Pamiętnik chłopca/Murarczuk

<<< Dane tekstu >>>
Autor Edmund de Amicis
Tytuł Pamiętnik chłopca
Podtytuł Książka dla dzieci
Wydawca Księgarnia Teodora Paprockiego i Spółki
Data wyd. 1890
Druk Emil Skiwski
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Maria Obrąpalska
Tytuł orygin. Cuore
Źródło Skany na Commons
Inne Cały grudzień
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
MURARCZUK.
11, niedziela.

Murarczuk przyszedł dziś, cały ubrany w stare odzienie swego ojca, na którem znać jeszcze było ślady wapna i gipsu. Mój ojciec pragnął, bardziej jeszcze niż ja, aby przyszedł. Ileż nam sprawił przyjemności! Zaraz w sieni zdjął swój stary kapelusz, mokry od śniegu, i schował go do kieszeni; potém szedł naprzód, tym chodem niedbałym, opieszałym, jaki jest właściwy znużonym robotnikom, zwracając to w tę, to w owę stronę swoją twarzyczkę, okrągłą jak jabłuszko, z tym nosem podobnym do kartofla; a kiedy się znalazł w jadalnym pokoju i, powiódłszy wzrokiem dokoła, utkwił go następnie w obrazie, który przedstawia Rigoletta, garbatego nadwornego błazna, zrobił nagle tę swoją śmieszną minkę, zwaną „pyszczek zajęczy.” Niepodobna się nie rozśmiać, gdy zrobi tę minę. Zaczęliśmy się bawić drewnianemi cegiełkami. Ma on dziwną łatwość w budowaniu wież i mostów, które cudem zdają się trzymać, i pracuje nad tém uważnie, z namysłem, z cierpliwością dorosłego człowieka. W przerwach téj roboty, pomiędzy jedną wieżą a drugą, opowiadał mi o swojéj rodzinie: mieszkają na poddaszu, jego ojciec uczęszcza do szkoły wieczornéj, aby się uczyć czytać, jego matka jest praczką. I muszą go kochać rodzice, bo choć tak ubogo ubrany, lecz zabezpieczony od chłodu — i odzież starannie połatana, i krawat na szyi porządnie zawiązany ręką jego matki. Jego ojciec — jak mówił — to nie ułamek, olbrzym prawdziwy, który z trudnością przez drzwi przechodzi, ale dobry i nazywa zawsze syna: „ty mój pyszczku zajęczy;” syn natomiast jest bardzo mały. O czwartéj zjedliśmy razem podwieczorek, składający się z chleba i winogron, siedząc na sofie, a kiedyśmy wstali, nie wiem już czemu mój ojciec nie dał mi oczyścić poręczy sofy, którą murarczuk pobrudził swoją kurteczką: zatrzymał moją rękę i następnie sam nieznacznie starł ślady wapna z owej poręczy. W zabawie murarczuk zgubił guzik od kurtki i moja matka sama mu go przyszyła, a on się zaczerwienił i patrzył, jak mama przyszywała, zdziwiony i zawstydzony, dech w sobie tamując. Potém pokazywałem mu albumy z karykaturami, a on, sam tego nie spostrzegając, naśladował wszystkie te zabawne miny tak wybornie, że nawet ojciec mój śmiał się. Taki był zadowolony i rozbawiony, iż kiedy odchodził, zapomniał włożyć swój podarty kapelusz, i już na schodach, aby mi okazać swą wdzięczność, zrobił tę swoją śmieszną minkę. Nazywa się on Antoni Rabukko i ma lat osiem i osiem miesięcy...

Wiesz-że, synu, dlaczego nie chciałem, byś oczyścił sofę? Bo czyścić ją, podczas gdyby patrzył twój towarzysz, byłoby to robić mu niemal wymówkę z tego, iż ją powalał. A to nie wypadało; najprzód, nie uczynił tego umyślnie; powtóre, to się stało z powodu odzieży jego ojca, który ubielił ją przy swej pracy, — zaś ślady pracy na ubraniu nie są wcale brudem: może być kurz, wapno, pokost, wszystko, co chcesz, ale nie brud. Praca nie brudzi. Nie mów nigdy o robotniku, który powraca z roboty: „jest brudny.” Powinieneś powiedzieć: „Ma on na ubraniu ślady swojej pracy.” Pamiętaj o tém i kochaj murarczuka, po pierwsze dlatego, że to twój towarzysz szkolny, — po drugie, że jest synem robotnika.

Twój ojciec.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Edmondo De Amicis i tłumacza: Maria Obrąpalska.