<<< Dane tekstu >>>
Autor Zofia Daszyńska-Golińska
Tytuł Przed jutrem
Podtytuł Współczesny ruch kobiecy wobec kwestyi robotnic
Wydawca „Krytyka“
Data wyd. 1897
Druk Aleksander Słomski
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
II.

Aż do chwili rozwoju gospodarstwa towarowego udział kobiet w przemyśle był raczej sporadyczny. Cechy nie wykluczały wyraźnie kobiecych towarzyszy, po co? nie stanowiły one groźnego współzawodnictwa. Przecież wyjątkowo tylko spotykamy czeladniczki wśród paśników, piekarzy, kuśnierzy, garbarzy, złotników, a tylko wśród krawców, tkaczy i przędzalników bywało ich nieco więcej. Chodziło tu raczej o wdowy, które po śmierci męża prowadziły przedsiębiorstwo przy pomocy wykwalifikowanych czeladników, mniej zaś o samodzielne rzemieślniczki. Z pojawieniem się wielkiego przemysłu nawet przed wkroczeniem maszyny, praca kobiet występuje masowo. Już pod koniec zeszłego stulecia liczono we Francyi koło 100000 koronczarek, biały haft rozpowszechnia się jednocześnie, jako zawodowa praca kobiet w Saksonii, Szwajcaryi, Szkocyi i Francyi. Maszyna parowa pozwala przemysłom włóknistym przybrać nieznane dawniej rozmiary. Fakt, że praca kobiet i dzieci wypiera i zastępuje męzką, staje się pospolitym. Według ostatnich spisów ludności praca w przemyśle zajmuje w klasycznym kraju kapitalizmu, w Anglii przeszło półtora miliona kobiet, w Austryi przemysł zatrudnia ich 725 tysięcy to znaczy, że na trzech robotników mężczyzn przypada jedna kobieta, w Niemczech pracuje w przemyśle 664 tysiące robotnic[1].
Tam, gdzie o dokładnych obliczeniach mówić można, występują wszędzie setki tysięcy robotnic; wśród proletaryatu przemysłowego zajęły one liczebnie miejsce bardzo poważne. Że zaś o organizacyi mówić dotąd można tylko wśród robotnic przemysłowych, że tu spotykamy nowoczesne typy pracownicy, pogadanka moja tą częścią kobiecej ludności zająć się przedewszystkiem musi. Nie znaczy to przecież, aby w krajach o mniej rozwiniętym przemyśle praca zarobkowa pochłaniała mniejszą część kobiet. Miarodajnym jest tu nie tyle rozwój przemysłu, co skala zamożności. Porównywując ilość pracujących zarobkowo kobiet w różnych krajach, dochodzimy do wniosku, że w najuboższych jest ona najwyższą, w stosunku do ogółu ludności kobiecej. Zależy to od zwyczaju, powiedzą, tak, ale ten zwyczaj wyrobiło ubóstwo, niskie płace mężczyzn, nie wystarczające na utrzymanie rodziny. Na 100 kobiet było zarobkujących.

We   Włoszech 40
w Austryi 39
w Irlandyi 29
w Anglii zaś   25
w Stanach Zjednoczonych A. P. tylko 11[2].

Nie rozwój przemysłu tedy, ani samodzielne stanowisko kobiety oddziaływa na liczbę pracujących, lecz konieczność zarobkowej pracy wszystkich członków rodziny, a więc nizkie płace mężczyzn. Pamiętajmy bowiem, że we Włoszech i Austryi, gdzie najwięcej kobiet zarabiać musi, potrzeby są najniższe. Nie chęć zysku przeto, ale wprost nędza odrywa kobiety od pracy domowej i zmusza do zarobkowania. W Austryi np. wśród robotników rolnych więcej, niż połowę stanowią kobiety, gdy w Anglii jest ich tylko 3%.
Wobec faktu, że kobieta klas niższych, o ile chce i potrzebuje pracować, tak masowe znalazła zastosowanie dla sił i zręczności swojej zdawałoby się, że kwestya kobieca wśród klas niższych nie istnieje. Robotnica ma to, czego tak często szukają napróżno kobiety klasy średniej i wyższej: drogi i sposoby zarobku. Powstaje przecież pytanie, o ile praca w przemyśle zaspokaja jej potrzeby jako człowieka i czy uwzględnia właściwości jej kobiecej organizacyi, oraz specyalne zadania, które jako matka i gospodyni spełniać musi.
Odpowiadając na pierwsze pytanie wkraczamy w dziedzinę kwestyi robotniczej. Wszystkie złe strony egzystencyi najmickiej, które wytworzyły dzisiejszą kwestyę robotniczą, podziela i kobieta-robotnica, zarówno w przemyśle, jak w rolnictwie i w handlu. A więc należy ona do klasy nie posiadającej narzędzi pracy, która jedynie własną siłę roboczą sprzedawać może, ulega wszelkim wahaniom współzawodnictwa, niestałości pracy, kryzysów przemysłowych, krzywdom wynikającym z nadmiernie długiego dnia pracy, ze złych warunków hygienicznych, z nizkich płac zarobkowych. Już przez sam fakt masowego występowania na rynku pracy podziela z towarzyszem mężczyzną wszystkie ujemne strony najmictwa w takim stopniu, że mówić tu można o równouprawnieniu nie wobec przywilejów, ale najcięższych warunków życia i pracy. Na równi z nim też wytwarza typ nowoczesnego proletaryusza, który tak bardzo różni się od pańszczyźnianego chłopa, lub cechowego rzemieślnika.
A więc jak robotnik mężczyzna solidaryzuje się z innemi towarzyszkami i towarzyszami niedoli, odczuwa przynależność swoją do klasy robotniczej, odrębność od klas posiadających. Jak on również zatruła sobie serce nieufnością i niechęcią do wszelkich elementów społecznych, które stoją po za klasą robotniczą, a zwłaszcza które uprzywilejowane położenie społeczne stawia po nad nią. Niepewna teraźniejszość nie przywiązuje kobiety proletaryuszki ani do miejsca stałego zamieszkania, ani do określonego zajęcia. W wędrówkach wewnątrz kraju biorą kobiety idące za zarobkami coraz żywszy udział, a ruchliwość ich wzrasta szybciej, niż u mężczyzn. Wśród emigracyi zamorskiej, przy której stanowiły dawniej kobiety quantité négligeable spotykamy teraz corocznie dziesiątki i setki tysięcy wychodźczyń. Dowiedzionem jest zresztą przez cyfry oparte na stosunkach angielskich, że kobieta wtedy tylko zdobyć sobie może korzystną pracę, gdy warunki życia pozwolą jej podążać za przemysłem, a więc łatwiej panna niż mężatka, skrępowana przez zajęcie męża w danej miejscowości. Rodzaj zajęcia mało dla niej znaczy wobec wysokości zarobku: koronczarki w Bretanii, których zarobek spadł dzisiaj do najniższej normy 1¼ franka, rzucają tę czystą i estetyczną pracę, ilekroć trafi się lepiej płatna robota w polu, choćby nawet kopanie kartofli[3].
I pod względem umysłowym robotnica nowoczesna podąża za towarzyszem mężczyzną: wyrabia w sobie zręczność i przytomność, uwagę i umiejętność orjentowania się. Wszelka praca złączona z obsługiwaniem maszyn musi być już do pewnego stopnia wykwalifikowaną, a robotnice, stojąc pod względem siły fizycznej i inteligencyi po za robotnikami, przewyższają ich wielekroć zręcznością. I tak np. właściciel jednej z największych tkalni w Niemczech proponował robotnikom, aby zamiast dwóch warsztatów jak dotąd obsługiwali trzy, przez co zarobek ich wzrosnąćby mógł o trzecią część. Robotnicy wzbraniali się, a jeden z nich zdradził ogólną tajemnicę, mówiąc, że on i żona zarabiają tygodniowo 28 marek i to im na życie wystarcza, obsługiwanie trzech warsztatów zaś będzie zbyt męczącem. Tymczasem dziewczęta pracujące w tkalniach angielskich w Lancashire i Yorkshire obsługują każda po 4—6 warsztatów[4]. W stowarzyszeniach robotniczych stanowią kobiety element bardzo dodatni, uczęszczają na zgromadzenia, płacą regularnie składki, solidaryzują się przy strejkach, a nawet urządzają je na własną rękę. Przykłady czysto kobiecych strejków widzieć można we Włoszech, choćby wśród kapeluszniczek florenckich, których pokaźna liczba 60—80.000 umożliwia gromadne występowanie na zewnątrz[5].
Godnem uwagi jest zamiłowanie swobody, które okazuje dzisiejsza robotnica przemysłowa, a które wyradza obawę i wstręt wobec wszelkich instytucyj, mogących nawet poprawić ich położenie materyalne. Odstrasza je możebność nadwerężenia złotej wolności. Podobną obawę przed wszelką opieką spotykamy i u mężczyzn robotników.
Ta wspólność warunków bytu i pracy nie pozwala też robotnicom wytworzyć ruchu kobiecego odrębnego w celach i dążnościach od ogólno-robotniczego ruchu. Na antagonizm mężczyzny i kobiety, który pomimo usiłowań pojednawczych występuje przecież jako ponure tło ruchu kobiecego klas wyższych, który tak ważne miejsce zajął dziś nawet w powieści i poezyi, wśród klasy robotniczej niema właściwie czasu. Zdarzają się i tu nadużycia lub grubiaństwa ze strony mężczyzn, pracujących wraz z kobietami, jak tego smutnych przykładów dostarczyły zeszłoroczne wywiady przeprowadzone w Wiedniu o położeniu robotnic[6]. Warunki życia robotników płci obojej są przecież nadto zbliżone, a przy tem i zbyt ciężkie, aby wytworzyło się świadome i abstrakcyjne pojęcie antagonizmu między mężczyzną i kobietą. Nie jest to dowód zdrowia moralnego wśród ludu, ale raczej wynik ubóstwa, grubych nerwów, które stępiła nędza, brak subtelności w pojmowaniu i odczuciu. Zresztą w klasach nieposiadających stają obok siebie dwie walczące armie, które zrozumiały dziś, że kobiety i mężczyźni zwartym iść muszą szeregiem, aby nie uledz w walce z przemożnym kapitałem. To też robotnicy gdziekolwiek wystąpili, jako świadome celów swych i dążności stronnictwo, oświadczają się w zasadzie za zupełnem równouprawnieniem mężczyzny i kobiety, oraz popierają specyalne dążenia robotnic.
Kwestya kobieca wśród robotnic występuje tam, gdzie praca zarobkowa wytwarza specyalne, najczęściej wrogie dla ich organizmu i przyrodzonego powołania warunki. Oto jak charakteryzuje położenie robotnic wiedeńskich, jedna z uczestniczek już wspomnianych wywiadów[7].
„Cierpienia robotnicy, nie mówiąc już o dzieciństwie jej zaniedbanem, zaczynają się podczas lat nauki. Wyzyskiwana przez majstra, czy mistrzynią, zwłaszcza tam gdzie ma mieszkanie i życie, nędznie żywiona, nie otrzymuje prawie płacy, a często staje się ofiarą złego obchodzenia. Niema nawet możności wyuczenia się rzemiosła. W okresie nauki wykonywa te same wciąż rękoczyny; wykończenie roboty uważanem jest za tajemnicę“, potem, pracując od sztuki powtarza wciąż tę samą czynność, wiecznie się spieszy podczas sezonu, po sezonie pozostaje bez pracy i nędzę swoją uważa za coś tak nieuchronnego, że obojętnieje wobec niej zupełnie.
Najwyższe płace kobiet równają się zaledwie najniższym męskim. Wypada to np. z zestawienia danych dla Królestwa. Według dra Światłowskiego średnia płaca mężczyzn po fabrykach wynosi 17 rubli miesięcznie, kobiet 9¾. Oto wiadomości, które zebrałam w niektórych fabrykach: W fabryce Oderfelda (szpagatu) w Częstochowie płace kobiet zaczynają się od 28 kop., mężczyzn od 40. W Żyrardowie (przędzalnie i tkalnie lnu) średnia płaca mężczyzn waha się między 11 i 28 rublami miesięcznie, w cukrowniach przy mieszkaniu i życiu mężczyźni otrzymują 6 — 9 rs., kobiety 4¼, do 5¼. W Anglii, gdzie zarobki są najwyższe tylko na północy, zarobek przewyższa niekiedy 13 — 18 sh. tygodniowo, a więc 6 — 7½ rs.; w Niemczech jest o połowę niższy, w Austryi wynosi średnio 3 — 4 złr.
Przyczyn niższej skali zarobków szukać trzeba w braku specyalnego przygotowania kobiet, przystępujących do pracy. Zawsze prawie spełniają one zajęcia najniższe, często najniezdrowsze i najprzykrzejsze. I tak np. w hucie cynkowej pod Dąbrową górniczą widziałam kobiety, które przez 4 godziny dziennie, a więc dopóki nagrzewano piece, sprzątały żużle z przed pałających ognisk w skwarze, przed którym zasłaniać się musiałam, by mnie nie sparzył. Z drugiej strony zawiewał śnieg i wiatr, bo huta nie miała ścian. W kopalniach gdzie zabroniono im pracy pod ziemią ciągną wózki pełne węgla. Wyobraźmy sobie robotnicę brzemienną przy tej robocie! W Sosnowcu np. te, które robotę taką otrzymały uważają się za szczęśliwe, sarkają na prawo skazujące znaczną część dawnych robotnic na bezczynność. Wywiada wiedeńska stwierdziła, że robotnice zaprzęgane są u murarzy do wózków z materyałem o wadze 600 — 800 kg. Takiemu wózkowi towarzyszy zwykle robotnik mężczyzna, ale nie przychodzi mu do głowy ująć ciężaru i pomódz, wstydziłby się spełniać pracę kobiety.
Pracujący obok siebie mężczyźni i kobiety (w przędzalniach np.) inaczej są płatni, a więc naturalnie kobiety mniej. Kobiety zajęcia swoje uważają często za tymczasowe, uprawiane aż do chwili zamążpójścia, inne mieszkając przy rodzicach tylko część potrzeb pokrywają z własnego zarobku. Szkodliwy to żywioł obniżający płace... Naturalnie, że niski poziom płac kobiecych zgubnie oddziaływać musi na płace mężczyzn, gdyż gdziekolwiek można, gdzie podział pracy rozbił cały proces na szereg prostych rękoczynów, na miejsce mężczyzn wchodzi praca kobiet i wyrostków.
Wyróżniać należy robotnice zajęte w przemysłach domowych i fabrycznych. Zdawałoby się, że praca domowa nie odrywając kobiety od gospodarstwa lepiej odpowiada jej naturalnemu powołaniu. Tak przecież nie jest, największą nędzę i wyzysk, niestałość zarobku, najdłuższy dzień pracy spotkać właśnie można wśród robotnic domowych. Zarobki są tu znacznie niższe niż w fabryce, opieka prawodawstwa przemysłowego w niektórych tylko kantonach Szwajcaryi (bazylejski i genewski) dostaje się robotnicom domowym. Czas pracy, która dopiero przy nadmiernem trwaniu może przynieść nieco wyższą płacę, przeciąga się późno w noc. Robotnica domowa niema właściwie domu, gdyż jej izdebka zmienia się w warsztat, a dzieci w pomocników, tem więcej wyzyskiwanych im praca jest pozornie lżejszą. Przy wyrobie siatek w niemieckich górach Taunus pracują 4-letnie dzieci[8]. Zresztą i wszelka solidarność, wszelka praca w stowarzyszeniach niezmiernie jest utrudnioną wśród robotnic rozproszonych, które spotykają się tylko, oddając robotę, zależnych od pośredników, z których każdy je wyzyskuje i każdy baczy, aby nie szły ze sobą solidarnie. Okropne stosunki jakie wykryły wywiady przeprowadzone w zeszłym roku z powodu strejku konfekcyonistek w Berlinie, najlepszym były tego dowodem.
Praca fabryczna jest więc bezwarunkowym postępem wobec pracy domowej. Kobiety chronione są tu przez specyalne prawa od zbyt długiego dnia pracy, przebywają w wielkich salach, które przy odpowiednich urządzeniach dobrze wentylowane być mogą, pracując jednocześnie z towarzyszkami, niejednokrotnie przedsiębiorą wspólną akcyę dla podniesienia płac zarobkowych lub usunięcia nadużywających swej władzy nadzorców. Im przedsiębiorstwo jest większe, im liczniejszych zatrudnia pracowników tem dogodniejsze i stalsze w niem warunki pracy. W interesie pracowników nie żałujmy przeto znikania drobnych zakładów.
Zarzucą może, że praca przy maszynach wywiera wpływ szkodliwy na organizm robotnic. Nie przeczę. Jak wykazali Kussmaul, Colsen, Hirt, chodzi tu głównie o kobiety brzemienne, u których na życie płodu i zdrowie noworodka szkodliwie wpływa sam fakt wytężonej pracy, noszenia ciężarów, szybkiego ruchu nogami, a trucizny jak ołów, rtęć, anilina, arszenik, fosfor, odziaływują szkodliwie na ciało. Powrót do fabryki zaraz po przyjściu na świat dziecka, sprowadza śmiertelność niemowląt i rujnuje zdrowie matki. Jeden tylko przykład. Fabrykant Dollfus w Miluzie wprowadził dla matek przymusowy odpoczynek w domu przez 6 tygodni po urodzeniu dziecka, przy czem zwykłe płace były im wypłacane. Kosztowało go to 8000 frk. rocznie przy 1200 robotnicach, i za tę drobną stosunkowo sumę pozyskał zadowolenie i przychylność robotnic, śmiertelność niemowląt zmniejszyła się natychmiast o 25%[9])
Rozpatrując wpływ maszyn na zdrowie, dochodzimy tedy do kwestyi robotnic zamężnych. Byłoby naturalnie do życzenia, aby praca ich zniknęła zupełnie z fabryk, przynajmniej w tym okresie, gdy kobietę najwięcej absorbuje macierzyństwo. Jest to przecież tylko pobożnem życzeniem, o ile zarobki mężczyzn nie osiągną takiej wysokości, przy której może się z nich utrzymać rodzina. Angielscy robotnicy lepiej płatni uważają za ubliżenie dla siebie, aby żony pracowały po fabrykach, chyba, że tak jak w Lancashire płace będą wyjątkowo wysokie, a czas pracy niedługi. Po za tem przecież praca kobiet zamężnych jest smutną koniecznością, sprowadza zaniedbanie gospodarstwa, choroby i śmiertelność dzieci, ponure i brudne mieszkania, rozbija rodzinę robotniczą, a za jedyną przyjemność i uciechę uważać każe wódkę, w której mąż i żona szukają zapomnienia. Wymowną ilustracyą tego stanu są rodziny górnicze na Szlązku.
Po takiem najogólniejszem zarysowaniu bytu robotnic przemysłowych należałoby się zastanowić, w jakim kierunku idą ich losy. Czy istotnie jak twierdzą pesymiści praca kobiet wypiera coraz bardziej pracę mężczyzn, czy też jest to zjawisko o tyle nieodłączne od dzisiejszej produkcyi, że pojawia się wraz z nią i tylko przy pomocy prawodawstwa uregulowanem być może? Przytaczałam już przykłady, że od samego powstania swego, wielki przemysł zatrudniał znaczną liczbę kobiet. Dziś, gdy stosunki nieco się ustaliły, przemysły dzielą się coraz wyraźniej na męzkie i kobiece, a więc w przędzalnictwie i tkactwie ilość pracujących kobiet wzrasta, ztąd widzimy, że w krajach lub okręgach z rozwiniętemi przemysłami włóknistemi powiększa się nieustannie liczba kobiet. Tak jest np. w Saksonii, w okręgu łódzkim, w guberniach środkowych Rossyi. Z innych zaś gałęzi pracy, które, jak robota w kopalniach pod ziemią, fabrykacya zapałek, nocna praca w cukrowniach, przemysły metalowe specyalne przedstawiają niebezpieczeństwa, prawodawstwo wszystkich niemal krajów usuwa lub ogranicza pracę kobiet.
W Anglii podział zajęć według płci zarysował się już tak wyraźnie, że wśród przemysłów wyróżnić można 18 takich, które zatrudniają 4/5 wszystkich robotnic, kiedy pozostała piąta część, rozprasza się pomiędzy inne. Wytworzyły się zaś zajęcia tak przeważnie kobiece, że o pracy mężczyzn niema w nich prawie mowy, jak np. pielęgnowanie chorych, zarząd gospodarstwem, służba domowa, szycie i mody, pranie i kąpiele, a wreszcie zajęcia pedagogiczne, w których na jednego mężczyznę wypada trzy kobiety. Dokonało się więc to, co nam zawsze obiecują zwolennicy emancypacyi kobiecej, a mianowicie, że po różnostronnem wypróbowaniu sił kobiecych wytworzy się specyalizacya zajęć, zależna od uzdolnień i upodobań.
Dalszą cechą kwestyi robotnic, która przejawia się wszędzie, ale na cyfrach angielskich dotąd najlepiej wykazać się daje, jest wkraczanie do szeregów robotnic kobiet z klasy średniej. W ostatnich latach ilość robotnic zajętych w przemyśle Anglii wzrosła o 4 na tysiąc, gdy liczba robotników zmniejszyła się o 1 na tysiąc. To powiększenie przypisuje inspektorka fabryczna Miss Clara Collet[10] wkroczeniu do przemysłu kobiet klasy średniej. W przemysłach domowych miast wielkich, kobiety tej warstwy, choć często tajnie pracują w wielkiej ilości. Dokonywa się tu dwojakie zjawisko, albo dzięki delikatnej ręce i wyższej umiejętności zajmują one najlepsze stanowiska np. wśród modniarek, hafciarek, bielizniarek, przy wyrobie kwiatów, koronek, albo też biorą każdą robotę, przyjmują niższą płacę i obniżają w ten sposób zarobki. Ostatnie zjawisko widzimy wśród takich, które pragną ukryć fakt swej pracy, albo też nie zarabiają na utrzymanie, lecz na przyjemności i fatałaszki.
Warunki pracy zbliżone do robotnic przemysłowych mają również kobiety pochodzące przeważnie z klasy średniej, które pracują jako stenografki, rysowniczki, litografki, maszynistki przy maszynach do pisania itp. I tu praca kobiety opłacaną jest niżej od męzkiej, nakładają jej nadmiernie długie godziny pracy tak że po kilku latach rujnuje sobie zdrowie i ustępować musi[11].
Nie da się przeto przeprowadzić granica między zajęciem kobiet klas niższych i wyższych i dla tego ruch kobiecy, zajmując się kwestyą robotnic, zajmuje się równie dobrze sprawą własną jak wtedy, gdy podejmuje zagadnienie studyów uniwersyteckich lub prawa familijnego.





  1. Handwoerterbuch. Suplement t. I. s. 322.
  2. Tamże.
  3. Leroy Beaulieu. Travail des femmes au XIX siecle. Paryż 1888 r.
  4. Schulze Gaevernitz D. Grossbetrieb. Ein socialer Fortschrift.
  5. Dr. Maria Montessore, Ueber den Lohn der Arbeiterinnen, referat wypowiedziany na ostatnim kongresie kobiecym w Berlinie.
  6. Wywiady prowadzone były przez towarzystwo etyczne. Robotą kierował prof. ekonomii na uniwersytecie wiedeńskim G. Philippovich. Przesłuchano jako rzeczoznawczynie 178 robotnic należących do 37 zawodów. Orzeczenia ich sprawdzano, wzywając przedsiębiorców, którzy zawsze prawie potwierdzali zeznania. Rezultaty tych wywiadów ukazały się już w druku.
  7. P. Schlesinger Eckstein w odczycie wypowiedzianym podczas kongresu berlińskiego.
  8. Schnapper Arudt. Fünf Dorfgemeinden im Oberen Taunus.
  9. Oldendorff. Die Säuglingssterblichkeit in ihrer socialen Bedeutung.
  10. Report on the Statistics of employment of women and girls. Londyn 1804 r.
  11. Dr. Fr. Specht. D. weiblichen Stenographen u. Maschinenarbeiter Berlins r. 1896.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Zofia Emilia Daszyńska-Golińska.