<<< Dane tekstu >>>
Autor Edmund Jezierski
Tytuł Paweł i Piotr
Pochodzenie Ze świata czarów. Zbiór baśni, podań i legend różnych narodów.
Wydawca M. Arct
Data wyd. 1911
Druk M. Arct
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Paweł i Piotr.
(Szlązkie).

Nie było serdeczniejszych przyjaciół nad Pawła i Piotra. Jeden bez drugiego nic nie zrobił, nie postanowił, zawsze musieli się wzajemnie naradzić. Ale przyszedł czas klęski i Pawłowi zaczęło się jakoś nie wieść: to mu zboże grad wybił, to bydło padło, konie ukradli, aż w końcu z dostatniego gospodarza stał się nędzarzem, tak, że prócz marnej chałupiny nie posiadał nic więcej. I dzieci swych nie miał ani w co przyodziać, ani czem nakarmić.
W tem ciężkiem strapieniu idzie do Piotra z prośbą o radę. Opowiedział mu całą swoją niedolę i pyta, co ma czynić.
— Ha, — odpowiedział mu Piotr — jabym wolał się na pierwszej lepszej gałęzi powiesić, niż dalej taki żywot prowadzić.
— Oj, dawno jabym to zrobił, — odrzecze mu Paweł — ale cóż, nie mam ani grosza, ażeby kupić sobie powróz, a pożyczać nie chciałbym.
— No, już ja ci dam na to kupno — rzekł wspaniałomyślny Piotr i dał mu aż… 6 groszy.
Żal ścisnął serce Pawłowi, ale wziął owe 6 groszy, podziękował Piotrowi i poszedł do domu.
Zamilczał o tem całem zdarzeniu przed żoną, a na drugi dzień poszedł do poblizkiego miasteczka na jarmark. Tam chodził i prosił o jakąkolwiek robotę, lecz w końcu, gdy mu jej nikt dać nie chciał, kupił za cztery grosze powróz, a za dwa bułkę i wracał do domu. Gdy wszedł w las, zaczął myśleć:
— Gdybym wrócił do domu, to sprawiłbym dzieciakom tą bułką wielką radość. Ale cóż, — krótkąby ona była, bo znów zaczęłyby wołać o jedzenie, a ja nie miałbym im co dać. Lepiej już tak zrobię, jak mi Piotr radził.
Wybrał więc w lesie potężną sosnę, zarzucił powróz na gałęź i już miał założyć pętlę na szyję, gdy naraz, niewiadomo skąd, zjawił się przy nim jakiś strzelec i zawołał:
— A ty tu co robisz?
Przeląkł się Paweł, zobaczywszy go, i wyznał mu szczerze, co było powodem jego postępowania. Wysłuchał go strzelec, poczem odwiązał powróz, i obiwszy nim Pawła, kazał mu iść do domu.
Poszedł Paweł do domu, ale przez drogę wciąż się oglądał, nie widząc zaś nigdzie za sobą strzelca, chciał się znów powiesić.
Ale w jednej chwili znalazł się przy nim znów ten strzelec i znów porządnie go obiwszy, radził mu tego głupstwa zaniechać.
Gdy wyszedł już na skraj lasu, brała go pokusa tam się powiesić, ale strzelec i tym razem mu przeszkodził.
Poszedł więc miedzą do domu, a po drodze znalazł się pod gruszą Piotra.
Stała ona na skraju pól jego i wyciągała swe gałęzie ku niemu, jakby go zapraszając, żeby się na niej obwiesił. Wlazł więc na nią, umocował powróz na gałęzi, i już miał zejść, gdy spojrzawszy, spostrzegł wypróchniałą w drzewie dziuplę; zajrzał w nią, wsunął rękę i namacał moc pieniędzy złotych. Zdrętwiał cały, odurzony tym widokiem; spojrzał na drogę, a tu jedzie z miasteczka kilka fur, a przy nich idzie znajomy strzelec.
Zeskoczył więc z drzewa i zostawiwszy powróz na gałęzi, pędem biegł do domu. Opowiedział żonie całą tę swoją przygodę, a ona mu rzecze:
— Idźmy, wybierzmy te pieniądze z dziupli. Pewnie ten, co je tam niegdyś włożył, dawno już nie żyje.
Poszli więc nocą, wybrali wszystkie pieniądze i przenieśli je do domu.
Na drugi dzień zakupili różnego dobrego jedzenia i zaprosili na tę ucztę sąsiadów, a między nimi i Piotra.
Zdumiał się Piotr, widząc u nich takie bogactwa i zaraz pomyślał:
— Skąd się u nich to wszystko wzięło? Wczoraj nie mieli co jeść, a dziś… Oho, czy się wypadkiem nie dobrali do moich pieniędzy w gruszy.
I zaraz, nocą, prosto od Pawła, pobiegł do gruszy, by sprawdzić, czy są tam jego pieniądze.
Noc była przepiękna. Księżyc błyszczał na niebie, oświecając wszystko. Przybiegł Piotr do gruszy, patrzy w dziuplę i zdrętwiał: w dziupli pustki, — niema ani grosza. Rozpacz go przejęła i żal za straconemi pieniędzmi, a tu jeszcze, jakby na pokusę, buja mu się nad głową powróz, zostawiony przez Pawła. Na zegarze zamkowym wybiła północ. Nie namyślając się długo, porwał Piotr powróz, założył pętlę na szyję i zawisł na nim.
W tejże samej chwili pojawił się przy nim strzelec, schwycił go za nogi, i uradowany, począł bujać się na nich, wyprawiając ucieszne skoki.
Tak skończył zły Piotr; Paweł zaś, gdy nikt się po te pieniądze nie zgłosił, żył dalej w dostatku i szczęściu, wspomagając wszystkich ubogich.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Edmund Krüger.