Promień słońca (Andersen, przekł. Mirandola)

<<< Dane tekstu >>>
Autor Hans Christian Andersen
Tytuł Promień słońca
Pochodzenie Baśnie
Wydawca Wydawnictwo Polskie R. Wegner
Data wyd. 1929
Druk Drukarnia Concordia
Miejsce wyd. Poznań
Tłumacz Franciszek Mirandola
Źródło skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron




PROMIEŃ SŁOŃCA



Posłuchajcie! Opowiem wam coś! — rzekł wiatr.
— Nie, nie! Na mnie kolej! — sprzeciwił się deszcz! Ty wietrze wyjesz już od pół godziny od tamtej ulicy.
— Ładna wdzięczność! — żalił się wiatr. — Wszakże pomagam ci zawsze i niszczę parasole, któremi ludzie chronią się przed tobą.
— Ja wam coś powiem! Cicho bądźcie! — powiedział promień słońca.
Rzekł to w sposób tak uroczysty, że wiatr umilkł i legł jak długi na ziemi. Ale deszcz był mniej uległy i zaczął się dąsać:
— Zawsze trzeba słuchać promienia słońca, gdyż silniejszy. Ale plecie zazwyczaj smalone duby. Ludzie powiadają: Nieznośny, jak deszcz! — A raczej mówićby powinni: Nieznośny jak promień słońca.
Nie zważając na to zaczął promień:
— Nad morzem leciał łabędź złoty, przynoszący szczęście. Skrzydła jego lśniły w słońcu, a jedno pióro spadło na statek kupiecki jadący w dalekie kraje i za­plątało się we włosy młodzieńca biednego, marynarza, który pracował przy zwijaniu lin. Za dotknięciem pióra powstały w jego głowie różne pomysły i stało się, że w niedługim czasie pozyskał wielkie bogactwa. W piwnicy jego stał cały rząd beczek ze złotem.
Łabędź poleciał dalej nad łąką, gdzie siedział pod drzewem młody pasterz, opodal owiec swoich. Skrzydła łabędzia uderzyły o liść drzewa, tak że spadł na kolana pasterza, który zaczął mu się przyglądać z uwagą. Podziwiając przecudne żyłki liścia, jął myśleć, podziwiać zjawiska przyrody, potem zaś natrafił na człowieka dobroczynnego, poszedł do szkół i został wielkim uczonym.
Łabędź doleciał do wspaniałego lasu, pośrodku którego było jezioro otoczone cudnemi kwiatami. Znużony skwarem siadł na wodzie i wykąpał się.
Po lesie chodziła biedna kobieta, zbierając susz na opał. Miała u piersi niemowlę. Właśnie szła zpowrotem do domu, gdy ujrzała jak złoty łabędź szczęścia ulatuje z wód jeziora w obłoki. Znikł w dali, ale zostawił w trawie na brzegu złote jajo, a biedaczka podjęła je i schowała w zanadrze.
W jaju zaczęło się coś ruszać, skorupka pękła i wyszedł z niego mały złoty łabędź z czterema pierścieniami na szyi. Kobiecina miała w domu jeszcze trzech synów, przeto zrozumiała, że te pierścienie są dla niej przeznaczone. Wzięła je, a młody łabędź uleciał w powietrze.
Ucałowała pierścienie, dotknęła nimi piersi chłopców, potem zaś włożyła każdemu jeden na palec.
Najstarszy z nich lubował się w lepieniu figurek z gliny. Został słynnym rzeźbiarzem i stworzył grupę „Jazon, zdobywca złotego runa“.
Drugi biegał po polach, zrywał kwiaty i owoce, a wyciśniętym z nich sokiem malował różności. Został on wielkim malarzem.
Trzeci wziął pierścień w zęby i jął po nim uderzać palcem, tak że mu brzęczały w głowie najcudniejsze melodje. Został on sławnym pieśniarzem.
Czwarty chłopiec, chorowity i słaby doznał też wielu przeciwności losu. Ale posiadał genjusz. Myśli jego ogarniały świat i wybiegły daleko poza krańce spraw ludzkich. Uzyskał nieśmiertelność.
Umilkł promień słońca i znikł.
— O, jakaż to była długa historja! — westchnął wiatr.
— Ziewałem przez cały czas! — oświadczył deszcz.
A wam, czy się podobało, czytelnicy, co opowiedział promień słońca?



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Hans Christian Andersen i tłumacza: Franciszek Mirandola.