Przygody Zosi/Zmoczone włosy

<<< Dane tekstu >>>
Autor Sophie de Ségur
Tytuł Przygody Zosi
Wydawca „Nowe Wydawnictwo”
Data wyd. 1937
Druk „Grafia“
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Jerzy Orwicz
Źródło Skany na Commons
Inne Całe Przygody Zosi
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Zmoczone włosy.

Zosia bardzo dbała o swój zewnętrzny wygląd. Lubiła być ładnie ubraną i słuchać oddawanych jej pochwał.
Nie można było nazwać ją piękną, gdyż miała twarzyczkę pucułowatą, rozjaśnioną zazwyczaj wesołym uśmiechem, nosek zadarty, usta szerokie, gotowe śmiać się na zawołanie. Włoski jasne, przycięte miała równo, jak u chłopców, oczy duże, szare, filuterne sprawiały na wszystkich miłe wrażenie.
Pomimo, że Zosia przywiązywała wielką wartość do stroju, nie nosiła nigdy kosztownych sukienek, gdyż matka chciała w niej poskromić zawczasu zamiłowanie do zbytku. Ubierano ją w skromne białe sukienki, wycięte pod szyją z krótkiemi rękawami, pończoszki grube i czarne trzewiczki zimą i latem stanowiły codzienny strój Zosi. Nigdy nie kupowała jej mamusia rękawiczek, ani też kapelusza, uważając, że słońce doskonale wpływa na zdrowie i że dzieci nie powinny się obawiać deszczu, wiatru, ani zimna.
Pragnieniem Zosi było mieć włosy ufryzowane. Słyszała, jak któraś ze znajomych mamy chwaliła jedną z jej małych przyjaciółek, mającej jasne pukle na głowie. Od tego czasu ciągle prosiła pannę Julję, żeby zapiekła jej włosy żelazkiem, ale bona nie mogła postąpić wbrew woli pani Ireny, która stanowczo sprzeciwiła się temu.
Pewnego popołudnia padał deszcz gwałtowny, a że przytem było bardzo duszno, zostawiono drzwi i okna otwarte. Mama nie pozwoliła Zosi wyjść do ogrodu, ale dziewczynkę bawiły gęste krople deszczu spadające na ganek, wyciągnęła najprzód rączkę, następnie szyjkę i kilka dużych kropli spadło jej na głowę.
Tuż obok ganku stała rynna, z której woda lała się bystrym strumieniem. Zosia przypomniała sobie, że jej przyjaciółce, Kamilce, włosy fryzowały się z natury i właśnie po zmoczeniu wodą układały się same w pukle.
— Gdyby tak spróbować zmoczyć swoje włosy wodą deszczową, być może tak samo by się zwinęły w loki, jak Kamilce — pomyślała Zosia i co prędzej wybiegła sprobować, jak główka będzie wyglądać po deszczowej kąpieli. W jednej chwili przemokła do nitki. Nie tylko włosy, ale kark, plecy, sukienka były mokre i woda spływała z nich na ziemię. Zosia wbiegła do salonu, zaczęła chusteczką wycierać mocno włosy przed lustrem, chciała wpaść do swego pokoiku po drugą chusteczkę, ale naraz spotkała się w drzwiach oko w oko z mamusią. Stanęła wystraszona, a miała minkę tak zabawną z włosami zwichrzonemi, ociekające wodą, że pani Irena wybuchnęła śmiechem.
— Miałaś pomysł nielada, moja panno! — rzekła wkońcu do zawstydzonej Zosi. Wyglądasz jak nieboskie stworzenie! Zabroniłam ci wychodzić z pokoju podczas ulewy, nieposłuchałaś, twoim zwyczajem. Teraz za karę zasiądziesz, tak, jak jesteś, do obiadu, niech tatuś i Pawełek zobaczą cię z temi potarganemi włosami, w mokrej sukience, niech dowiedzą się jakie mądre pomysły przychodzą ci do głowy. Masz oto moją chustkę, którą wytrzesz sobie twarz, szyję i ręce.
Właśnie gdy pani Irena mówiła te słowa wszedł jej mąż i Pawełek. Obaj spojrzeli zdumieni na Zosieńkę i wybuchnęli śmiechem. Zarumieniona, z głową spuszczoną, z włosami sterczącemi, jak wiechy, wyglądała istotnie zmienioną do niepoznania.
— Co to za dziwne zjawisko? zapytał tatuś.
— Domyślam się już o co Zosi chodziło — odrzekła mamusia. Postanowiła sobie mieć włosy kręcące się, jak u Kamilci, a że Kamilce moczą włosy, żeby się zawijały, Zosia myślała pewno, że z jej całkiem będzie tak samo.
— Tak bywa z temi, które chcą się podobać i upiększać, a stają się przez to wstrętne — rzekł tatuś Zosi, spoglądając na jej nieszczęsną minę.
— Idźże zaraz, Zosieńko, uczesać się i zmienić sukienkę — zawołał Pawełek. Gdybyś wiedziała jak śmiesznie wyglądasz, to byś ani chwilę nie pozostała tu z nami.
— Właśnie nie pozwoliłam jej wrócić do pokoiku i przebrać się do obiadu — odparła pani Irena — musi pozostać w tym dziwacznym stroju i nie uczesana.
— Ależ ciotuchno, przebacz Zosieńce, prosił Pawełek — biedna ona: Nie mogę patrzeć, jak strasznie wygląda.
— Ja też przyłączam się do prośby Pawełka — rzekł ojciec. Jeżeli się to jeszcze raz powtórzy, będę też za ukaraniem naszej córuchny, ale tymrazem daruj jej Ireno.
— Nie powtórzy się tatusiu, bądź pewien że się nigdy nie powtórzy! zapewniała Zosia, płacząc rzewnie.
— Żeby dogodzić tatusiowi, pozwalam ci Zosiu pójść do umywalni i nałożyć czystą sukienkę, ale z warunkiem, że nie zasiądziesz już z nami do obiadu, a powrócisz dopiero, gdy już wstaniemy od stołu.
— Ależ cioteczko... próbował jeszcze Pawełek wstawić się za siostrzyczkę.
— Nie, mój drogi, musi tak być jak powiedziałam. Idź, Zosiu, jak będziesz już umyta i uczesana, przyniosą ci obiad do dziecinnego pokoju.
Pawełek przyszedł do Zosi po obiedzie i zabrał ją do saloniku, w którym rozstawione były zabawki.

Od tego czasu Zosia nigdy już nie próbowała deszczowej kąpieli i przestała myśleć o fryzowaniu włosów.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Sophie de Ségur i tłumacza: Natalia Dzierżkówna.