. Oddałbym życie, aby ciebie uczynić szczęśliwą! Wiesz o tem dobrze. Oby pewność, iż jesteś ubóstwianą, mogła przynieść nieco pociechy twej duszy!
Do widzenia, Cesiu, do widzenia, jedyna moja!