Podróż naokoło świata w ośmdziesiąt dni/Rozdział XXIV
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Podróż naokoło świata w ośmdziesiąt dni |
Podtytuł | Zajmująca powieść z życia podróżników |
Wydawca | Wydawnictwo „Argus“ |
Data wyd. | 1923 |
Druk | Druk. W. Cywińskiego, Nowy Świat 36 |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | anonimowy |
Tytuł orygin. | Le Tour du monde en quatre-vingts jours |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Filip Fogg zdążył do Jokohamy, gdyż okręt jadący z Szangai spostrzegł miotaną burzą łódź i w kilka minut potem zabrał wszystkich na okręt.
Przybywszy tego samego ranka, 14 listopada, pan Fogg wyruszył zaraz do biura policyjnego i tam ku wielkiej swej i pani Andy radości, dowiedział się, że Jan Passepartout przyjechał dzień przedtem do Jokohamy. Pan Fogg zabrał się więc do odszukania swego służącego. Był w konsulacie, w biurach, ale nikt nie wiedział, co się z nim stało.
Przebiegłszy wszystkie ulice Jokohamy, zrozpaczony, wszedł do budy cyrkowej.
Nie poznałby napewno w tem przebraniu swego służącego, ale Passepartout, leżąc na wznak z głową do góry wzniesioną, spostrzegł swego pana na galerji. Z opowiadań pani Andy dowiedział się Passepartout, że Fix towarzyszył im w podróży, i że jedzie z nimi dalej.
Na samo imię Fixa, Passepartout nawet nie drgnął.
Postanowił nie mówić jeszcze nic o nim, przyznał się tylko do palenia opjum w palarni i prosił pan a Fogga o przebaczenie.
Pan Fogg wysłuchał obojętnie opowiadania, potem kazał mu iść i kupić sobie odpowiedniejsze ubranie.
Po upływie godziny Passepartout ukazał się przebrany, już bez skrzydeł i nosa sztucznego.
Parowiec, wiozący podróżnych z Jokohamy do San Francisko należał do Towarzystwa „Pacyfic Mail steam“ i nazywał się „Generał Grant“.
Pasażerów było na nim bardzo dużo, przeważnie Anglików i Amerykan.
Podczas tej podróży nie zdarzył się żaden szczególny wypadek.
Parowiec szeroki, oparty na dużych kołach szedł równo, nie kołysząc się prawie po Oceanie Spokojnym, który w zupełności na to miano zasłużył. Pan Fogg był wciąż milczący i jak zwykle, nie zawierał znajomości.
Młoda jego towarzyszka czuła coraz większe przywiązanie do tego człowieka, nie były to już tylko węzły wdzięczności. Cicha i szlachetna natura pana Fogga wywarła na niej ogromne wrażenie, które nie umniejszało się bynajmniej wobec obojętności Fogga.
Pani Anda, interesowała się ogromnie podróżą pana Fogga i często rozmawiała o tem z Passepartout, niepokojąc się, czy na termin przyjadą!
Passepartout czytał w jej sercu i uspokoił ją, mówiąc, że co najgorsze, jest już przeszłością. Teraz bez przygód wrócą na wyznaczony termin do Londynu.
W dziewięć dni po opuszczeniu Jokohamy, Filip Fogg przebył połowę podróży naokoło świata.
Dalsza droga była prosta, i spodziewał się w 28 dni dojechać do Londynu.
Ale gdzie był teraz Fix?
Oto ni mniej ni więcej, na pokładzie „Generała Granta.“
Opuściwszy pana Fogga w Jokohamie, pobiegł do konsula angielskiego i tam znalazł nareszcie ów rozkaz aresztowania pana Fogga.
Niestety jednak rozkaz ten był opóźniony o dni czterdzieści! Gonił on detektywa po całym świecie, aż nareszcie tenże sam Karnatik, którym miał on jechać i opóźnił się, wiózł ów rozkaz spóźniony. Detektyw był zrozpaczony. Filip Fogg przejechał już posiadłości angielskie, jest bezpieczny!
— Trudno! — mówił do siebie Fix po pierwszym wybuchu gniewu.
Złapię go w Anglji, gdy będzie wracał. Nicpoń ten czuje się spokojny, zdaje mu się że oszukał policję. Dobrze. Jechać będę z nim wszędzie. Co do pieniędzy, to nie wiem, czy mu co pozostanie. Tak hojnie rozrzuca jałmużny, nagrody, kupuje słonie etc.
Przybywszy do „Generała Granta“ Fix ku wielkiemu swemu zdziwieniu zobaczył Passepartout w kostjumie Długonosego. Skrył się nawet do swej kajuty i starał się nie pokazywać, aby uniknąć spotkania.
Ale tegoż wieczora spotkał się oko w oko ze służącym pana Fogga.
Passepartout rzucił się na inspektora policji i zadał mu taki cios, że ten runął na ziemię, jak długi.
Kiedy się podniósł, spojrzał na swego przeciwnika i spytał:
— Czy już koniec?
— Tak, ale tylko na minutę!
— A więc proszę za mną.
— Po co?
— W interesie pana Fogga.
Passepartout zwyciężony zimną krwią detektywa, poszedł za nim i usiadł przy stole.
— Pobiłeś mnie pan, — rzekł Fix. — Dobrze. Teraz posłuchaj. Do tej pory byłem przeciwnikiem pana Fogga, teraz to przeminęło.
— Nakoniec! — wykrzyknął Passepartout, — wierzy więc pan, że to człowiek uczciwy.
— Nie, — odrzekł mu zimno Fix, — wierzę, że jest łotrem... Cicho! Daj mi pan mówić!
Dopóki pan Fogg był na ziemi angielskiej, miałem w tem cel, żeby go zatrzymać i aresztować, jak przyjdzie rozkaz.
Wszystko robiłem, co było w mojej mocy, aby to osiągnąć.
Nasłałem na niego kapłanów w Bombayu, spoiłem pana w Hong Kongu, rozłączyłem pana z nim.
Passepartout słuchał z zaciśniętemi pięściami.
— Teraz, o ile mi się zdaje, pan Fogg wraca do Anglji. Dobrze! Jadę za nim, ale przeszkadzać mu już nie będę. Teraz idzie mi o to, żeby był prędzej na terenie Anglji.
Passepartout słuchał bardzo uważnie słów agenta, ale sądził że Fix robi to wszystko w błędnem przekonaniu i że wkrótce tego pożałuje.
— Czy jesteśmy przyjaciółmi? — pytał agent.
— Przyjaciółmi nie, — odparł Passepartout, — za najmniejszą zdradę z pana strony, uduszę pana!
— Dobrze, — rzekł spokojnie Fix.
W jedenaście dni potem, 3-go grudnia, „Generał Grant“ przybił do Złotego Portu w San Francisco.
Pan Fogg dotąd ani stracił, ani zyskał nawet jednego dnia.