O miłości (Stendhal, tłum. Żeleński, 1933)/Tom I/Rozdział XXXVIII

<<< Dane tekstu >>>
Autor Stendhal
Tytuł O miłości
Wydawca Bibljoteka Boya
Data wyd. 1933
Druk Drukarnia Zakładów Wydawniczych M. Arct, S.A.
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Tadeusz Boy-Żeleński
Tytuł orygin. De l’amour
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom I
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ROZDZIAŁ XXXVIII.
O „punkcie honoru“ miłości własnej[1].

Ten „punkt honoru“ jestto odruch próżności; nie chcę, aby mój przeciwnik miał nademną górę i biorę przeciwnika za sędziego mojej wartości. Chcę zrobić na nim wrażenie. Dlatego przekracza się tu o wiele granice rozsądku.
Niestety, aby usprawiedliwić własne szaleństwo, powiadamy sobie wręcz, że ten współzawodnik chce nas wywieść w pole.
Punkt honoru, będąc chorobą honoru, o wiele częstszy jest w monarchjach[2], i musi się pojawiać o wiele rzadziej w krajach, gdzie ludzie zwykli oceniać postępki wedle ich użyteczności, naprzykład w Stanach Zjednoczonych.
Żaden człowiek, a Francuz mniej niż inny, nie lubi być wystrychnięty na dudka: mimo to, lekkomyślność dawnego monarchicznego charakteru francuskiego[3] nie dozwala punktowi honoru czynić zbytnich spustoszeń poza miłostkami. Punkt homoru rodził spustoszenia jedynie w łych monarchjach, w których, z natury klimatu, charakter jest bardziej ponury (Portugalja, Piemont).
We Francji, mieszkańcy prowincji tworzą sobie pocieszny obraz tego, jakim powinien być człowiek honoru, a potem całe życie spędzają niby na czatach, śledząc, czy ktoś nie zamierza im uchybić. Tem samem, przepada wszelka naturalność, „punkt honoru“ jest wciąż w grze, a manja ta czyni ich śmiesznymi nawet w miłości. Jestto, po zawiści, rys, który najbardziej obrzydza pobyt w małem miasteczku; trzeba o tem pamiętać, kiedy się podziwia malownicze położenie takiej mieściny. Najpiękniejsze i najszlachetniejsze wzruszenia więdną w zetknięciu z temi nizinami cywilizacji. Na domiar okropności, mieszczuchy te mówią wciąż o zepsuciu wielkich miast[4].
Punkt honoru nie istnieje w prawdziwej miłości; tu wchodzi w grę duma kobieca („Jeżeli się dam poniewierać kochankowi, zbrzydnę mu i nie potrafi mnie już kochać“), lub zazdrość z całem swem szaleństwem.
Zazdrość pragnie śmierci osoby, której się lęka. Punkt honoru daleki jest od tego; pragnie, aby rywal jego żył, a zwłaszcza aby był świadkiem jego tryumfu.
Punkt honoru nierad byłby, aby rywal dał za wygraną: wówczas ośmieliłby się może pomyśleć: „Gdybym był dłużej oblegał tę osobę, wygrałbym sprawę“.
W punkcie honoru nie chodzi zgoła o cel, jedynie o zwycięstwo. Widać to dobrze w miłości dziewcząt z baletu: jeśli usuniesz rywalkę, rzekoma namiętność, dla której dziewczyna była gotowa rzucić się z okna, gaśnie natychmiast.
Miłość przez punkt honoru mija w jednej chwili, w przeciwieństwie do miłości sercem. Wystarczy, aby przeciwnik w niedwuznaczny sposób uznał że ustępuje pola. Mimo to, waham się z postawieniem zasady; mam na nią tylko jeden przykład, i to wątpliwy. Oto fakt, czytelnik osądzi.
Donna Diana jestto panna dwudziestotrzechletnia, córka z najbogatszych i najdumniejszych mieszkańców Sewilli. Jest piękna, niewątpliwie, ale pięknością ekscentryczną; przyznają jej wiele inteligencji a jeszcze więcej dumy. Kochała namiętnie, przynajmniej na pozór, młodego oficera, którego rodzina nie życzyła sobie dla niej. Oficer jedzie do Ameryki z generałem Morillo; pisują do siebie bezustanku. Jednego dnia, u matki donny Diany, w licznem towarzystwie, cymbał jakiś oznajmia śmierć tego sympatycznego młodzieńca. Wszystkie oczy zwracają się na nią, ona zaś mówi tylko tyle: Szkoda go, taki młody! Czytaliśmy właśnie, tego dnia, sztukę starego Massingera, która kończy się tragicznie ale w której bohaterka przyjmuje z pozornym spokojem śmierć ukochanego. Widziałem że matka zadrżała mimo swej nienawiści i dumy; ojciec wyszedł aby ukryć radość. Wśród tego wszystkiego, wobec widzów zmięszanych i dających oczami znaki nieszczęsnemu nowinkarzowi, donna Diana, jedyna zachowująca spokój, rozmawiała dalej jakby nic nie zaszło. Przerażona matka kazała pokojówce aby ją miała na oku; ale nie zauważono w jej zachowaniu żadnej zmiany.
W dwa lata później, bardzo przystojny młody człowiek zaczął się ubiegać o jej względy. I tym razem — wciąż dla tej samej przyczyny, ponieważ starający się nie był szlachcicem — rodzice sprzeciwili się małżeństwu: donna Diana oświadczyła, że wyjdzie za niego. I ojciec i córka uczynili sobie niejako punkt honoru z tej sprawy. Wzbroniono młodemu człowiekowi wstępu do domu. Zabroniono donnie Dianie wyjeżdżać na wieś, niemal bywać w kościele; odjęto jej wszystkie środki widywania ukochanego. On odwiedza ją z zadka, potajemnie i w przebraniu. Ona zacina się coraz bardziej i odtrąca najświetniejsze partje, nawet tytuł i wysoki urząd na dworze Ferdynanda VII-go. Całe miasto przejęte jest niedolą kochanków i ich bohaterską stałością. Wreszcie zbliża się dzień pełnoletności donny Diany; daje do zrozumienia ojcu, że skorzysta ze swych praw. Rodzina, przyparta do muru, zaczyna rokowania; kiedy je doprowadza do połowy, na uroczystem zebraniu dwóch rodzin, młodzieniec, po sześciu latach stałości, odrzuca rękę donny Diany[5].
W kwadrans później, nic nie było znać. Diana pocieszyła się; czy kochała przez punkt honoru? czy też była to wielka dusza, która nie raczy wydać swej boleści na łup gawiedzi?
Często gorąca miłość nie może dopłynąć — mamż powiedzieć do szczęścia? — inaczej niż budząc punkt honoru miłości własnej. Wówczas uzyskuje na pozór wszystko czego może pragnąć; skargi jej byłyby śmieszne i wydałyby się niedorzeczne. Nie może nikomu zwierzyć swego nieszczęścia, a mimo to czuje wciąż i stwierdza to nieszczęście; dowody jego splatają się, jeśli można tak rzec, z okolicznościami najpochlebniejszemi i najbardziej zdolnemi dać czarowne złudzenia. Nieszczęście to ukazuje swą wstrętną głowę w najtkliwszych chwilach, jakgdyby urągając kochankowi i dając mu uczuć równocześnie i całe szczęście posiadania uroczej i nieczułej istoty którą tuli w ramionach, i to że szczęście owo nigdy nie będzie jego udziałem. Jestto może, po zazdrości, najokrutniejsza męka.
Pamiętają jeszcze może, w pewnem wielkiem mieście[6], jak człowiek łagodny i uczuciowy, ogarnięty taką wściekłością, zabił kochankę, która kochała go jedynie nąprzekór siostrze. Namówił ją pewnego wieczoru na przejażdżkę sam na sam, w ładnem czółnie które sam sporządził; wypłynąwszy na pełne morze, nacisnął sprężynę, łódź się otwarła i znikła na zawsze.
Widziałem sześćdziesięcioletniego mężczyznę, który nawiązał stosunek z najbardziej kąpryśną, szaloną, uroczą, zdumiewającą aktorką londyńskiego teatru, miss Cornel. „I pan masz pretensję aby ci była wierną? pytano go. — Ani trochę; ale będzie mnie kochała, może do szaleństwa“.
I kochała go cały rok, często do utraty rozumu; i wytrwała trzy miesiące nie dając mu powodu do skargi. Stworzył punkt honoru miłości własnej, pod wieloma względami nader gorszący, między swą kochanką a swoją córką.
Punkt honoru święci tryumfy w miłostce, rozstrzyga o jej losach. Jestto doświadczenie, zapomocą którego najlepiej się odróżnia miłostkę od miłości. Stara to zasada wojenna (pouczają o niej młodych ludzi świeżo przybyłych do pułku), że, kiedy się ma kwaterę w domu gdzie są dwie siostry i chce się rozkochać jedną, trzeba się umizgać do drugiej. Z większością młodych Hiszpanek, nieopornych wobec miłości, jeżeli chcesz być kochany, wystarczy gdy okażesz skromnie i w dobrej wierze, że nie czujesz żadnego pociągu do pani domu. Tej pożytecznej maksymy udzielił mi przezacny generał Laseale. Jestto najgroźniejszy sposób obudzenia namiętności.
Punkt honoru miłości własnej tworzy węzeł najszczęśliwszych małżeństw, poza temi które skojarzyła miłość. Niejeden mężczyzna zapewnił sobie na długie lata miłość żony, biorąc kochankę w dwa miesiące po ślubie[7]. Wytwarza się nawyk myślenia wyłącznie o jednym mężczyźnie, węzły zaś rodzinne czynią ten nawyk niezwyciężonym.
Jeżeli w wieku Ludwika XV i na jego dworze zdarzyła się wielka dama (pani de Choiseul) ubóstwiająca męża[8], to dlatego, iż zdawał się żywić tkliwą sympatję dla jej siostry, księżnej de Grammont.
Najbardziej zaniedbywana kochanka, z chwilą gdy okaże że woli innego mężczyznę, odejmuje nam spokój i budzi wszystkie pozory namiętności.
Odwaga Włocha to napad gniewu, odwaga Niemca to chwila pijaństwa, odwaga Hiszpana to gest dumy. Gdyby istniał naród, w którym odwaga byłaby często jedynie punktem honoru, między żołnierzami każdej kompanji, między pułkami każdej dywizji, wówczas, w porażce — ponieważ nie byłoby już porównania — nie byłoby sposobu zatrzymać armję tego narodu[9]. Przewidzieć niebezpieczeństwo i starać się mu zaradzić, byłoby ostateczną śmiesznością wobec tych próżnych zmykaczy.
„Wystarczy wziąć do ręki jakikolwiek opis podróży wśród dzikich Północnej Ameryki — powiada jeden z najmilszych filozofów francuskich[10] — aby się dowiedzieć, iż zwykłym losem jeńców jest nietylko to że ich palą żywcem i zjadają, ale przedtem przywiązują ich do słupa w pobliżu płonącego stosu, aby ich przez szereg godzin dręczyć wymysłami najokrutniejszej i najwyszukańszej wściekłości. Trzeba czytać co opowiadają o tych potwornych scenach podróżnicy, świadkowie kanibalskiej radości obecnych, a zwłaszcza szału kobiet i dzieci, oraz piekielnej rozkoszy z jaką silą się współzawodniczyć w okrucieństwie. Trzeba widzieć jak to wzmacnia heroizm i niewzruszoną stałość jeńca, który nietylko nie okazuje bólu, ale urąga katom i wyzywa ich wszystkiem na co się może zdobyć najwynioślejsza duma, najjadowitsza ironja, najzelżywszy sarkazm; opiewa własne czyny, wylicza wobec swych katów ich krewnych i przyjaciół których zabił, wylicza męki jakie im zadał, zarzuca dręczycielom tchórzostwo, podłość, niezręczność w zadawaniu cierpień; aż wreszcie, rozpadając się w strzępy i pożerany żywcem we własnych oczach przez wrogów pijanych wściekłością, oddaje ducha, zionąc ostatnią obelgą zamierającą wraz z głosem[11]. Wszystko to byłoby nie do wiary u narodów cywilizowanych, wyda się bajką naszym najnieustraszeńszym grenadjerom i kiedyś będzie uznane za bajkę“.
Ten objaw psychologiczny wiąże się z osobliwym stanem duszy jeńca: między nim a jego katami zawiązuje się walka na ambicję, turniej próżności: kto zwycięży?
Nasi dzielni chirurgowie wojskowi zauważyli często, że ranni, którzy w normalnym stanie wydawaliby w czasie operacji głośne krzyki, okazują, przeciwnie, spokój i męstwo, skoro ich przygotować w pewien sposób. Chodzi o to aby pobudzić ich punkt honoru; trzeba twierdzić, zrazu oględnie, później z drażniącą przekorą, że nie potrafią znieść operacji bez krzyków.




  1. W oryg. tytuł ten brzmi: De la pique d’amour propre, przyczem autor dodaje w przypisku: „Wiem, że to słowo nie jest w tem znaczeniu zbyt francuskie, ale nie znajduję innego w jego miejsce. Po włosku puntiglio, po angielsku pique“.
  2. Montesquieu, ulubiony pisarz Stendhala, w dziele swojem O duchu praw, czyni honor podstawą ustroju monarchicznego. (Przyp. tłum.).
  3. Trzy czwarte dawnych wielkich panów francuskich, około r. 1778, miałoby do czynienia z kryminałem w kraju, gdzieby stosowano prawo bez względu na osoby.
  4. Ponieważ w sprawach miłosnych ludzie ci przez zawiść szpiegują się nawzajem, na prowincji bywa mniej miłości a więcej rozpusty. Włochy są szczęśliwsze.
  5. Co rok są liczne przykłady kobiet porzuconych tak szpetnie; toteż wybaczam uczciwym kobietom ich nieufność. — Mirabeau, Listy do Zofji. Opinja jest bezsilna w krajach despotycznych, wartość ma tam jedynie łaska paszy.
  6. Liworno, 1819.
  7. Obacz Wyznania szczególnego człowieka (powiastka mistress Opie).
  8. Listy pani du Deffant, Pamiętniki Lauzuna.
  9. Aluzje do Francuzów, której ilustrację znajdziemy w opisie klęski pod Waterloo, w powieści Pustelnia parmeńska. (Przyp. tłum.).
  10. Volney, Obraz Stanów Zjednoczonych w Ameryce, str. 491 — 496.
  11. Człowiek przyzwyczajony do takiego widoku i świadomy losu jaki mu grozi, może zważać jedynie wielkość duszy, a wówczas ten widok jest najistotniejszą i najwyższą z biernych rozkoszy.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Stendhal i tłumacza: Tadeusz Boy-Żeleński.