Panna Maliczewska (Zapolska, 1912)/Akt III/Scena XIII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Panna Maliczewska |
Podtytuł | Sztuka w 3 aktach |
Wydawca | Tow. Akc. S. Orgelbranda S-ów |
Data wyd. | 1912 |
Druk | Tow. Akc. S. Orgelbranda S-ów |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały Akt III Cały tekst |
Indeks stron | |
Artykuł w Wikipedii |
SCENA XIII.
FILO — DAUM — MICHASIOWA.
MICHASIOWA (zrywa się).
Pan tu czego? FILO.
Drzwi były otwarte... (dostrzega Dauma)
Ojciec!!!DAUM.
Ty? tutaj?... ja... kamienicę kupuję... więc oglądam... ale co ty... co ty tu robisz?... MICHASIOWA
Jezus Marya! ja po nią polecę! (wylatuje).
FILO.
Nie wiem ojcze... sądzę jednak, że... śledziłeś mnie... to źle... wolność indywidualna... ale to mniejsza. To forma, mogę ci to przebaczyć. Tu rozchodzi się o rzecz główną. Co ja tu robię! Otóż — wolę powiedzieć odrazu — jestem tu u panny Maliczewskiej... DAUM (udając obojętność).
Któż to taki? FILO (stanowczo nabiera na odwagę).
To jest kobieta, którą kocham, która mnie kocha i z którą po skończeniu prawa ożenię się. DAUM (cofając się, ale od razu nie dając całego głosu).
Z kim? — z nią?... FILO (coraz odważniej — chociaż mu głos zamiera).
Tak. I tu jest wszystko napróżno. Cokolwiek mi zechcesz powiedzieć. Pozycya społeczna? to dla mnie nie istnieje! nazwisko? lepsze niż nasze... na ski — a co do niej samej...DAUM (przerywa krótko, ostro).
Milcz!... i zabieraj się stąd... FILO.
Widzę, że zaczyna się znów wieczyste nieporozumienie... ojcowie... dzieci... Trudno... ojciec mnie zmusza... powiem coś czego bym mówić nie chciał. Ale — mówić będę językiem ojca... (po chwili)
Ojciec ma wygórowane pojęcie honoru, godności. Ja także. Czy ojciec kazałby mi zapłacić karciany dług? DAUM.
Do czego ty zmierzasz?... FILO.
Dług zaciągnięty względem kobiety jest stokroć większej wagi. Panna Maliczewska i ja... to jest ja... mam względem niej obowiązki... DAUM (blednie, cofa się i mówi chrapliwie).
Ty?... ty?... FILO.
Daruj ojcze... młodość... DAUM (szeptem).
I ona... ona... FILO.
Ona niewinna, ja tylko...DAUM
Cicho! cicho!... (siada prawie bezprzytomny, zakrywa twarz).
FILO.
Spodziewam się, że teraz... DAUM.
Cicho... pozwól mi choć myśli zebrać. (chwila milczenia — Filo stoi nieruchomy pod ścianą — Daum zasłonił oczy i siedzi).
FILO (cicho).
Ojcze!... DAUM (jakby się budząc).
Przedewszystkiem ty musisz stąd iść... FILO.
Ale... DAUM (w gorączce).
Ja także, o ja także stąd pójdę. Za chwilę. FILO.
Czy chcesz pomówić z moją narzeczoną? DAUM (w gorączce).
Tak... tak... właśnie... FILO (dziecinnie).
Bądź dla niej pobłażliwy. Ona taka nieśmiała choć napozór swobodna; ale skoro to uznajesz za konieczne — pójdę. Ufam ci i widzę, że uznajesz we mnie prawa człowieka. Cenię cię za to. Jej powiedz, że...DAUM (szeptem).
Wiem co mam powiedzieć — ty idź!... FILO (kieruje się do drzwi frontowych).
Zamknięte... DAUM.
Czekaj! (machinalnie wyjmuje klucz od drzwi frontowych i opamiętowuje się, chowa)
Może tu jest inne wyjście... FILO.
Tak — przez kuchnię (idzie do kuchni)
Otwarte. (do ojca serdecznie)
Będę czekać na dole... DAUM.
Nie... nie... idź do domu (chwilę patrzy na niego, bierze jego głowę w dłonie i całuje syna w czoło)
Tyś nic nie wiedział... tyś nie winien... FILO.
Nie ojcze — to ja, ja... ona niewinna... DAUM.
Nie... nie... idź... (Filo wychodzi — Daum pozostaje chwilę sam — obłędnym wzrokiem patrzy dokoła — chce usiąść — wstaje — bierze kapelusz, laskę — siada znów na szezlągu — tupot po wschodach — frontowemi drzwiami wpada Michasiowa, otwierając je z klucza, który ma przy sobie). |