<<< Dane tekstu >>>
Autor Karol Boromeusz Hoffman
Tytuł O panslawizmie zachodnim
Podtytuł Studium historyczne
Wydawca komis księgarni B. Behra
Data wyd. 1868
Druk czcionkami Ludwika Merzbacha
Miejsce wyd. Poznań i Berlin
Źródło Skany na Commons
Indeks stron
IV.

Po śmierci Karola IV wstąpił na tron czeski syn jego Wacław IV (1378), spółczesny Ludwika i Władysława Jagiełły. Odziedziczył on po ojcu chęć utrzymania Czech na wysokiém stanowisku, ale nie odziedziczył ni jego zdolności, ni jego przymiotów. Charakter gwałtowny i niepohamowana skłonność do pijaństwa pewiodły go do czynów, gwałcących swobody narodowe. Uwięziony przez własnych poddanych, wyprosił się wprawdzie od téj kaźni, ale nie inaczéj, jak kosztem swéj powagi i popularności. Dawszy sobie potém wydrzeć koronę cesarską, postradał na zawsze możność przeprowadzenia kolosalnych planów Karola. Niepomny na wspólny interes Słowian, oddawał się osobistéj niechęci przeciwko Polakom, nazywając ich narodem tatarskim i marząc znowu o ich podbiciu za pomocą swych sprzymierzeńców Krzyżaków. Wszystkie te jednak jego zachcianki nie zdołały już zatrzeć zawiązanego między dwoma ludami braterstwa. Większość Czechów biegła na ratunek Polski przeciwko Krzyżakom i takim to wodzom, jak Jaśko Sokół z Lamberga, Jan Zyska z Trocnowa, oraz wielu innych, winien był po największéj części Władysław swoje zwycięztwo pod Grunwaldem (1410). Cokolwiek bądź, opór królewski byłby był może z czasem wyciągnął Czechy na dawne bezdroża polityki pozioméj i nieprzezornéj, gdyby pojawienie się u nich nowéj reformy religijnéj nie posłużyło im za nowy bodziec do ściślejszych, niż kiedykolwiek, związków z Polską. Ta to reforma, stawiając odtąd Czechy w nieubłaganym antagonizmie z narodowością niemiecką, wynosząc najniższe klasy ludu czeskiego do politycznego znaczenia, sprawiła, że w jego polityce zewnętrznéj interes narodowy wziął górę nad osobistemi fantazyami królów.
Przy końcu XIV wieku przeszła była do Czech schyzma herezyarchy Wiklefa. Utorowała jéj drogę nauka o antychryście, mającym się zjawić w r. 1366, rozszerzana przez Milica z Kromieryża, a używająca wziętości nawet w Krakowie. Czesi przyjęli z zasad Wiklefa tylko: komunią w dwu postaciach dla laików, ślub ubóstwa księży i w ogólności ostrzejszą karność w duchowieństwie, którego rozwolnione obyczaje gorszyły już wówczas ludzi najświątobliwszych a nawet Stolicę Apostolską. Dla tych zasad nie żądali nic więcéj, jak tolerancyi, stojąc zawsze przy posłuszeństwie Papieżowi i wypierając się imienia kacerzy. A lubo raz rozpasana wolność tłómaczenia pisma świętego namnożyła w ich łonie mnóstwo sekt niemoralnych, dziwacznych, bezbożnych i szkodliwych spółeczeństwu, doświadczenie pokazało, że te sekty nie miały gruntownéj podstawy w narodzie, bo z czasem wszystkie przytłumione zostały nietylko przez katolików ale i przez samychże utrakwistów czyli stronników kielicha. Pod apostolstwem tak głębokich i wymownych teologów, jak Jan Huss[1], Hieronim z Pragi i wielu innych, nauka Wiklefa szerzyła się szybko po wszystkich krajach Europy. Język wykładu ułatwiał jéj propagandę, szczególniéj między narodami szczepu słowiańskiego, jako to: w Czechach, Węgrzech i Polsce. W Czechach król Wacław IV sprzyjał jéj cichaczem, a żona jego jawnie i z zapałem[2]. Huss nie taił swój radości, żemu „gęś (Huss) nosić będzie złote jaja.“ W Polsce znalazła przystęp u wszystkich świeckich stanów, szczególniéj między Rusinami, którzy namyślając się już nad unią z katolickim Kościołem, widzieli w komunii o dwu postaciach nową do zbliżenia się możność: Sam Jagiełło podawał jéj łaskawe ucho, korespondując z Hussem, przyjmując gościnnie w Krakowie Hieronima z Pragi (1413), asystując publicznie wraz z żoną i całym dworem wykładowi jego wiary, powołując go do organizowania akademii krakowskiéj. Brat królewski, książę Witołd, woził z sobą Hieronima do Litwy i na Ruś, dozwalając mu, krom napomnień wileńskiego biskupa, nieść propagandę aż do Witebska i Pskowa. Długosz nic nie wspomina o tém powodzeniu hussytyzmu w Polsce, lubo o niém doskonale wiedział, lubo sam przyznaje, że ramoty kacerskie nie raz w Krakowie czytał[3], tai nawet, że przeciwko uwięzieniu Hussa na soborze konstancyeńskim (1415) protestowali świeccy posłowie polscy, jako to: Janusz z Tuliszkowa, kasztelan kaliski, Zawisza czarny z Garbowa, Boruta, Dunin, Balicki i wielu innych, wotując za dotrzymaniem przyrzeczonego mu gleytu bezpieczeństwa. Milczenie to Długosza łatwo się tłómaczy. Długosz, wychowaniec Zbigniewa Oleśnickiego biskupa, swego opiekuna i chlebodawcy, był jednym z najgorliwszych przeciwników hussytyzmu. Jego osobistemu wpływowi przypisują dziejopisowie czescy niepospolity udział w upadku tegoż wyznania w Polsce. Nie przeto dziwnego, że zamilcza o rzeczach, które wedle jego przekonania mogły były ubliżać dobréj sławie narodu i króla. Zresztą sam to milczenie tłómaczy wyznaniem: „że są historyczne szkarady, których nawet opisywać jest grzechem“[4]. Jego zdaniem, okropna śmierć Hussa na soborze konstancyeńskim była najsprawiedliwszą karą; gleyt nic nie znaczył, „albowiem heretykom dotrzymywać słowa nie należy“[5].
Gdyby powodzenie hussytyzmu w Polsce potrzebowało jeszcze innych dowodów historycznych, dośćby się powołać na zjadliwe wyrzuty, jakich doznawało z tego względu od Niemców. Przypomnimy tu tylko jeden fakt dość ciekawy. W r. 1416 Krzyżacy, nie czując się na siłach do odnowienia wojny z Polską, prosili protektora swego cesarza Zygmunta o przedłużenie im rozejmu; żeby zaś sobie wyjednać najkorzystniejsze warunki, postanowili rzucić w świat akt oskarżenia, ohydzający Polaków w oczach wszystkich państw chrześciańskich. Nieznano wówczas druku, ale znano paszkwile. Do tak chrześciańskiéj usługi ofiarował się niejaki Jan Falkenberg Dominikanin z Prus i poważny delegat miejscowego duchowieństwa na konstancyeński sobór. Za cztery grzywny napisał najszkaradniejszą na króla Jagiełłę i cały naród polski satyrę, a raczéj rzyganinę, jak ją nazywa Długosz. Ówczesna publiczność czytała w téj satyrze następujące mniéj więcéj wyrazy: „Słuchaj święty synodzie! słuchajcie wy, królowie, książęta i kapłani świata, którzy tylko imię chrześcian nosicie! Naród polski trzeba wytępić; kto się do tego dzieła przyłoży, czeka go wieczna chwała, niech mu dopomoże Jezus Chrystus! Król Jagiełło jest bałwanem, Polacy bałwochwalcami; gubić ich większą jest zasługą względem kościoła, niż gubić pogan; cała ta spółeczność jest zarażona kacerstwem, odpadła od kościoła i już przeciwko niemu głowę podnosi; jeżli jéj dopuścim, to wnet wszystkie jego członki trucizną swoją zarazi! Daléj panowie! do miecza, do szubienic! niech ginie i król i panowie i szlachta polska! ktoby im w wojnach przeciwko chrześcianom (ma się rozumieć przeciw Krzyżakom) pomagał lub ich zbrodniom pobłażał, czeka go wieczne potępienie; wszyscy ich sprzymierzeńcy co zginą w boju, ulegną piekielnym katuszom, wszyscy co ocaleją, niech tracą prawo 40 sakramentów, chyba in articulo mortis.“ Czytając te wyrazy, zdawałoby się, że były pisane wczoraj; nil novi sub sole. Każdy jednak przyzna, że obok złośliwéj przesady i jadu oszczerstwa zawsze pozostawała na ich dnie co do łatwego szerzenia się w Polsce hussytyzmu część prawdy. Dodajemy nawiasem, że Polacy dowiedzieli się o tym paszkwilu dopiero w Paryżu na zjeździe cesarza Zygmunta z królem francuskim (1416) i to szczególniejszym trafem. Mikołaj, arcybiskup gnieźnieński, jeden z posłów polskich wracających z Konstancyi, mąż znany już na soborze z przepychu swego dworu, dawał świetną ucztę dla członków akademii paryskiéj. Na téj uczcie ktoś pokazał owo potwarcze pismo. Posłowie polscy, oburzeni bezczelnością zakonnika, przesłali natychmiast corpus delicti soborowi pozostałemu w Konstancyi, żądając przykładnego ukarania winowajcy. Falkenberg skazany został na więzienie. Papież jednak Marcin V z niewiadomego powodu uwiózł go z sobą do Rzymu. Materya ta stała się późniéj (1418) przedmiotem obrad sejmu polskiego w Łęczycy. Król Władysław za upoważnieniem panów rad, protestował przeciw zbyt łagodnéj karze na Falkenberga, wnosił o karę na bluźnierców, jakiéj uległ Huss, ale żądanie to nieodniosło skutku. Potwarca, wydobywszy się z Rzymu, znalazł przytułek u Dominikanów w Lignicy, pod samym bokiem Polski i tam kłócąc się z Krzyżakami o niedostateczną nagrodę, w kilka lat umarł.
Wiadomo, że śmierć Hussa i rzucona na niego klątwa, miasto ustraszyć jego stronników, pomnożyła ich liczbę, podnosząc ich fanatyzm do najwyższego stopnia. Czechy stały się teatrem najokropniejszych zemst przeciwko katolicyzmowi. Dopóki żył Wacław IV, potakujący chcąc niechcąc zdrożnościom, do rewolucyi politycznéj nie przyszło, ale z jego śmiercią (1419) odmieniły się rzeczy. Wacław IV nie zostawił potomstwa, korona po nim spadała naturalném prawem na brata jego, cesarza niemieckiego i króla węgierskiego Zygmunta, owego Zygmunta, który był pojął w małżeństwo starszą siostrę królowéj polskiéj Jadwigi i z tego tytułu ubiegał się niegdyś o koronę polską po swoim teściu Ludwiku. Zygmunt atoli był to już Niemiec w całém znaczeniu tego wyrazu. Wychowany w obyczajach niemieckich, nieumiał nawet języka czeskiego, podzielając nienawiść germańską przeciwko Słowiańszczyznie, odznaczał się jeszcze surową ortodokcyą, uległością Rzymowi i brzydził się hussytyzmem. Dla tego jednak niewyrzekał się tronu czeskiego i owszém mieniąc się prawowitym królem Czechów, postanowił dobijać się o ową godność choćby orężem, w głośnéj myśli poskromnienia religijnéj anarchii i odszczepieństwa. O podobnym monarsze Czesi, przewidując co ich czeka, nie chcieli ani słyszeć. Stolica Apostolska, nazywając ich kacerzami, gotowała na ich barki ogólną chrześciaństwa krucyatę; Rzesza niemiecka drżała z niecierpliwości wytępienia raz na zawsze pod znakiem krzyża niemiłą sobie rasę. Cios śmiertelny groził nietylko ich wierze, ale i ich narodowości. W takiém położeniu rzeczy niewidzieli innego dla siebie ratunku, jak w zjednoczeniu się z inném plemieniem słowiańskiem, mającém wspólny z nimi interes jeżli nie do obrony ich wiary, to przynajmniéj do tolerancyi i obrony narodowości. Z tych to przyczyn zmartwychwstała nie tylko między Hussytami, ale i między katolikami w Czechach idea, że tak rzekniem, panslawistyczna idea Światopługów i Bolesławów, tym razem nie z inicyatywy monarchów ale z inicyatywy ludu. Oglądając się w około, gdzież mogli znaleść naród pobratymczy, więcéj zagrożony germanizmem, więcéj usposobiony do utworzenia wraz z nimi przedmurza Słowiańszczyzny, jeżeli nie w Polsce? Królom więc polskim postanowili ofiarować koronę czeską.
Zjednoczenie narodowości słowiańsko-zachodniéj pod jedném berłem zależało w wieku XV od jednego, że tak powiem, pociągu pióra. Czechy i Polska zamykały w sobie wszystkie warunki szczeréj spójni, jako to: równą niemal ludność, równy język, równe instytucye i równy niemal stopień oświaty. Czechy składały się wówczas z Czech właściwych, Morawii, Szląska, obudwu Luzacyi, części Marchii brandenburgskiéj i wyższego Palatynatu, księstwa luksemburgskiego i rozmaitych państewek lennych, dotykających prawie do Renu. Ludność tych ziem wynosi dzisiaj do 13 milionów; bacząc na wyludnienie, jakiemu Czechy uległy w późniejszych wiekach, można przypuścić, że w XV w. wynosiła nie wiele mniéj, a zatém mogła się mniéj więcéj mierzyć z ówczesną Polską bez Prus, bez Kurlandyi i Inflant. Okoliczność dość ważna, bo niedopuszczająca nawet obawy supremacyi jednego królestwa nad drugiém. Język czeski, dziś tak podobny do polskiego, był dawniéj nierównie podobniejszy. Mamy z XIV i XV wieku książki, o które dotąd zachodzi między uczonymi spór, czy były pisane po czesku czy po polsku. Polska mówiła a przynajmniéj rozumiała po czesku z łatwością od samego początku chrześciaństwa. Język czeski służył za organ, przez który rozlewało się na nią słowo Boże. Pierwsi apostołowie, pierwsi kapłani polscy byli Czesi. Niektóre nawet zakony, np. Franciszkanów, składały się pierwotnie z samych Czechów; a zanim się wykształciło duchowieństwo polskie, biskupi włoscy, francuscy, niemieccy, dla łatwiejszego znoszenia się z ludem, utrzymywali przy sobie księży czeskich. Za Piastów lud nie śpiewał innych pieśni nabożnych jak czeskie. Władysław Jagiełło mówił z równém upodobaniem po czesku jak po rusku lub po polsku. Królowa Jadwiga modliła się na książkach czeskich. Język jednak czeski, jako więcéj wykształcony, takie zajmował względem innych narzeczy słowiańskich stanowisko, jakie attycki między Grekami. Brał więc prym bądź w rozmowach wyższego towarzystwa, bądź w korespondencyach, bądź w aktach dyplomatycznych i rozprawach narodowych; był językiem mody[6]. Mamy depesze dyplomatyczne pierwszych Jagiellonów, pisane po czesku, a ślady języka czeskiego w obradach narodowych dawały się jeszcze widzieć na sejmie wileńskim z roku 1563. Bacząc na różnice, jakie późniéj nastały między narzeczem czeskiém a polskiém, w skutku przerzedzonych stósunków między dwoma narodami, śmiało przypuścić można, że gdyby trzy narzecza: polski, ruski[7] i czeski, dłużéj z sobą kolegowały w sferach wyższych, utworzyłby się z czasem jeden gramatykalny, i przeciętąby została zaraza makaronizmów łacińskich lub niemieckich. Nie możemy tu jednak pominąć pewnego zdarzenia, w ktorém Polacy wypierali się niby znajomości języka czeskiego, zdarzenia, które wzniósł Długosz do historycznego znaczenia. W roku 1410 na kilka miesięcy przed bitwą pod Grunwaldem zjechało było z wielką pompą poselstwo polskie do Pragi na sąd polubowy w sporze z Krzyżakami o ziemię Dobrzyńską, którego to sądu miał być superarbitrem Wacław IV król czeski, jako cesarz niemiecki. Składali je w imieniu Jagiełły: Wojciech Jastrzembiec biskup poznański, Zbigniew z Brzezia marszałek nadworny, Wincenty z Granowa kasztelan nakielski, Andrzéj z Prochocic starosta wielkopolski i Dunin ze Skrzynna notaryusz; w imieniu księcia litewskiego Aleksandra Witołda: szlachcic Butrym i notaryusz Cebulka; w imieniu książąt mazowieckich Scibor Rogala z Sękocina i Plichta marszałkowie. Cesarz Wacław rzadko trzeźwy (raro sobrius jak mówi Długosz) ujęty pieniędzmi Krzyżaków, podpisał wyrok, noszący na sobie cechę, raczéj bezwstydnego żartu, niż jakiéj takiéj sprawiedliwości. Chciał ni mniéj, ni więcéj, jak tylko, żeby przedmiot sporu, to jest ziemia Dobrzyńska oddaną mu była w zastaw dopóty, dopóki on nie roztrzygnie komu się rzeczywiście należy. Do takiéj pretensyi dodał śmieszniejszy jeszcze warunek, aby Polacy, unikając drażnienia Krzyżaków, nie wybierali sobie na przyszłość królów z domu książąt litewskich, ale kogobądź z książąt zachodnich. Poselstwo polskie, dowiedziawszy się uprzednio o takiéj życzliwości dostojnego superarbitra, postanowiło żart odeprzeć żartem. Stawiło się na zamku celem wysłuchania jego wyroku, lecz zaledwie dał rozkaz odczytania im sentencyi po niemiecku, Polacy jeden za drugim zaczęli z sali wychodzić. „Co to znaczy?“ — zawołał zdziwiony monarcha. — „Najjaśniejszy panie!“ odparł któryś z posłów, niemieckich kazań nie rozumiemy, wychodzimy na polskie.“ „To wam każę czytać po czesku!“ — „I po czesku nie rozumiemy Najjaśniejszy panie.“ — „Jak to? wszakże to tenże sam język co wasz.“ — „Przepraszamy Mości królu,“ ozwał się w tém miejscu jakiś facetus, „przytoczymy przykład. Po waszemu słowo siedlak znaczy chłopa, rólnika, po naszemu rzemieślnika robiącego siodła, siodlarza; czyż to nie ogromna różnica?“ — Cała ta rozmowa była oczywiście żartem. Poważniejszą jéj stronę stanowi to, że poselstwo polskie odjechało do domu, nie wysłuchawszy cesarskiego wyroku.
Z podobieństwem języka wabiło Czechów do Polaków i podobieństwo instytucyi. I tu i tam rząd wolny na swobodach narodowych oparty; i tu i tam tron dynastyczno-wybieralny,[8] określony co do władzy paktami; i tu i tam władza polityczna i prawodawcza podzielona między króla i stany. W stanach tylko istniała niejaka różnica. Pomijamy, że skutkiem szerszego wpływu obcych wyobrażeń feodalnych szlachta dzieliła się u Czechów na większą i mniejszą, na magnatów dziedzicznych i ziemian, mających osobne reprezentacye w sejmie; ważniejsza różnica tkwiła w tém, że do reprezentacyi ich stanów wchodził już żywiół nieszlachecki, czyli stan trzeci. Miasta czeskie, zaludniane przez Niemców, i bliższe kultury zachodniéj, były daleko liczniejsze i bogatsze od polskich, wyrobiły więc w sobie daleko wcześniéj stanowisko polityczne niepodległe, bo już na początku XIV wieku szlachta zaprzysiądz musiała, że bez przyzwolenia stanu miejskiego nic ważnego na sejmach stanowić nie będzie. Różnica ta jednak w niczém nie szkodziła unii, owszem poszana stanu trzeciego stałaby się zbawiennym przykładem dla Polski. I stan chłopów był w obudwu krajach nieomal jednaki; tu i tam używali jeszcze opieki prawa, uważali się za czynszowników nie za poddanych. Prawdziwe poddaństwo w Polsce nastało dopiero po przejściu wszechwładztwa narodowego na łono uprzywilejowanego stanu; w Czechach pod zwierzchnictwem obcéj władzy, jaką na nich zwaliła wojna trzydziestoletnia.
Co do stopnia oświaty, Czesi stali nieco wyżéj niż Polacy, ich literatura narodowa była już w stanie kwitnącym, kiedy w Polsce zaledwie po polsku pisać zaczynano. Ale téż Polska szła za oświatą czeską trop w trop, i nagradzając stracony czas za Piastów, robiła tak ogromne postępy, że wnetby była doścignęła swoją mistrzynią. Kiedy naród oświeceńszy otwiera swe ramiona narodowi mniéj oświeconemu, jest to wielkiém dobrodziejstwem dla obudwu. Małe odcienia w cywilizacyi, rozwijającéj się w jednym duchu, schodzą całkowicie z uwagi w sklejaniu politycznych związków.






  1. Sam Długosz oddaje mu sprawiedliwość, nazywając go: „homo magnae scientiae et eloquentiae, singularis quoqe et exemplaris vitae et propter praedicationem suam expressivam plurimum dilectus a vulgo.“
  2. „Dissimulante Venceslao Bohemiae rege et Sophia de Bavaria Bohemiae reginae eam nutriente.“ Długosz.
  3. „Jam a nobis Cracoviae freqnentius visus.“
  4. „Cujus abominabilem observantiam describere etiam scelus crediderim“, ad a. 1419.
  5. „Justo concilii judicio, non obstante securitate sibi praestita, quae haereticis non debet suffragari“, ad a. 1415.
  6. Górnicki, pisarz XVI wieku, następujące o tém daje satyryczne świadectwo:
    ... „a czasem i drugi chociaż nie będzie w Czechach, jedno iż granicę Szląska przejedzie, to już inaczéj nie będzie chciał mówić jedno po czesku. A czeszczyzna wie to Bóg jaka będzie... wyrwie jakie staropolskie z Bogarodzice słowo, a z czeskiém jakiém gładkiém słówkiem na sztych je wysadzi, aby swego języka grubość a obcego piękność pokazał: nakoniec y z tym na plac wyjedzie, że niemal każdy w polskim języku wymówca czeskich słów miasto polskich używa... Prawda to jest, gdzieby słowa polskiego nie było na tę rzecz, którąby Polak ochrzcić miał... nie ganię kiedy z tak podobnego mowie naszéj języka, jaki jest czeski, weźmie słowo... język nasz polski jest nieprawie doskonały y pomnę ja kiedy u dworu takiego mówcę chwalono, który w swą rzecz najwięcéj czeszczyzny mięszał...“
    Dworzanin polski.
  7. Że i ruski miał wówczas honorowe miejsce, dość przytoczyć napis ruski na kaplicy grobowéj Kaźmierza Jagielończyka i jego żony Elżbiety, w katedrze krakowskiéj, zachowany w Sarnickim ad an. 1492.
  8. Co było w Polsce zwyczajem, to w Czechach przedmiotem wyraźnéj ustawy. Bulla złota Karola IV z r. 1348 zabezpiecza Czechom wolne wybieranie królów, ale dopiero po wygaśnięciu dynastyi do 4 stopnia.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Karol Boromeusz Hoffman.