Pionierowie nad źródłami Suskehanny/Tom I/XV
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Pionierowie nad źródłami Suskehanny |
Wydawca | Gubrynowicz i Schmidt |
Data wyd. | 1885 |
Druk | K. Piller |
Miejsce wyd. | Lwów |
Tłumacz | anonimowy |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Przed sceną zaszłą pod Śmiałym Dragonem, z której zdaliśmy sprawę w rozdziale poprzedzającym, pan Templ odprowadził swą córkę do domu, pozostawiając jej zupełną swobodę względem przepędzenia wieczoru, w sposób, jaki za najlepszy dla siebie uzna. Przed odejściem do akademii, Beniamin nie zapomniał pogasić światła u zwierciadeł i w kandelabrach, lecz zalecił Aggemu podniecać ogień w salonie, i gdy zapalono cztery wielkie świece we czterech, potężnych lichtarzach miedzianych, uszykowanych na kredensie, przekonali się, iż to miejsce lepiej było oświecone i lepiej ogrzane niżeli sala zkąd wyszli.
Remarąuable Pettibona, która także należała do liczby słuchaczów pana Granta, powróciła ze swą młodą panią, której przybycie nie bardzo przyjemnem widziała okiem. Pochlebiała jednak sobie, iż jej nie trudno będzie z przyczyny młodości Elżbiety, zachować, przynajmniej w części władzę, której nikt jej dotąd nie zaprzeczał. Myśl, iż ulegać będzie rządom i słuchać rozkazów młodej dziewczyny, zamiast dawania ich innym służącym, była dla niej nieznośną. Już pięć czy sześć razy chciała zdobyć się na odwagę, by jednym stanowczym krokiem poznać czego się ma obawiać lub spodziewać na przyszłość, lecz ilekroć spotkała się z czarnemi oczyma i spojrzeniem imponującem Elżbiety, przechadzającej się po salonie, pogrążonej w dumaniach o dziejach jej młodości, o zmianie zaszłej w jej położeniu, a może także i o wypadkach dnia tego, jakaś bojaźń pełna uszanowania, do której wielowładna ochmistrzyni nie sądziła się być przyzwyczajoną, zdawała się przygważdżać język do podniebienia. Nareszcie postanowiła zacząć rozmowę od przedmiotu, który równając wszystkich ludzi podług jej rozumienia, nadarzał zręczność popisania się ze swemi talenty.
— Pan Grant powiedział nam dzisiejszego wieczoru gładkie kazanie — rzekła. Wszyscy ministrowie jego kościoła zawsze mają piękne mowy, lecz trzeba dodać, iż wprzód układają swe myśli na piśmie, co jest wielkim przywilejem, wątpię bowiem, aby mogli kazać w pełności serca, jak kaznodzieje obrządku stojącego.
— Cóż to rozumiesz przez kaznodzieję obrządku stojącego? — zapytała Elżbieta.
— Rozumiem presbiteryanów, anabaptystów — odpowiedziała Remarquable — i wszystkich innych, co nie klękają odprawiając modlitwy.
— A więc tym sposobem nazwiesz religią mojego ojca, obrządkiem siedzącym — rzekła Elżbieta, śmiejąc się.
— Zapewne, miss Elżbieto — odparła Remarquable — nigdym wszakże nie pozwoliła sobie mówić w nieprzyzwoity sposób, ani o waszym ojcu, ani o kimkolwiek z jego rodziny. Wiem, że Kwakry są ludzie rozsądni i przemyślni. Na nabożeństwie siedzą w milczeniu i przez długi czas, żaden z nich nie otworzy gęby. W waszych zaś kościołach przeciwnie, co chwila potrzeba zmieniać postawę, a mogę o tem mówić, byłam już tam raz bowiem nim się dostałam do Templtonu i doprawdy mniemałam, iż jestem na koncercie.
— Nowe mi okazujesz zalety naszego obrządku, na które nie zwracałam uwagi — rzekła Elżbieta — lecz czuję się znużoną i chcę się oddalić. Chciej więc zobaczyć, czy jest ogień w mym pokoju.
Pettibona czuła niepowściągnioną żądzę odpowiedzieć młodej swej pani, iż mogła się sama dowiedzieć o tem, lecz umiarkowanie przemogło niechęć i po kilku chwilach zwłoki, jakby dla utrzymania swej godności, wykonała ten rozkaz. Wiadomość jaką przyniosła, była zadowalniającą i Elżbieta oddaliła się życząc dobrej nocy ochmistrzyni i Beniaminowi, układającemu drwa w piecu.
Jak tylko wyszła, wnet Remarquable dała się słyszeć z mową, która nie będąc ani krytyką, ani pochwałą młodej jej pani, wyrażała jednak wiele niechęci. Beniamin nie zwracał na to wcale uwagi i starannie się krzątał koło ognia. W końcu poszedł zobaczyć termometr, potem wydobył z kredensu to, co wystarczyłoby do utrzymania w człowieku wewnętrznego ciepła, bez pomocy wielkiej ilości drzewa nawalonego do pieca. Przybliżywszy doń mały stolik, postawił na nim butelki i szklanki, wziął dwa krzesła, usiadł na jednem, napełnił swą szklankę i tak przemówił do swej towarzyszki:
— Dalej mistress Pettibono, dalej, postaw się na kotwicy w tem krześle. Na dworze wiatr wschodnio-północnowschodni, lecz nie to nie znaczy, z jakiej on dmie strony. Tam na spodzie okrętu murzynom gorąco przy ogniu, przed którym możnaby całego upiec wołu; tutaj ciepłomierz wskazuje 55 stopień, lecz jeżeli to drzewo jaworowe ma jaką wartość, to nim pół godziny upłynie, będzie na nim o dziesięć stopni więcej. Zbliż się więc, usiądź i powiedz mi, co myślisz o naszej młodej pani?
— Mojem zdaniem panie Beniaminie Penguillanie...
— Ben Pompo, nazywaj mię Ben Pompo, mistress Remarquable, dzisiaj wigilia Bożego Narodzenia i mam zamiar wypompować aż do dna te butelki.
— Dziwny z ciebie człowiek Beniaminie, miałam ci powiedzieć, iż wkrótce ujrzymy w tym domu wielkie odmiany.
— Odmiany! — zawołał Beniamin, rozpatrując swą butelkę, w której próżnia następowała z cudowną szybkością. Co mi do nich, byleby zawsze przy mnie były klucze od piwnicy.
— Mniemam, iż się zawsze coś znajdzie do jedzenia i picia w domu. Nieco więcej cukru, jeśli wolno cię prosić panie Beniaminie, albowiem pan Jones starannym jest szafarzem. Lecz nowy pan, nowe prawa, i zdaje mi się, iż pobyt nasz tutaj nie nader pewny.
— Nie od wczorajszego to dnia, mistress Remarquable puściliśmy się na burzliwe morze życia. Napotkaliśmy statecznie wiejące wiatry, co długo zasłaniały nas w żegludze, lecz nic nie ma nad wiatr zmienniejszego i wkrótce może nastąpi burza, która potarga liny na naszym statku, co dzisiaj lub jutro przytrafić się może.
— Każdy wie o tem, że życie jest niepewne — odparła Remarquable; starając się zastosować do usposobienia swego towarzysza. Ale ja przewiduję, że w domu tym zajdą wielkie zmiany, więc ostrzegam, bo nie opatrzycie się, jak wam narzucą przełożonego w postaci jakiego młodego człowieka, jak to już mnie spotkało. Otóż sądzę Beniaminie, że byłoby to wam bardzo przykro, gdyby po tylu latach wiernej służby, spotkała was taka krzywda.
— Awans powinien następować wedle lat służby spełnionionej — rzekł ochmistrz. Ale skoroby mi kogoś postawiono na przełożonego niesłusznie, to złożyłbym urząd prędzej, niż można spuścić łódkę ze statku na morze. Ale nie, pan Jones jest zacnym człowiekiem, otóż jemu powiedziałbym, że proszę o dymisyę, gdyby jaki dudek miał mi grać na nosie. Ja zaczynałem mój zawód od najniższych stopni. Pływałem po morzach i naciągałem żagle, a potem przyprawiałem w kajucie grog dla majtków. Juścić skosztowałem go nie raz, jak to zapewne i sama robisz, zajmując się kuchnią. Twoje zdrowie mistress!
Ochmistrzyni nie mogła przyzwoicie postąpić, jak spełnić nawzajem zdrowie Beniamina, a przyznać należy, iż zgoła nie była nieprzyjaciółką szklanki wina, wódki lub dżynu do połowy rozlanego gorącą, wodą, byleby dobrze był cukrem zaprawny. Po tej wymianie grzeczności znowu się zawiązała rozmowa.
— Musiałeś wiele nabyć doświadczenia panie Beniaminie, albowiem jak Pismo św. powiada: „Ten co przebywa morze okrętem widzi dzieła Pana.“
— A niekiedy i dzieła dyabła, mistress Pettibono. Lecz z tem wszystkiem, morze wielkie nastręcza korzyści człowiekowi, tam albowiem można się nauczyć poznawać nietylko rozmaite narody, lecz i rozliczne kraje. Ja naprzykład jestem nic więcej tylko nieukiem w porównaniu z niektórymi kapitanami, co bywali na morzu, a jednak od przylądku Hugue aż do Finistere, nie masz przylądku, wyspy, których wymienić nazwania nie byłbym w stanie. Tak jest, znam tę stronę tak dobrze, jak drogę ztąd do Śmiałego Dragona; i ta odnoga Biskajska jest to stara moja znajomość. Chciałbym tylko, abyś słyszeć mogła ryk wiatru tam huczącego, włosyby ci słupem stanęły na głowie. Żeglować w tej odnodze, jest prawie to samo, jak w tym kraju podróżować z góry na górę.
— Jak to panie Beniaminie, alboż to morze podnosi się kiedy aż do wysokości gór naszych?
— I jeszcze wyżej, mistress Pettibono. Lecz dolej cokolwiek rumu do swej wody, gdyż zaledwo się zafarbowała. Oto cukiernica, bierz ile ci się podoba. Tak jest, tak, morze toczy góry w odnodze Biskajskiej, chyba jeśli nie wieje wiatr południowo-zachodni, to wtedy nie tak jest burzliwe. Ale jeżeli chcesz widzieć okazałe góry wody, płyń koło wysp Azorskich z wiatrem zachodnim, zostawując ziemię na lewo a sztabą okrętu obracając się ku południowi, a powiesz w pół godziny jakie tam zobaczysz rzeczy. Jednakże ja byłem na pokładzie fregaty Boadicei, a zdarzały się chwile, gdyśmy byli wyniesieni prawie aż na obłoki, a pod nami roztwierała się przepaść, która całą marynarkę Anglii pochłonąć mogła.
— Sprawiedliwe nieba panie Beniaminie! Jak wówczas musieliście się lękać! i jakże wyszliście z tego niebezpieczeństwa?
— Lękać się! i czegóż u dyabła mieliśmy się lękać od kilku kropel wody słonej spadającej na głowy? Zwołano całą osadę statku, bo ci co nie byli na straży, tak spokojnie spali na swej wiszącej pościeli, jak sama noc dzisiejszą prześpisz w swem łóżku, wszystkich ręce wzięły się do roboty i nie mało trudów kosztowało, by fregata ruszyła. Lecz ja wam powiadam mistress Pettibono, a nie jestem kłamcą, iż tak ona przelatywała z góry na górę, ani mniej ani więcej, jak widzisz tu przeskakującą wiewiórkę z gałęzi na gałąź. Zgodnie z prawdą dodać jednak potrzeba, iż w porządne opatrzona była żagle. Nie było z nas żadnego, coby nie wolał raczej na niej przepędzić całe swe życie, niż mieszkać w pałacu. Jeślibym był królem angielskim, kazałbym ją obwołać na moście londyńskim i nie miałbym innego miejsca przebywania, albowiem któż jeżeli nie Jego królewska Mość ma prawo do najlepszego pomieszkania.
— Lecz ty panie Beniaminie, ty co podówczas robiłeś?
— Co robiłem?.... pełniłem moją powinność jak inni, a nie brakło nam pewnie roboty. Jeśliby na Boadicei znajdowali się spółziomkowie, pana Le Quoi, pewno rozbiliby ją o brzegi jakiej wysepki, lecz my nie byliśmy tak nierozumni. Stanąwszy na wysokości wyspy Pic, pędziliśmy na rejach to w prawo to w lewo, i nie mogę powiedzieć, czyliśmy przeskoczyli tę wyspę, czyśmy ją opłynęli. Nie jednokrotnie fregata nasza wydawała się jak ryba między pędem dwóch rzek, nakoniec wiatr się uśmierzył, słońce się ukazało i nie myśleliśmy o niczem, tylko aby się osuszyć.
— Życie człowieka okropnem na morzu być musi — rzekła Remarąuable, która nie rozumiejąc większej części wyrazów użytych przez Beniamina, utworzyła w swej myśli niejasny obraz straszliwej burzy. I dla tego nie dziwi mię to, żeś nad nie przeniósł służbę w tak dobrym domu, jak ten. Nie przeto jednak, iż chciałabym tu zostać, Bogu dzięki, nie będę się kłopotała w znalezieniu dla siebie drugiego, i łatwiej mi bez niego się obejść, niż temu domowi bezemnie. Tego tylko odżałować nie mogę, żem się tu dostała, co jednak nie nastąpiłoby, gdybym przewidzieć mogła, jak się to wszystko skończy.
— Ale ponieważ przez czas tak długi zostawałaś na tym statku, musiałaś się przeświadczyć że dobrze płynął.
— Jeśli chcesz tem dać do zrozumienia, iż miejsce było dobre, zgadzam się na to i nic nie mam do wyrzucenia, ani sędziemu, ani panu Jonesowi. Ale powtarzam, że wkrótce się zmieni, gdy zobaczymy na czele domu tego, małą? szpetną błaźnicę.
— Szpetna! — zawołał Beniamin, otwierając szeroko oczy, które sen już poczynał przymykać — szpetna! do pioruna! tyle znaczyłoby, co powiedzieć, iż Boadicea nie była dobrze zbudowaną fregatą. Jakże do dyabła! czegóż więc jej braknie? czyliż nie ma oczu tak jaśniejących, jak gwiazda poranna, włosów tak czarnych, jak liny okrętowe najlepiej smołą oblane? Poruszenia jej nie sąż-li tak przyjemne, jak korwety w najlepsze opatrzonej żagle? Na mą duszę, figura zdobiąca rufę Boadicei, niczem się przy niej wydałaby, a jednak podług tego com słyszał od mówiących do kapitana, był to portret królowej, a już też królowe muszą zawsze być piękne, któż bowiem od króla większe ma prawo do posiadania pięknej małżonki?
— Mów przyzwoiciej Beniaminie, jeśli chcesz abym ci dotrzymała towarzystwa. Nie mogę twierdzić, aby ona nie była powabną, na pierwszy rzut oka, lecz utrzymuję, iż żyć z nią nie będzie sposobu. Podług tego, co mi powiadał pan Jones, spodziewałam się zobaczyć w niej wzór wszystkich doskonałości, lecz zdaniem mojem Ludwika Grant jest dwadzieścia razy milszą od Betsy Templ. Już się sądzi być wielką panią, że słówka przemówić nie chce do biednej służebnej. Kiedym zapytała o czem myślała tutaj przybywając, gdy swej matki nie znalazła, zawróciła głowę w drugą stronę i nie raczyła nawet odpowiedzieć.
— Może nie zrozumiała tego, co jej mówiłaś, wyznać bowiem potrzeba iż straszliwy masz akcent mistress Remarquable, panna Elżbieta zaś uczyła się po angielsku w Nowym Yorku u pewnej damy z Londynu. Ani ja, ani żaden kapitan z marynarki angielskiej, nie bylibyśmy w stanie lepiej od niej mówić tym językiem. Winnaś na to zwrócić uwagę, iż co do wymowy, jesteś tylko majtkiem, młoda zaś twoja pani admirałem.
— Moja pani! bierzesz-że mnie za murzynkę panie Beniaminie? Ona nie jest moją panią i nią nie będzie. Co się zaś tycze mego sposobu mówienia, pochlebiam sobie, iż w tem nikomu nie ustępuję w całej Nowej Anglii, urodziłam się i wychowanam została w hrabstwie Essex.
— Mniejsza o to, lecz ja nie widzę przyczyny dla czego mogłabyś się użalać na naszą pannę. Dla tego wypij raz jeszcze i nie myśl o tem więcej.
— Tak, owszem, będę myślała. Podobne postępowanie całkiem jest nowem dla takiej jak ja niewiasty. Mam na moje potrzeby sto pięćdziesiąt dollarów, łóżko, dwadzieścia baranów i nie pozostanę w domu, gdzie nie pozwolono nazywać panienki jej chrzestnem imieniem. Tak jest, nazywać ją będę Betsy, Lizzy, Elżusią, słowem, jak mi się podoba, kto mi tego zabroni? Żyjemy w kraju wolnym. Spodziewałam się jeszcze lato przyszłe tu zabawić, lecz jutro się oddalę, albo mówić będę, jak mi się podoba.
— Co do tego mistress Remarquable, nikt ci nie zaprzeczy, sądzę albowiem, iż usiłować wstrzymać twój język, gdy mu przyjazny wiatr służy, byłoby to samo, co chcieć zahamować uragan rozciągając chustkę Barcellońską.
Następnie ze wzajemnego nieporozumienia się zaszła sprzeczka między nimi. Obrażona ochmistrzyni wstała z powagą na jaką się tylko zdobyć mogła, wzięła świecę ze stolika, wyszła z pokoju i zamknęła drzwi z trzaskiem, podobnym do wystrzału pistoletowego, wymówiwszy półgłosem wyrazy grubijanin i pijak.
— Kogożto nazywasz pijakiem? — zawołał Beniamin zrywając się do drzwi. Ale głupi jestem — rzekł nagle się zatrzymawszy. Stare to graty okrętu do których i podpływać niewarto. Gdzież u dyabła nauczyła się ona tak żyć i mówić?
Znowu usiadł, wypił szklankę groku, skłonił głowę na piersi i wkrótce począł wydawać dźwięki, mające niejakie podobieństwo z mrukiem niedźwiedzia, przerywane grubemi wyrazami przez marynarzy do łajania zwykle używanemi.
Sen jego trwał godzin kilka, nakoniec pełne wrzawy przybycie pana Jonesa w towarzystwie majora i pana domu obudziło go nagle. Tyle jednak odzyskał przytomności, iż pomógł dwom pierwszym dobrać się do ich pokoju, poczem sam zniknął, zostawiając staranie o bezpieczeństwie domu temu, kogo to najwięcej obchodziło. Zasuwki i zamki nie były prawie w użyciu w pierwiastkowych czasach nowych osad, z kolei i Marmaduk oddalił się do swego pokoju, obejrzawszy czyli wszystkie ognie pogaszono.
Na tym środku ostrożności, zakończył się pierwszy dzień naszej historyi.