Pielgrzymka do Ziemi Świętej odbyta w roku 1863/Droga z Kairu do Aleksandryi przez pielgrzymów z XV. wieku opisana

<<< Dane tekstu >>>
Autor Eustachy Iwanowski
Tytuł Pielgrzymka do Ziemi Świętej odbyta w roku 1863
Podtytuł Roku 1875 opisana z przydaniem różnych o Ziemi Świętéj szczegółów, i o Synai.
Wydawca nakładem autora
Data wyd. 1876
Druk Wincenty Kornecki
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Droga z Kairu do Aleksandryi tychże samych pielgrzymów z XV wieku. Ustępy téj pielgrzymki oznaczone są cudzysłowem.

Płynąc Nilem daje się widziéć z jednej strony Afryka, z drugiéj Azya. Gdzie tylko Nil wyléwa, są ogrody, w nich piękne pałace, gdzie nié zaléwa tam piaski, szczéra pustynia. W XV wieku chrześcijanie nie mogli dopływać do ujścia Nilu. Egipcyanie się lękali, aby brzegów morskich, ujścia Nilu, chrześcijanie nie poznali, a tém samem nie zaszkodzili Egiptowi. Z okrętów i naw wysiadali, na osłach i wielblądach do Aleksandryi przybywali.
Aleksandrya była miastem lichém i nędzném, a jednak wielkiémi murami opatrzoném. Wtedy na morzu Śródziemném był wielki niepokój. Wenecya wojnę wiodła z królestwem neapolitańskiém, rozbójnicy morscy po całém morzu kroczyli, rabowali, i niszczyli. Arabi w namiotach nad brzegiem morza Śródziemnego na przyjezdnych czyhali, aby brać okup za rozmaite niby usługi. Przyjeżdzający, i wyjeżdzający z Aleksandryi płacili cło ⅒ część wartości. Tego najsilniéj przestrzegano, wszystkie zatém towary wysypywano z worów, i wsypywano napowrót, szukając czy nie ukrywają, drogich rzeczy. Z tych powodów ponoszono wielkie straty.
Każdy naród niemal miał swój dom, pod opieką konsula; w którym kupcy tego kraju składali swoje towary, tam bezpiecznie mieszkali, i sprzedawali. Pielgrzymowie nasi w opisie swoim zowią te domy Fontykami. Wenecya miała ich dwa, Genua jeden; był dom kataloński, należący do królestwa sycylijskiego, w którym pielgrzymowie do Ziemi św. zawsze stawali. W tych domach były kaplice, w których kapelanami byli księża Dominikanie. Nie było w całém mieście piękniejszych domów, jak owe fontyki, domy cudzoziemskie, w których najrozmaitsze towary były jakby na wystawie rozmaitych narodów. Oprócz weneckich, genueńskich, katalońskich, były murzyńskie, tatarskie, tureckie; mając właściwe każdemu krajowi wyborowe przedmioty. Widziano srogiego lamparta, który z ludźmi jadał, strusia, który łykał żelazo: „W tureckim tatarskim domu widzieliśmy ludzi płci obojéj (nasze Podolany) których przedawano; młodzieńce, dziéwki, niewiasty, chłopce, i wyrostki. Stały i niewiasty, dzieci małe u piersi mające; kupca i targu czekając. Bardzo się nieprzystojnie z niémi obchodzą przy targu, gdy patrzą jeśli zdrowi lub chorzy, mocni czy słabi. Zdejmują i odzienie z dziéwek, i tak nago każą im biegać i skakać. Krótko mówiąc, rozmaicie próbują, nie mają li jakiej wady.“
Starosta Aleksandryjski, admirał, naczelnik floty tureckiej, utrzymywał pocztę gołębi. Gołębie oswojone z różnych stron do stołu na rękę jego się zlatywały. Odwiązywał karteczkę, i zawsze wiedział, jakie okręta się przybliżają do Aleksandryi. Gołębie do Kairu, do Konstantynopola wysyłał.
Port Aleksandryjski był bardzo silnie w sposób niezwyczajny zbudowanym. Na skałach, które były w morzu, wzniesiono wieżę i wielkie mury, które w naturalnych kamieniach podmorskich fundament swój miały. Wśród murów i wież był zamek obronny, zbudowany w końcu XV wieku przez niemca Oppenheima, Mameluka; wszystkie okręta do Aleksandryi wpłynąć nie mogły inaczéj, tylko przechodzić musiały pod zamkiem, do którego nie schyliwszy swych znaniion i nie złożywszy czci, przybliżyć się nie mogły, bo zamek był nabitémi najéżony armatami.
W Aleksandryi zajmujące są, które trwają dotąd, obeliski. Dwa stały na pamiątkę Aleksandra wielkiego; jeden z nich przeniesiony do Rzymu stoi na placu Sykstyńskim, koło kościoła św. Piotra; drugi w Aleksandryi został. Za miastem piękny bardzo obelisk Pompejusza, który sam na pamiątkę wzniósł.
Pamiątki religijne w Aleksandryi są następujące:
Miejsce uwięzienia św. Katarzyny, gdzie była biczowana, i na dwanaście dni zamkniętą, wskazana na śmierć głodową, i gdzie ją karmili gołębie. W XV wieku stały słuny marmurowe, do których przystosowane było koło z ostrémi mieczami, które miały ją rozsiekać! Ale gdy się modlić zaczęła, koła prysnęły, rozleciały się i 4000 pogan zabiły. Okazują miejsce, na którém pięćdziesięciu mędrców było spalonych, sprowadzono ich z różnych miejsc dla zwalczenia św. Katarzyny; lecz przejęci duchem Bożym świadectwo złożyli prawdzie. Na miejscu, gdzie była ściętą św. Katarzyna i zaniesioną od Aniołów na górę Synai, stały w XV wieku dwa słupy marmurowe. Za jéj czasów to miejsce było w mieście Aleksandryi, a w XV wieku już za miastem. Gdzie jéj był pałac, w którym odziedziczywszy po ojcu wielkie dobra, mieszkała, wzniesiono kościół św. Saby, przy którym mnisi greccy mieszkali.
Gdzie odprawiał mszę świętą św. Marek Ewangelista, i był pogrzebanym w XV wieku, był kościół i klasztor Jakobitów. Jakobici od heretyka Jakóba nazwani, zachowywali obrzezanie, chrzest z wody i z ognia. Uznawali jednę naturę w Chrystusie Panu, jednym palcem się żegnali. Przyjmowali komuniją św. w dwóch postaciach, dając ją niemowlętom, ale się nie spowiadali z grzéchów przed kapłanem. Osiedli w Afryce, w Nubii. Oprócz grobu św. Marka, mieli w Aleksandryi kościół św. Michała Archanioła, przy którym się grzebali pielgrzymi chrześcijańscy, wszelkiego obrządku i wyznania. W Aleksandryi zachowała się trady„ya o pokorze św. Marka, który czuł się być tak niegodnym sprawować ofiarę mszy św., tak ważną i świętą, aby nie być z posłuszeństwa zniewolonym do jéj sprawowania, uciął sobie palec wielki u ręki. Św. Piotr mianował i naznaczył to patryarchą aleksandryjskim. W kościele św. Marka pogrzebano ciało jego, przeniesione do Wenecyi, któréj od wielu wieków jest patronem.
W Aleksandryi okazują miejsce, gdzie św. Jan Jałmużnik odniósł koronę męczeńską.
W XV wieku w Aleksandryi był kościół grecki jeden, Jakobitów dwa, łacińskich kaplic cztéry w domach: weneckim, genueńskim, sycylijskim, w których tylko jeden był kapelan. Dziś mamy w Aleksandryi kilka kościołów łacińskich. Księży Franciszkanów kościół murowany, piękny, i znaczny przy nim klasztor. Kościół z klasztorem księży Misyonarzy łazarzystów, i kościół przy zgromadzeniu Braci szkół chrześcijańskich „Frères des Écoles chrétiennes.“
W Aleksandryi były dwie góry sypane, na których nieustannie ludzie strzegli brzegów morza, patrząc, co się dzieje na morzu, kto przybywa, kto się zbliża; o czém zaraz admirałowi znać dawali.
Przez Aleksandryą przechodzą, pielgrzymi mahometaúscy do Mekki. Jeśli jaki jedzie Pan udzielny, prowadzą go z wielkim hukiem i hałasem.
Ta pielgrzymka niemiecka dla tego szczególnie jest ciekawą, że w niéj są umieszczone ustępy z nieznanéj nam zupełnie pielgrzymki polskiéj ojca Gabryela, Bernardyna krakowskiego.
„Ne wyspie Cyprze, mówi ojciec Gabryel, od którego pół trzecia sta mil do Jeruzalem był klasztor greckich mnichów, a w nim był zachowany krzyż dobrego Łotra św. Koźmy i Damiana, całkowity blachą, srebrną obity, dla rozróżnienia go od krzyża Pańskiego, nic z niego nie ucinano; w kościele tym cały się zachowywał. Gdy było wielkie trzęsienie ziemi i kościół upadł, krzyż na powietrzu cudownie stanął, sam go widziałem.“
Peregrynanci nasi płynęli od Cypru do Korfu. Przybliżyli się ku górze Malija, nazwanéj od Maleusza, jednego z królów syryjskich, który tu postawił świątynię Apollinowi. Za czasów chrześcijańskich obalono Apollina, a wzniesiono kaplicę na cześć św. Michała Archanioła. Żeglarze polecają się jego opiece, albowiem tu jest wielkie niebezpieczeństwo. Tu ojczyzna wiatrów wszystkich, gniazdo szalejących potykających się burz, i nawałności szumiących.
„Dwudziestego ósmego listopada odmienił się wiatr, lecz był gwałtowniejszy, i niósł nas przeciw Malei (Malii) pędem srogim. Malija jest góra w Grecyi; wchodzi w morze na 50,000 kroków. Około której jest tak sroga wód burżliwość, tak okrutne nawałności, że się zdaje, jakoby okręty od siebie odpędzała, i je goniła. Ci, którzy z Macedonii do Morei jadą, muszą koło téj góry płynąć. Jéj wierzchołek jest bardzo ostry, z morza wysoko ku niebu wychodzi; zimą, latem śniegami okryty, do którego się zbiega wiele rozmaitych wiatrów, zatém bywa srogie zamieszanie i żegluga zbyt niebezpieczna. Nie można téj góry ominąć, na około wszędzie są skały podwodne, o któreby się rozbiły okręty; przy tej górze tylko przepłynąć mogą. Gdyśmy do rogu góry Malu przypłynęli, zaraz nas wiatr odpędził, tak szybkiem uderzeniem, że się wszystkie galery rozbieżały na morzu.„
Pielgrzymi przypłynęli do urodzajnéj wyspy Korfu, skąd kilka było godzin do Patras, gdzie św. Andrzéj był ukrzyżowany. „Blisko stąd na morzu jest tak zwana Smocza skała. Tam był smok, który ludzi zabijał. Z miasta blisko téj skały ludzie się wynieśli. Miasto było puste; widzieliśmy kamienice całe niemal, ale nie zamieszkane.“ Ojciec Gabryel w swojéj pielgrzymce pisze též o smoku; o mieście pustém przy jego gnieździe, i o jego zabiciu. O kościele N. M. Panny przy opustoszoném mieście postawionym „w którym nieustannie przed Jéj obrazem gorzała lampa, do której nikt nie doléwał oliwy, i wielkie się cuda działy. Turcy mianowali go domem Niebieskim.“
Pielgrzymi wpłynęli nakoniec na morze Adryatyckie, które w późnéj jesieni jest niebezpieczne i burzliwe. Dochowuje się tradycya: „Gdy cesarzowa Helena wracała z Ziemi św., burzę morską uspokoiła wrzucając gwoźdź, którym Chrystus Pan do krzyża był przybitym.“
„W portowém mieście Raguzie, mówi ojciec Gabryel, zachowano sukno białe, w którém było uwinięte dziécię Jezus. To sukno tysiąc lat przedtém z Jerozolimy przywieziono do Raguzy i złożono w farze za szkłem. Widzieli ludzie duchowni i świeccy, że się samo rozwijało i zwijało.“
„W staréj Zarze, w kościele farnym było złożone ciało Symeona starca, który dziéciątko Jezus wziąwszy na ręce rzekł: Teraz wypuść sługe twego, Panie!“
„W Dalmanyi, minąwszy Ankonę, po lewéj stronie, przy brzegu morza, na górze jest miasteczko zwane (Rubina). W niém jest kościół św. Eufemii, panny i męczenniczki. Okazywano ciało jéj całe i nieskazitelne, które tu cudownie przypłynęło morzem, z wielką czcią mieszkańców zachowane, i pielgrzymi z Ziemi św. wracający, je nawiédzali.“
Pielgrzymi nasi nakoniec wylądowali w Wenecyi; tam zakończyli podróż swoje i jéj opis. Gdy przybywali, zadzwoniono, gdyż dzwonami ogłaszano szczęśliwy powrót swych galer. Wenecyanie, za czasów swéj potęgi, czynnie wspiérali pielgrzymów do Ziemi św., do góry Synai, opiekowali się nimi, bronili ich, przywozili i odwozili, strzegli ich zdrowia i życia. Krzywda pielgrzymów obrażała Rzeczpospolitą, o toby się upomniała. Szanując jéj powagę i siły, rząd turecki czuwał nad bezpieczeństwem wędrujących chrześcijan. W sercach chrześcijańskich na zawsze dla imienia Rzeczypospolitéj weneckiéj cześć została. Pomimo bogactw i morskiéj potęgi, serca dla Pana i Zbawiciela nie utraciła, stawając nieraz w obronie praw następców Zbawiciela, Ojców św. papiéży. Nie miała ohydnego łakomstwa, którém się splamiło państwo włoskie, które wyrównać potędze i szlachetności Rzeczypospolitéj weneckiéj nigdy nie zdoła, straciło ducha narodowego i tradycyą włoską, którą pielęgnowała Wenecya, będąc puklerzem i tarczą stolicy świętéj.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Eustachy Iwanowski.