[351]XXXVII.
Pastuszek.
Zaledwie słonko na niebie wstało,
Ja spędzam stadko mych owiec,
I gnam je w pole gromadką całą,
Przez ugor, wygon, manowiec.
Gospodarz dał mi séra krajanek,
Do sakwy spory kęs chleba,
Wyniósł z komory maślanki dzbanek,
I cóż mi więcéj potrzeba?
W lesie czerwone jagódki rosną,
Można ich zebrać do syta,
I szczaw zieleni na łące wiosną,
Jest wiec obiadek i kwita!
Więc sobie nucę piosnkę wesołą,
Idąc przez pola, przez knieje:
Wszystko tak jasne, piękne w około,
Świat cały do mnie się śmieje.
Już me owieczki szukają strawy,
Harcują w polu radośnie,
A ja usiadłem pośród murawy
Pod wierzbą, która tam rośnie;
Siedzę i dumam: ludzie mawiali,
Że za ułamkiem téj góry,
Inne są wioski — a jeszcze daléj,
Miast wielkich piętrzą się mury,
[352]
Że w takich miastach niknie blask słońca,
Niéma pól, gajów, zieleni,
Lecz tylko sterczą domy bez końca,
Wśród dróg usłanych z kamieni.
Eh, co mi po témi nad miasta gwary,
Wolę ja ciszę méj wioski,
Wolę te pola, łąki i jary,
Gdzie życie płynie bez troski.
Ot zaraz sobie fujarkę skręcę
Z wierzby co rośnie nad drogą:
Fujarko miła! ty w mojéj ręce,
Piosenkę zanucisz błogą;
A na dźwięk owéj uroczéj pieśni,
Biegnącéj z prądem wietrzyka,
Ucichną wszyscy ptaszkowie leśni,
I śpiéwka zmilknie słowika.
Ale dość grania — owieczek stadko
Rozbiegło mi się nad siołem:
Héj! wierny Kruczku, gnaj za gromadką,
I spędź je do mnie pospołem.
Spędziłeś — dobrze, teraz do dzbanka
Zajrzéć z kolei potrzeba:
Ah, jakże smaczny sér i maślanka,
I kromka czarnego chleba!
Nie patrz tak na mnie z żałosną miną.
Bo choć mam jadła nie wiele,
Ja ci w złéj doli, wierna ma psino,
Wszystkiego chętnie udzielę;
A jak do swojéj wejdziemy chaty.
Będziesz spał sobie w dzień jasny:
Co? niechcesz wierzyć żem tak bogaty,
Iż mógłbym domek miéć własny?
[353]
Nie tylko kupić mogę za grosze
Domek, lecz gęsi i krówkę:
Jeszcze nie wierzysz? — spojrz tylko proszę,
Ja mam w kieszeni złotówkę!
Srébrna, nowiutka — patrz, jak się świéci,
Gdy błyśnie słońca promyczek:
Ja te piéniądze zbiéram rok trzeci,
Chowając każdy grosiczek.
Chwilę, czekajmy... tam środkiem drogi,
Gdzie niwa, łączka i borek,
Wlecze się jakiś starzec ubogi,
Szepcąc po cichu paciorek;
Mniejsza o gęsi, mniejsza o krówkę,
Mniejsza o chatę i rolę,
Chodź do mnie dziadku — weź tę złotówkę,
Pokrzep nieszczęsną swą dolę.
Lecz spocząć pora, więc daléj w drogę,
Owieczki moje kochane,
Bo ja już chatki kupić nie mogę,
I zawsze z wami zostanę;
A jeźli kiedy w jakim wypadku,
Żal serce moje poruszy,
To wspomnę sobie o biédnym dziadku
I lżéj mi będzie na duszy.
|