Przygody Zosi/Pszczółka

<<< Dane tekstu >>>
Autor Sophie de Ségur
Tytuł Przygody Zosi
Wydawca „Nowe Wydawnictwo”
Data wyd. 1937
Druk „Grafia“
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Jerzy Orwicz
Źródło Skany na Commons
Inne Całe Przygody Zosi
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
PSZCZÓŁKA.

Zosia bawiła się ze swym ciotecznym braciszkiem, Pawełkiem; zajęci byli łapaniem much na oknie w dziecinnym pokoju i wkładaniem ich do pudełka. Nałapawszy dużą ilość, chcieli przekonać się co muszki robią w zamknięciu. Otworzywszy ostrożnie pokrywkę, Pawełek popatrzył w szparkę i zawołał:
— Ach jakie to śmieszne! Jak one się ruszają i biją się z sobą! Niektóre padają, inne poduszą się...
— Pozwól mi zobaczyć — prosiła Zosieńka — ale Pawełek nie wypuszczał pudełka z ręki i opowiadał w dalszym ciągu, co się dzieje wewnątrz.
Zosia, zniecierpliwiona, poczęła ciągnąć pudełko w swoją stronę.
Pawełek opierał się i mocno przytrzymywał w ręku więzienie biednych muszek. Zosia szarpnęła je z całej siły aż upadło na ziemię i wszystkie muchy wyleciały, siadając na noskach, na oczkach, na policzkach dzieci, które krzyczały, broniły się i dawały sobie klapsy nawzajem, niby bijąc natrętne muchy.
— To twoja wina, Pawełku — mówiła Zosieńka — gdybyś był uprzejmniejszy i pozwolił mi wziąć pudełko do ręki, nie potrzebowałabym je wydzierać i muchy nie wyleciałyby, a teraz kiedy my je znowu złapiemy.
— Nie, to głównie twoja niecierpliwość sprawiła, że pudełko się otworzyło znienacka — odpowiedział Pawełek nadąsany — podglądałem bardzo ostrożnie i byłbym tobie oddał za chwilę.
— Jesteś samolub wstrętny! zawołała Zosia zagniewana.
— A ty jesteś złośnica, jak te indyki na folwarku! odciął się Pawełek.
— Wcale nie jestem złośnicą, ale uważam, że ty masz niedobre serce. Nie chcę więcej bawić się z tobą.
— Ja tak samo. Wolę być sam, niż z taką niegrzeczną dziewczynką.
Dzieci zamilkły i bawiły się każde z osobna. Zosia znudziła się prędko, ale starała się okazać, że jest jej bardzo wesoło. Podśpiewywała sobie i łapała muchy, ale nie udawało się jej, gdyż było ich już niewiele i stały się ostrożniejsze, nie dając się tak łatwo łapać, jak przedtem.
Nagle ujrzała dużą pszczołę, która siedziała spokojnie w kąciku na szybie.
Zosia wiedziała, że pszczoły gryzą, więc nie odważyła się wziąć ją paluszkami, ale wyciągnęła chusteczkę z kieszonki, nakryła nią pszczółkę i w ten sposób udało się jej mieć w ręku brzęczący owad.
Pawełek, który też znudził się nie mając towarzyszki do zabawy, zagadnął Zosię.
— Co myślisz zrobić z tą pszczołą?
— Nic to nie powinno ciebie obchodzić — odparła Zosia niechętnie — zrobię, co mi się będzie podobało.
— Przepraszam mocno pannę gniewalkę, że ośmieliłem się do niej przemówić i zapomniałem, iż jest ona źle wychowaną i złości się o byle co.
— Powiem mamusi, że nazwałeś mnie źle wychowaną — odrzekła Zosia z szyderczym uśmiechem — nie wiem czy jej będzie przyjemnie dowiedzieć się, że mnie źle wychowuje.
Pawełek skrzywił się. Przeraziła go myśl, co powie ciocia Irena, jeżeli jej Zosia wypaple po swojemu i przekręci być może jego słowa.
— Nie, Zosieńko, nic nie mów mamie, może mnie strofować za niewłaściwe wyrażenie — rzekł pośpiesznie.
— Właśnie dla tego powiem — upierała się Zosia. Będę bardzo zadowolona, jeśli dostaniesz burę.
— Niedobra jesteś! Nie odezwę się już do ciebie wcale.
To rzekłszy, odwrócił krzesło, żeby nie widzieć Zosi, która była uszczęśliwiona strapieniem Pawełka i znowu zajęła się pszczołą. Podniosła ostrożnie rożek chustki, ścisnęła w paluszkach trzepoczący się owad i wyciągnęła z kieszonki swój nożyk.
— Utnę jej głowę — rzekła, patrząc na pszczółkę, ukarzę ją za wszystkie ukąszenia.
Istotnie przykrytą chusteczką pszczołę położyła na ziemi, zdjęła głowę, a następnie przecięła ją w połowie i zajęła się obrywaniem skrzydełek i nóżek.
Nie zauważyła nawet, że weszła pani Irena i pochwyciwszy Zosię znienacka na okrutnej zabawie, pokręciła ją mocno za ucho.
— Jesteś niegodziwą dziewczyną, zawołała matka z oburzeniem. Znowu dręczysz stworzenia, chociaż po zamęczeniu moich rybek myślałam, że się poprawisz, jak przyrzekłaś.
— Ach, mamusiu, zapomniałam zupełnie — odrzekła Zosia zmieszana.
Zapamiętasz to sobie dobrze, bo przedewszystkiem odbiorę ci nożyk i oddam nie wcześniej, niż za rok: następnie będziesz nosiła tę pociętą pszczołę na szyi, dopóki się w proch nie rozsypie.
To rzekłszy, pani Irena kazała przynieść czarną aksamitkę i poprzyszywała kawałki przeciętego owadu, poczem zawiązała opaskę na szyi córki.
Pawełek nie śmiał odezwać się ani jednem słowem, a gdy zostali sami i Zosia szlochała z powodu czarnego naszyjnika, starał się ją pocieszać, ucałował serdecznie, przepraszając, że podrwiwał z niej, zapewniał przytem, że skrzydełka pszczoły, przyszyte na aksamitkę, robią wrażenie jakichś drogocennych kamieni. Zosia podziękowała braciszkowi za okazywane jej współczucie i życzliwość, nie mogła jednak uspokoić się gdyż myśl o pszczole, noszonej na widocznem miejscu, nie dawała jej spokoju. Przez cały tydzień trapiła się tem mocno, wreszcie Pawełek wpadł na pomysł poodrywania resztek, które się jeszcze na wstążce trzymały i pobiegł uprzedzić ciotkę o tem, że już pokuta Zosi dostatecznie długo trwała, więc może pozwoli jej zdjąć ową nieszczęsną czarną przepaskę, przypominającą ustawicznie o popełnionej winie.
Pani Irena uległa prośbom siostrzeńca i zwolniła Zosię z wyznaczonej kary, pod warunkiem, że już żadnych stworzeń dręczyć nie będzie.

Zosia poprawiła się zupełnie i nikt nie zauważył już nigdy okrucieństwa w dziewczynie, gdyż zamęczone rybki i pszczoła przypominały się jej natychmiast, jeśli ją brała ochota zabawić się kosztem niewinnych istot.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Sophie de Ségur i tłumacza: Natalia Dzierżkówna.