Pielgrzymka do Ziemi Świętej odbyta w roku 1863/Niektóre szczegóły o Egipcie z pism ks. biskupa Porfirego

<<< Dane tekstu >>>
Autor Eustachy Iwanowski
Tytuł Pielgrzymka do Ziemi Świętej odbyta w roku 1863
Podtytuł Roku 1875 opisana z przydaniem różnych o Ziemi Świętéj szczegółów, i o Synai.
Wydawca nakładem autora
Data wyd. 1876
Druk Wincenty Kornecki
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Niektóre szczegóły o Egipcie z pism ks. biskupa Parfirego.

Wiele jest daktylowych gajów w Memfsie, w Fajumie, wszędzie na brzegach Nilu, zacząwszy od Seuta do Esne. Herodot nie wspomina o daktylach w opisach swoich Egiptu, ale już były w Egipcie za czasów czci bogini Izydy, kiedy rządzili kapłani. Na kolumnach starych kościołów egipskich są palmy daktylowe. Kapłani Izydy trzymali w ręku gałązki daktylowe, jak widzimy w dochowanych ich wizerunkach. Strabon w geografii swojéj w 17 księdze, mówi, że koło Aleksandryi daktyle nie dają dobrych owoców, lepszy ich gatunek w Tebaidzie, i na jednéj wyspie nilowej, podlegającéj rzymskiemu prefektowi, zwanéj Tabenne. Pustelnicy egipscy karmili się daktylami, z gałęzi palmowych robili koszyki. W średnich wiekach Arabi zajmywali się uprawą daktylów. Wychodzą egipcyanie z gałązką daktylową na przeciw drogich im gości; plotą z gałązek tych koszyki, rogozy, robią sznury. Gdzie są palmy, tam i wioski. Pod ich cieniem mieszkają, zbiérają się ludzie, karmią się wielbłądy, osiołki. Nad brzegami rzeki skrzypią wodociągi, bawoły i wielbłądy obracając koła wpuszczają w rzekę wielkie dzbany gliniane i wyciągają wodę nilową, która porobionémi korytami rozchodzi się po niwach, i je niegłęboko zaléwa. Ubożsi ludzie wyciągają wodę z rzéki skórzanémi wiadrami, i wléwają do wykopanéj jamy. Gdy się napełni i przeléwać zaczyna, żłobkiém idzie do drugiego dołu. Tym sposobem gospodarze wodą nilową pola swoje skrapiają. Kobiéty jeszcze w wielkich naczyniach glinianych, które kładą na głowie, wodę wynoszą. Rzeka Nil jest ożywioną z powodu wielu na niéj płynących mniejszych i większych statków. Leci niémi Arab, i czarny nagi Nubijczyk. Herodot twierdzi, w czasie zaléwu nilowego, statki nie płynęły rzeką i kanałami, ale polami zalanémi, blisko nawet piramid. Płynące Nilem zbliża się do wsi zwanéj Rachmanie, która jest na miejscu dawnego miasta Naukratis. Założyli go Miletowie za Faraona Psammeticha, 670 roku przed Chrystusem.
Grecy w Egipcie nad Nilem zakładali miasta. Roku 569 do 525 przed Chrystusem Panem, Faraon Amasis pozwolił się osiedlać Grekom w mieście Naukratis, i stawić bogom, których oni wówczas czcili, świątynie. Zbudowali wspaniałą pod nazwiskiem Ellinion. W pobudowaniu jéj udział miały miasta greckie Chijos, Theos, Klazomene, Rodos, Znidos, Alikarnus, i Miteleny. Te tylko wyłącznie miasta wysyłały agentów do Naukratis dla handlowych interesów. Naukratis było jedynym i głównym punktem handlu zagranicznego greckiego w Egipcie. Do tego handlu miały pozwolenie miasta: Egina, Samos, i Miletyny-Milet. Piérwsze zbudowało świątynię Zeusowi, drugie Minerwie, trzecie Apollinowi. Za czasów Heroda roku 450 przed Chrystusem, Naukratis nie był w stanie kwitnącym, nie posiadał monopolu handlu zagranicznego. W piérwszych wiekach chrześcijaństwa był tu ezezony Serapis, i tu urodził się Atineusz, żyjący za Marka Aurelijusza cesarza, który napisał księgę pod tytułem: (Dipnosofisci.)
Z powodu naniesionych zaléwami Nilu piasków, coraz się oddalały brzegi morza; miasta, które były nad samym brzegiem morskim, dziś są w głębi kraju; Rozetta coraz się od morza oddala. Powierzchnia Egiptu tak się dziś podniosła, że w czasie rozléwu nilowego nie są wszystkie pola zalane, jak niegdyś 2300 lat temu.
W Kairze mieszka patryarcha Aleksandryjski. Stara patryarchija, w której patryarchowie Aleksandryjscy do roku 1839 mieszkali, jest w części miasta zwanéj Chart-Er-Ram. Jest to rodzaj labiryntu, trudno zrozumiéć plan téj budowy, z okien jego nic nie widać, tylko niebo. Synodalna izba bez podłogi, pod samym dachem, bardzo zacieniona. Drzwi z niej prowadziły do cel; w jednéj mieszkał władyka, w drugiéj była biblioteka. Blisko zaraz stała mała, osobna cerkiewka pod tytułem św. Mikołaja. Tu mieszkali długo patryarchowie, i wiele prześladowań ucierpieli.
Nowa patryarchija skończona w r. 1839, jak świadczy napis na marmurowéj tablicy; jest w środku samego miasta Kairu. Do jéj zbudowania i ukończenia dopomógł wiele cesarz Mikołaj, główny wszech-rosyjski synod, Murawiow pobożny, mieszkający w Kijowie, Grafini Orłowna, i chrześcijanie egipscy. Jest to wielki czworobok ogrodzony, wewnątrz drzewami osadzony, ma piękną cerkiew; ze strony północnéj, południowéj, i zachodniéj, różne mieszkania; od wschodu same tylko ogrodzenia. W tych domach mieści się patryarcha i duchowieństwo. W staréj patryarchii mieszka z rodziną swoją protonotaryusz patryarchy. Mieszkanie patryarchy jest dość piękne, piérwszy pokój obszérny wyłożony jest białą, marmurową posadzką, która zdobi, i miły chłód daje. Z jednéj strony tego marmurowego pokoju jest izba jadalna, a z drugiéj synodalna, w któréj są portrety patryarchów Aleksandryjskich: Metrofana, Krytopuła 1639, Mateusza 1766, Teofila 1825, Jeroteusza 1845, pendzla Czernecowa. Portret Patryarchy, który żył w roku 1850 zrobił ołówkiem ksiądz Sołtykow. Tu jest także biblioteka, i osobny dom gościnny.

Cerkiew patryarsza.

Nowa cerkiew jest pod tytułem św. Mikołaja. Obrazy są w Rosyi malowane kosztem Anny Orłówny, lecz za małe. Posadzka okrytą jest białomarmurowémi płytami. Po prawéj stronie tu pogrzebany patryarcha Jerotheusz (Jarosław), zmarły r. 1845. Były tu przedtém relikwije św. Atanazego wielkiego, ojea Kościoła; dziś ich nié ma, przeniesione są do Wenecyi z Konstantynopola roku 1454, złożone w kościele św. Zacharyasza. Relikwije św. Jana Bożego przeniesione do Wenecyi roku 1249 za czasów doży Morozyniego; znajdują się w kościele św. Jana Chrzciciela. W patryarchalnéj nowéj cerkwi są relikwije, cząsteczki małe następne: św. Cyrylla aleksandryjskiego, św. Bazylego wielkiego, św. Jerzego, biskupa Neo-cezaryjskiego, część głowy św. Mateusza, palec św. Tomasza.
Patryarchowie aleksandryjscy wyprowadzają swoje pochodzenie duchowne od Marka Ewangelisty. Zachowują u siebie jako wielką relikwiją drogą pamiątkę, dwa ułamki po grecku Ewangelii św. Marka, pisane na bardzo cienkim, przezroczystym pargaminie fioletowego koloru, złotémi literami. Ksiądz Porfiry utrzymuje, że są to odrywki Ewangelii z V wieku, przepisane z Ewangelii Marka. Mają jeszcze całe cztéry ewangelije, pisane bardzo drobnym, ale wyraźnym charakterem, roku 1272, na białym pargaminie, z złocistémi ozdobami. W czasie wielkich uroczystości, idąc na około cerkwi procesyonalnie, niosą te pisane ewangelije. Zwyczaj jest w Synai i w Athos, na wielkie uroczystości noszą księża ewangelije, pisane na pargaminie, złocone, które są w większém poważaniu od ewangelij drukowanych, jako piérwotne, zachowane, nie utracone.
W Kairze zachowuje się obrządek oddzielny, właściwy temu miejscu. Na piérwszy dzień Wielkiej Nocy, w czasie nieszporów, patryarcha wiernym rozdaje róże bez koleów. Dnia 25 kwietnia jest bardzo wielka uroczystość św. Marka, ewangelisty. Patryarcha celebruje w staréj patryarchii, Na tronie patryarchalnym dla pokory w dzień ten nie siada. Na nim umieszczony jest obraz św. Marka Ewangelisty, przed nim stoi zapalona wielka świéca.

Chrześcijanie wschodni utrzymują, że są prawowiernym Kościołem, albowiem wszyscy cztéréj patryarchowie z sobą, w jednéj wierze są złączeni; a przecie w chrześcijaństwie głosu ich nie słychać, żadnego nie dają znaku życia. Nic nie mówią, nie nie działają. Widocznie opuścił ich Duch św., wszystkich darów jego są pozbawieni, i dla tego już umilkli.
Biblioteka, Przy nowym patryarchacie.

W bibliotece patryarchatu aleksandryjskiego, w Kairze jest wiele ksiąg łacińskich, które dowodzą stosunków z Rzymem, i przekonywają, że to patryarchat konstantynopolitański utworzył szysmę, i inne pociągnął za sobą.
Biblioteka liczy 1877 dzieł, i 287 rękopismów, z których jest bardzo rzadki a interesujący: O Nikonie, patryarsze moskiewskim, i o sądzie nad nim. Są cztéry Ewangelije, napisane roku 1338. Po grecku w rękopiśmie pod tytułem Ekklezyastika Istoria, nie wiadomo do jakiego czasu doprowadzona.
Dwa rękopisma potryarchy aleksandryjskiego Erazma. Bardzo ważny rękopism, przypisywany Ojcu Kościoła zachodniego św. Augustynowi, biskupowi hipońskiemu, Akafest do św. Michała archanioła, w greckim języku. W rękopiśmie umieszczona liturgija św. Jakóba Apostoła, i dwie rozmowy magistra aleksandryjskiego patryarchalnéj cerkwi Teoryana z biskupem ormijańskim Nersesem r. 1175. Wyznanie wiary Ormian Nerses posłał do cesarza Manuela, i do patryarchy Michała po rozmowie z Teoryanem; razem w darze trzy konie prawdziwéj krwi arabskiéj, i wojenne łuki, pisząc: „a usiadłszy na konie wasza cesarska wysokość niech zwycięży nieprzyjaciół swoich.“

Klasztor św. Jerzego w starym Kairze.

Z okien jego widać Nil i trzy wielkie piramidy. Umieszczony jest w wielkiéj baszcie, która niewiadomo czy była świątynią ognia, czy jaką dzwonnicą. Ma sześć piątr. W piérwszym niéć ma żadnych mieszkań. Jest to podziemie które w czasie wyléwu Nilowego napełnia się wodą. W drugiém, ciemném, stoi kolumnada która podpiéra wyższe piętra. W trzecićm kolumnada z cysterną i ze składami. W czwartém cele; tu blisko przy wieży jest cerkiew św. Jerzego. W piątém cele dla zakonników. W szóstém mieszkanie dla władyki. Ale on oddzielny ma dom przy wieży.
Kiedy ten klasztorek zbudowany, najbieglejsi uczeni nie mówią; jest napis na obrazie XVI. wieku. Klasztor odnowiony roku 1779 kosztem jednego Ihumena i drugiego mnicha, a cerkiew roku 1799 przez patryarchę Aleksandryjskiego Pariemiego. Obrazy Zbawiciela i N. M. Panny są malowane roku 1612 przez tegoż samego, który obrazy malował w Synajskiéj cerkwi, Jeremijego Krytyanina. Posadzka w cerkwi jest marmurowa. Jest w niéj mała kapliczka, ozdobiona złoconémi rzeźbami, z cudownym obrazem św. Jerzego. Na sklepieniu jest obraz św. Jerzego bez konia. Mówią, że się znajdują tam relikwije tego świętego. Koło kapliczki, przy marmurowéj kolumnie jest przykuty cudowny żelazny łańcuch z kółkiem na szyję, zowią go łańcuchem św. Jerzego. Zakładają na szyję waryatów kółko, przykuci wracają do zdrowia. Niedawno widziano okutą jednę dziewieę z Suczu, która potém wyszła za mąż i dziś zdrowa; i waryata Ormijanina, który siedział na łańcuchu, na drugi dzień był zdrów i wesół. Ta cerkiew św. Jerzego, należąca do patryarchów, mianuje się patryarchalną. Przy niéj mieszkali patryarchowie dawniéj, dziś tylko jeden ksiądz świecki, żonaty.
Zbudowanie nowego patryarchatu kosztowało 450,000 piastrów czyli 26,000 rsr.; gdy oczyszczali plac, znaleźli wiele ciał umarłych; wedle starego egipskiego zwyczaju, przed wprowadzeniem chrześcijaństwa, nie chowano umarłych w pieczarach grobowych, ale w domach, w tak zwanych mumyach, w których ciała były balsamowane. Po wprowadzeniu chrześcijaństwa św. Antoni Wielki powstawał na ten zwyczaj pogański i zalecił iść za przykładem Chrystusa Pana, i umarłych grzebać w grobach. Za jego wpływem ustały mumije w Egipcie, ale zachował się zwyczaj grzebania umarłych w ziemi, we własnych domach. Mehemet-Ali zniósł go i rozkazał umarłych grzebać za miastem. Przy oczyszczaniu placów na budowy, często w Kairze odgrzebują i znajdują ciała zmarłych.
Aleksandryjski patryarchat utrzymuje się dochodami klasztoru Złatarskiego w Bukareszcie, Ilińskiego w Mołdawii, z domów w Kairze, i ma własności swe w Krecie. Patryarcha ałeksandryjski sam naznaczał dla siebie następców. Patryarcha Joachim 116-to letni, naznaczył Sylwestra roku 1565. Ten Meletego 1586, a ten swego archymandrytę Cyrylla Lukarissa (1663); i tak daléj aż do Erazma, zmarłego roku 1786. Wtedy pasza z St. Jean d’Acre prowadził wojnę u Mamelukami: Ibrahimem i Muratem. W tém zamieszaniu i zaburzeniu Egiptu, patryarcha konstantynopolitański mianował patryarchą aleksandryjskim jednego ze swego kleru Parfemijusza. Odtąd patryarcha konstantynopolitański, władzę nad katedrą Aleksandryjską, przywłaszczył; w 1825, po raz drugi na patryarchę Aleksandryjskiego w Konstantynopolu Jerotheusz był mianowany; na to zgodził się kler i chrześcijanie egipscy. Ten patryarcha pobożny na końcu życia swego usunął się od świata; mieszkał przy klasztorze św. Jerzego, i tam umarł roku 1845. Na jego następcę wybrano drugiego Jerotheusza; 850 podpisów przesłało do Konstantynopola, patryarcha innego wybrał. Przeciw jego wyborowi protestowało całe aleksandryjskie duchowieństwo; protest trzem patryarchom: Konstantynopolitańskiemu, Antyochijochejskiemu i Jerozolimskiemu posłano, Mehemet-Ali przeciw wyborowi narzuconemu protestował i nie dozwalał młodemu patryarsze przy jeżdzać. Patryarcha Konstantynopolitański skłonił przez siebie wybranego do zrzeczenia się, a wybranego przez duchowieństwo egipskie zamianował. Mehemet-Ali w każdym czynie mąż sprawiedliwy, reorganizator, dobroczyńca własnego kraju, opiekunem był chrześcijan. Egipt się odrodził, odżył pod wpływem jego dzielnéj prawicy; długo o nim pamiętać będą. Tak niepospolity mąż nie powtarza się rychło.
Co do miejsca, gdzie się Pan Jezus z Matką Boską ukrywał, dzielą się zdania. W Kairze miejscowi chrześcijanie Koptowie okazują pieczarę przy cerkwi Wniebowzięcia, i przy swego wyznania klasztorze; Greey aleksandryjscy w tém miejscu, gdzie jest dziś cmentarz omurowany, i wewnątrz cerkiewka. Przy wejściu jest napis: „oto jest miejsce, w którém mieszkał z Matką swoją Zbawiciel. Tu była przedtém na tę pamiątką wielka, chrześcijańska Świątynia; czas ją zniszczył i zburzył. Gorliwość Jeroteusza, sławnego arcypastérza egipskiego i jego pomocnika archimandryty, na nowo dom Boży wzniosły, r. 1832. Na tym ementarzu znaleziono wiele grobów, w których były odzieże, pościele i różne rzeczy, które Koptowie do grobów składali. Spalono wszystko, a worek ze złotą mahometańską monetą sztuk 120 oddano Mehemetowi-Alemu, który ofiarował 5000 egipskieh piastrów.
Mieszkanie i własność księży Synaickich w Kairze nazywa się Dziewaniją. Jest to miejsce zamknięte, jakby osobne miasto, zupełnie oddzielone od innych domów i ulic. Osobną ma bramę, tak, że jak zamkną, nikt do téj części miasta nie wchodzi. Należy do Synaiskiego klasztoru; ma domy, które się najmują, w nich mieszkają oddzielnie chrześcijanie od muzułmanów.
Klasztorny dom ogromny z dwoma i trzema piętrami ma obszérny dziedziniec. Tam się mieszczą w celach zakonnicy, ma sale obszérne; w jednéj zbiérają się starce Dziewańsko-Synaiscy, druga stołowa, trzecia oratoryum. Mają ołtarz, księgi, obrazy, a nie odprawiają liturgii; tego żądali patryarchowie aleksandryjscy.
W izbie synodalnéj są relikwije: dłoń prawéj ręki św. Maryny, głowa św. Eutychijusza, ucznia Jana Ewangelisty i ręka męczennika św. Jerzego. Mają bibliotekę i rękopisma; najcenniejszy ze wszystkich jest grecki zbornik, zawiéra psałtérz cały, nowy testament, i wyjątki z Ojców świętych z pięknémi świętych obrazami, i portretami greckich cesarza Michała i Jana Paleologów, malowanómi na cienkim pargaminie. Rękopism jest z roku 1242, darowany roku 1781 arcybiskupowi Synaiskiemu Cyryllowi przez jednego z opiekunów klasztoru z rodu Komnenów na wyspie Chijos, Mamzera Żarzi. Rękopism, w którym zapisany obrządek zasiadania patryarchów z wyliczeniem wszystkich eparchij do nich należących za czasów cesarza Lwa mądrego. Znalazł Porfiry ważny rękopism o Nikonie, który przedstawia go w inném świetle; odkrycie prawdziwéj wartości. Dotąd sprawiedliwego i bezstronnego sądu o nim nié ma. Wedle dziejów rosyjskich, był to dumny mnich, który ukaranym został za pychę i lekceważenie cesarskiéj władzy. Inni mówią, że bronił niezależności duchownéj władzy, z jego upadkiem niepodległość duchowieństwa najzupełniéj w Rosyi została zniszczoną. Odtąd nie było nigdy patryarchy, ale synod arcybiskupów metropolitańskich sobie równych; głównéj zwierzchnéj duchownéj władzy w cerkwi rosyjskiéj zabrakło.
Nikon poznał prawdy Kościoła Bożego, uznał władzę Rzymskiéj stolicy, odwoływał się do niéj i to go zgubiło; najznakomitszy z całego dawnego czasu rosyjskiego duchowieństwa. Rękopism o Nikonie jest przez metropolitę Gazkiego Pajsyusza Pajsya napisany: „Własną moją ręką, mówi ks. Porfiry, przepisałem główniejsze rozdziąły ciekawego rękopismu o naszym patryarsze Nikonie“. Z tego rękopismu szczegółów nie dał.
Wielkie wątpliwości miéwała zawsze cerkiew ruska. Melecy Smotrycki, kolumna cerkwi ruskiéj dyzuniekiéj, nie mógł tych wątpliwości rozwiązać, udał się do patryarchów, ale tam więcéj niepewności i błędów znalazł. W Kairze u patryarchy znajduje się rękopism z czasów Aleksego Michajłowicza, w którym do niego ruska cerkiew się udawała, prosząc o oświécenie w niepewnościach swoich, dając 61 zapytań patryarsze aleksandryjskiemu. Kościół wschodni, odcięty od głowy namiestnika stolicy apostolskiéj, od Ducha św., nieustannie się błąkał, chociaż się z tém tai. W łonie jego w Rosyi, gdzie jest główne szyzmy ognisko, tyle sekt się rozwinęło. Te sekty nie uznały w urzędowéj cerkwi prawéj władzy, a zachowując przepisów kościelnych i obyczajów starożytnych obserwancyę w urzędowém wyznaniu zaniedbaną, zupełnie niém pogardziły.
Z zapytań tych widać: różnie się wysławiano w Credo, w symbolum wiary, co do Ducha św. Nie przyjmując nauki Kościoła katolickiego, sami już się między sobą rozróżniali. Inaczéj go mianują, raz zowią prawdziwym, drugi raz królującym. Nie dopuszczali księży wdowców do odprawiania mszy św.; były o to spory; uznawano, że wdowiec dać nie może rozgrzeszenia. Nie wiedziano ile razy chrześcijanie mogą się spowiadać; czy koniecznie raz jeden, czy téż mogą do trzech razy. Czy potrzebne jest trzykrotne pogrążenie w wodzie w czasie chrztu świętego? Czy osoby, które nie były tzykroć zanurzone, są chrześcijanami? Jak należy składać palce do modlitwy i do błogosławienia ludu. Wielu biskupów powinno sądzić biskupa? czy można zbrodniarzowi osądzonemu dawać eucharystyą? Azali to nie będzie rzucenie pereł pod nogi wieprzów; a jeśli im się udzieli N. Sakrament, możnaż karać tych, którzy pokutowali, i przyjęli Przenajświętszą eucharystyą? Taki był stan duchowy ruskiéj cerkwi w XVlym wieku. Cerkiew od Kościoła Bożego oderwana, od wschodnich patryarenów oddalona, utrzymywana siłą władzy cesarskiéj, rozpadnięta na wiele sekt, istnieje zagrzebana w ciemnościach.
Koptowie chrześcijanie aleksandryjscy inną mają erę; nie od Chrystusa Pana urodzenia liczą, ale od wielkiego męczeństwa chrześcijan za Dyoklecyana cesarza, to jest od roku 284. Kiedy mamy rok 1875, u nich jest 1591. Patryarcha Koptów, wedle ich praw, powinien być wolnym, niepoddanym; urodzonym z zaślubionéj dziewicy, nie z wdowy lub zaślubionéj powtórnie; miéć przynajmniéj lat 50, i być jeszcze w pełnéj sile bez żadnego kaléctwa i szpetności, przytém zupełnie być zdrowym na umyśle, biegłym i wyćwiczonym w życiu zakonném, znającym dogmata i prawa kościelne, i mówić dobrze językiem narodowym. Skłonność do gorących napitków, chciwość, zapał do zysków, prędkość, przelanie krwi nie tylko ludzkiéj ale zwiérzęcéj, oddala od patryarszego stanu.

Patryarchy Koptów nie utwierdza ani sułtan, ani basza egipski. Ma pod zarządem swoim trzynastu biskupów: Jerozolimski, Aleksandryjski, Fajumski, metropolita Abisyński, i īt. d. Koptscy biskupi są razem i sędziami ludu. W każdéj dyecezyi jest nie mniéj jak 2,000 ludzi płci męskiéj; utrzymują się składką piéniężną, 27 pudów chleba, i pięć rubli srébrnych każdy dom daje dla biskupa. Przy poświęceniu arcybiskupa bywa wielka uczta. Kiedy patryarcha wyjeżdza, Koptowie całują kamień, na którym stał, siadając na konia. Duchowieństwo jest u nich wybiéralne. U nich, jak u wszystkich chrześcijan, są spowiedzie, olejem św. namaszczenie. Przy poświęceniach na kapłana, protopresbitera, biskupa, metropolity, są dla każdego oddzielne obrzędy, i nabożeństwa. Chleby do Eucharystyi, Prosfory, są u nich pszenne, bez oliwy i bez soli, z pięcią krzyżykami na wiérzchu, z napisem naokoło: „święty Boże, święty mocny, święty nieśmiertelny.“ Kiedy je urządzają, czytają psalmy. Przy dawaniu ślubu nowożeńcom pomazują oliwą koszulę młodzieńca i dziewicy, związują razem; i pierścienie do ślubu są przynoszone. Kiedy się urodzi córka, matka po ośmdziesięciu dniach dopiéro wchodzi do cerkwi, a kiedy syn, po cztérdziestu. Koptowie utrzymują, że te słowa: „Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu“ wyrzekł pierwszy św. Jan Chrzciciel, gdy ujrzał Chrystusa Pana, przychodzącego do Jordanu, i Ducha św. w postaci gołębicy nad nim; a modlitwę, którą powtarza Kościół: „Święty Boże, święty mocny, święty nieśmiertelny“ wyrzekli piérwsi Józef i Nikodem, gdy namaszczali ciało Chrystusowe, zdjąwszy Je z krzyża.
Żegluga Nilem.

Nieskończenie jest interesującą i przyjemną. Piramidy, okoliczne góry, palmowe drzewa, w Kairze z nowym meczetem odźwiérciedlają się w Nilu. Klasztor Koptów der Maader-Chabira blisko jest Nilu, jakby się weń wpatrywał. U spodu góry, pod cieniem daktylów, jest wojenna osada Tora. W górze widać wszędzie pieczary, kamienne łomy, od najdawniejszych czasów w Egipcie dobywano w górach kamienie, i z przerzynanych i ciosanych stawiano olbrzymie za Faraonów budowy, które przez tyle wieków zdumiewają, i są jeszcze niezrozumiane, nieodgadnione. Pod cieniem palm rozłożystych stało nad Nilem starożytne, stołeczne miasto Memfis. Za Memfisem wznosi się kolosalna, sześciopiętrowa piramida, jéj wierzchołek tonie w niebie. Nad brzegiem, niedaleko Buszy są puste i dzikie skały. Wiele jest różnych podań o Nilu; jedni mówią, że płynie z gór Abisyńskich i deszcze tylko są źródłem rzéki. Drudzy, że gwiazda Zuchal czyli Saturn, wyprowadza Nilowe wody. Przodkowie Egipcyan téj gwiaździe oddawali cześć religijną. Królowa Kleopatra zbudowała wielką świątynię w Aleksandryi, i w niéj umieściła posąg miedziany Saturna, zwany Zuchal. Egipcyanie w dzień, który jest u nas dwunastym Nowembra, uroczyście obchodzili święto tego bożka, przynosząc mu liczne ofiary. Po wprowadzeniu religii chrześcijańskiéj, Aleksander XIX patryarcha Aleksandryjski skruszył bałwana, zrobił z niego krzyż, a świątynię zamienił w kościół, poświęcając go Michałowi, Archaniołowi. Po dziś dzień Koptowie uroczyście fest św. Michała Archanioła, który jest patronem rzeki Nilu, najsolenniéj obchodzą 12 Nowembra. Ksiądz Porfiry od Ihumena Koptów, z którym się poznał i Nilem żeglował, pozbiérał różne dotąd, nieznane tradycye. O początkach piramid mówi, że za czasu rządu egipskich kapłanów, znaleziono w głębi ziemi głowę ogromnego słonia. Z tego wnieśli, że ziemia ulegała wielkim przewrotom; następnie, gdy się to powtórzyć może, dla ocalenia ludu w razie drugiego potopu, pobudowano kolosalne piramidy, którychby woda zniszczyć nie mogła. Co do niewolników, ludzi czarnych, których tak wielką ilość wywożono, podaje tę wiadomość: Negrowie mieszkają w lasach, rodzinami, oddzielnie, z sobą się nie łączą, i wzajemnie nie wspiérają; przeto ludzie chwytający czarnych, napadali na oddzielne rodziny, i chwytali u nich dzieci. Pokolenia czarnych są z sobą często w wojnach, i mają wielu jeńców po bitwach, których sprzedawali ochotnie.
Woda w Nilu zaczyna przybywać 20 czerwca, i podnosi się przez czas dwumiesięczny, potém przez 17 dni; i stopniowo ubywa. Od 12 Junii do 12 Augusta przybywa. Siedmnaście dni trwa jéj rozłéw pełny. W końcu Oktobra zamyka się w swoich brzegach. Nil rozléwa się w tym samym czasie w niższym i wyższym Egipcie.
Nil nigdy nie przestaje zadziwiać i zajmować, i przez tyle wieków każdy z podróżujących o nim miał zawsze do powiedzenia. Zaliczać go należy do jawnych dowodów mądrości i miłosierdzia Bożego. Egipt, zraszany Nilową wodą, jest najżyźniejszym krajem w świecie całym, ma ziemię najwyborniejszą. Wędrownicy i zdobywce wszystkich wieków do Egiptu dążyli, chcąc go oglądać i zbadać. Posiąść Egipt, znaczyło największe miéć bogactwo. W téj podróży kształcili się filozofowie, naturaliści, archeologowie. Egipt niegdyś posiadał dwanaście milijonów ludności; dziś jéj już nié ma, równie i tak bogatéj ziemi, w wielu miejscach pług nie orze. Niewola, prześladowania, wielożeństwo, zniszczyły kraj, który piérwszy Mehemet-Ali podźwignął.
Skończmy te szczegóły z podróży egipskiéj wspomnieniem Aleksandryi; powiédzmy pokrótce, co w niéj ten nowy, bo z roku 1850 rosyjski podróżny widział.
Najwięcéj zajął ks. Porfirego w Aleksandryi klasztor św. Saby, niegdyś starożytna pogańska świątynia. W nim jest pięknych kolumn starożytnych granitowych cztérnaście; inne zginęły. Ksiądz biskup Porfiry sądzi, że według opisów Strabona blisko morza był kościół Neptuna. Cerkiew św. Saby jest niedawno odnowiona przez O. Mojżesza, który w roku 1831 skończył życie. Napisy na obrazach, grobowcach i ścianach, nie sięgują dawniejszych czasów, jak roku 1820. Wedle miejscowéj tradycyi było tu więzienie św. Katarzyny, i miejsce, gdzie była zamordowaną. Swięty Saba skończył życie na początku VI wieku. Chrześcijanie nie zaraz po śmierci mężów błogosławionych i świętych, pod ich imieniem budowali kościoły, ale po pewnym przeciągu czasu świętość była uznaną, i ogłoszoną. Przeto św. Saby cerkiew, jest z VII albo z VII[ wieku. Przy tym klasztorze są rękopisma arabskie, w których od roku 1517 do roku 1774 są opisane dzieje téj cerkwi. Założenie jéj jest niepewne, na żadnym piśmiennym dowodzie nie oparte. Kolumny granitowe dowodzą, że tu była starożytna, pogańska świątynia. Cerkiew św. Saby nie jest dziś klasztorem, ale parafiją, ma Ihumena, i trzech księży żonatych.
Blisko cerkwi jest szpital dla chrześcijan. Pięć ma przestronnych, dużych pokoi na górze dla chorych, a na dole siedm dla starych, ślepych, i ma ogród owocowy.
W Aleksandryi jest więcéj jak w innych miastach Wschodnich duchowieństwa żonatego, którzy daleko niżéj stoją od najbardziéj zaniedbanych i rozprzężonych mnichów; są od swoich wyznawców znienawidzeni, mianują ich popami, co jest największą obelgą.
W Aleksandryi szkoła męska księży Łazarzystów w roku 1850 była ukończoną; jest na głównym placu miasta.n W ich kościele są cztérogranne kolumny, złączone łukami w stylu bizantyńskim. W głównym ołtarzu piękny obraz Matki Boskiéj, depczącéj węża. Szkoła panienek jest pod przewodnictwem sióstr św. Wincentego a Paulo, które sie zowią tam Łazarzystkami. Na dole są pokoje dla publicznéj nauki, pokój jadalny, i gościnny. Na górze mieszkają zakonnice i panienki; i sala dla ręcznéj roboty, w której są piękne obrazy Włocha, biskupa, naczelnika zakonu. Samych ubogich panienek, zostających zupełnie na utrzymaniu sióstr, było w 1750 roku pięćdziesiąt, zakonnic ośmnaście, wszystkie francuzki; uczą czytać, pisać, katechizmu, muzyki.
Ks. Porfiry, chociaż szyzmatyk, wyznaje, że zakonnice katolickiego Kościoła po wszystkich miastach wschodnich mają zakłady dla uczenia ubogich panienek; widziałem w Konstantynopolu, w Smyrnie, w Cyprze, i tu w Aleksandryi. Przybycie sióstr Miłosierdzia na Wschodzie, utworzyło na nowo służbę i pracę apostolską!
Niedaleko Monastyru św. Saby, jest muzułmański meczet, roku 1828 skończony, dla grzebania familii Mehemeta Ali Paszy. W tym meczecie okazują grób Daniela, proroka. Głównego Aleksandryjskiego kościoła św. Atanazego wielkiego, śladów w Aleksandryi znaleźć nie można. Piękny jest w Aleksandryi meczet, na grobowcu rodziny Mehemeda Alego postawiony. W ustroniu za miastem, u stóp góry, wśród zieloności drzew daktylowych, meczet z kopułami i minarety, robią wrażenie miejsca wiecznego pokoju.
W domu konsula austryackiego Laurence jest wiele starożytności egipskich; sfinkse, bóstwa ze zwiérzęcémi głowami, zrobione z różnokolorowych granitów, marmurowe statuy. Prześlicznéj roboty gryf z białego marmuru na takiéjże podstawie. Bóstwa te, olbrzymie figury; nie są zrozumiane, nie obudzają żadnego wyższego uczucia i wrażenia, jednak jako sztuka i wyrób są arcydziełem podziwiającéj piękności w olbrzymich rozmiarach. Myśl tych figur jest dla nas straconą, ale w owym czasie musiała być wzniosłą, szczytną, zrozumianą, kiedy wykonanie było tak znakomite, piękne, i podziwiające harmoniją, pomimo olbrzymich rozmiarów.
Sfinksy z głową i piersią kobiecą, a ciałem lwiem, co znaczyć mogą, kto to rozumié, i dla czego te monstra nie istniejące w naturze? Mędrzec Boży, Klemens Aleksandryjski tłumaczył sfinksa, że to był obraz połączenia z sobą różnorodnych żywiołów, znak harmonii w naturze, i jakoby żywe ostrzeżenie człowieka i badacza, że poznanie Boga i całego jestestwa jest trudném, niepodobném.
Inni przez sfinksa rozumieli, że kobiéta oznaczała żywioł łagodny, wodę, a lew żywioł ognia. Woda z ogniem złączone, są najgłówniejszą siłą wszelkiego życia; następnie sfinks miał oznaczać dwa żywioły z sobą złączone i działające; wodę i ogień.
W ogrodzie austryackiego konsula, gdzie jest piękny biały marmurowy wodociąg, znajduje się napis:

PRAECLARO VIRO
BOGOS BES
OB RUSIN URBE
PTOLOMAEORUM
BIBLOTECAE
IN RUDERIBUS
IMPOSITUM
1844.

Bogos-Bej, należący do dworu Mehemet-Alego oddał to miejsce Laurenowi, w którém tyle się pamiątek wynalazło, i gdzie niegdyś miała być sławna biblioteka Ptolomeuszów, którą Omar roku 641 spalił.
Biblioteka Ptolomeuszów Aleksandryjska, najbogatsza i najliczniejsza z bibliotek świata całego, była pomnikiem wielkich dzieł ludzkich. Co tylko rozum ludzki mógł się domyśléć, wynaleźć, wnioskować, i rozumować, wszystko się tam zawiérało. W Aleksandryi, gdzie był rzadki, nigdzie nie spotykany zbiór ksiąg, przez miłośników i znawców zebrany; filozofowie, uczeni pogańscy, i chrześcijańscy w bibliotece się zbiérali dla czytania, dyskusyi i rozpraw. Téj szkoły najwyższéj całego świata mędrcowie i filozofowie, geografowie, astronomowie, neoplatoniści, poeci, byli uczniami. Tu się sprawdziły słowa Pańskiego mędrca: „Vanitas vanitatum et omnia vanitas“. Najwięksi świata mocarze, wojownicy, cesarze, królowie z państwami swémi runęli, w proch się rozsypali; olbrzymie dzieła ludzkiéj nauki, płomienie i wichry rozniosły; Pisma św. żaden barbarzyniec nie zniszczył, i nie spalił. Wszystkie wieki przeżyło; a dzieła mądrości ludzkiéj spłonęły. Z téj wielkiéj biblioteki, która unieśmiertelniła imię Ptolomeuszów, został tylko napis, wskazujący jéj miejsce. Zaprzeczają jednak temu, mówiąc, że miejsca tego nié ma śladu; nikt nie wié i okazać nie może, gdzie była biblioteka.
W Aleksandryi należy do Koptów cerkiew św. Marka ewangelisty; najstarożytniejszy kościół w chrześcijaństwie, bardzo dziś ubogi. Przy ołtarzu stoi grób marmurowy, w którym był pogrzebany św. Marek, ewangelista. W Aleksandryi mają obszérny swój dom z obmurowanym dziedzińcem księża Synaici, oddawna posiadany, w roku 1835 ostatecznie na nowo zrestaurowany. Koło tego domu blisko graniczący kawałek mały ziemi, należał do bogatego greka Danastazi. Synaici chcieli to do swojéj własności przyłączyć; prosili go, jako człowieka należącego do ich wyznania, aby klasztorowi Synajskiemu ofiarował, aby jaki Mahometanin blisko się nie zbudował; a szczególnie, aby nie postawiono świątyni innego wyznania; stosując się do woli jednego z urzędników Ali-Baszy, oddał to miejsce Anglikom. Księża Synajscy podawali prośbę do Londynu, do arcybiskupa Kanterberyjskiego, prosząc o oddanie lub odstąpienie tego miejsca. Odpowiedziano: że uczynionoby chętnie, gdyby to miejsce nie było przeznaczoném na kościół. Na tém miejscu stanął kościół anglikański.
Ciekawe są w Aleksandryi dwa obeliski Kleopatry; jeden jeszcze tylko stoi. Oba z różowego granitu, na nich są wyrzynane ptaki, węże, żuki, noże, półkoła, trójkąty, nazywane hieroglifami. W porcie aleksandryjskim jest ściana na kształt twierdzy z wielkiego, grubego, i mocnego muru, o którą odbijają się bałwany morskie. Przed samą Aleksandryą w piasku stoi twierdza Abukir. Tu roku 1798 Nelson zniszczył flotę francuską, Franeuzi mając 5,000 ludzi znieśli 15,000 Turków w roku 1801. Niegdyś tu była wyspa zwana Faros, którą dziś zatopiły wody morskie. W Aleksandwyi siedmdziesięciu mężów przełożyło z hebrajskiego na grecki język Pismo święte, stary Testament.
Opisując dzieje chrześcijańskie na Wschodzie, i stosunki z Mahometanami, musimy wyznać sumiennie, że mając w ręku władzę, będące panami całego Wschodu, rozdraźnieni wojnami krzyżowémi, mogliby zupełnie chrześcijanizm zniszczyć. Podziwienie obudza ich względność dla Kościoła i imienia chrześcijańskiego; klasztory i zakony chrześcijańskie zabezpieczali od podatków, nie dotknęli się własności majątków klasztornych. Pomimo nieraz zdarzanych gwałtów, wiele dali dowodów sumiennéj względności, bezinteresowności szlachetnéj. Należy więcéj cenić sułtanów i kalifów, jak dzisiejszych królów chrześcijańskich; którzy kościołowi Bożemu nie udzielają opieki, i wydarli wszelką jego własność, zebraną z ofiar wiernych dla chrześcijańskich uczynków, miłosierdzia i nauki, któréj się nie dotknęli panowie tureccy.
O Aleksandryi i Kairze powiedzmy jeszcze cokolwiek.

Przybycie do Egiptu. Opis Aleksandryi.

Trzeciego dnia żeglugi byliśmy w bliskości Aleksandryi; Egipt ma brzegi niskie, i mało punktów widocznych.
Lunety wskazały nam wieżę Marabuta czyli Arabów, którą na kartach geograficznych mieszczą o mil cztéry od Aleksandryi; następnie uderzyła wzrok nasz kolumna Pompejusza, ujrzeliśmy wkrótce białe mury gmachów, minarety, i masy drzew palmowych; wybrzeże Egiptu oświecone żywém światłem.
Wyminąwszy skały podwodne, które łatwo było rozpoznać po ciągłym wirze, wpłynęliśmy do portu; statek zarzucił kotwicę naprzeciw arsenału.
Aleksandrya ma dwa porty, jeden na północno-zachodniéj stronie, drugi na północ; do piérwszego przybijają okręta, i znajdują bezpieczną przystań, z tego powodu bardzo jest uczęszczany; tu widzieć można flagi wszystkich państw morskich, tak jest port ożywiony, że zdaje się być miastem ruchomém i pływającém, którego ludność nieustannie się zmienia; — przynosząc do Egiptu bogactwa zachodu, roznosi po Europie wszystkie jego płody.
Przeciskając się przez las masztów; podróżny podziwia zamożność miasta, ale gdy stanie na brzegu, widzi nędzne lepianki, w których są biura, komory, i paki towarów, zwalone wśród gruzów. W mieście przechodzić musi ulice niebrukowane, jedne puste, przepełnione ludem, brudne bez nazwy, z których żadna nie zakréślona w prostéj linii. Domy budowane z kamienia, nie mające ani okien na ulicę, ani ozdób zewnętrznych. W kwartałach ludniejszych są trzy i cztéro-piątrowe; w tych mieści się po wiele rodzin, co jest niezwyczajném w miastach muzułmańskich. Starożytna wyspa Pharos połączona z lądem, leży między dwoma portami, ma kilka pięknych gmachów, pomiędzy którémi odznaczają się pałace baszy, i jego rodziny; tu i owdzie widać forty i baterye, do których zbliżyć się nie wolno, ostrzegają cudzoziemca, że jest w warowni. Załoga Aleksandryi zdaje się być bardzo liczną; huk bębnów miesza się z gwarem ulic, co chwila spotyka się z oddziałem wojska. Podróżny na wszystkich ulicach widzi wielbłądy obładowane ogromnémi belkami, ciosowym kamieniem, lub pakami towarów. Najszérsze ulice zaledwie mogą pomieścić przeciążone karawany. Osły osiodłane, za bardzo małą cenę przenoszą lekkim, szybkim ruchem w najdalsze strony miasta. W bazarach przedają kobierce, kawę, daktyle, wiktuały.
W wielkich ogólnych składach, zwanych okile, są towary zwiezione z Europy, Indyj, i Etyopii. Przy ujściu kanału są magazyny baszy, napełnione zbożem, bawełną, indygo, i tém, co tylko Egipt dostarcza.
W Aleksandryi znajdujemy Arabów, Turków, Maurów, Franków, Greków, Koptów, Syryjczyków. Arabowie okazują mniéj odrazy niżeli Turey do europejskiego postępu i przemysłu. Bardzo wielu żebraków wyciąga rękę, nieustannie wołając: bakszysz; mniemać można, że się znajdujemy w narodzie żebrzącym.
W arsenale Aleksandryjskim do trzech tysięcy robotników pracuje bezustannie. Okręt linijowy i fregata były teraz na warsztacie; przed miesiącem spuszezono na morze okręt o ośmdziesięciu działach. Wszystko robi się tu jakby za pomocą czarów, to téż inżynier, kierujący robotami, uchodzi za czarodzieja. Przy ostatniém spuszczeniu okrętu, Arabowie utrzymywali, że aniołowie ciągnęli statek sznurami niewidzialnémi.

Było trzy Aleksandrye z kolei, wznosiły się jedna po drugiéj, Aleksandra Wielkiego, Ptolomeuszów, Kalifów, nakoniec Turków. Mury otaczające Aleksandryą Kalifów, dotąd się uchowały. Co do miasta Ptolomeuszów, zaledwie poszukiwania uczonych mogą miejsce jego oznaczyć. Niedawno odszukano ślady świątyni Serapisa, muzeum, i biblioteki. Z tylu pomników sławnych została tylko kolumna Pompejusza, dwa obeliski Kleopatry umieszczone za wałem wschodnim miasta nowożytnego, i katakumby, czyli starożytne Nekropolis, położone między jeziorem Maréotis i morzem. Jest kilka dobrze zachowanych wielkich cystern; zresztą są szczątki czerepów, złomy marmuru; meczety w ruinach, klasztor Franciszkanów; kościół Greków na nowo odbudowany. Na przestrzeni kilku mil kwadratowych znalazłem siedm czy ośm kolumn, raczéj odłomów kolumn, dotąd zachowanych. Pod zwaliskami to wspaniałych pałaców Ptolomeuszów, ubogie rodziny arabskie wygrzebały sobie schronienia, w których żyją, jak króliki w norach.
Droga z Aleksandryi do Rozetty.

Wyjechawszy z Aleksandryi, po lewéj stronie jest starożytne przedmieście Nikopolis, sławne zwycięztwem Augusta nad Antonijuszem. Na przestrzeni od pięciu do sześciu mil ciągną się równiny i góry piaszczyste; gdzie niegdzie rosną daktylowe palmy, a daléj pola niedawno zalane wodą morską, nieuprawne, i wielka szyba wody wśród piasków suchych i rozpalonych.
O cztéry czy pięć mil od Aleksandryi jest zamek Abukir; zbudowany na przylądku, który zamyka przystań od Zachodu. Strabon opisywał obchodzone tu uroczystości Serapisa, i Saturnalije, które im towarzyszyły. W średnich wiekach Abukir był przybytkiem modlitwy i pokuty chrześcijańskiéj. Stoczona tu była wielka bitwa morska, w któréj przez Nelsona zniszczoną została flota francuska.
O kilka mil od Abukir, znajduje się kanał Lamadieh; po przebyciu jego szliśmy jeszcze z godzinę brzegiem morza; po lewéj stronie rozlegał się jednostajny szum fal; po prawéj pustynia pogrążona w ciemności, która leży na drodze do Rozetty, rozciąga się na mil cztéry, nigdzie drzewa, ani najmniejszego krzaczka, i śladu jakiéjkolwiek wegetacyi; tędy wiele przechodzi osób, a nié ma znaku drogi, nawet ślady wielbłądów zaciéra wiatr, miotający ciągle piaskiem. Najliczniejsza karawana nie zostawia po sobie więcéj śladu, jak flota płynąca po ruchomych falach Oceanu. Jedynaście wieżyczek kamiennych wznosi się co pół mili, wytykają drogę, służą za schronienie dla podróżnych w czasie burzy, i znajduje się w nich woda.
Przebywszy pustynię, wzrok podróżnego z upodobaniem spoczywa na murach miasta Rozetty z czerwonéj cegły wzniesionego, i otoczonego lasem palmowym. Tu Nil płynie wspaniale, wśród brzegów wyniosłych, dwa razy szérszy od Sekwany pod Paryżem. Port, raczéj przystań, jest ożywioną. Mnóstwo statków kołysze się u brzegu, paki towarów zaściéłają ziemię; statki zwane djerme płyną z Rozetty do Damijetty; drugie Kanje, Nilem do Kairu. Ujście rzeki znajduje się o dwie mile od miasta. Przeprawa bardzo jest niebezpieczną dla ruchomych piasków, krajowce ze strachem o niéj mówią: „kto się Boghasów (tak się to ujście zowie) nie boi, i Boga się nie lęka.“
Rozetta istnieje od dziewiątego wieku. Na ulicach jest piasek stwardniały, daleko wygodniejszy od popsnutego bruku Smyrny i Konstantynopola. Rozetta lepiéj jest zabudowaną, niż inne miasta Wschodu, ale mieszkańce zaniedbują swe domy, które są prawie w gruząch. Ludność jest muzułmańska. Co roku w czerwcu obchodzą tu święta Santona-Sadjego. Związał kilka wężów razem, i opasał niémi wiązki chróstu. Psillowie czyli pożéracze wężów, zawsze są obecni na procesyi w tym dniu, która się ku jego czei odbywa. Najszkaradniejsze gady rozdziérają i pożérają w przytomności zdziwionego tłumu. W każdém mieście i miasteczku spotkać można ludzi, niosących kosz zakryty, i ofiarujących swe usługi w wypędzeniu wężów.
Ogrody Rozetty są wysławiane przez wszystkich podróżnych; położone na północ są otoczone żywémi płotami, mają pomarańcze, daktyle, orzechy, jabłonie, gruszki, morele, migdały. Drzewa rosną bezładnie, jak po polach; Nil snuje w drobnych kanalikach swe przejrzyste wody, albo się zléwa w sadzawki; w każdém z tych ustroni wznoszą się piękne kioski, w których właściciele ogrodów większą część dnia trawią.
Przebyliśmy Nil, i zbliżyliśmy się do bogatych pól Delty; i tu wiele jest ogrodów, jak w Rozecie. Na wschodnim brzegu Nilu są rozległe pola ryżu, i równiny, których wzrok nie ogarnie, okryte drzewami i kłosami. W forcie Saint-Julien zbudowanym przy ujściu Nilu, inżynierowie wykopali tablicę granitową, na któréj jest wyryte ustanowienie kapłanów na cześć Ptolomeusza Epifana, w trzech językach: hieroglificznym, pospolitym egipskim, i greckim. W tymże. samym czasie Francuzi odkryli dwie inne podobne tablice; jedną w Menauf, drugą w Kairze; ale obydwie były pobite, a napisy całkiem zatarte, gdy tymczasem wynaleziona w Saint-Julien, nieznacznie tylko uszkodzoną była. Przywiązywano wielką wartość do tego kamienia, a Anglicy zwycięzcy upominali się o niego, jako o najznakomitszą cząstkę swych tryumfów. Francuzi oddać ją musieli, lecz posłano dosłowny odpis akademii paryskiéj i udzielono kopii uczonym, którzy znaleźli kilka imion własnych. Wyczytano następnie inne wyrazy, zapomocą języka Koptów i greckiego. Postanowienie kapłanów w Memfis na tym kamieniu, z innémi dokumentami były źródłem i pomocą dla ułożenia słownika i gramatyki dwóch starożytnych języków egipskich.

Droga z Rozetty do Kairu.

Wielką miały sławę wody Nilu. Arabowie mówią o nich z zapałem, utrzymują, że jeśliby się Mahomet był ich napił, nie opuściłby tego świata. Gdy inne rzeki Wschodu wysychają w lecie, Nil nigdy płynąć nie przestaje. Wśród największych skwarów wzbiéra, i występuje z łożyska. Nil, wedle wyrażenia starożytnych, przewyższa niebo w dobrodziejstwach, zwilża ziemię, bez pomocy burz i dészczów. Wylewy rzék zawsze są klęską i wzbudzają największy przestrach, wylew Nilu jest źródłem wszelkich dobrodziejstw; gdy wychodzi z łożyska, zewsząd na brzegach jego słyszéć można błogosławieństwa.
Brzegi Nilu są okryte trzciną; niektóre wioski zbudowane są z cegły czerwonéj. Im daléj zapuszczaliśmy się w głąb kraju, wioski mniéj ładne, składały się z domków ulepionych z ziemi, pośród których ukazywały się szczyty minaretów, grupy drzew palmowych, i zaokrąglone kopuły kilku kaplic.
Zajmującym jest widok machin hydraelicznych u brzegów Nilu; są to koła, otoczone dzbankami w wydrążonych dzwonach, obracają je woły. Ludzie w naczynia z drzewa palmowego, lub w stągwie czerpią wodę rzéczną i wléwają do sadzawek, z których płynie do kanałów, zwilżających pola i ogrody. Ten rodzaj irrygacyi sięga najodleglejszych czasów, daje wyobrażenie, jak zwilżano grunta za czasów Menesa lub Sezostrysa.
Kanał Mamudieh miał połączyć Aleksandryą z Kairem, lecz dotąd nie zdołano tego osiągnąć. Kanał dopiéro jest spławnym przy wiosce Kerynt, o pięć mil od miejsca, gdzie się z rzeką łączy; w wielu miejscach bardzo zamulony przez wylewy Nilu. Inżynierowie tureccy nie potrafili temu zaradzić, mimo wielkiego kosztu. Sellahowie pamiętają ciężkie prace, które przy kopaniu tego kanału ponosić musieli; umiérali z niewygód i głodu.
Przy ujściu kanału do rzéki, na lewym brzegu Nilu, jest miasto Fuah, na posadzie starożytnego Metelis; przed stu pięćdziesięciu laty był skład towarów; większe nawet statki zawijać tu mogły. Belon w szesnastym wieku liczy je do znakomitszych miast Egiptu, i kładzie w drugim rzędzie po Kairze. Dziś ma liche lepianki, zaniedbane bazary, młyn dla przyrządzenia ryżu, i przędzalnie bawełny.
Po stronie lewéj Nilu, miasteczko Ramanieh odznacza się uprawą cebuli; pamiętne kilkoma bitwami, stoczonémi na jego polach. O kilka mil stąd na wschodnim brzegu leży wioska Sah-el Stagar, dawne Sais, będące w zupełnéj ruinie; stolica niegdyś Delty, odległa od brzegu pół mili. Ruiny te były znane przed XIX wiekiem, i zwiédzane tylko przez podróżników holenderskich: Egmont i Ayman. Wielu zaś innych nie wspomina nawet o Sais. Te ruiny są pełne szczątków cegły nie palonéj, możnaby na piérwszy rzut oka wziąć je za jakieś przewroty ziemi lub pagórki przepalone słońcem, wyrzucone wybuchem wulkanu. Jeszcze tu znaleźć można resztki grobowców. Wśród tych zwalisk tu i owdzie rosną palmy. Te ruiny są siedliskiem wężów, puszczyków.
Wał ufortyfikowany niegdyś otaczał to miasto, i tworzył jego obwód prostokątny. W części prostokątu od brzegu Nilu, ziemia jest uprawna, zasiana zbożem, tu się wznosiła świątynia Minerwy, o któréj mówi Herodot. Przechodziła około poświęconego miejsca i świątyni ulica sfinksów i posągów kolosalnych, i dwa obeliski. Po lewéj stronie świątyni były groby królów Saidy, a za nią grób Ozyrisa i Kotlina, w któréj odbywano tajemne obrzędy tego boga. Z wszystkich gmachów, dzieł wielu królów egipskich, nie został kamień na kamieniu; wszystko zniszczone, rozproszone, lub zaniesione mułem Nilu. Meczet Tah-el-Stagar zawiéra kilka szczątków starożytnego miasta.
W pustyni Libijskiéj, mówią o rzéce bez wody, gdzie imaginacya Arabów widzi okręty skamieniałe; tu mieszkali niegdyś dwaj Makarowie. „Cudowną i podziwiającą jest historya ojców pustyni; ich wstrzemięźliwość i umartwienia. Pustelnicy pościli przez rok cały, oskarzali się przed sobą, gdy zjedli winne grono, gdy spragnieni pili wodę, lub gdy spędzili godzinę bezczynnie, nie modląc się. Ćwiczyli się w pokorze nieznanéj ludziom, miłość ubóstwa posuwając do ostatnich krańców. Jeden z mieszkańców pustyni zostawił, umiérając, sto sztuk srebra. Jedni radzili oddać ubogim, drudzy Kościołowi. Święty Makary rzekł: Niech ten skarb idzie do grobu ze zwłokami zmarłego, i niech ginie z tym, który go posiadał. Anachoreci Nitryi pogardzali bogactwem, i chwałą świata. Pewien młodzieniec z Aleksandryi, gdy zapragnął żyć wśród pustelników, święty Makary chcąc go wypróbować rzekł: „idź bracie do sąsiedniego cmentarza, a zwracając się do umarłych, wypowiédz każdemu z nich największą zniewagę.“ Młodzieniec spełnił, co mu zalecono, a gdy powrócił, Makary go zapytał, co mu umarli odpowiedzieli? Nic. „Teraz wróć znowu na cmentarz i śpiéwaj pochwałę tych, którzy tam są pogrzebani.“ Młody Neofita spełniwszy rozkaz, powrócił. „Cóż ci powiedzieli umarli?“ pytał powtórnie Makary. „Nic.“ „Korzystaj „Więc z nauki,“ rzekł stary pustelnik; „naśladuj obojętność umarłych na sądy ludzkie, a żyć będziesz dla Jezusa Chrystusa.“ Taka to była filozofija pustyni; czyż słyszano kiedy podobne słowa w Sais, w mieście Minerwy, w mieście, gdzie Solon i Platon czerpali swoję naukę.
W pustyniach Scetty, którą legendy nazywają górą świętą, znajdują się jeszcze cztéry klasztory, zamieszkałe przez mnichów Koptów. Sonnini w opisach swéj podróży przy końcu XVII wieku, mówi: „Nie wiem czy na ziemi gdziekolwiek można znaleźć miejscowość bardziej okropną, jak ta, w któréj znajduje się klasztor Natron, zbudowany w pośród pustyni; mury jego chociaż bardzo wysokie, widziane w oddaleniu, nie różnią się od piasków, których mają kolor czerwonawy, i nagość dziką. Żadna droga tu nie prowadzi, żaden ślad istoty żyjącéj, klasztor ma tylko jedne wąskie drzwiczki, których prawie nigdy nie otwiérają, wchodzi się do niego przez mury, za pomocą windy. Chrześcijanie z Delty i od brzegów Nilu często odbywają pielgrzymki do klasztoru św. Makarego.“
Delta, dziś bogata prowincya, za czasów króla Menesa, mówi Herodot, była niezmierném bagnem; Egipt nie rozciągał się daléj, jak do jeziora Méris. Delta utworzoną została z namułu Nilu, jest prawdziwym jego podarunkiem. Zdanie to ojca historyków zostało ustaloném między Egipcyanami, i przyjęte przez uczonych, wyjaśnia nam wzniesienie się kolejne Thebów, Memfis, Sais, i Aleksandryi. Gdy kraj rozszérzał się ku morzu, stolica jego zmieniała miejsce. Lud egipski ze swymi królami, pałacami, świątyniami posuwał się z biegiem Nilu, aby posiąść prowincyę, którą on utworzył po drodze.
Bossuet w rozprawie o historyi powszechnéj napisał rozdział o Egipcie. W historyi Bossueta Egipt w całéj swój wielkości jaśnieje, zdaje się, że go widzimy za czasów Faraonów. Genijusz historyka z upodobaniem oddaje się opisowi ziemi, którą piérwsi mieszkańcy zwali krainą czystą. Z prawdziwym talentem w żywym obrazie, mówi o starożytnym Egipcie, o jego sztukach, pomnikach, instytucyach..... Gdy podróżni do piramid się zbliżają zawsze powstaje wołanie: Piramidy! Piramidy! Trzy piramidy Gizech rysują się na horyzoncie, widać je w odległości ośmiu mil; wznoszą się na płaszczyźnie, za tło mając niebo. Wydają się być przezroczystémi. Uczucie, jakiego się z piérwszego wejrzenia doznaje, trudném jest do opisania, zdaje się, że pustynia złączyła się z niebem. Jakby tajemniczy Egipt wychodząc z trumny wzniósł swą głowę ku niebu. Głębokie milczenie, széroki przestwór pustyni, co uderza myśl naszą, nie wzbudza przestrachu, lecz wzrusza i przejmuje jakby wzniosły ustęp z proroków. Człowiek przejmuje się wtedy religijném uczuciem, które go unosi ku ubiegłym czasom, wiarę w przyszłość obudza. Te gmachy wydają się być kolumnami, postawionémi na drodze wieczności. Gdyby nieśmiertelność się mogła uosobić, i dać się nam widziéć, myślę, że pokazałaby się na ziemi ze szczytu piramid.
W chwili, gdy się widziéć dają piramidy, ukazują się szczyty Mokatanu łańcucha gór Libijskich, okrytych mgłą czerwonawą. Przy zachodzie słońca cienie nocy okrywają wspaniały widok, zostawiając pielgrzyma w głębokiém zadumaniu. Nie dają usnąć, i sny zapełniają, piramidy.

Mnie nie żarty Demokryta,
Ni bogato wszędzie ryta
Cekropijska galeryja,
Ni głos, który się odbija
W gmachach wielkich: głos żarliwy,
Głos uczących, głos swarliwy
Nie zajmuje, mnie nie bawi
To, co motłoch zawsze prawi
O Panecym: i to wcale

Nie zachwyca, czém zuchwale
Pitagora zwolennicy,
Oddychają w swój mownicy;
Lecz mię Rufie zachwycają,
Mnie w milczeniu porywają
Piramidy, owe dawne,
Piramidy w Memfis sławne.
Mnie ta chwała, co w téj dobie,
Pod murawą leży w grobie,
I te kości Rzymian ległych
Po narodach tak rozległych,
I żar wiatru nie wesoły,
Który igra z ich popioły.
Mnie mój Rafie mężów sławnych,
Mnie znikomość państw tak dawnych
Bije w oczy, w myśli staje,
Mnie smutnemu rady daje,
Mnie Pompeja krwią zbroczone,
I pod Niebem rozrzucone
Członki ciała, mnie toż cialo
Co nad morzem zostawało,
Którego łzą nie skrapiano,
Nad którém się urągano.
Ciało wielkiéj przedtém sławy,
Skraca długie téż rozprawy
Panecego, i nie każe
Pragnąć bogactw, w każdym razie
Na co mam się wyschły dręczyć,
Nad pieśniami dłużéj męczyć,
Nad Sokratem znamienitym
Chociaż jestem pracowitym.

Ten wiérsz jest napisany przez Sarbiewskiego po łacinie, a po polsku przełożony.
Kair.

Stolica Egiptu, ma ośmnaście mil obwodu, dzieli się na nowy, i stary; leży o milę od Nilu, na dwóch brzegach kanału, który się ciągnie z południa na północ. Góruje nad nią cytadela, zbudowana na wyniosłości, należącéj do góry Mokatan. Miasto ma dwieście cztérdzieści ulic, cztérdzieści sześć krzyżownic, trzy wielkie place, sto dwadzieścia bazarów czyli rynków, tysiąc dwieście składów towarów, tysiąc sto dziewięćdziesiąt kawiarni, trzysta szkół, sześćdziesiąt łaźmi, cztérysta meczetów wielkich i małych, i trzysta cystern. Można przeto miéć wyobrażenie o wielkości miasta. Założyciele nazwali je stolicą zwycięską; Arabowie nazywają rozkoszą wyobraźni, i matką świata.
Przybywając od strony, gdzie zazwyczaj wylądowują podróżni, przebywszy wzgórki, a raczéj stosy zwalisk, którémi Kair jest otoczony, dają się widziéć mury z cegły, domy bezładnie skupione, gmachy z płaskiémi dachami. Żaden się przedmiot nie uwydatnia, żaden widok nie zwraca uwagi, nie widzi się nawet kopuł meczetów, jak to bywa w miastach muzułmańskich. Przy wnijściu do miasta ze strony północnéj, jest wielki plac, cztéry razy większy niż plac Ludwika XV w Paryżu, bez drzew i ozdób; bywa jeziorem w czasienawodnienia; potém równiną piaszczystą, na któréj dojrzéwa jęczmień i pszenica. Po przebyciu placu Ezbekijeh spotyka się mnóstwo ulie bez nazwiska, których domy są z szarawego muru, niektóre z nich zaledwie mają cztéry stopy szérokości. Przechodzi się przez wiele mostów na kanale, którego się nie dostrzega, z powodu zabudowań okrywających go.
Do kwartałów miasta wchodzi się przez bramy albo drewniane z okienkiem jak u więzień, albo też przez kamienne, które zachowały ślady architektury arabskiéj. Przebiegłszy ogromne przestrzenie pokryte lepiankami, prawie puste, przybywa się do części miasta niezmiernie ludnéj. W téj stolicy, jak w całym Egipcie, są miejsca bardzo zamieszkałe, albo zupełnie puste. Najbardziéj ożywione są bazary; wyznawcy wszelkich wiar Azyi, Afryki, Wschodu, i Zachodu, zbiegają się tu w swoich strojach, ze swą fizyonomiją i barwą.
Zdarza się częstokroć w ulicy krętéj i wązkiéj spotkać się z przechodzącą karawaną; zdawałoby się, że przy takim natłoku osłów, ujuczonych wielbłądów, spotkanie się może być niebezpieczne; jednakże obciążone dromadery idą<y łańcuchem, ociérają się o sklepy, żadnéj szkody nie czyniąc, nikogo nie potrąciwszy przecinają tłumy dzieci, ślepych, chorych, tragarzy, kobiét, dźwigających na głowach ogromne naczynia. Słychać jedynie ostrzegający głos przewodników, tłumy co chwila się odnawiają bez tłoku, i nieporządku; fale Nilu nie płyną w większym spokoju.
Domy pobudowane są z cegły, na fundamentach z kamienia, tu mniéj częste bywają pożary jak w Stambule. Wnętrze mieszkań tak urządzone, aby w nich był przystęp powietrza, a przecięta droga dla promieni słonecznych, które tu częstokroć bywają złem największém, z powietrzem napływa piasek drobny i delikatny, który pokrywa bezustannie kobierce i sprzęty. Gmachy zajmują przestrzeń obszérną, wielkie bogactwa wewnątrz mając, ale w architekturze nie mają nic godnego uwagi. Nigdzie pięknych kolumnad, bogatych rzeźb, tylko wielkie sale, fontanny, łaźnie marmurowe, nędzne malowidła, szyby kolorowe. Ogrody założone bez znajomości sztuki, przez pół roku pyłem są przysypane. Architektura egipska coraz bardziéj upada; gmachy wzniesione przez dawnych sułtanów wspanialsze są, niż te, które za czasów Mameluków budowano; szczątki zaś tych o wiele przenoszą dzisiejsze budowy.
Za czasów wyprawy Napoleona do Egiptu, ludność Kairu dzieliła się na 10,000 Koptów, 3,000 Żydów, 5,000 Syryjczyków, 2,000 Ormijan, 5,000 Greków, 1,000 europejezyków, 10,400 Mameluków, 10,000 Turków, 12,000 Afrykanów, Negrów, Nubijczyków, Etyopów, i 21,000 Egipcyan, Muzułmanów i Arabów. Byli jeszcze niewolnicy, i liczni mieszkańcy haremów.
Ormijanie odznaczają się działalnością, zajmują się przemysłem, i wszelkim handlem. Grecy są tu dość liczni, większa ich część pochodzi z kolonij greckich. Grecy w ostatnich czasach przybyli z Archipelagu i z nadmorskich miast tureckich; zamieszkują dwa odrębne kwartały, mają swego patryarchę, klasztor, i dwa kościoły. Zakonnicy z Synai utrzymują się z ich jałmużny. Żydzi Kairu, jak i w miastach na Wschodzie, zajmują kwartał najgorzéj zabudowany, najnieczyściejszy, i najniezdrowszy. Wszelka zaraza w Kairze naprzód się w tym kwartale objawia. Żydzi zajmują się wekslarstwem, i lichwą; z rzemiosł tylko złotnictwem. Ubodzy wolą żyć z jałmużny, jak z pracy. Co dwa lata zmuszeni są do rozkopywania grobli kanału, który przecina miasto.
Do starożytnéj egipskiéj ludności należą Koptowie, których liczą do sześćdziesięciu tysięcy. Obowiązani zawsze byli do wymierzania ziemi, i wybiérania podatków; oddawna administrowali jako podrzędni pomocnicy w wydziale skarbu. Chociaż Koptowie często byli prześladowani; w Egipcie zachowali czterdzieści pięć kościołów; dwadzieścia sześć poświęconych Najświętszéj Pannie, a dziewiętnaście świętemu Jerzemu. Pochodzą oni od starożytnych Egipcyan, charakteru są smutnego, i melancholicznego; język ich jest kluczem do odgadywania hieroglifów, ale tym językiem przestali już mówić. Kapłani ciemni zaledwie umieją wyczytać księgi, przechowujące ich tradycye religijne, które są zbiorem nauk Aryusza, Eutychyusza, i innych heretyków.
Syryjczycy osiedleni w Kairze dochodzą zaledwie do dwóch tysięcy. Po większéj części wyznają religiją rzymsko-katolicką. Między Grekami i Koptami są także katolicy, ale w niewielkiéj liczbie, obsługiwani przez księży Franciszkanów. Liczba Francuzów w Kairze wzrosła w ostatnich latach; fabryki napełnione są europejczykami; w wojsku jako też w administracyi kraju, znakomitsze zajmują miejsca.
Wszystkie sekty religijne, i rozmaite narodowości żyją z sobą w dobréj harmonii. Osmanlitowie, czyli Turcy stanowią klasę panującą, nie nadużywają swéj przewagi, lekceważą Arabów tylko, którzy są pszczołami kraju tego, uprawiają rolę, w miastach są najprzemyślniejszą klasą, w armii główną jéj siłą.
Kair położony jest między wyższym a niższym Egiptem; między morzem Czerwoném a Śródziemném; między Azyą i Afryką. Tu się znajdują muśliny i bogate tkaniny Bengalu, szale Kaszmiru, i jedwabie Florencyi i Lyonu, perkale Szwajcaryi, sukna z Francyi, Niemiec, i Anglii; kobierce i dyamenty z Persyi, słoniowa kość i strusie pióra z Etyopii, cukier z wyższego Egiptu, kawa z Mokki, bawełna z Delty, ryż z Damietty, tytoń z Latakii, mydło z Palestyny, kadzidło z Jemanu, garncarskie wyroby z Tebaidy, i porcelana z Chin i Japonii; fezy z wełny wyrabiane w Orleanie, i pantofle w Konstantynopolu, cyna i stal angielska, z Rosyi i Szwecyi żelazo, bursztyn z Baltyku, i perły z Oceanu indyjskiego. Te i tysiące innych towarów znaléźć można w Kairze.
W Kairze nowożytnym, zbudowanym przez Arabów, najznakomitszémi gmachami są meczety; liczą ich około cztérystu z kaplicami i oratoryami. Największe i najwspanialsze są najstarożytniejsze, te, które wzniesione były w ciągu dwóch wieków wojen krzyżowych, lub też dawniéj jeszcze, z epok najświetniejszych islamizmu, i te nawet nie mogą być porównane z meczetami Konstantynopola. Tam po większej części pobudowane są one na wzgórzach, poosadzane cyprysami, mają wspanialszy pozór, i bardziéj malowniczy. W Kairze zaś żaden nie uwydatnia się w ogólnym zarysie miasta, i jednostajnéj jego perspektywy nie przecina, nie zwraca na siebie oka kolumnadą, lub wspanialszym portykiem. W Konstantynopolu najbardziéj godne uwagi przy meczetach sułtańskich są biblioteki, medresy czyli szkoły, szpitale dla kalek i chorych, imarety czyli przytułki, gdzie biédni są żywieni. Mówią dawni kronikarze arabscy, w Kairze nietylko w obrębie meczetów, uprawiano nauki, przytulano, i opatrywano nędze ludzkie; lecz jeszcze pobożność muzułmańska umieszczała około minaretów naczynia, napełnione ziarnem, naśladując Boską Opatrzność, która ptaszęta żywi. Dziś nic nie pozostało z tych zakładów religijnych. Zła wiara, obojętność administratorów rządu, mameluków i paszów, zniszczyły katedry uczonych, przytułki ubóstwa; i pożarły skarby miłosierdzia, chléb ubogich, to wszystko, co dawano schorzałym, okaléczałym, i ptakom niebieskim. Meczety nawet, straciwszy fundusze, opuszczone chylą się do upadku; rząd bowiem utrzymuje te tylko, do których lud bardziej uczęszcza, i tak z cztérystu, ledwie sto pięćdziesiąt w lepszym jest stanie, reszta rozsypuje się w gruzy.
Z pomników religijnych Kairu, jeden tylko zachował słaby obraz dawniejszych instytucyj, porównać go można z sławną solimaniją Stambułu. Jest to meczet El-Azhar, tak dawny, jak miasto; dano mu nazwę meczetu kwiatów, bo był niegdyś otoczony ogrodami. Tak jest obszérny, że gdy w 1800 roku mieszkańcy Kairu powstali przeciw Francuzom, piętnaście tysięcy ludzi zebrało się w jego obrębie. Jest najbardziéj uczęszczanym z całéj stolicy; niektórzy przepędzają na jego dziedzińcach dnie całe, odbywają ablucye przy wspaniałéj fontannie, piją kawę i palą tytoń latakii. Wśród tłumu liczni kramarze sprzedają swój towar; meczet przeto podobniejszym jest do kawiarni lub bazaru, jak do domu modlitwy. Sam przez się stanowić może jeden z największych kwartałów miasta, tyle bowiem zawiera gmachów, tyle ma wejść i przesmyków. Przyłączono do niego szkołę i bibliotekę, która, jak utrzymują krajowce, zawiéra wszystko to, co kiedykolwiek pisano w Egipcie u Arabów. Szkoła przy tym meczecie kwiatów, jest dotąd sławną. W niéj są uczniowie z Afryki, Syryi, Arabii, Indyj. Akademija ma katedrę wykładu koranu, filozofii, matematyki, medycyny, gramatyki i prozodyi arabskiéj. Tu przechowany jest w całéj śwéj czystości język proroka, w którym przepisy i zasady islamizmu przechodzą do wiernych. Jest téż kilka mieszkań, przeznaczonych dla niewidomych, i takich tylko, którzy z pracy rąk utrzymać się nie mogą. Mają tu utrzymanie i niewolników do posługi. Czytają im codziennie ustępy z koranu, i lekarz okulista ich odwiédza. Ta szkoła w Kairze, uważaną była za pochodnię islamizmu, dostarczała ulemów lub doktorów prawa, Damaszkowi, Alepowi, Medynie, Nubii, brzegom Gangesu, Nigru. W świetnych chwilach swego istnienia liczyła 12,000 uczniów. Ta wielka szkoła utraciła już swą świetność, kilka katedr jest opuszczouych, a liczba uczniów nie dochodzi pięciuset.
Mehmet-Ali zaprowadził kilka szkół na wzór europejskich. W Boulak uczą matematyki, i rysunków; w Kanckach kształcą się młodzi oficerowie dla armii; największe nadzieję pokładają na szkole w Abuzabel.
Meczet sułtana Mameluka Hassana, panuje nad Kairem, przez swe kolosalne rozmiary, i najczystszy styl arabski, jest jednym z najpiękniejszych meczetów na Wschodzie. Leży na przeciw cytadeli, na placu Ramelieh; ma bramę wysokości całego gmachu. Marmury wszystkich odcieni, powiązane z sobą ozdobami z bronzu, ozdabiają główne wejście. Na belkach z rzeźbionego drzewa zawieszone są niezliczone lampy szklanne, i jaja strusie, bogato ozdobione. Ogromny korytarz, zastawiony po obu stronach kamiennémi ławkami, jest przedsieniem meczetu. W końcu téj wielkiéj galeryi znajduje się straż kawasów.
Z téj przedsieni wchodzi się na niezmierny dziedziniec w kształcie krzyża greckiego, wśród którego wznosi się w stylu saraceńskim pawilonik ośmiokątny, osłaniający fontannę. Na kolumnach porfirowych wspiéra się kopuła, pysznie ozdobiona. Na przeciw drzwi wchodowych wznosi się łuk kolosalny, stanowiący jedno tylko sklepienie. Trzy podobne łuki tylko w mniejszych rozmiarach, znajdują się w trzech stronach dziedzińca. Sama świątynia wzniesioną jest o jeden tylko stopień nad resztą budowy. Na długich łancuszkach tysiące lamp zawieszonych. We framudze złożony jest koran bogato ozdobiony inkrustacyami, malowidłami, i arabeskami. W meczecie tym są prawdziwe arcydzieła rzeźbiarstwa. Chorągwie zielone, czerwone, i żółte przyniesione z Mekki tworzą z każdéj strony trofea o świetnych barwach. Nie zliczone wota są okryte napisami. Z każdéj strony dwie wielkie estrady czworoboczne służą za stale młodym ulemom i derwiszom, dla których wyłącznie są przeznaczone. Bogate kobierce zaściełają posadzkę dla ochrony nóg bosych od zetknięcia się z zimnym marmurem. Jaskrawe kolory w ogólności przeważają w ozdobie meczetów mieszając się w arabeskach, i innych rysunkach.
Niskie drzwiczki ukryte za czarną, złotem szytą zasłoną prowadzą do niezmiernéj sali, odpowiadającéj kopule. Tam zmajduje się grób sułtana Hassana, otoczony żelazną kratą, bardzo już opuszczony. W niezmiernie wysokiém sklepieniu puszczyki założyły hałaśliwą siedzibę; codziennie część ozdób i rzeźb odrywa się i z łoskotem pada na posadzkę. Arabowie zamiast zaradzić niebezpieczeństwu, uważają jako znak łaski Boskiéj, gdy upadająca dachówka zabija, bo wprost do raju wprowadza.
Meczet El-Hakem najstarożytniejszy ze wszystkich meczetów Kairu, jest w gruzach, leży w stronie północnéj Kairu, po lewéj stronie bramy Bab-el-Nasr. Do ostatecznego upadku świątyni ręka ludzka się przyłożyła, wybiérając z tych gruzów materyały potrzebne do wzniesienia bramy Bab-el-Nasr. Ten opuszczony meczet oryginalnością architektury zadziwia. Dwie niezmiernéj wielkości kwadratowe wieże podtrzymują już zrujnowane minarety, których fugowania przypominają architekturę indyjską, któréj szczęty znajdują się na brzegu Eufratu. Napis nade drzwiami oznacza założenie jego roku 393 hegiry. Zachowuje jeszcze niezmiernego ślady zbytku; dziś jest tylko stacyą dla licznych karawan, udających się do Azyi przez Suez i Synai.
Moristan, szpital założony w średnich wiekach. Jego sława na Wschodzie do naszych czasów przetrwała; chorzy i kalécy znajdują tu przytułek wygodny, biegłych lekarzy, dobre lékarstwa, i rozmaite rozrywki, muzykę, przedstawienia teatralne. Moristan przytyka do meczetu Kalaun, w kwartale kotlarzy.
W wielkim, walącym się budynku, w dwóch czy trzech izbach pustych leżą na matach, okryci łachmanami i robactwem, więcéj cierpią z nędzy, jak z choroby. Dawniéj Moristan był tylko szpitalem dla obłąkanych; dotąd się w nim znajdują, ale są oddzielnie zebrani. Ze wszystkich kalectw, pomieszanie zmysłów na Wschodzie najwięcéj jest poważaném. Jakże mahometańskie współczucie dalekiém jest od chrześcijańskiego miłosierdzia.
Początki starego Kairu sięgają podbojów Amru, jednego z wodzów Omara, który kazał rozbić swój namiot u stóp zamku, zwanego Babylon. Gdy miał wyjść z wojskiem ku Aleksandryi, powiedziano mu, że gołębica usłała gniazdo na jego namiocie. Amru nie pozwolił go zwinąć, a dokonawszy podboju Egiptu, rozkazał założyć miasto na miejscu, w którém obozował. Nazwano je Forsztat, czyli namiot. Zaszanowanie gniazda gołębicy, ta idylla pośród okropności wojny, ma w sobie coś szczególnego, co charakteryzuje obyczaje Arabów, ducha muzułmanów. Naród cały wygnano z ognisk domowych, a gołębica z pisklętami obudziła współczucie zwycięzcy; te usposobienia spotykamy na całym Wschodzie, gdzie lud często bywa litościwszym dla zwiérząt, niż dla człowieka.
Powyżéj starego Kairu był zamek, założony przez Abulfeda, zwany zamkiem Światłości, a przez kronikarzy średniowiecznych Nowym Babilonem; przez Persów, czcicieli ognia, zbudowany. Forsztat, ze swego położenia, był bramą do Egiptu dla Persów, Asyryjczyków i Arabów. Zwycięzca mógł stąd powściągać wszelki ruch w Wyższym i Niższym Egipcie. Nowy Babilon zadał cios zgubny Memfisowi, stolicy Faraonów, a kalifom Fatimitom wydał się być ciasnym, i wkrótce wielki Kair, Kahira, czyli miasto zwycięskie powstało. Kalif Hakem, którzy zburzył kościół Grobu Pańskiego w Jerozolimie, dla powiększenia i zaludnienia miasta nowo zbudowanego, kazał stary Kair spalić. W półtora wieku późniéj, gdy król jerózolimski posunął się z wojskiem aż na równiny Heliopolis, gdy się obawiano, aby nie opanował starego Kairu, kazano go spalić powtórnie. Pożar trwał dni pięćdziesiąt; odtąd stare miasto zmniejszyło się o dwie trzecie, i zostało nowéj stolicy przedmieściem.
W starym Kairze jest grecki klasztor świętego Jerzego, gdzie bywały liczne, cudowne uzdrowienia; klasztor łaciński Propagandy, i kościół św. Sergijusza, w którym jest grota Przenajświętszéj Rodzicy. Meczet Amru, najpiérwsza świątynia wzniesiona przez islamizm, została zbudowaną na miejscu starożytnego kościoła greckiego, w który zamieniono świątynię słońca. Meczet, kilkakrotnie przebudowany i poprawiany, ma obszérny dziedziniec z galeryami po trzech jego stronach. Nigdzie tak wielkiéj ilości kolumn spotkać nie można, jak w tym dziedzińcu. Czarne, zielone, szarawe, z porfiru, z granitu. Większa ich część należała do świątyń starego Egiptu, wszystkie dawne meczety tego kraju zawiérają w sobie szczątki świątyń starożytnych, pogańskich. Meczet Amru, do którego muzułmanie zbiérają się co piątku, jest zupełnie opuszczony, utrzymuje się z datków wiernych i z ofiar podróżnych.
Miejsce odkryte, otoczone wysokiémi murami, w którém składają zboże przywożone z wyższego Egiptu, przeznaczone na utrzymanie wojska, nazywają śpichlerzami Józefa. Stada gołębi co chwila spadają na kupy zboża; dla nich muzułmanie mają wielkie poszanowanie. Co zjadają jęczmienia, pszenicy i ryżu, wystarczyłoby na wykarmienie wszystkiech biédnych starego Kairu. Te śpichlerze nie sięgają jednak czasów patryarchy Józefa, nawet Saladyna, są późniejsze. Stary Kair oddzielony jest od wyspy Rudah odnogą Nilu, która jest suchą przez sześć miesięcy. Wyspa jest sławną ogrodami i Nilometrem, dostarcza Kairowi jarzyn i kwiatów. Nie istniała za czasu Faraonów, starożytni bowiem nie wspominają o niéj, dopiéro dochodzą nas wiadomości z czasów podbojów Amru. Wódz grecki Mako, opuściwszy fortecę Babylon, rozłożył obóz na wyspie Rudah, któréj nie mógł obronić przeciw Arabom. Wilhelm z Tyru w swém dziele mówi, że Frankowie z Jeruzalem w połowie dwunastego wieku zbliżyli się do bram Kairu, i na wyspie Rudah stoczono kilka bitew. Sultan Neggemeddin, który umarł w Mansurze podczas wyprawy św. Ludwika, kazał na téj wyspie zbudować fortecę, którą poruczył straży Mameluków babaritów, i pałac, w którym mieszkał.
Nilometr jest-to czworoboczna budowa, umieszczona na końcu wyspy, ma wewnątrz kolumnę z kamienia, na któréj są oznaczone rozmaite stopnie przyrostu wody. W Egipcie nie obawiają się, jak w innych krajach, mgły zimnéj, długich dészczów w jesieni, mrozów wiosennych, nawałnic letnich. Tu wszystkie pory roku są jednostajne, niebo i temperatura niezmienne; jedno tylko nieszczęście przestrasza, brak wody w Nilu. Gdyby nie użyźniała gruntów, byłyby tak bezpłodne i dzikie, jak piaski libijskie. Gdzie Nil nie dosięga, tam żniwa nié ma, wszystko zagrożone jest śmiercią. Gdy głód do Egiptu zawita, nie może się on żadnego zasiłku spodziéwać od krain sąsiednich, gdyż te żyją tylko z jego obfitości. Stąd można wnosić, z jakim niepokojem Egipt oczekuje każdego roku wylewu Nilu, z jak żywą ciekawością dopytuje się o nowiny nilometru.
U starożytnych Egipcyan nilometr był umieszczony w świątyni, otoczony tajemnicą, jak wszystko, co się ściągało do czci bogów. Nilometr znajdował się w Memfis, był pod strażą kapłanów Serapisa. Pod trzecim następcą proroka nilometr przeniesiono na wyspę Rudah; odtąd zowią go (Mekijas). Autorowie muzułmańscy podali wierną tablicę wylewów Nilu, i wszystkich nieszczęść, które były przepowiedziane przez Mekijas. Gdy nilometr stał niżéj szesnastéj stopy, było znakiem braku wylewu, a gdy wyżéj stóp ośmnastu, wylew był zbyteczny. Gdy wylew Nilu obudzał obawy, wierni zbiérali się około Mekijasu, lub w meczetach Amru i El-Azhar. Sułtanowie, kalifowie, ulemi i lud cały szli w procesyi na pustynię, dla uproszenia u nieba potrzebnych wód. Starożytne kroniki podają, że często głód trwał lat siedm, jak za czasów Józefa, i mówią o jednym wielkim bardzo głodzie, tak, iż zjadano trupy, psy, koty, wielbłądy i osły. Za panowania Mostanser-Billah przez lat siedm nie było wylewu; zrodziło się stąd mniemanie, że bieg Nilu został odwróconym. W celu zaradzenia złemu, mówi kronikarz ówczesny, wysłano poselstwo do króla Abisynii z zaklęciem, aby pozwolił rzóce wrócić do łożyska swego, i że król ten, przez wzgląd na proroka z Mekki, uczynił to, o co go proszono. Nié ma kraju, gdzieby głód dawał się czuć tak srodze, jak w Egipcie; z przerażeniem czytamy opowiadanie o téj klęsce za czasów Abdalatifa. Ludzie pożérali się między sobą, mięso ludzkie wystawionóm było na przedaż w Kairze.
Nilometr często był przebudowywany i poprawiany. Historya przechowała imiona książąt i zdobywców, którzy się przyczynili do jego ulepszenia. Na ścianach i kolumnie są spisani synowie zwycięstwa, dzieci światła, wybrani Boscy, którzy ten budynek ulepszali. Na czele tego spisu jest sławny Al-Mamun, syn Aarona Al-Rachida, a zamyka listę jeden z generałów Bonapartego. Francuzi, w czasie swego pobytu w Egipcie, zajęli się restauracyą Mekijasu. Zachowuje się list, w którym dywan Kairu dziękuje za to naczelnemu wodzowi i inżynierowi Lepère. Na kolumnie oznaczony był rok, w którym restauracya dokonaną została, z literami początkowémi R.P.F. Na frontonie budowy znajdował się napis w języku francuskim i arabskim, oznaczający czas skończenia téj budowy, i nazwisko generała Menou z pieczęciami Kadego, przy zwykłéj formie muzułmańskiéj: „W imię Boga łaskawego i miłosiernego.“ Napisy te dziś już nie istnieją.
Przeprawiwszy się przez Nil, jest wioska Gizeh; od niéj wzięły nazwisko wielkie piramidy, chociaż o pięć mil od niej oddalone. Wieś pięknie zabudowana, ma wiele kiosków w ogrodach, i wiejskich domów. Wszędzie tu widoczna zamożność, a nawet bogactwo mieszkańców, ale wśród ludu gminnego najwięcéj jest żebraków.
Miasto umarłych czyli starożytny cmentarz kalifów Egiptu, położony jest między pustynią a stolicą, na północ Mokatanu, a na wschód Forstatu. Obwód tego ementarza jest równie obszérny jak stary Kair. Znajdują się w nim ulice, place publiczne, meczety, minarety; ale panuje głucha, nieustanna cisza. Miasto umarłych ożywia się tylko w jednym dniu tygodnia. Rodziny muzułmańskie Kairu, a nadewszystko kobiéty, zbiérają się co piątku. Nié ma tu pamiątek starożytnych, lecz pomniki, należące do wszystkich epok, z czasów barbarzyńskich i nowożytnych. Pomnik, o którym mówią, że był poświęcony Malek-Adhelowi, bratu Saladyna, dziś jest kupą gruzów. Dwa meczety zachowały się jeszcze w całości: sułtanów Barkuf i Bibarsa; wszystkie inne są na wpół zrujnowane. Każdy meczet miał fundusz na swe utrzymanie; w miarę jak go trwoniono, stał się pastwą czasu, i nikt nie myślał o jego podźwignieniu. Ruiny te, mauzolea, całkowicie lub w połowie zwalone, przedstawiają widok malowniczy, ale są liche i małe w porównaniu pomników, przez Faraonów wzniesionych. Pobożni muzułmanie przychodzą tu dla oddania czci nadgrobkowi Imana Sehafy, naczelnika jednéj z cztérech sekt muzułmańskich. Jest tu grób Ali-Beja i wielu innych naczelników muzułmańskich. Niektóre nagrobki są ozdobione z pewnym przepychem; przy grobowcach pobożni zasiéwają kwiaty, kolumny są okryte napisami arabskiémi, na przykład: „Myśl przeżywa człowieka w którym powstała; trwa dłużéj, niźli pomnik z kamienia, niźli groby królów.“
Tu w pobliżu leży góra Mokatan, jéj szczyt żółty i nagi panuje nad całą przestrzenią, zapełnioną ruinami. Tu są niezmierne jaskinie, ogromne odłamy skał, oderwane od góry przez ludzi, lub trzęsieniem ziemi. Z łomów Mokatanu powstało Memphis, Heliopolis, stary i wielki Kair. Nigdy te spiekłe szczyty nie były zamieszkanej nigdy tu nie wzrosło drzewo, najmniejsza nawet roślinka. O górze téj, należącéj do pustyni, starożytni Egipcyanie, Grecy, Arabowie nic w dziejach nie mówią; zaledwie imię wspominają. Tradycya tylko, że w starożytności zapalano ognie na Mokatanie, ku czci słońca. Na szczycie góry odkryto kilka lepianek, między którémi poznano szczątki obserwatoryum i meczetu. Kalif-Hakem przychodził codziennie zapytywać gwiazd na niebie o tajemnice Boskie, i o skarby ukryte w ziemi. Stary kalif f’am ukrył swe skarby w głębi groty, i te zostają pod strażą krokodyla, którego czujność może być tylko uśpioną za pomocą talizmanu.

Piramidy.

Przeszedłszy przez Nil, wyżéj wyspy Rudah, i przebywszy obszérną równinę, przeciętą wielą kanałami, zbliżając się do krainy piasków, tłum Arabów przybywa z sąsiedniéj wioski, ofiarując się na przewodników. Dawniéj ci Arabowie rabowali podróżnych, nakładali na nich kontrybucyą; dziś są jakby odźwiernymi piramid, i to jest jedyny sposób ich życia j korzystają z ciekawości Europejczyków.
Kilku wzgórków piasczystych powierzchnie nagie i szarawe odbijają od bogatéj zieloności pól, opasujących Nil. Pod piramidą Cheopsa przewodnicy wprowadzają do poaziemnéj groty, u podstawy olbrzymiego gmachu. Obszedłszy piramidę wokoło, przez gruzy i nasypy piasku idzie się do otworu, prowadzącego do jéj wnętrza, naprzód wąskim korytarzem, w którym na wpół zgiętemu iść trzebaj Arabowie niosą pochodnie. Z początku iść łatwo po szlifowanych kamieniach, po téj piérwszéj przeprawie są nowe trudności, trzeba postępować przejściem wąskiem i krętém, czołgając i na kolanach po piasku i gruzach. Arabowie ciągną za ręce i podpychają. W miejscu, zwaném studnią (Puits), uczuwa się silne gorąco. Tysiące nietopérzy, krążąc z głuchym szelestem, zagaszają nieraz pochodnie, i zostawiają przychodniów w głębokiéj ciemności. Komisya egipska udzieliła wiadomości najbardziéj szczegółowych, opisała jak najdokładniéj to, co o piramidach odkryto w innych czasach; sama nic nowego nie dodała. Mówi o komnatach, wewnątrz będących, króla i królowej, tak jak podróżnicy XVII wieku.
Te komnaty znajdują się w środku piramidy. Aby dójść do nich, trzeba przebywać wąski korytarz, potém rodzaj galeryi, prowadzącéj do piérwszéj komnaty. Tu miała być umieszczoną trumna małżonki Faraona. Aby dójść do komnaty królewskiéj, znajdującéj się nad piérwszą, trzeba przebywać jeszcze przykrzejszą drogę. Idzie się naprzód przechodem bardzo stromym; zbliżywszy się do jego otworu w górze, przejść trzeba długi korytarz ze sklepieniem, to wznoszącém się, to zniżającém. Wchodzi się nakoniec do owéj tajemniczéj komnaty. Sarkofag granitowy, znaleziony w tej sali, podaje myśl, że król, założyciel piramidy, tu pogrzebiony został. Główna sala w piramidzie Cheopsa nie może być uważaną grobem, albo salą nadgrobową Faraona. W sali złoconéj grobów królewskich w Tebach, na granicie szlifowanym wszędzie są pamiątki historyczne i religijne Egipcyan. We wszystkich galeryach, na sufitach, widzimy Ozyrysa, sądzącego rodzaj ludzki, lub Boga słońca, obraz życia i śmierci, i rozliczne rysunki. W piramidach, w sali wielkiéj, w komnatach, w korytarzach do nich prowadzących, uczeni nie znaleźli płaskorzeźb, malowideł, napisów. Możnaż przypuszczać, aby królowie Memfis nagle zaniechać mogli ozdabiania swych mieszkań pośmiertnych, i otaczania się w swych grobach symbolami religijnémi. Czyż można mniemać, aby który z Faraonów wybrać mógł na miejsce pogrzebu swego ów pokój wąski i pozbawiony ozdób wszelkich, i aby szczątki jego przenoszono przez ciasne korytarze, którémi przeciskać się muszą podróżni! „Niech mi więc wolno będzie, mówi Michaud, nim nowe odkrycia coś bardziej stanowczego o tém wyrzekną, trzymać się świadectwa Herodota, który utrzymuje, że grób Cheopsa był kuty w żywéj skale, i otoczony wodami kanału, to jest, że umieszczono go pod piramidą, a nie w jéj wnętrzu.“
Potém podróżni wchodzą na platformę piramidy, to jest na sam jéj szczyt; wtedy wydają się być gronem orląt, wypoczywających na szczycie skały. Ci, którzy pozostali na miejscu, wydawali się im, patrzącym z góry, jak mrówki.
Kamienie, w pobliżu leżące, mają wewnątrz muszle i porosty morskie, co wyraźnie dowodzi, iż powstały z wielkich wstrząśnień globu; są one niezmiernego rozmiaru i trudno uwierzyć, aby przeniesione być mogły z łańcucha gór arabskich, rozciągającego się po tamtéj stronie Nilu, i z łomów Wyższego Egiptu. Arabowie utrzymują, że kraj ten był niegdyś przez olbrzymów zamieszkany. Wedle tradycyi, piramida Cheopsa w całéj swéj powierzchni była okrytą marmurem, albo granitem szlifowanym. Tak jeszcze było za Abdalitifa; widział on zachowane napisy hieroglificzne. Gdyby piramida znajdowała się w naszym klimacie dźdżystym, jéj powierzchnia uległaby wpływowi atmosfery, okryłaby się mehem, roślinami skalnémi, i możeby znikła pod warstwami ziemi roślinnéj. Pod opieką słońca egipskiego, kamień zachował swój kształt i kolor piérwotny. Od szczytu do podstawy tego pomnika nigdzie nie widać źdźbła, mchu, najmniejszego ziółka, plamy, widocznéj skazy zepsucia. Ogromna masa kamieni nigdy nie doznała rozkładowej wilgoci dészczów; nigdy obłok nie spoczął na jéj szczycie, ani piorun w nią nie uderzył. Samo tylko wycie burzy tu się rozlega, gdy pędzi tumany piasku wokoło tych mas olbrzymich.
Aby miéć wyobrażenie o téj piramidzie, trzeba poznać jéj wielkość. Według pomiaru pana Gomard, dokonanego z największą ścisłością, ma 428½ stóp wysokości; jéj podstawa zajmuje przestrzeń 500.015 stóp kwadratowych. Dla lepszego zrozumienia tego ogromu, wystawmy go sobie przez porównanie. Piramida Chéopsa jest cztéry razy wyższą od kolumny na placu Vendome; każdy jéj bok równa się w swéj rozciągłości frontowi pałacu Tuileryjskiego. Wnętrze tego monumentu zawiéra 45.000.000 stóp kubieznych, i mógłby zawrzéć 3.100 pokojów takich, jak komnaty królewskie.
Piramida w Gizech otwartą została tysiąc lat temu przez Arabów, którzy tam skarbów szukali; poniesione prace dla dostania się do jéj wnętrza, wyrównywały niemal pracom podjętym w jéj budowie. Nié ma twierdzy, któraby tyle szturmów przetrwała, i gwałtowniéj była atakowaną, jak piramidy. Nie zostały zniszczone, i ich wnętrze jest niezbadanem dotąd. Wiek piramidy Chćopsa niewiadomy; powszechnie się zgadzają, że odniéść go należy do czasów najodleglejszych. Za Salomona już piramidy od wieków istniały.
Druga piramida, zwana Cefren, jest o pół mili od piérwszéj odległą. Powiérzchowność jej jest prawie tą samą, ma też rozmiary, zakończoną jest ostrzem, i pokrytą w górnéj części gładkim kamieniem. Belgoni, podróżnik włoski, otworzył piramidę Cefrena. To, co w niéj znaleziono, niepodobne jest do tego, co jest w piramidzie Chéopsa. Wstąpił naprzód w głęboką przepaść, gdzie znalazł wiele przejść, korytarzy wykutych w skale; włókna saletry zawieszone u sklepień, przedstawiały rośliny i postacie zwiérząt. Przybywszy do głównéj izby w piramidzie, znalazł sarkofag z granitu, którego wiérzch był rozbity. Izba zaś była napełnioną gruzem i pyłem. Ściany nie miały rzeźb i napisów hieroglificznych. Odkryto tylko starożytny napis arabski, uwiadamiający, że górnicy Mohamed-Achmet i Otman otworzyli piramidę. Wedle relacyi Belgoniego, znalezione kości w sarkofagu odesłano dlo Anglii. W akademii chirurgicznéj londyńskiéj zdecydowano, że to były kości wołu i jałówki. Przeto fakt popiéra. zdanie tych, którzy utrzymywali, że wół Apis, którego w Memfis uroczyście grzebano, podzielał z królami Egiptu zaszczyt posiadania piramidy za grobowiec.
Obszedłszy drugą piramidę, spostrzega się széroki obwód, wykuty w skale, w stronie zachodniéj i północnéj. Zawiéra wiele hypogon, czyli izb pogrzebowych, które stoją otworem; większa część ich zapełnioną jest malowidłami i płaskorzeźbami, przedstawiającémi uroczystości, prace, obrzędy religijne starożytnych Egipeyan; zasiéwy, młoćba, rybołostwo, łowy, rozmaite rzemiosła, tańce, gry, sędziowie, wojownicy, kapłani, tancerki, cały starożytny Egipt przechowany został w grobach. Podobnie jak poezya Greków i Rzymian, opisując smutne państwo Plutona, przedstawia cienie śmierci, otoczone złudnémi obrazami tego świata. Hypogee, znajdujące się około piramid, były bez wątpienia przeznaczone dla osób dworu Faraona. W jednéj z niech odkrył Champollion grób ministra króla Cheopsa.
Po wielkich piramidach w Gizeh, Sfinks najbardziéj zwraca uwagę. Kolosalny ten posąg, W połowie człowiek, w połowie lew, zagrzebany był w piasku aż po głowę. Caviglon, oficer marynarki, odgrzebał go do podstawy. Między łapami tego tajemniczego kolosa znajduje się bryła granitu, na cztérnaście stóp wysoka, okryta płaskorzeźbami, przedstawiającémi dwa Sfinkse spoczywające. Na podstawach widziano także pomiędzy rzeźbionémi figurami, kapłanów składających ofiary. Na łapie zwiérzęcia wyczytano nazwę Ariena, historyka Aleksandra, i imiona Karakalli i Nerona, wypisane greckiémi literami.
Gdy Sfinks odgrzebany został, podziwiano jego olbrzymie rozmiary. Łapy przednie wyciągnięte były na pięćdziesiąt stóp przed nim. Wyrażano się o nim, jakby w geograficznym jakiéj góry opisie: łapa południowa, łapa północna, strona zachodnia łopatek. Szczątki świątyni, wiele znaków symbolicznych, kamienie z napisami hieroglificznémi były około Sfinksa znalezione; dziś to wszystko znowu w piasku zagrzebane. Pozostało tylko oblicze Sfinksa, leez do tego stopnia uszkodzone, że trudno dopatrzćć w niém dowcipu i słodyczy, jakie wielu podróżników mu przyznawało. Arabowie nazywają Sfinksa Abu-el-hul, czyli ojciec postrachu. Ta wielka postać allegoryczna, według starożytnych podań, sprawdzonych późniejszémi odkryciami, miała zadanie uwiadamiać o stanie wyléwu Nilu, i teraz jest zwróconą ku rzéce, i zdaje się przypominać sobie wyrocznie, których niegdyś udzielała staremu Egiptowi.
Trzecia piramida jest tegoż samego kształtu, co tamte, lecz mniéj wysoka; była dziełem, według historyków, króla Mycerinusa. Tak trwale jest zbudowaną, że się oparła usiłowaniom uczonych i Arabów, którzy chcieli do jéj wnętrza się dostać.
Te trzy piramidy wzniesione są na jednéj linii prostéj od wschodu na zachód. Przestrzeń, na któréj stoją, została piaskiem zaniesioną, pełną była pomników; dziś się na niéj spotykają ruiny. Przybywano na to miejsce pysznym, bitym gościńcem, który dotąd w części widziéć się daje.
Od piramidy Gizeh ku południowéj stronie, jest ogromna płaszczyzna, pokryta piaskiem. Na tych spiekłych, wyschłych polach wznoszą się piramidy Abuzir. Jedne z nich nietknięte ręką czasu, drugie są już pochylone pod ciężarem wieków. Najmniejszego śladu wegetacyi, ani znaku życia nie ma na téj drodze. W téj smutnej okolicy wszystko nieme, nieruchome, zdaje się, że w niéj nawet czas swój bieg zawiesił, i śmierć nie ma nic do zniszczenia. Jest tu kaplica jakiegoś muzułmana, zawsze oświécona lampą. Sąsiedni Arabowie nawiedzają to miejsce z wielką pobożnością, składając ofiary, które derwisz przyjmuje. Jedni utrzymują, że to jest miejsce, gdzie pogrzebano patryarchę Józefa; inni zaś, że to jego więzienie. Tradycya mówi, że Józef, syn Jakóba, był balsamowany po śmierci. Obrząd pogrzebu odbył się wedle wyczaju Egipcyan: złożono go w równinie Libiskiéj; Hebrajczycy zabrali kości jego, gdy wychodzili z Egiptu.
Miejscowość tu coraz jest okropniejszą; grunt doznał wielokrotnych przewrotów; wiatry naspędzały piasku; pokopano głębokie rozdoły przy poszukiwaniach archeologicznych. Na téj równinie jest do dziewięciu piramid, kilka z nich już zniszczonych. Niektóre podobne są do grobowców usypanych z kamieni, jakie znajdowano na posadzie Troi, i w wielu miejscach na Wschodzie. Podróżni zwiedzają najczęściéj piramidy, które arabowie nazywają Haran-el-Modarrageh, to jest o stopniach. Mówią, że tu zasiadali Faraonowie przy ogłaszaniu praw. Piramida Sakara była otwartą, przez generała pruskiego. Zmaleziono w niéj wiele korytarzy, galeryj podziemnych, sal ozdobionych fajansem, porcelaną kolorową. Jedna z nich, jakby świątynia z wielkich kamieni granitowych, zdawała się być przeznaczoną do spełniénia tajemnic religijnych. Sklepienie było jeszcze zczerniałe od dymu lamp, które tu palono. Ta piramida ma wiele napisów, czyli tablic hieroglifieznych; to ją odróżnia od wielkich piramid w Gizeh. Otwór, przez który tam się dostawano, zaniesiony teraz piaskiem. Genijusz ludzki, który umiał wznieść góry kamienne, nie mógł zawładnąć piaskami pustyni. W piramidzie mniejszéj wielkości, otworzonéj, znaleziono koszyki z łoziny, drabinę drewnianą, i czaszkę pozłacaną.
Szczątki alabastru, porfiru, czerepów, szkła, kilka posążków z drzewa lub z gliny wypalonéj, amulety, płatki z materyi, rozrzucone są na płaszczyźnie, która się doliną Mumii zowie. Tam galerye podziemne, groty kute w żywéj skale, rozgałęziają się we wszystkieh kierunkach, rozciągają się daleko, łącząc się z sobą, jak ulice i place wielkiego miasta. Gdzie niegdzie rozrzucone krzaki akacyi wskazują miejsca otworów, którémi dostać się można do katakumb. Te prostopadłe otwory, przez które się dziś spuszczają za pomocą sznura, nie były pewno drogą dla umarłych składanych w grobach; zapewne były (dotąd nie odkryte), drogi podziemne wiodące z Memfis do miasta umarłych, powinny się znajdować przy brzegu pustyni około jeziora Acherazya.
W katakumbach, do których się przez otwory boczne, wygrzebane w piasku, wchodzi, znajdują odzienia, płótna kawałki, bandaże których używano do obwijania mumij. Niektóre groty grobowe, zawiérają jeszcze kości, szczątki smoły, żywicy, i innych materyałów, używanych do balsamowania. Wszędzie są widne framugi od sześciu do siedmiu stóp głębokie, próżne, gdzie przedtém składano ciało. W podziemiach znajdują szczątki ciał, wyrzucane z sarkofagów. Te tajemnicze groby nie są podobne do grobów naszych na Zachodzie. U nas, zewnątrz grobowca, na pomniku, jest napis, który przypomina umarłego; u starożytnych egipcyan napisy, nagrobki umarłych zawsze były umieszczane wewnątrz grobów, na trumnie z granitu, lub na liściach papirusu, które umieszczano u nóg umarłego, lub na jego piersiach. Co było napisane, weszło z umarłym do grobu, nie powinno być czytaném przez żyjących, ani o białym dniu widzianém; ale w chwili, kiedy dusze powrócą do ciał swoich, i Bóg Stwórca słońca, odrodziciel światów, powróci życie grobom.
Arabowie odkryli i odkopali te katakumby; wiodła ich nadzieja znalezienia skarbów, ukrytych w grobach. Gdy otworzą katakumbę nową, niechętnie przypuszezają do niéj cudzoziemców; wprzód chcą ją ogołocić z drogich rzeczy.
Od kilku wieków rozkopują to obszérne miasto umarłych w Sakara. Rzeczpospolita wenecka osobne naznaczała wynagrodzenie swemu konsulowi w Kairze, aby co roku udawał się do Sakary i zachęcał mieszkańców do odgrzebywania katakumb. W Wenecyi w XVI wieku bardzo poszukiwane były mumije; każdy okręt w swym ładunku powinien był mieć mumiję. Używano jéj dla składania proszku cudownego, który robiono z tychże mumij; używają go jako środek dla długiego życia, sprzedają za wielką cenę. Proszkowi z mumii Sakary, przez dwa wieki przyznawano własność leczenia wszelkich chorób. W późniejszych czasach poszukiwano mumij egipskich dla fenomenu, jakim było zachowanie od zniszczenia ludzkiego ciała. Lubownicy starożytności w Europie usiłowali je posiadać.
Lud egipski był podzielony na trzy klasy; dla tego téż miał trzy rodzaje pogrzebów: Tak zwany pogrzeb Ozirysa, przeznaczonym był dla kapłanów; inny był dla wojskowych, wyrobników, rzemieślników, i rolników. Częstokroć ciał nie wnoszono do katabumb. W Memfis, gdy liczba grobów nie wystarczała dla umarłych, zostawiali je pod opieką krewnych, którzy je w swoich domach grzebali. Święty Antoni umiérając w głębi pustyni, zaklinał swych uczniów, aby jego zwłoki tajemnie pochowali, i nie zanieśli ciała do Egiptu, aby mieszkańcy Memfis nie schowali go w swych domach.[1] Największém staraniem egipcyan było balsamowanie umarłych, i zachowanie zwłok od całkowitego rozkładu. Wyjmowano wnętrzności i napełniano ciało aromatami, węglanem sody, solą lub esencyą cedrową; następnie owijano umarłych kilkoma zwojami płótna luianego lub bawełnianego. Ciała ludzi ubogich, po nasyceniu sałetrą, wystawiano na działanie powietrza, zawieszając na drzewach, i susząc na słońcu, jak cegłę wyrabianą z mułu Nilu.
Religija egipcyan uczyła, że po pewnych przewrotach kuli ziemskiéj, umarli powrócą do światła, a ciała, które nie uległy zepsuciu, będą ożywione nowém tchnieniem. Egipeyanie byli przekonani, że człowiek kładzie się w grobie, jak słońce pogrąża się w Oceanie; przebywszy czas pewien w krainach ciemności znowu się ukaże na ziemi jak gwiazda poranna. U wielu ciał w hypogeach znaleziono pod głowami odzienie; aby umarli zbudzeni dokończyli swéj podróży; i przedmioty zajęć, prac, i przyjemności. Każdy opuszczając to życie chciał odejść ze swémi skłonnościami, upodobaniem, chwałą, zaszczytami, nauką, którą nabył, z tém wszystkićm, co go zajmowało, co kochał na ziemi. Znajdujemy rzeźbione we wnętrzach grobów ustępy z życia domowego, z historyi kraju, i pojedyńczych rodzin, i obrazy wszelkich rzemiosł.
Katakumby ptaków, są to lochy podziemne pokryte kilkostopową warstwą piasku. Przy wstępie jest długi szereg galeryj, których końca nie znaleziono dotąd; pełno w nich naczyń glinianych, podobnych do dzbanków, są hermetycznie zamknięte, i zawiérają mumije ptaków, najczęściéj lbisów. Sala na sześć stóp wysoka, i tyleż széroka jest napełnioną témi świętémi ptakami. Te dzbany ułożone są horyzontalnie w warstwy. Nakrywka zawsze na zewnątrz obrócona, za każdą zniesioną warstwą, nowa się odkrywa, tak zawartych ptaków w katakumbach więcéj jest niż piasku, który ich pokrywa. Przed ośmdziesięciu laty te katakumby wynaleziono, nie są wyczerpane. W naczyniach tych są zachowane ptaki z ich długiémi, cienkiémi dzióbami, z piórami czarnémi i białémi, z nogami pod skrzydła złożonémi; płótna, w które zawinięte były, czas nie zniszczył. W ciągu wieków gatunek tych ptaków zniknął. Te, które spoczywają pod piaskiem, nic z piérwotnych swych kształtów, nie utraciły.
Znaleźć można i inne zwiérzęta wśród mumij Ibisów, ale to się rzadko zdarza. W starożytnym Egipcie, większa część zwierząt była grzebaną jak ludzie. W Bubuście koty, woły; na wyspie Prozopitis krogulce grzebano. Zwyczaj grzebania zwiérząt ogólnie przyjęty u egipcyan, podziwia; oddawano im niemal cześć boską. Ten zwyczaj tłumaczy Dyodor Sycylijski, ale nie przekonywa, że czczono pewne ptaki dla tego, że te niszczyły gady; dla czegóż węże cześć odbiérały? Ptaszek, który zjadał jaja krokodyle, otrzymywał za to cześć. Dla czegóż krokodyl także czczonym był w miastach bliżej Nilu położonych? Oddawano cześć pogrzebową, zwiérzętom z powodu ich użyteczności, i przysług, jakie oddawały człowiekowi. Zwiérzę najbardziéj pożyteczne na Wschodzie, wielbłąd, i oddający wiele posług osioł w Egipcie, były wygnane z schronienia przeznaczonego dla ptaków, zwiérząt, płazów, ryb, i dla wszystkiego, co żyło. Kto wytłumaczy, dla czego te użyteczne zwiérzęta były wyłączone, i ginęły bez czci pogrzebowéj?
Ku wschodowi, wśród pagórków i jarów piaszczystych, stoi piramida, pobudowana z surowéj cegły, zdaleka podobną jest do kupy gruzów, lub usypu z ziemi. Brunatny jéj kolor odbijał od barwy piasków, otaczających ją; chociaż bardzo uszkodzona, jednak wznosi się jeszcze na podstawie trzystu stóp kwadratowych, a wysokości dwieście. Nie dochodzi nawet połowy wysokości wielkich piramid w Gizeh; ma szérokie wschody, i ścieżkę krętą, wiodącą na szczyt.
W pustyniach Abuzir, Darchow, i Sakara, jest dziewiętnaście piramid, które nie mogą uczynić takiego wrażenia, jak wielkie piramidy Gizeh. Wszystkie równiny piasczyste z pomnikami swémi, zostały jak najwierniéj opisane przez uczonych komisyii egipskiéj.
O milę od piramidy Assichits, na pograniczu pustyni, odkryto wspaniałe hypogeum. Cała karawana wchodzi pod jego sklepienie przez otwór zrobiony ze strony wschodniéj. Góra piasku wznosi się na wiérzchu budowy; wewnątrz jest wielka sala, podtrzymywana sześciu słupami granitowémi od siedmiu do ośmiu stóp wysokości; w głębi był sarkofag, który zabranym został; opodal studnia, gdzie zapewne woda Nilu odpływała. W stronie północnéj galerya prowadziła do dwóch izb, umieszczonych po stronie prawéj, i lewéj. Obie z granitu doskonale szlifowanego. Wszystkie cztéry ściany okryte hieroglifami i malowidłami, przedstawiającémi życie codzienne. Kolory obrazów uderzające świeżością i blaskiém, zielony, czerwony, czarny, żółty. Te kolory miały właściwe sobie znaczenie. W piśmie hieroglificzném używano koloru zielonego, czerwonego, błękitnego, albo czarnego, dla wyrażenia i określania myśli. W obrazach są postacie ibisa, chrząszcza, sokoła, narzędzia rolnicze; używane w Egipeie, znajdywały się w heroglifach. Alfabet i Dykcyonarz starożytnych egipcyan znajdował się w przedmiotach, jakie mieli przed oczyma. Święty Klemens aleksandryjski mówi: że Skrybowie egipscy powinni byli przedewszystkiém znać najlepiéj płody swego kraju i geografiję jego.
To hipogeum uległo już kilkakrotnie zniszczeniu; ściana w galeryi, zapisana hieroglifami, została odpiłowaną i zabraną; jest przeto jakby książką z wydartą kartą, lub obraz, na którym wymazano kilka postaci. Co czas zaszanował, człowiek zniszczył.





  1. Ciało św, Antoniego zóstało na pustyni odkrytém w 561, przeniesiono je do Aleksandryi, a w 74 lat późniéj do Konstantynopola; w 980 roku przeniesiono je do Vienne w Delfinacie; w ostatnim wieku spoczywało jeszcze w kościele opactwa la Motte Saint Didier (Voyez le Recucil des Bollandistes, et la Vie des Saints, de Butler).





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Eustachy Iwanowski.