Pod lipą/Urodzeni w niewoli
<<< Dane tekstu | |
Autor | |
Tytuł | Pod lipą |
Podtytuł | Urodzeni w niewoli |
Data wyd. | 1911 |
Druk | Drukarnia Aleksandra Rippera w Krakowie |
Miejsce wyd. | Kraków |
Źródło | skan na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Jakiem prawem chcecie mi dziecko zabrać, gdy mi tylko życia tyle i błysku tylko tyle, co w jego przyszłości?... Kto może dawać rozkazy tak srogie i barbarzyńskie? Czyż owdowiałym żonom po bohaterach nie zostawicie nawet dzieci drobnych?...
Pani Sierakowska tuli do siebie czteroletniego Zygmusia i ochraniając go rękoma, powtarza z silną skargą:
— Zabiliście mu ojca. Osierociliście go tak wcześnie, dość waszej opieki. On mój... to jedyne dziecko moje, nikt nie ma prawa go zabrać.
Lecz oficer rosyjski z uśmiechem zadowolenia powiada:
— Wszystkie dzieci płci męskiej, wszyscy synowie, pozostali po powstańcach poległych w walce, muszą być zabrani przez rząd i wychowywani wedle naszego planu. W Polsce źle synów chowają... W Polsce tylko na buntowszczyków kierują, my musimy wziąć waszych synów pod naszą opiekę.
Straszny, okropny wyrok zabierania z domów synów po powstańcach roku 1831 pogrążył jeszcze w większą żałobę i tak nieszczęściami skołatane rodziny nasze. Tak i pani Sierakowska za waleczną śmierć męża swego w bitwie pod Latyczowem, musi oddać Zygmusia, bo mógłby wyróść na niebezpiecznego dla Moskwy Polaka...
Nieszczęśliwa matka!..
Na myśl o tem w pół umiera, a równocześnie odczuwa w sobie jakąś siłę bohaterską, odwagę nieugiętą i unosząc na ręku chłopaka, woła jeszcze raz:
— W niewoli urodzony, ale wolnym będzie... Nie wy mu duszę będziecie upadlali swojem wychowaniem, ale on wam powie, żeście niewolnikami niezdolnymi wyróść na wolnych!..
Cały dobytek poszedł na opłacenie tej drogi, którą się wysłanników moskiewskich wyprowadza z domu...
Zygmuś urasta w domu, wdowa po powstańcu z roku 1831 wychowuje go tą metodą, która urodzonych w niewoli umie czynić wolnymi w duchu.
I źle go wychowała.
W serce jego wpiła wieczne pragnienie szczęścia dla Ojczyzny. Myśl jego wyniosła wyżej nad ukochanie złota, chrestów i protekcyi carskiej. Duszę jego uczyniła nieugiętą przed wielkością „Wielkiej Rosyi“... ... więc gdy nadszedł rok 1863, gdy w dniu 23 stycznia zadzwoniło wielkie serce dzwonu wołającego do walki za wolność — Sierakowski, jak ptak, zleciał na Żmudź, oddział sformował i począł walczyć...
W połowie maja, Wilno zranione bolesną wieścią.
— Sierakowski ranny!.. Sierakowski schwytany!..
Od domu do domu, od okna do okna, od ust do ust wieść ta rzucała się jak iskra piorunowa, jak strzała zatruta, jak dzwonu pogrzebowego jęk...
Aż wpiła się ostrzem miecza w serce młodej żony Zygmunta.
— O Polsko!.. — z jękiem rozpaczy zawołała nieszczęsna kobieta. —— Zabierasz mi wszystko, co miałam... obyś tylko była szczęśliwa! Oby tylko ten syn jego, który ma wkrótce świat ten powitać, nie był urodzonym w niewoli, okutym w powiciu!..
Wiozą Sierakowskiego rannego.
Leży na wozie słomą usłanym, kość pacierzowa przebita kulą — gorączka pali czoło, oczy mgłą zasnuwa.
Nie wie, iż wjeżdża do Wilna, że naprzeciw niego idą tłumy mieszkańców, że na wóz jego rzucają kobiety wieńce kwiatów wiosennych, że i żona jego, blada, zmieniona, niema, naprzeciw wyszła, a ujrzawszy go, pada zemdlona na bruk pod kopyta kozackich koni...
Nie wie, gdy w ciasnem, wilgotnem więzieniu długo leży, i Murawiew wyrok powieszenia pisze, iż żona wszystkich dróg szuka, wszystkich próśb używa, wlecze się sama do Murawiewa, ażeby wyjednać życie dla niego, a całe grono pań wnosi podanie do carowej, aby litość swą ukazała... lecz wszystko daremnie.
Nie wie, iż śmierć już rozpina sępie swe skrzydła na szubienicy w Wilnie i on, „urodzony w niewoli“, dopiero poza brzegiem mogiły wolnym będzie.. nieszczęsny niewolnik.
Dnia 26 czerwca Murawiew w wielkiej swej łasce pozwolił żonie odwiedzić i pożegnać skazańca. Na kwandrans wpuszczono ją do celi, gdzie on leży.
Na drugi dzień wieziono go pod szubienicę, a na rusztowanie wynieśli go żołnierze na rękach, ponieważ nie miał tyle siły, ażeby mógł wyjść...
Zginął!
Cały dzień ciało jego na szubienicy wisiało, cały dzień dzwony Wilna jęczały głuchem, strasznem łkaniem żałoby, cały dzień żona jego tuliła się do tego słupa, po którym sączyły się krople dżdżu z płaczącego nieba...
Na drugi dzień przyszli sałdaci i wiodą wdowę do Murawiewa.
— Pojedziesz stąd!.. W Petersburgu będą ciebie strzegli... jak się urodzi syn — będzie nasz.
— Jakto?.. więc już wyrok wydany na dziecko, które jeszcze na świat nie przyszło?.. Więc na syny bohaterów piszecie sądy potępienia wtedy, gdy one jeszcze do synów ziemi się nie liczą?
— Po takim buntowniku dziecko musi być ostrożnie chowane. My go już wyuczymy jak należy... on nasz będzie...
I powieźli Sierakowską gdzieś w głąb Rosyi i z wyrokiem na syna czekali, kiedy go porwać będą mogli, kiedy go poczną truć jadem piekielnej nauki, zabijać w nim ducha i czynić służalca...
A matka w łzach i modłach o to tylko błagała Stwórcę świata, ażeby jej syna nie dawał.
Wyrok Murawiewa został niewykonany. Na świat przyszło wątłe, chore dziecię i w godzin kilka umarło...
Tak w niewoli urodzeni, przekazują dzieciom swoim wyroki potępienia przez wrogów kreślone, i tak z męczeniem niewinnych ofiar rodzi się owa potęga życia narodu, który bezustannie mordowany zmartwychwstaje na nowo, ciągle zabijany żyć umie i — żyć będzie.
Ale urodzonych w niewoli trzeba wychowywać hasłem wiary i nadziei wolności!