Pieśni Petrarki/Canzona XIII

<<< Dane tekstu >>>
Autor Francesco Petrarca
Tytuł Pieśni Petrarki
Wydawca nakładem tłumacza
Data wyd. 1881
Druk Józef Sikorski
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Felicjan Faleński
Źródło Skany na commons
Indeks stron
Canzona XIII.

Pieśń ta w związku jest z następną, Łączą się obie zakończeniem, podobnie jak poprzednio Canzony VIII-ma, IX-ta i X-ta.

O myśli wskroś mię niszcząca!
Chciej, mimo wszelkie męczarnie
W słowa się wcielić, W które byt mój włożę!
Niech tę, co dziś mię odtrąca,
Choć w części od nich ogarnie
Płomień, z którego szydzi w każdej porze; —
Wtedy i rzadziej też może,
Własne złorzecząc nadzieje,
Z okiem łez pełnem, po świecie
Błąkać się będę, gdy przecię
Ujrzę jak twardy serca lód topnieje
W tej, co trzymając mię zdala,
Wiecznie swym wzrokiem przepala!

Ponieważ niepodzielana
Miłość w tych słowach odbrzmiewa,
Tedy im twarde przebaczycie rymy.
(Wszak, gdy pór roku odmiana
Zdejmie szumiący liść z drzewa,
Czyż według tego sądzić je wśród zimy?)
Tak czego w nich nie dojrzymy,
To właśnie wielce się szczerze
W świątyni serca ukrywa;
Jeśli zaś skarga rzewliwa
W łzy lub w rozgłośne narzekanie wzbierze,
Pierwsze mech ulżą mej duszy, —
Drugie niech Laurę poruszy.

O błogie pieśni tych dziwy!
Któremi w uczuć mych wiośnie
Miłość głosiłem, jak swobodne ptaszę —
Czyliż wasz orszak pierzchliwy,
Który mi brzmiał tak radośnie,

Dziś serca mego udręczeniem straszę?
Gdzież słodkie dźwięki te wasze,
W których wybiegał mi z łona
Laury mej obraz dziewczęcy?
Dziś już nie umiem jej więcej
Odtworzyć w duszy, która z bólu kona...
O! gdyście wy się rozwiały,
Jakżem ja osamotniały!

Jako słów pierwszych dopiero
Dziecina ucząc się mała,
Mówić nie może, milczeć zaś nie umie —
Tak i ja, mimo chęć szczerą,
Chcąc by mię Laura słyszała,
Miłosnych myśli w piersi mej nie stłumię.
Och! byle tylko w swej dumie,
Siebie kochając jedynie,
Wszystkiem już nie pogardzała!
O! niech Wokluzy choć skała
Rozgłosem westchnień moich tak opłynie,
By w świat rozniosły jej echa,
Jaka mi z tego pociecha!

Wie to jej wdzięczna dolina,
Że rzadko trawka nakłoni
Pod lżejszą stopę swoją ruń wiośnianą.
Ztąd jest pociecha jedyna
Sercu, gdy zwraca się do niej,
Z nią się podzielić myśli swych wymianą.
Bowiem jej jednej jest dano,
Wiecznie zachować te ślady,
Które w niej Laura wygniecie,
Abym w łzach moich, miał przecię
Gdzie się ukoić, gorzkim smutkiem blady —
Gdyż się pociesza jak może
Dusza w swej błędnej pokorze!

W świat patrząc owemi szlaki,
Wszędy się słodko rozrzewnię
Myśląc: — Przebiegał wzrok jej to ustronie! —

Niech kwiatek zerwę gdzie jaki,
Myślę: — To kiedyś go pewnie,
Gdy zamyślona sobie szła przez błonie,
Tu posadziły jej dłonie —
Zkąd barw i woni w nim chwała
Rozkwita coraz bogaciej.
A tak się nic tu nie traci,
I w tej mi wierze jest pociecha cała —
Bo czyż nie anioł na ziemi,
Kto drugich robi takiemi?

O pieśni moja! jakżeś mi stwardniała!
Iść tobie w świat już daremno —
Toż chyba zostań ty ze mną! —





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Francesco Petrarca i tłumacza: Felicjan Faleński.