Podróż króla Stanisława Augusta do Kaniowa/3 Marca 1787

<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Podróż króla Stanisława Augusta do Kaniowa
Podtytuł w r. 1787.
Wydawca Józef Zawadzki
Data wyd. 1860
Druk Józef Zawadzki
Miejsce wyd. Wilno
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

3 Marca 1787.

Dążąc do Lublina, N. Pan wstał tak rano, że towarzysze jego podróży jeszcze się wylegali, gdy już był ubranym i do drogi zupełnie gotowym, a nim powozy zaszły oglądał pałac i jego osobliwości. Wiemy to z Naruszewicza, gdyż w dzienniku Platera, z którego dotąd czerpaliśmy na trzecim Marca nieszczęśliwie przerwanym, brak kilku listów. Zastąpić je więc musiemy wzmianką z Dyarjusza ks. biskupa nierównie suchszą i mniéj daleko szczegółową.
W Opolu oprócz biblioteki, gabinet fizyczny i dwa pokoje, arsenał starożytny i narzędzia muzyczne zawierające, były do widzenia. Z pałacu udał się król do kościoła Ks. Pijarów, zwiedził ich Collegium i dom na fabrykę sukienną przy niém zbudowany. Wreszcie zaszły powozy i podróżni w dalszą puścili się drogę na Bełżyce i Lublin.
W Bełżycach będących własnością Kossowskich starostów sieradzkich, i lud tłumnie zebrany i sama pani z siostrą swą z Michałowskich Borowską powitały króla przy austerji w miasteczku. Nie zatrzymano się tu jednak jak chwilę dla przeprzężenia koni potrzebną, pospieszając ku Lublinowi. Około trzeciéj z południa, Stanisław August wjechał do Lublina przedmieściem Krakowskiém, ulicą żydowską na Tatary do przygotowanego dlań domu Starościńskiego, gdzie miał nocować. Ogromne tłumy ludu zapełniały miasto i cisnęły się za powozami biegnąc do dworu. Tu przyjęli króla Dłuski podkomorzy Lubelski i Stoiński szambelan, zaproszeni do stołu królewskiego.
Po kawie N. Pan wyszedł do swoich pokojów, a towarzysze jego niektórzy pojechali oglądać miasto, nowy ratusz i inne świéżo wzniesione gmachy. O szóstéj król dawał posłuchanie obywatelom i urzędnikom, a o siódméj usunął się znowu dla spoczynku. Naruszewicz wspomina o wyszłych tu z powodu przybycia króla dwóch foljałach wierszów.
Nazajutrz d. 4 Marca w niedzielę, N. P. dla odległości Starościńskiego dworu od kościołów, mszy św. słuchał w jednym z pokojów. Celebrował prefekt szkół Lubelskich. Już przede mszą przybyli goście liczni. Szeptycki kasztelan Lubelski, ks. Lenczewski sufragan i oficjal. Jmks. Szeptycki proboszcz Płocki, pp. Grotkowski, Trzciński, Jastrzębscy, Stoińscy i t. p. Prywatną jeszcze audjencją dawał król ks. Lenczewskiemu. po czém o ósméj zrana do Piasków wyjechał.
Po drodze już było błoto, ale nie puściło jeszcze do gruntu, groble i mosty wszędzie ponaprawiane ułatwiały podróż w tak niedogodnéj przedsięwziętą porze. W Piaskach przed austerją przywitali króla dzierżawcy pp. Trzcińscy i ruszył daléj do Krasnego Stawu, gdzie stanął o drugiéj z południa. Przyjmowali na zamku N. Pana z licznie zebraném obywatelstwem, kasztelan Poletyło, Kicki starosta Krasnostawski i Stamirowski sędzia. Że zabudowania zamkowe dosyć były obszérne, król i cały dwór w nich się pomieścił. Po obiedzie towarzyszący z Lublina podkomorzy Dłuski odjechał.
D. 5 Marca wysłano przodem wedle zwyczaju cięższe powozy, a że droga bardzo się już psuć zaczynała, król raniéj niż zwykle gotów był i o siódméj już wyszedł. Witali go przybyli tu umyślnie z Zamościa ordynatowie Zamojscy, p. Kunicki podkomorzy Chełmski i inni obywatele. Z zamku wyjechawszy N. Pan udał się do kościoła katedralnego pojezuickiego, u drzwi którego witał go ks. Kochanowski sufragan z kapitułą. Po mszy świętéj uroczyście odprawionéj i oglądaniu kościoła, udał się N. Pan odwiedzić Collegium pp. Zamojskich i z tamtąd zaraz wyruszył w dalszą drogę. Przeprowadzał go do granicy Wołynia p. Kunicki. Piérwsza stacja była w Kumowie dobrach księdza podkanclerzego koronnego, po gorszéj coraz i rozmiękłéj już drodze, chociaż starannie poprawionéj. O cztéry mile od Kumowa, zajechał drogę królowi p. Męciński starosta Wieluński z synem szambelanem oba konno, zapraszając imieniem swéj krewnéj p. z Potockich Rzewuskiéj, wojewodzinéj Wołyńskiéj do Sielca tuż przy drodze położonéj majętności. Na krótką chwilę wstąpiwszy tylko, po kawie i konfiturach król jechał daléj.
W Kumowie bardzo w porę zaofiarował pod powóz królewski Gintowt Dziewałtowski, starosta Kraśnicki osiém swoich koni i liberją do Dubienki. Droga tak się już była zepsuła, że z Kumowa wyjechawszy o południu do szóstéj wieczornéj, wlec się było potrzeba do Dubienki. Za to pogoda służyła piękna, słońce świeciło wiosenne, i powóz królewski szedł odkryty dla świéżego powietrza. W Dubience stanąwszy na nocleg dowiedziano się, że na Bugu przeprawa dobra, kazał król o świcie nazajutrz przewozić powozy, sam za niemi mając natychmiast pośpieszyć. Nocleg był w domu pocztowym wygodnie przygotowanym, a dwór rozlokowano w miasteczku. O godzinie ósméj przybył z Warszawy książe podskarbi Litewski.
D. 6 Marca we wtorek rano powozy przeprawiać się zaczęły z największą łatwością, bo rzeka czysto i dosyć wązko płynęła, a na rozlewach były groble i mosty. Około godziny siódméj przybył król z ks. podskarbim i hetmanem, z ks. Józefem i innemi przewożąc się naprzód, potém przeszła landara i N. Pan wziąwszy do niéj podskarbiego na miejsce biskupa Naruszewicza, który się przesiadł do rezerwy, jechał z nim do Czerniawki dóbr. p. Siekierzyńskiego, starosty Horodelskiego. Droga była lepsza bo nieco przymarzło i w parę godzin ubieżono tę stację. Na poczcie witał króla p. Pakosz major regimentu koronnego wielkiéj buławy z synem: przeprzężono tylko konie i ruszono zaraz do Włodzimiérza. Tu biciem z dział powitano N. Pana wjeżdżającego do starożytnéj stolicy około godziny drugiéj, i na probostwo wprowadził dostojnego gościa p. Ledóchowski starosta Włodzimierski, część dworu w blizkim klasztorze Ks. Kapucynów rozlokowawszy. Do obiadu wezwani zostali pp. Kunicki podkomorzy Chełmski, Ledóchowski i Gintowt. Po kawie już pomnożył towarzystwo Czacki, były podczaszy koronny, z p. Krasińskim zięciem swoim i synowcem strażnikowiczem koronnym. Ten miał mowę do króla oddając mu ordery ojcowskie, które z żalem nad stratą strażnika, król z rąk syna przyjął. Następnie nadeszli w dosyć znacznéj liczbie obywatele wołyńscy pod przewodnictwem pp. Młockich kasztelana wołyńskiego i biskupa Włodzimierskiego, uprzejmie przez N. Pana przyjęci. Prywatną audjencję odkładając na dzień następny, N. Pan wcześnie się udał na spoczynek.
P. Ledóchowski, który przygotował się króla przyjmować i wspaniale występował tu, wszystkich zgromadzonych zaprosił na wytworną wieczerzę do refektarza Ks. Kapucynów. Zabawa ochocza i poufała do późnéj przeciągnęła się nocy, spijano zdrowia i wykrzykiwano vivaty, a starosta nie zapomniał i o służbie, dla któréj obficie jadła i napoju dostarczył.
D. 7 Marca zebrali się obywatele na pożegnanie i król gdy mu znać dano, że wszystko gotowe do drogi, wyszedł do zgromadzonych. Nie obeszło się bez wymównych oracij ze strony wychowańców szkół Bazyljańskich, którzy po łacinie, po polsku, po francuzku, w językach włoskim, niemieckim i angielskim popisywali się przed N. Panem. Obdarzywszy p. starostę Włodzimierskiego pierścieniem brylantowym ze swym wizerunkiem i podziękowawszy wszystkim, król do powozu przy drzwiach probostwa stojącego wsiadł, prośby jeszcze przyjmując po drodze.
Podróż znowu przykrzejszą się stała, śnieg gęsty i mokry zmienił się w przymrozek ostry z wiatrem, pozasypywało drogi, kupy śnieżne przerzynały gościniec i ciężko jechać przyszło, a że tu i ówdzie wzgórki i doliny przebywać musiano, ludzie nieustannie broniąc od wywrótu podtrzymywać musieli landarę królewską.
W Łokaczach była stacja, w dobrach Wilgi wojewody Czerniechowskiego, tu gospodarz przyjmował N. Pana w pięknéj nowéj austerji, otoczony kilkunastu obywatelami swéj prowincji. Na drugiém piętrze oczekiwała pani wojewodzina z kawą i śniadaniem. Król zabawił pół godziny, i przyjąwszy od wojewody trzy cugi do powozów, przy biciu z dział daléj wyruszył.
Lepiéj już poszło przy świéżych i rączych koniach p. Wilgi. W Bubnowie dobrach Strojnowskiego podkomorzego Bielskiego naznaczony był nocleg następujący. O ćwierć mili przede wsią powitali N. Pana obywatele wołyńscy powiatu Łuckiego konno z podkomorzym i p. Podhorodeńskim ex-kasztelanem Czerniechowskim w karecie. Wszyscy pieszo zbliżyli się do landary królewskiéj, i zaproszeni zostali do dworu. Tu przy biciu z dział witały króla podkomorzyna i pani z Komorowskich Horochowa.
Do stołu z królem zasiadły tylko damy, gospodarz i Podhorodeński ex-kasztelan Czerniechowski, gdyż inni już byli po obiedzie. W czasie obiadu w dziedzińcu grała muzyka na dętych instrumentach, a po nim śpiewała panna Jełowicka i grała na klawicymbale «z powszechną pochwałą» jak się wyraża ks. Naruszewicz. Król wedle zwyczaju wyszedł spocząć na chwilę, potém ukazawszy się zgromadzeniu pożegnał je, na godzinę szóstą wyjazd naznaczając. Podkomorzy w oficynie całą noc traktował przybyłych gości, a że wiatr ze śnieżycą illuminować ogrodu nie dozwolił, pozapalanemi latarniami i kagańcami otoczony dwór płonął w światłach przez noc całą.
D. 8 Marca, wypadało mil osiém zrobić do Kozina po drodze górzystéj, wstali więc wszyscy rano i o godzinie siódméj ruszyła landara a z nią przeprowadzający do Wiśniowca p. podkomorzy. Na odjezdném król ofiarował gospodyni domu złoty sztuczczyk wysadzany kamieniami, a pannie podkomorzance brylantowe zausznice. Pora była wietrzna i przykra dla tych zwłaszcza, co konno lub w powozach odkrytych podroż odbywali.
W Michalinie u podkomorzego Buskiego przeprzężono konie, i po śniadaniu ruszono do Beresteczka. Tu powitali króla w austerji studenci ze szkoły Ks. Trynitarzy, rabbin imieniem kahalu, i mieszczanie z chlebem i solą. Cała ludność miasta wysypała się dla widzenia króla i tłumy były ogromne, choć osada nie wielka. Do Kozina trwała podróż do godziny siódméj wieczornéj, tu już p. Darnowski kasztelan Konarski na przybycie królewskie w ulicy długiéj ludzi z wachlami zapalonemi porozstawiał i przy biciu z dział i muzyce do dworu gościa wprowadził. Nastąpił bardzo opóźniony obiad, z którym na powozy wlokące się z tylu oczekiwano i po nim dwór rozlokowany w pałacu, oficynach, i zameczku odległym nieco, udał się na spoczynek.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.