Niedola Nibelungów (tłum. German)/VIII

<<< Dane tekstu >>>
Autor anonimowy
Tytuł Niedola Nibelungów
Wydawca Wilhelm Zuckerkandl
Data wyd. 1908
Druk Wilhelm Zuckerkandl
Miejsce wyd. Złoczów
Tłumacz Ludomił German
Tytuł orygin. Nibelunge Not
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
VIII.
Jak Zygfryd pojechał po swoich rycerzy Nibelungów.

       482 Zaraz wymknął się Zygfryd przed bramę stolicy
W płaszczu swym na brzeg, gdzie stał statek na kotwicy.

Siadł weń skrycie i milczkiem Zygmuntowic śmiały,
Popłynął żywo, jakby wiatry w dal go gnały.

       483 Nikt na pokładzie statku nie widział sternika,
Lecz czółno, parte siłą Zygfryda, pomyka
Raźno, iż każdy myślał, że wiatr je tak goni,
A to Zygfryd je pędził siłą swojej dłoni.

       484 Za jednę dobę Zygfryd do kraju przypłynął,
Co nad inne bogactwem i potęgą słynął:
Sto mil na długość może albo więcej mierzy
Kraj Nibelungów, — skarbiec Zygfryda tam leży.

       485 Wylądował na ostrów szeroki, rozległy,
Przywiązał statek młodzian w każdej sztuce biegły
I do grodu, co blisko na górze się wznosił,
Szedł i jako podróżny o schronienie prosił.

       486 Wrota były zamknięte, bo zamku mieszkance
Strzegli bacznie swej pieczy powierzone szańce.
Więc Zygfryd począł w bramę kołatać zawartą,
Lecz wejście było silną obsadzone wartą.

       487 Stał tam wewnątrz na straży zamku olbrzym duży,
Obok leżała zbroja, co mu w walce służy.
Pytał: „Któż tam tak w wrota kołace zamkowe?“
A Zygfryd mu odrzecze, odmieniwszy mowę:

       488 „Jam rycerz, ty co prędzej otwieraj podwoje.
„Niejednego zgniewają dzisiaj czyny moje,
„Coby wolał spokojnie zalegać posłanie!“
Zbudziło gniew w odźwiernym Zygfryda wołanie.

       489 Natychmiast zbroję na się kładzie bez mitręgi,
Wdziewa szyszak i żywo wybiega chłop tęgi
Z puklerzem w ręku, bramę otwiera niezwłocznie
I Zygfryda odrazu gniewnie łajać pocznie.


       490 Jak śmie możnym rycerzom przerywać spoczynek.
Zaraz się między nimi począł pojedynek,
Zygfryd bronił się, ale olbrzym tak uderza,
Że silnym ciosem rozbił wiązanie puklerza

       491 Waląc żelaznym drągiem. Zygfryd się wywinął,
Ale ledwie go jeden cios śmiertelny minął,
Olbrzym na nowe razy siły swe wytęża.
Cieszył się Zygfryd w sercu z czynów swego męża.

       492 Walczyli zapalczywie; trząsł się zamek cały,
Ciosy się w Nibelungów sali rozlegały, —
Wreszcie młodzieniec pobił i związał klucznika,
A szczęk walki po całej ziemicy pomyka.

       493 Usłyszał zgiełk walczących w jaskini odległej
Dzielny karzeł Alberyk, szczęki go dobiegły,
Wdziewa zbroję i spieszy, ale już nie wstrzyma
Klęski, bo oto rycerz powiązał olbrzyma.

       494 Zawrzał gniewem Alberyk, siłę miał nie małą,
Na głowie hełm, pancerzem całe odział ciało,
W ręku wywijał ciężką złocistą maczugą,
Więc biegł wprost na Zygfryda, nie zwlekając długo.

       495 Siedem guzów wisiało ciężkich u tej pałki,
Począł nimi uderzać silnie, aż w kawałki
Rozpadł się puklerz, musiał od ciosów popękać,
Zygfryd o swoje życie począł się już lękać.

       496 Rzucił tarczę strzaskaną od razów maczugi,
I co prędzej do pochew schował oręż długi,
Bo nie chciał zabić sługi wiernego, — więc wstrzymał
Gniew, jako zawsze drogi rycerskiej się imał.


       497 Objęły Alberyka wpół ramiona młode,
A jedną ręką chwycił staruszka za brodę
I szarpał silnie. Karzeł krzyczał w niebogłosy
Z wielkiego bolu, gdy mu z brody rwano włosy.

       498 I zawołał: „Rycerzu, wypuść mnie żywego!
„Gdybym mógł,“ dodał chytrze, „mieć pana drugiego,
„Bo jednemu już w służbę pierwej się oddałem,
„Słuchałbym, jako pana, ciebie w życiu całem!“

       499 Jak olbrzyma powiązał witeź Alberyka,
Temu po walce ciało srogi ból przenika.
Pytał karzeł: „Coś ty zacz, rycerzu wybrany?“
— „Jam Zygfryd,“ odpowiedział książę, „już wam znany“.

       500 A Alberyk zawoła: „Radosne nowiny!
„Przekonały nas snadnie te rycerskie czyny,
„Że się panem tej ziemi możecie zwać słusznie.
„Puśćcie mnie, a rozkazy spełnię wam posłusznie.“

       501 Więc Zygfryd mu rozkazał, niech żwawo pobieży
I zawoła do niego najlepszych rycerzy
Z krainy Nibelungów tysiąc, by tu przyszli.
Nikt nie wiedział, co młodzian z nimi począć myśli.

       502 Pozdejmował z olbrzyma i karła okowy,
Alberyk biegł, gdzie do snu poskładali głowy
Rycerze, więc ich budził — (pot mu kapał z czoła) —
Naglił: „Prędzej, wojacy, bo Zygfryd was woła!“

       503 Porwali się wnet z łoża i zbierali chętnie,
Uzbroiło się tysiąc rycerzy odświętnie
I pobiegło, gdzie znaleść mieli swego pana,
Skłonili się i kornie ugięli kolana.


       504 Gorzały w sali świece, wraz podano wina,
Zygfryd za pośpiech grzecznie dziękować poczyna
I rzecze: „Pojedziecie ze mną w dal za morze!“
Chętnie byli posłuszni męże w każdej porze.

       505 Nazbierało wojaków się ze trzy tysiące,
Z nich tysiąc wybrał, — a wnet szyszaki błyszczące
Przyniesiono i całą rycerską ich odzież,
Do Brunehildy kraju miała iść ta młodzież.

       506 „Posłuchajcież mnie,“ rzecze Zygfryd na ostatek,
„Trzeba wziąć z sobą sukni bogatych dostatek,
„Tam na was patrzeć będą rozkoszne dziewoje,
„Więc trzeba co najlepsze zabrać z sobą stroje.“

       507 Na dzielnych koniach, w strojnej przybrani odzieży,
Buńczucznie do Brunhildy ruszali rubieży.
Pięknego ranka w podróż wreszcie się wybrali —
Licznym pocztem Zygfryda męże otaczali.

       508 Na blankach grodu stały krasawice śliczne
A królewna pytała: „Komuż znane liczne
„Statki, co tam z daleka sterują do brzegu?
„Porozwijali żagle, co bielsze od śniegu!“

       509 Nadreński władca rzecze: „Mnie ta rzesza służy,
„Niedaleko za nami zostali w podróży,
„Posłałem po nich, oto przybywają prawie!“
Wszyscy na obcych gości patrzyli ciekawie.

       510 A zdaleka spostrzegli Zygfryda na przedzie
W pięknym stroju, z nim męże, których z sobą wiedzie
Królewna pyta znowu: „Powiedzcież mi, panie,
„Czy naprzeciw rycerzy iść na powitanie?“


       511 Gunter rzekł: „Pójść naprzeciw z witaniem należy,
„By widzieli, iż my im i radzi i szczerzy!“
Jako król sobie życzył, zrobiła królowa,
Do Zygfryda jedynie nie rzekła ni słowa.

       512 Rozdano im gospody, schowano odzienie,
A tak liczne na dworze było zgromadzenie,
Iż cisnęli się goście tłumami całemi.
Wreszcie wojacy chcieli wracać do swej ziemi.

       513 Rzekła królewna: „Bardzo prosiłabym o to,
„By kto zechciał rozdzielić me srebro i złoto
„Pomiędzy naszych gości, jest go tam niemało!“
Więc Dankwart, Giselhera druh, jej rzecze śmiało:

       514 „Szlachetna pani, zechciej klucze mi powierzyć!
„Postaram się każdemu, co trzeba, wymierzyć,
„Będzie kto miał za mało, niech srom na mnie spadnie!“
Że umiał hojnie dawać, okazał dokładnie.

       515 Bo kiedy skarbów dziewki wziął na się szafunek,
Każdemu umiał znaleść cenny podarunek.
Ktoby grzywnę miał dosyć, dostał złota tyle,
Iż biedak zakosztował nawet szczęścia chwilę.

       516 Rozdawał po sto funtów może bez rachunku,
A niejeden już nosił z tego podarunku
Strój bogaty, choć pierwej chodził w poniewierce.
Widziała to królowa, bolało ją serce,

       517 I rzekła: „Królu, tego przecieżbym nie chciała,
„By po tem ugoszczeniu dla mnie nie została
„Ni jedna suknia. Dankwart złoto me marnuje;
„Niech mu kto przerwie, pięknie za to podziękuję.


       518 „Cóż to on sobie myśli? Hojnie dary miecie,
„Wszak jeszcze nie umieram, wszak jeszczem na świecie!
„Zresztą sama potrafię strwonić ojca zbiory!“
Nikt lepszego skarbnika nie miał do tej pory!

       519 Ale Hagen jej rzecze: „Pani, wiedzcie o tem,
„Nasz król nad Renem może szatami i złotem
„Tak obdarzyć, iż obejść snadnie się możemy
„I waszych skarbów wozić nie potrzebujemy.“

       520 — „Ale dla mej potrzeby“, Brunehilda na to,
„Chciałabym skrzyń dwadzieścia napełnić bogato
„Złotem i jedwabiami, by obdarzać niemi
„Dworzan, gdy do Guntera zajedziemy ziemi.“

       521 Więc klejnotami jęli ładować te skrzynie,
Lecz jej tylko dworzanie przy tem byli ninie,
Dankwartowi już ufać nie chciała bezpiecznie.
Śmiali się z tego Gunter i Hagen serdecznie.

       522 Pytała się królowa: „Komuż kraj powierzę?
„Musim przecież oboje myśleć o tem szczerze!
A król rzekł: „Z waszych mężów jednego, tak radzę,
„Wołajcie, kogo chcecie; temu zdajcie władzę!“

       523 A był tam przy jej dworze pewien możny krewny,
Tego więc zawołała — (był wujem królewny):
„Powierzam waszej pieczy grody i dzierżawy,
„Póki Gunter nie zjedzie, by sam sądził sprawy.“

       524 Wybrała dwa tysiące mężów z swej czeladzi,
Do burgundzkiej ją ziemi ten huf odprowadzi
Wraz z owych Nibelungów tysiącem. Do drogi
Zbierają się, nad morskie jadą już rozłogi.


       525 Jechało ośmdziesiąt sześć niewiast za morze
I sto dziewek, — u każdej liczko jakby zorze —
Nie zwlekali już, mieli wsiadać na okręty;
Wtedy te, co zostały, poczęły lamenty.

       526 Z godnością opuszczała dziewka swą ziemicę,
Całowała serdecznie swoich krewnych lice,
Żegna się przed odjazdem z każdym po zwyczaju
Nigdy już nie wróciła do swych ojców kraju!

       527 Nie brakło im po drodze wszelakiej zabawy,
Że się nudzić nie mogli podczas tej przeprawy.
Wiatr im sprzyjał w podróży, miłą była droga,
W każdej duszy wesołość panowała błoga.

       528 Lecz nie chciała królowi rozkoszy miłosnej
Dziewka dozwolić, zwłócząc aż po dzień radosny
Wesela, kiedy staną w wormackiej stolicy,
Dokąd z królewską parą płyną wojownicy.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: anonimowy i tłumacza: Ludomił German.