[312]XIV.
Przedstawienie teatralne.
„Co dzieje się w domu, nie mówcie nikomu”nikomu,
My teatr na sali zagramy,
Już sztuczki wybrane i role spisane,
Bo to dzień imienin jest Mamy.
Ja, Rózia, Stefanek, Helenka i Janek,
Nikt więcéj. Ot wszystko gotowe”...
„A Frania?” „MojMój Boże, ona grać nie może,
Wszak wiecie jak tępą ma głowę!”
„Fe!” przerwie wujenka — „czyż grzeczna panienka,
Obchodzi się z siostrą w ten sposób.”
Grać będzie Franiutka, jéj rola jest krótka,
Do sztuki zaś wchodzi dość osób.
Nie idzie nam wreszcie, czy ludzie na mieście,
Z oddania rol będą kontenci,
Wy uczuć zadatki, niesiecie dla matki,
A resztę cel dobry uświęci.”
Anielka nie rzekła ni słowa, lecz spiekła,
Dwa raczki, skrzywiona szkaradnie:
„Zobaczym,” pomruczy, „czyli się nauczy,
Gdy wszystko jéj idzie nieskładnie.”
Dnie płyną, czas leci — więc uczą się dzieci,
Każde z nich zna rolę jak z płatka:
W dniu z wszech miar wesołym, ucieszą się społem,
I goście i Ojciec i Matka.
A Frania? oh Frania — nad książką skroń skłania,
Aż kapie biedaczce pot z czoła,
Nareszcie raz pierwszy, te krótkie sześć wierszy
Na pamięć powiedzieć już zdoła.
[313]
Nadszedł dzień a wszyscy — i dalsi i blizcy,
Z stron różnych w gościnę zjechali;
Był obiad, wieczerza, i każdy wnet zmierza,
Wraz z Mamą na teatr do sali.
Usiedli, zasłona do góry wzniesiona,
Komedyę zagrano dość gładko,
Zostało już tylko, z ostatnią gry chwilką,
Objawić życzenia przed Matką;
Dziewczęta, chłopczyki, swe krótkie wierszyki,
Wyrzekli jak trzeba z kolei,
A Frania cóś bąknie — lecz wnet się zająknie,
Bo nic jéj się jakoś nie klei.
Strwożona, struchlała, chce mówić — drży cała
Zwładnięta przez bojaźń, wstydwstyd, trwogę:
„Ach Mamo jedyna, jak ciężka ma wina,”
Zawoła: „ja chciałam — nie mogę!”
Z ław wszyscy powstaną, Franusię spłakaną,
Z współczuciem do piersi przycisną,
Anielka zaś rzeknie: „spisałaś się pięknie, —
Wstyd siostrę mieć taką niezdarną;
Gdy pamięć twa lichą, to lepiéj siedź cicho,
Przycupnij za piecem gdzie w kątku,
Bo nawet z papugą męcząc się tak długo,
Możnaby w uczeniu dojść wątku.”
„Milcz!” przerwie jéj ostro Mateczka — „kto z siostrą,
W ten sposób poczyna, wstręt budzi;
I nigdy nie zyska, ni zdala ni zblizka,
Miłości, szacunku u ludzi.
Ja wasze życzenia, w dzień mego imienia,
Przyjęłam życzliwie bom Matka,
Lecz więcéj się mieści, uczucia w boleści,
Niż wśród słów co płyną tak gładko;
[314]
Nad łatwość, nad wprawę, nad szumną zabawę,
Mnie bardziéj wzruszyła łza Frani,
Gdyż wasze Bóg chęci, wzmógł siłą pamięci,
A skarb ten zamkniętym jest dla niéj.
Kiedy więc wam dziatwo i składną i łatwą
Dał pamięć nasz Ojciec niebieski,
Nie szydźcie z niebogiéj, by kiedyś los srogi,
W srom kary nie zmienił jéj łezki.”
|