Pieśń ostatniego minstrela (Scott, 1874)/Pieśń IV

<<< Dane tekstu >>>
Autor Walter Scott
Tytuł Pieśń ostatniego minstrela
Pochodzenie Tłómaczenia
Wydawca Gebethner i Wolff
Wydanie drugie
Data wyd. 1874
Druk Czcionkami Gazety Lekarskiéj
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Antoni Edward Odyniec
Tytuł orygin. The Lay of the Last Minstrel
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
PIEŚŃ CZWARTA.

I.

O Tewiocie! już dziś wzdłuż twych brzegów
Nie płoną hasła bratobójczéj wojny;
Pól twych nie wstrząsa czwał zbrojnych szeregów,
Echa twych gajów drzemią sen spokojny.
Prócz wierzb twych szmeru i fali mruczenia.
Nic uroczego nie mąci milczenia
Twych wzgórz, łąk, łanów twych plennych;
Jak gdybyś nigdy, prócz fletni pasterskiéj,
Nie słyszał głosu, ni trąby rycerskiéj,
Ni szczęku mieczów wojennych!

II.

Nie tak się dzieje z rzeką życia ludzi:
Jakkolwiek nurt się jéj wije,
Łzy co ją zmąci, krwi co raz ją zbrudzi,
Żadna z niéj siła nie zmyje.

Im bliżéj ujścia swojéj wiecznéj bramy,
Tém czarniejszemi pokrywa się plamy:
Zgryzoty, żalu, lub winy.
Tyle lat temu! a dotąd tak żywo
Pomnę, jak wczoraj, tę chwilę straszliwą,
Gdy poległ syn mój jedyny!
Gdy Hannowerskich muszkietów wystrzały
W ręku Górali ich broń druzgotały,
A na ich czele walczył Dundee śmiały!…[1]
Czemużem razem nie zginął? —
Stało się! — poległ godny ojców męztwa,
Obok z Grahamem, na polu zwycięztwa:
Obok z nim będzie téż słynął!

III.

Na pograniczu w dolinach i górach,
Wzdłuż i wszerz straszna rozbiegła się trwoga;
Po grzązkich bagnach, po zamierzchłych borach,
Lud rzucał domy i krył się od wroga[2].
Na rozkaz Lady, noc całą i rano
Stada i trzody do zamku spędzano.
Niewiasty z dziećmi szły płacząc, gdy męże
Na ich obronę chwytali oręże,
Z wałów Branksomu widziano, jak bury
Dym tu i ówdzie wzbijał się do góry,
I blask na niebie odbijał czerwony: —
Znak, że wróg krwawe rozpuścił zagony.

IV.

„Otóż i wieści o nieprzyjacielu!“ —
Krzyknął stróż; — „widzę zdaleka,
„Jak w bród przez rzekę, Watt Tinlinn z Liddelu[3],
„Tu, znać przed wrogiem ucieka.
„Nie jest to napaść niesfornéj gromady,
„Gdy jéj Watt Tinlinn sam nie mógł dać rady.
„Stawiłbym szyję, że nie to wróg liczny,
„Lecz że dowodzi sam Lord nadgraniczny.“ —

V.

Ledwo domówił, ujrzano na błoniu,
Watt Tinlinn pieszo szedł obok przy koniu.
Konik był mały, kosmaty i czarny,
Lecz z kęp na kępy, przez bagna i tarny,
Sadził wezwał zręczniéj od kozy lub sarny.
Teraz niósł panią z dwojgiem małych dzieci:
Pieszo za niemi szedł służalec kmieci.
Pani rumiana, czarnobrewa, biała,
Dumna ze srebrnych błyskotek co miała[4],
Ręką znajomych z uśmiechem witała.
Łucznik był chudy, wysokiego wzrostu;
Stalna misiurka, ukuta po prostu,
I tarcz powłoką obwiedziona skórną,
Składały całą jego broń odporną.
Na krzyż przez plecy miał sajdak szeroki,
I w ręku włócznię, od świeżéj posoki

Znać zrumienioną; a zaś łuk śmiertelny,
Jeżył się w ręku połowicy dzielnéj.

VI.

Tinlinn zdał sprawę o nieprzyjacielu.
„Wiliam Howard i Lord Dacre potężny[5],
„Idą tu sami na czele dzid wielu,
„Prowadząc w pomoc Niemców huf zaciężny[6],
„Co stał w Askerten na zimowych leżach,
„Najwyćwiczeńszy w mordach i łupieżach.
„Wczoraj przez Liddel w bród przeszli o zmroku,
„I dom mój naprzód spaliła dzicz wściekła. —
„Czart niech ich za to spiecze na dnie piekła!
„Nie był spalony już przeszło od roku! —
„Przy blasku jego iskrzystéj pożogi,
„Przez grzązkie bagna, przez las i rozłogi,
„Uchodząc z dziećmi, szukałem méj drogi.
„I ledwom uszedł od pogoni krwawéj:
„Fergus z Grahamu i Jan z Akeszawy,
„Tuż tuż w ślad za mną ścigali noc całą.
„Cierpiałem długo, lecz jak rozedniało,
„Wzięli za swoje; — w Priest-Scrogg, na zawrócie,
„Konie ich naprzód postrzelałem w błocie.
„Potém Fergusa, gdy uciekał z siodłem,
„Dopadłszy, dzidą na wylot przebodłem.
„Żal mi jest nieco biednéj jego wdowy —
„Lecz już się stało! — spór nasz był nie nowy —
„Ostatnich zapust zabrał mi dwie krowy.“ —

VII.

Wkrótce stwierdziły Tinlinna nowiny,
Co tchu z stron różnych czaty wracające;
A wszystkie głoszą, że za trzy godziny,
Stanie pod zamkiem wrogów trzy tysiące.
Lecz i zamkowi nie braknie obrońców! —
Na blask sygnałów, na wezwanie gońców,
Z gajów Ettriku, z nad Ailu brzegów,
Wzdłuż Tewiotu brzmi tentent szeregów.
Wszędzie mężowie siodłają swe konie,
Wszędzie niewiasty podają im bronie;
Bo każdy śpieszy ku odsieczy bratniéj,
Bo biada temu, kto przejdzie ostatni!
Szyderstwo dziewic i pogarda braci,
Kownie lenistwo, jak tchórstwo zapłaci. —

VIII.

Przede wszystkimi, bohater klanu,
Z gór i zamierzchłych Gamesklu jarów,
Zastęp swych włóczni, Jan z Tirlestanu[7]
Przywiódł pod cieniem świetnych sztandarów.
Na tarczy jego, zaszczyt i chluba,
Lśni herb królewski: — króla Jakóba
Darto pamiętny; — gdy nikt z wassali,
Z obozujących nad brzegiem Fali,
Nikt, oprócz niego, nie chciał iść daléj

Na wojnę, z cichych namiotów.
Odtąd na hełmie swym zamiast kity,
Nosi pęk włóczni laurem obwity;
Odtąd na tarczy napis wyryty:
„Jam gotów, zawsze jam gotów“ —

IX.

Sędziwy starzec z okiem sokolém,
Zbrojno na koniu huf przywiódł bitny.
Na tarczy jego ze złotém polem,
Świecą Trzy Gwiazdy i Nów błękitny.
W krąg Oakwudu i Owru wieży,
Ciągną się jego pola przestronne;
Z po nad Bortwiku skalnych wybrzeży,
Jeżą się jego zamki obronne.
Tam, w lesistego głębiach parowu,
Rażąc powietrze echem swych ryków,
Pasą się trzody — nie jego chowu,
Lecz łup to wzięty z wrogów Anglików. —
Wódz napastniczy! jego zabawa:
Ranna potyczka, nocna wyprawa!
Ani go wdzięki Róży Yarrowu,
Zdołały z młodu wstrzymać od boju;
Ani wiek syty prac i obłowu,
Mógł mu dać uczuć słodycz pokoju.
Choć z pod szyszaku włos świeci biały,
Jak śnieg na skalnym szczycie Benwenu,
Sam pięciu synów, na polu chwały,
Uczy przykładem; — a gdzież tak śmiały,
Gdzie tak potężny, jak Lord z Hardenu[8]?

X.

Skottów z Eskdalu lud wojowniczy,
Z gór Todshaw-hillu przybieżał społem:
I mężny Hedschaw, wódz nadstrażniczy,
I chyży Whistlade, zwany sokołem.
Lecz któż wyliczy wszystkich, co śmieli,
Od Yarrow-Klejgu, do Czester-Glenu,
Od Hindhaw-Sweru, do Wudhouselie,
Szli, mając hasłem: „błoń Bellendenu?“[9]
I nigdy lepszych włóczni i mieczy,
I nigdy śmielszych serc i prawicy,
Ni ku napaści, ni ku odsieczy,
Nie było widać na téj granicy. —
I serce Lady wzniosło się w pychę,
Patrząc na dzielne konie i męże:
Tak, że rzuciwszy zaklęcia ciche,
Wolała w ziemskie ufać oręże.
Każe więc przywieść syna-dziedzica,
By wcześnie uczeń Marsowéj szkoły,
Poznał przyjaciół swego rodzica,
I nawykł walczyć z nieprzyjacioły.
„Widziałam, rzecze, jak krucze gniazda
„Zbijał strzałami z wierzchołków skały;
„Na piersiach wrogów czerwona gwiazda,
„Pewniejszym celem będzie dla strzały.
„Ty go, Whistladzie, wesprzyj twą dłonią,
„Gdzie mu dziecinne siły nie starczą:
„Ty go ucz władać ojcowską bronią,
„I w razie zasłoń ojcowską tarczą!“ —

XI.

Łatwo jest zgadnąć, że świadom swéj zdrady,
Karzeł nie życzył iść przed oczy Lady.
Udał więc trwogę i fochy dziecięce:
Tupał nogami, załamywał ręce,
Wrzeszczał, i jęczał, i łez lał potoki.
Aż przerażone piastunki i świadki,
Z trwogą oznajmić przybiegły do matki,
Że nań ktoś widać złe rzucił uroki. —
Lady niemiłéj wysłuchawszy wieści,
Spłonęła ogniem wstydu i boleści:
„Precz z nim! — krzyknęła — precz z zamku Branksomu,
„Nimby klan stał się świadkiem mego sromu! —
„W zamku Bukleju, nad brzegiem Ranglbornu,
„Tam niech nikczemnik żyje po klasztornu! —
„Ty, Watt Tinlinnie, bądź mu przewodnikiem,
„Ni się daj wzruszyć prośbami ni krzykiem! —
„Bóg mię snać skarał w surowości swojéj,
„Że się nikczemnik narodził z krwi mojéj.“

XII.

Stokroć Watt Tinlinn przeklinał swą dolę,
Gdy przyszło na koń brać wściekłe pacholę.
Posadził jednak; — lecz koń przerażony,
Czując na sobie szatańskie straszydło,
Rżał, parskał, wierzgał, leciał jak szalony,
Nic nie pomogły ni bicz ni wędzidło.

Aż gdy przez pole przemknąwszy w zawody,
Trafił pod lasem na żywy zdrój wody,
Pierzchnęły czary; — i paź w oka mgnieniu,
Zmienił się w potwór, jak obraz w marzeniu.
Zeskoczył z siodła, i kręcąc ramiony,
Wrzasnął: „stracony! stracony! stracony!“
Lecz jak bądź szybko uciekał po brzegu,
Strzała Tinlinna dościgła go w biegu,
I aż po pióra zagrzęzła we grzbiecie. —
Nie mógł on umrzeć: lecz żyjąc na świecie,
Czuł ból po ludzku; — więc bieżąc po niwie,
Na czém świat stoi wrzeszczał przeraźliwie.
Łucznik, jak gdyby rażony od gromu.
Gnał wstecz co siły do zamku Branksomu.

XIII.

I już był stanął na wierzchołku góry,
Zkąd widać u stóp i rzekę i mury,
Gdy nagle z głębi lesistych rozłogów,
Usłyszał hasła zbliżania się wrogów:
Dźwięk kobz, piszczałek, i wojennych rogów,
Zmieszany z bębnów łoskotem, i czasem
Ze rżeniem koni i ludzi hałasem.
I wnet nad niższe zarośle wzniesione,
Powiały z wiatrem chorągwie czerwone;
I widać było, gdzie gąszcz rzedniejąca,
Jak broń i zbroje błyskały od słońca.

XIV.

Przednia straż naprzód, na rączych koniach,
Rozpierzchłym szykiem hasa po błoniach,
Śledząc zasadzek i wrogów:
Za nią Kendalscy dzielni łucznicy,
Cali w zieleni, z łukiem w prawicy,
Mierzą krok z taktem swych rogów.
Tuż po za nimi, rzędem jak ściana,
We zbrojach Dakra jazda dobrana,
Szła z krzyżowemi sztandary:
Co niegdyś z Akry zdobytéj szańców,
Wionęły grozą w hordy pohańców.
Męztwem w rycerzy swéj wiary.
Zbroje na piersiach krzyżem znaczone,
Na krzyż przez piersi szarfy czerwone,
Twarz za kratami przyłbicy;
A przed ich szykiem, gronem minstrele,
Z kobzami w ręku, grają na czele:
„Lord Dacre, stróż naszéj granicy!“[10]

XV.

Po za angielską jazdą i piechotą,
Szedł Niemców hufiec zaciężny;
Konrad z Wolfsteinu, zuchwały i mężny,
Krew ich frymarczył za złoto.

Tłuszcza bez prawa, bez kraju i domu,
Niedbała o nic, niekarna nikomu,
Gwoli piérwszemu, co lepiéj zapłaci,
Gotowa przelać krew wroga lub braci[11].
Broń ich też inna, niż noszą Anglicy:
W górę z ramienia tkwi rura rusznicy;
Z bawoléj skóry marszczone kaftany,
Ściąga w pół ciała pas klamrą spinany;
Z lewego boku, zwieszona z pod pachy,
Wisi u szarfy ładownica z blachy;
Prawe kolano jest nagie, ażeby
Łatwiéj na mury iść w razie potrzeby;
A wszyscy razem, w zwartym idąc szyku,
Śpiewali pieśni w swym twardym języku.

XVI.

Lecz zgiełk się wzmaga — i głośniéj, i śmieléj,
Brzmią trąby, surmy, i kobzy minstreli,
Gdy na kraj pola, okutą we zbroje,
Lord Howard z lasu wywiódł jazdę swoję:
Straż tylną w szyku, lecz piérwszą na boje! —
Nie jeden młody ochotnik bez trwogi,
Szedł z nią, by złote zasłużyć ostrogi,
I na ognistym harcując rumaku,
Godłem swéj damy wstrząsał na szyszaku.
Szli dwaj za dwóma, aż nad lasu brzegiem,
Długim, podwójnym stanęli szeregiem,
I „Święty Jerzy za Anglią!“ wkoło
Okrzyk z ust wszystkich rozległ się wesoło.

XVII.

Oczy Anglików, jak strzały, łakomie
Utkwiły wszystkie w warownym Branksomie,
Co tak już blisko, że słuch przenikliwy
Dosłyszy każde brząknienie cięciwy. —
Na wałach wkoło jeżą się błyszczące,
Ostrza halabard i włóczni tysiące;
Na wieżach stoją mosiężne haubice,
Gotowe ciskać grom i błyskawice;
Słupem z nadbramnych baszt, dym i popioły
Wieją z pod kotłów smażącéj się smoły:
Deszcz to ognisty na nieprzyjacioły!
A od czerwonych promieni ogniska,
Śród kłębów dymu stal krwawo połyska.
Anglicy patrzą; — wtém most się odwala,
I z bram wyjeżdża rycerz, w którym zdala
Poznali wszyscy, starca Seneszala.

XVIII.

W pełnéj byli zbroi, prócz hełmu, a biała
Broda poważnie na pierś mu spływała.
Niezgięty wiekiem, prosto siedział w łęku:
Wodze rumaka w lewym ściąga ręku,
I coraz bodźcem łechtając po bokach,
Zmusza go zwolna iść w ciągłych podskokach.
Na znak rozejmu, w prawicy nad głową
Trzymał do góry gałązkę wierzbową;

A za nim giermek, w bawolim kirysie.
Niósł rękawicę zwieszoną na spisie[12]. —
Skoro się zbliżył, wnet Angielscy wodze,
Lord Dacre i Howard, by spotkać na drodze,
Wyszli na czoło wojsk swoich, ciekawi,
Co im ów goniec z Branksomu objawi.

XIX.

„Lordowie!“ — starzec rzekł — „Lady z Branksomu,
„Pyta was przez mię: przecz i przeciw komu,
„Gwałcąc przymierze, co wiąże dwa kraje,
„Wiedziecie Niemców najemnicze zgraje,
„Kendalskie łuki i Gilslandzkie włócznie? —
„Lady wam radzi cofnąć się niezwłocznie;
„A jeśli dobra nie pomoże rada,
„Przez usta moje to wam zapowiada:
„Że niechaj tylko tłum łupu łakomy,
„Spali nam w polu choć jedno źdźbło słomy;
„Niech tylko hałas lub szczęk broni waszéj,
„Jedną jaskółkę z wież naszych wystraszy;
„Jako Bóg żywy! na zbójeckiéj bandzie,
„Ogniem i mieczem pomścim w Kumberlandzie!“ —

XX.

Dacre z gniewu ledwo dosłuchać go zdołał,
Lecz spokojniejszy Lord Howard zawołał:
„Cny Seneszalu! proś twéj pani saméj,
„Niech raczy zstąpić do zewnętrznéj bramy,

„Tam jéj przez usta Herolda powiemy,
„Z czémeśmy przyszli, i z czém wrócić chcemy.“ —
Seneszal wrócił, i wnet z Lady samą,
Stanął na murze, nad zewnętrzną bramą;
A wkoło klanu przedniejsi wodzowie,
Chciwi usłyszeć co Herold opowie. —
W barwach Howarda, zbliżył się przez pole,
Wiodąc za rękę nadobne pacholę. —
O! widok matce straszniejszy od gromu!
Poznała syna, dziedzica Branksomu! —
Herold ją grzecznym witając ukłonem,
Wskazał na dziecię, i rzekł śmiałym tonem.

XXI.

„Lord Dacre i Howard, przeciw pięknéj damie,
„Z boleścią serca muszą zbroić ramię;
„Ale im dłużéj znosić nie przystoi,
„Widząc jak krewni i lennicy twoi,
„Wzdłuż granic naszych puszczając zagony,
„Lud nasz mordują i łupieżą plony,
„A ty, o pani! z ujmą czci imienia,
„Zbójcom w swym zamku udzielasz schronienia.
„Żądają zatém, by im był wydany
„Rycerz, Wiljamem Delorianem zwany,
„Na słuszną karę, jaka się domierza
„Na gwałcicielach wspólnego przymierza.
„Niedawno bowiem, jak o tém wié każdy,
„Złupił Stapleton na czele swéj jazdy,

„I depcąc Bozkie i rycerskie prawa.
„Sam zabił brata Ryszarda Musgrawa.
„Gdy więc, jak widać, kobiécie i wdowie
„Trudno powściągnąć to złe: Milordowie,
„Chca, abyś w pomoc, w zamku twego progi,
„Przyjęła dwieście angielskiéj załogi.
„Inaczéj, szturmem wziąwszy jego wały,
„Pługiem zaorzą te miejsca, gdzie stały:
„A syn twój, pani, w prostych paziów rzędzie,
„Na dwór Londyński odesłany będzie.“ —

XXII.

Umilkł — lecz chłopiec lejąc łzy dziecięce,
W górę ku matce wzniósł drobne swe ręce,
I po imieniu zwał wiernych lenników,
By go wyrwali z przemocy Anglików. —
Serce się Lady ścisnęło boleścią.
I oko matki zaszło łzą niewieścią.
Bystro po wodzach spojrzała wokoło:
Każdy stał smutny, opuściwszy czoło.
A więc zamknąwszy na dnie męzkiéj duszy,
Żal swój, co łkaniem chciał ulżyć katuszy,
Nieporuszona na pozór i śmiała,
Wyniosłym głosem tę odpowiedź dała.

XXIII.

„Idź, powiedz panom twym, co tak wspaniali
„Wojnę niewiastom i dzieciom wydali;

„Że się Deloraine, cel ich nienawiści,
„Albo przysięgą z zarzutów oczyści[13],
„Lub na sążd Boski, zgodnie z ludzkiém prawem,
„Stanie sam na sam do walki z Musgrawem. —
„Ze krwi i z męztwa Deloraine, z pierwszymi
„Równać się może lordami waszymi;
„Z ręki Duglasa wziął rycerstwa znamię,
„Gdy krew angielska wzbierała w Ankramie[14];
„I sam Dacre, gdyby nie rączość sokola
„Konia, co wtedy unosił go z pola,
Dacre samby widział, czém w dniu tym bez trwogi
Deloraine złote okupił ostrogi. —
„Co do młodego dziedzica Branksomu:
„Bóg niech go strzeże! — lecz ja w jego domu,
„Ja, póki żyję, nie dopuszczę sromu,
„By przyjaciela wydać w ręce wrogów;
„Lub wrogom naszym dać wstęp do mych progów! —
„Idź więc i powiédz dumnym twoim panom,
„Że gdy się dobrym nie cofną sposobem,
„Trąby wnet nasze zabrzmią śmierć ich klanom,
„A ten nasz przekop stanie się ich grobem.“ —

XXIV.

Rzekła, i z dumą spójrzała dokoła. —
Tirlestanowi gniew iskrzy się z czoła,
Walter z Hardenu zatrąbił — i razem
Cały gmach nagłe zabrzęczał żelazem.
Z wież sto chorągwi rozwiło się w górze,
Tysiące mieczów błysnęło na murze,

I okrzyk w niebo wzbił się nakształt gromu:
„Święta Maryo! za Lorda Branksomu!“ —
Hasło angielskie ozwało się echem:
Jazda w tok włócznie złożyła z pośpiechem,
Łucznicy z trzaskiem cięciwy napięli,
Zabrzmiały trąby i kobzy minstreli
Pieśń, hasło szturmu i mordów:
Wtém — nim ostatni znak dano do boju,
Ujrzano gońca: — w kurzawie i znoju
Przypadł, i mówi do Lordów.

XXV.

„Przebóg, Lordowie! o! biada wam, biada!
„Pochód wasz wrogom odkryła snać zdrada.
„Co tu czynicie pod temi murami,
„Twierdza przed wami, a wojna za wami? —
„W nieprzyjaciołach już się radość nieci,
„Że lew angielski dał się złowić w sieci.
„Z gór Ruberslawu, pod dzielnym Duglasem,
„Równina włóczni pokryła się lasem;
„Nieprzeliczony tłum Lorda z Maxwelu,
„Tył wam zabiera od brzegów Liddelu.
Z Dżedwudu[15], Esku, i Tewiotdalu,
„Angus zastępy prowadzi;
„Z całego Mersu, i z niw Lauderdalu.
Hom ochotników gromadzi,

„Ja jestem Anglik, wygnaniec z méj ziemi,
„Ale Anglicy są braćmi mojemi;
„Ciche schronienie mam śród Liddesdalu,
„Lecz klęsk ojczyzny nie zniosę bez żalu;
„Co tchu więc stało pędziłem tu w nocy,
„By wam oznajmić o wrogów przemocy.“ —

XXVI.

— „Niech przyjdą — krzyknął Dacre — „na zgubę swoję!
„Znamię to ojca mojego i moje,
„Co niegdyś godłem zwycięzkiéj nadziei
„Wiało z wiatrami na brzegach Judei,
„Wnet z wież Branksomskich wzdymając się groźno,
„Urągać będzie z przybyłych za późno! —
„Łucznicy! naprzód! — zdwójcie krok i meztwo!
„Kto Anglik, za mną! — śmierć albo zwycięztwo!“ —

XXVII.

— „Stój! — rzekł mu Howard — „przyjm radę przyjaźni,
„Ani sądź, proszę, że mówię z bojaźni;
„Bo i któż widział, by kiedy Lew Biały[16]
„Zadrżał przed wrogiem, lub zszedł z pola chwały? —
„Ale tak na szwank stawić kwiat rycerstwa,
„Naprzeciw siłom całego królestwa;

„Chcieć w trzy tysiące zbić dziesięć tysięcy:
„Czyn taki byłby szaleństwem, nic więcéj.
„Przetoż me zdanie jest przyjąć układy,
„Nim wieść odsieczy wzmoże duch osady.
Musgraw swe spory niech kończy orężem:
„Jeśli zwycięży, my przezeń zwyciężem;
„Gdy się zaś szczęście odwróci od niego,
„Będzie to strata — lecz tylko jednego.
„Zresztą spokojnie, bez szkody i sromu,
„Jakeśmy przyszli, wrócimy do domu.“ —

XXVIII.

Nie w smak Dakrowi szły takie wyrazy,
Wstrzymał się jednak, i zmienił rozkazy.
Ale już odtąd, dawni przyjaciele
Nie stali razem na wojsk swoich czele;
I mówią ludzie, że ten powód gniewu
Był potém źródłem bratniéj krwi rozlewu.

XXIX.

Herold na nowo zbliżył się pod wały, —
I dźwięki trąby znów wodzów przyzwały.
Herold z obrzędem rycerskiego prawa,
Czynił wyzwanie w imieniu Musgrawa;
U stóp ich zbrojną rękawicę złożył,
I w takich słowach rzecz swoję wyłożył:

„Gdy Musgraw palmę zwycięztwa odbierze,
„W zakładzie u nas zostanie lord młody;
„A za doznane gwałty i łupieże,
„Klan wasz nam wróci ubytki i szkody.
„Jeśliż Deloraine Musgrawa pokona,
„Puścimy wolno dziedzica Branksomu;
„A w każdym razie, ta i owa strona,
„Nie szkodząc drugiéj, ani uszkodzona,
„Lud swój wojenny rozpuści do domu.“ —

XXX.

Nikt z wodzów blizkich posiłków nie świadom,
Każdy więc w sercu rad był tym układom.
I próżno Lady dwuznacznemi słowy
Chciała przewłóczyć lub zerwać umowy;
Bojąc się wydać z wiedzą tajnych rzeczy,
I sztuki wyższéj nad rozum człowieczy,
Przez którą miała wieść pewnéj odsieczy:
Przystała w końcu, że nazajutrz rano,
W polu szrankami plac oznaczyć miano,
Gdzie z Delorainem Musgraw przed wieczorem,
Stoczą bój pieszo, z szablą i toporem.

XXXI.

Wiém, że niejedni minstrele bajali,
Iż się bój taki, we zbrojach ze stali,
W szrankach odbywać zwykł konno:
Z kopią w toku, w całym pędzie koni,
I z mieczem w zapas, gdyby włócznie w dłoni
Prysły o tarczę ochronną.

Lecz mistrz mój w pieśniach — on lepiéj to wiedział[17],
I jak wam mówie, tak mnie opowiedział
Wszystkie téj walki obrzędy;
On, co tak prawa rycerskie Duglasów[18],
I tak znał dziéje najdawniejszych czasów,
Jakby sam zawsze był wszędy!
To téż nie ścierpiał, by żart czy zuchwałość,
Fałsz pieśniom jego lub niedoskonałość
Zarzucać śmiały przed światem;
I gdy raz wspólnie spełniali kielichy,
Za taki zarzut, w gniewie swojéj pychy,
Wszczął spór z Reullem współbratem.
Nad Tewiotem, w samotnéj ustroni,
Spokojne echa zbudził szczęk ich broni,
I Reull poległ w złą chwilę.
Mistrz mój, gdy ostygł gniew co go zaślepił,
Polany łzami krzew głogu zaszczepił
Na przeciwnika mogile.

XXXII.

Mamże wspominać pod jak krwawym ciosem
Legł sam, mistrz pieśni, z ubielonym włosem,
Jak osądzili go ludzie? —
Próżno głos jeden współziomków boleści,
I Ousenamskich dziewic płacz niewieści,
Błagały za nim w Dżedwudzie.
Umarł! — uczniowie jego po jednemu,
Płacząc tu po nim, już poszli ku niemu;

Ja tylko jeszcze, starzec nad mogiłą,
Stoję i płaczę, wspomniawszy co było;
I że już ucho moje nie usłyszy,
Zajrzanych nieraz pieśni towarzyszy; —
Bo zawiść moja zgasła razem z niemi,
A żal mi tylko został na téj ziemi.


Umilkł — i znowu łza błysła w oku,
Którą wnet skrycie otarł na boku.
Lecz księżna uczuć przenikła skrytość:
I na wpół szczerze, na wpół przez litość,
Ona i damy, co go słuchały.
Jedna przed drugą pieśń uwielbiały.
Księżna się zdała dziwem przejęta,
Że tyle rzeczy wié i pamięta,
O rodach, co już dawno wymarły,
O czynach, co się w dziejach zatarły;
O zbrojnych zamkach, gdzie las dziś wzrasta,
Albo o lasach, gdzie teraz miasta;
O zapomnianych tylu zwyczajach,
I tylu mężach, w obu tych krajach,
Co je na własnych dźwigali siłach,
A tyle wieków śpią już w mogiłach,
Że już od wieków, zwodnicza chwała
Imion ich nawet pozapomniała,
I na skroń młodszych dała czcicieli,
Wieniec, za który krew swą przeleli.
Nic jestże dziwną pieśń, co tak budzi
Z grobu przeszłości, czasy i ludzi? —

Wieszcz się uśmiéchnął: — bo gdzież pochwała
W uchu poety próżno zabrzmiała?
Ród prosto-duszny! cel ich i pycha,
Czyjś krótki uśmiech, czyjaś łza cicha!
Temu z nich każdy, zapał młodzieńca,
Temu swe męzkie siły poświęca;
I gdy wiek nawet oziębi ducha,
Jeszcze pochwała iskrę rozdmucha,
I wyobraźnia, jak zgonu bliska
Lampa, raz jeszcze kołem zabłyska.
Wieszcz się uśmiéchnął — i tak z uśmiechem
Śpiewał, wtórując cichém strón echem.

KONIEC PIEŚNI CZWARTÉJ.




  1. Margrabia Dundee (z familii Grahamów), wódz powstania w sprawie wygnanych Sztuartów, poległ w bitwie pod Killikrankie. — (Jest on ten sam, który pod imieniem Claverhousa gra jedną z głównych ról w romansie Waltera Skotta, p. t. Purytanie Szkoccy).
  2. Za zbliżeniem się Anglików, pograniczni mieszkańcy Szkoccy uciekali zwykle do lasów lub na niedostępne bagniska; często téż kryli się w podziemnych lochach i jaskiniach, u wejścia których Anglicy zapalali niekiedy wielkie stosy liści suchych i słomy, i tym sposobem ukrytych wewnątrz albo dusili dymem, jak lisów, albo przymuszali do wyjścia.
  3. W dzieciństwie mojém słyszałem wiele powieści o tym człowieku, odznaczającym się męztwem, dowcipem i trafném strzelaniem z łuku. Był on z professyi szewcem, i sługą familii Buklejów; ale wolał włócznię niż szydło. Razu jednego, angielski kapitan okręgowy, w hrabstwie Kumberlandzkiém, wpadł do Szkocyi i znaczne poczynił grabieże. Uwiadomiony o tém Watt Tinlinn, dognał go, odebrał łupy i sam uciekającego kapitana ścigał przez bagna pełne niebezpiecznych trzęsawic. Anglik jednak wydobył się z nich na brzeg twardy, i widząc grzęznącego w nich jeszcze Tinlinna, który zmuszony zsiąść z konia, za cugle go w ręku prowadził; zawołał nań z urąganiem: „Szewcze! patrz, czy dobrze przyszyłeś podeszwy; bo ci woda najdzie do bótów!“ Za odpowiedź Tinlinn wypuścił strzałę, która trafiwszy w nogę kapitana, przeszła ją na wskroś i przybita do siodła. „Widzisz, zawołał natenczas, że umiem ćwiekować skórę, choć podeszew dobrze nie szyję.“
  4. Mieszkańcy Pogranicza mało przywiązywali wartości i upodobania do sprzętów domowych, które w każdéj chwili zabrane lub spalone być mogły. Głównym przedmiotem ich zbytku były różne błyskotki i stroje, ktoremi lubili zdobić swe żony.
  5. Wiliam Lord Howard, trzeci syn księcia Tomasza Norfolk, dziedzic zamku Nawortu i wielkiej baronii tegóż imienia w hrabstwie Kumberland, żył rzeczywiście w początkach panowania królowéj Elżbiety. Surowość, z jaką poskramiał pogranicznych rabusiów, będąc sam Lordem Nadgranicznym ze strony Anglii, uczyniła go sławnym w tradycyach gminnych. — Znane powszechnienie imię Dacre, winno jest swój początek męztwu jednego z jéj rodziny, który podczas krucyaty Ryszarda Lwie Serce, odznaczył się przy oblężeniu Akry, czyli Ptolomaidy. Jedna z gałęzi téj rodziny posiadała nadgraniczną baronią Gilsland, a naczelnicy jéj mieli tytuł: „Strażników zachodniéj granicy.“
  6. W wojnach ze Szkocyą, Henryk VIll i jego następcy, używali powszechnie i w znacznéj liczbie wojsk najemniczych, z cudzoziemców, a zwłaszcza z Niemców złożonych. Na obrazach bitew dawnéj szkoły Flamandzkiéj widzieć można, iż Niemieccy i Niderlandzcy żołnierze, idąc do szturmu, prawe kolano mieli zawsze nagie, by się łatwiéj wdzierać na mury.
  7. Sir Jan Skott z Tirlestanu żyt za panowania Jakóba V., i gdy król zgromadziwszy przedniejszych baronów Szkockich i ich wassallów, oświadczyl chęć wtargnienia do Anglii, czemu wszyscy byli przeciwni: on jeden tylko okazał się gotowym pójść za rozkazem królewskim; i téj to właśnie wierności winien byt wspomniane w tekście nagrody.
  8. Sir Walter Skott z Hardenu, żyjący za panowania królowéj Maryi, był jednym z najsławniejszych dowódzców pogranicznych rabusiów szkockich, a pieśni i podania gminne zachowały mnóstwo szczegółów jego życia. Obronny jego zamek, położony był nad samym brzegiem mrocznego i przepaścistego wąwozu, w którego najskrytszych zakątkach pasły się trzody i przechowywały się wszelkiego rodzaju łupy, na nieprzyjaciołach zdobyte. Gdy zaś bydła i żywności zabrakło, para ostróg, podana do stołu na zakrytym półmisku, była znakiem dla goszczących w zamku wassalów, że trzeba było siąść na koń i nowych szukać zdobyczy. Sir Walter żonaty był z krewną swoją Maryą Skott, któréj dobroć i wdzięki, łagodząc nieraz surowy męża charakter, zjednały jéj w pieśniach imię „Róży Yarrowu.“
  9. Posiadłość tego imienia, położona u źródła Bortwiku, była środkowym punktem ogólnych posiadłości klanu Skottów, i ztąd często służyła za miejsce i za hasło zebrania.
  10. Słowa pieśni narodowéj szkockiéj.
  11. Najemni awanturnicy, których hrabia Cambridge prowadził w pomoc królowi portugalskiemu przeciw Hiszpanom w r. 1380, podnieśli bunt z powodu nieregularnéj wypłaty żołdu. Na jedném zgromadzeniu ich wodzów, Sir Jan Soltier, syn naturalny Edwarda, zwanego księciem Czarnym, w te słowa przemówił do nich: „Rada moja jest: dobrze się naprzód porozumieć nawzajem; podnieść sztandar św. Jerzego i ogłosić się przyjaciółmi Boga, a nieprzyjaciółmi całego świata; bo gdy się nas nie będą obawiać, skończy się na tém, że nie będziemy nic mieli.“ — Rada ta podobała się powszechnie, i sam dawca jéj wodzem okrzykniony został.
  12. Rękawica na ostrza włóczni była godłem dobréj wiary u dawnych mieszkańców Pogranicza, i gdy kto z nich nie dotrzymał słowa, podnoszono ten znak na pierwszém zgromadzeniu ogólném, i ogłaszano go „człowiekiem bez czci i wiary.“ Obrzęd ten był straszny dla wszystkich.
  13. W razach wątpliwych zwyczaje pograniczne dozwalały oskarżonym usprawiedliwiać się przysięgą, albo z orężem w ręku niewinności swojéj dowodzić.
  14. Sławna w dziejach Szkocko-Angielskich bitwa pod Ankram-Moor, zaszła w r. 1545. Anglicy, dowodzeni przez Sir Ralfa Evers i Sir Briana Latoun, zostali zupełnie pobici, i obaj ich wodzowie polegli. Wodzami Szkotów byli: Archibald Duglas, Lord Buccleuch i Lesly.
  15. Jedwood.
  16. Herb Howardów.
  17. Mowa tu jest o jednym z najsławniejszych pogranicznych minstreli, nazwiskiem Wilie, który zabiwszy w pojedynku swojego współtowarzysza, został skazany na śmierć i ścięty w Dżedwudzie (Jedwood). Śmierć jego jest przedmiotem wielu pieśni i ballad gminnych.
  18. W r. 1468 Wiliam, hrabia Duglas, zwoławszy na ogólne zgromadzenie Lordów, właścicieli i starszych wiekiem mieszkańców Pogranicza, obowiązał ich pod przysięgą, zebrać i ułożyć porządkiem na piśmie, wszystkie ustawy, przepisy i urządzenia wojenne, wydane niegdyś przez dwóch przodków swoich Duglasów; poczém sam, wraz ze wszystkimi, ścisłe, ich zachowanie poprzysiągł.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Walter Scott i tłumacza: Antoni Edward Odyniec.