Profesor Przedpotopowicz/XIX
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Profesor Przedpotopowicz |
Wydawca | Gebethner i Wolff |
Data wyd. | 1898 |
Druk | P. Laskauer i W. Babicki |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tekst |
Indeks stron |
Marzenia Kredowe.
Ciemna noc zapadła nad pasem ziemi, odwracającym się od słońca. Rozpostarła ona swą władzę i w duszy geologa. Znużony zasnął twardo i bez marzeń. Wreszcie na tle bezwiedzy poczęły przed jego ruchliwą wyobraźnią przepływać obrazy.
Zrazu chaotyczne, z każdą chwilą stawały się wyraźniejszemi i wkrótce przed wzrokiem geologa ukazały się dziwne postacie.
Najprzód Belemnity i liczne gatunki Ammonitów, które doszły w kredowej epoce do rozkwitu i wraz z nią wygasły. Potem pierwsze kraby i raki krótkoogonowe a także nowe ryby obdarzone szkieletem kostnym[1].
Następnie ujrzał geolog morskie Jeżowce, Rozgwiazdy (Asterozoa i Echinozoa), które w kredzie doszły do szczytu swego rozwoju.
Dalej ujrzał coraz bardziej ustępujące z oblicza naszej planety paprocie, sagowce i szyszkowe klimatu gorącego. Zobaczył następnie, jak ubywało w morzach ryb chrząstkowatych, jak ustępowały miejsca rybom kościstym, a wreszcie, jak i te ostatnie zmalały przed majestatem dogorywającego tutaj rodu Ichtyosaurów.
Iguanodony i inne Dinosaury kroczyły ociężale w gąszczach Crednerii i Cykad, płosząc bezmyślne strusie zębate, Hesperornisami zwane, które z wielką powagą brodziły po bagnach.
Nowe gady słonowodne, istne «węże morskie» z baśni marynarzy, Mososaurydy, dorastały do 25 metrów długości!
Następnie nasz uczony ujrzał ziemię okrywającą się zielenią prawdziwych palm i pierwszych roślin okrytonasiennych. Obok wymierających rodzajów rozpoznał dotąd żyjące wierzby, klony, dęby, wiązy, figi, aralie i wiele innych drzew, znanych dobrze podróżnikom po krajach podzwrotnikowych. W cieniu jednak tych drzew i zarośli roiła się jeszcze fauna, całkiem niepodobna do naszej. Na gałęziach siadały dopiero Ichtyornisy i Apatornisy, czyli ptaki zębate, oraz mała ilość prawdziwych ptaków, odznaczających się, jakto każdemu wiadomo, brakiem zębów.
Wreszcie ukazała się gromadka małych i nędznych zwierzątek workowatych z rodziny zupełnie wygasłej już na ziemi (Trituberculata), a potem znikło wszystko. Napróżno profesor przecierał oczy i zastanawiał się, coby te widziadła znaczyły. Otaczała go ciemnia. Nic już nie widział i nic nie słyszał. Tylko została mu świadomość siebie. Myśl uparcie powracała do ostatnio dostrzeżonych krewniaków naszych kangurów. Były to przecież pierwsze ssaki, bardzo jeszcze niedoskonałe i nędzne w porównaniu z późniejszemi, ale już wyższe od dotychczasowego świata jajorodnych kręgowców. Ich ród, dzięki zwiększającej się suchości atmosfery, szedł dopiero do życia, gdy zimnokrwistym krewniakom, stworzonym do wilgoci i jednostajnego gorąca, każda, nieznaczna nawet, zmiana, przybliżała nieuchronną zagładę. Osobliwie gatunki okazałe wymierały szybko. Zostawały tylko najwytrwalsze, choć i te karłowaciały bez przerwy.
Wiele rodów, dzięki niespożytej sile żywotnej, jaka w nich tkwiła, przystosowało się jeszcze znacznie wcześniej do nowych warunków i przeobraziło się w lotne ptactwo.
Nikt też nie poznaje w dzisiejszej barwnej i pierzastej rzeszy potomków najstarszego ptaka, o dziwnym ogonie, Archeopteryksem zwanego.
A jednak pochodzi on od poziomego Proterosaura, najstarszego gada z Diasu, i jest spokrewniony z Campsognatusem, drapieżnym Dinosaurem z epoki Jurskiej.
Nawet one same, gdyby rozumowanie dostępnem było dla ich niewykształconych mózgów, nie uwierzyłyby w swe nizkie pochodzenie; zapierałyby się gorąco wszelkiego z gadami pokrewieństwa.
Tak samo trudnoby uwierzyć, że jednym z prapradziadów wszystkich ssaków był Mikrolestes, pierwsze zwierzątko workowate Tryasu, rówieśnik afrykańskiego Tritylodona, prawego potomka gadów, oraz innego drobnego pra‑ssaka, Dromaterium, jednego z najdawniejszych ciepłokrwistych kręgowców na ziemi.
Musiały już bez wątpienia w kredzie żyć i inne zwierzątka ssące, oprócz workowatych, dowodzi bowiem tego duża rozmaitość w postaciach ssących typów Eocenu (którym rozpoczął się świat trzeciorzędowy); ale geolog nie widział ich wcale, a pamiętał, iż nikt jeszcze nie znalazł innych ssaków w pokładach przedtrzeciorzędowych. Wreszcie pierzchły marzenia i profesor który zamierzył czuwać w Tryasie, a prześnił całą Kredę, wrócił do rzeczywistości.