Przygody trzech Rossyan i trzech Anglików w Południowej Afryce/IV

<<< Dane tekstu >>>
Autor Juliusz Verne
Tytuł Przygody trzech Rossyan i trzech Anglików w Południowej Afryce
Wydawca Księgarnia F. Hoesick’a
Data wyd. 1883
Druk Wł. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Władysław Ludwik Anczyc
Tytuł orygin. Aventures de trois Russes et de trois Anglais dans l’Afrique australe
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
IV.

Kilka słów odnoszących się do metra.



Od niepamiętnych można powiedziéć czasów, ludzie genialni myśleli nad wynalezieniem powszechnéj, a niezmiennéj miary, któréj podstawę oznaczałaby sama przyroda. Szło im głównie o to, ażeby miara ta, mimo jakichkolwiekbądź przewrotów, mogących zajść na kuli ziemskiéj, nie zaginęła, a raczéj aby mogła być odnalezioną. Przypuścić należy, że i starożytni o tém marzyli, brak jednak odpowiednich instrumentów i metody do jéj oznaczenia z możliwą dokładnością, stały im na przeszkodzie.
Najlepszym i najodpowiedniejszym środkiem wynalezienia takiéj miary byłoby zmierzenie części obwodu kuli ziemskiéj, który nie ulega zmianom, ale należało pomiar ten z matematyczną dokładnością wykonać.
Już starożytni próbowali oznaczyć ten pomiar. Arystoteles, według podania niektórych współczesnych mu uczonych, uważał stadyum egipskie z czasów Sezostrysa jako stutysięczną część czwartéj części obwodu ziemi. Erastotenes, w czasach Ptolemajosów, obliczył z dosyć przybliżoną dokładnością stopień długości Nilu, pomiędzy Syeną a Aleksandryą; ale ani Posidonius, ani Ptolemajos, podejmując prace geodezyjne w tym rodzaju, nie mogli im dać potrzebnéj dokładności.
Piérwszy Picard zaczął we Francyi wydoskonalać metodę używaną do zmierzenia stopnia. W roku 1669 oznaczył on długość łuku ziemskiego i niebieskiego pomiędzy Amiens a Paryżem, na pięćdziesiąt siedm tysięcy sześćdziesiąt sążni francuzkich (toise).
Dominik Cassini i Lahire pomiędzy latami 1683 a 1713 przedłużyli pomiary Picarda od Dunkierki do Callioure. W r. 1739 Franciszek Cassini i Lahire, zajmowali się obliczeniem tegoż łuku od Dunkierki aż do Perpignanu. Nakoniec Mechain przedłużył pomiar południka do Barcelony w Hiszpanii. Mechain umarł ze zbytecznéj pracy w 1802 r., a dzieło jego podjęli Arado i Biot w 1807 r. Dwaj ci uczeni posunęli je aż do Formentery, jednéj z wysp Balearskich. Wymierzono więc łuk od Dunkierki do Formentery, wynoszący 12° 22′ i 13″; sam jego środek przecinał równoleżnik północny 45-ty, leżący w równej odległości od bieguna i równika, a właśnie z tego powodu nie zachodziła potrzeba brania w rachubę przybiegunowego spłaszczenia ziemi. Pomiar ten, wykonany z możliwą dokładnością, wskazywał jako przeciętną długość jednego stopnia południka ziemskiego 57,025 sążni francuskich.
Jak widzimy, to podziśdzień uczeni francuscy jedynie zajmowali się oznaczeniem téj pracy, wymagającéj nadzwyczajnéj ścisłości. Na wniosek Talleyranda, Zgromadzenie prawodawcze wydało w r. 1790 dekret, polecający Akademii francuskiéj, ażeby obmyśliła wzór niemogący uledz zmianie, dla wszelkiego rodzaju miar i wag. Akademia wywiązała się z zadania; raport jéj, podpisany przez sławnych uczonych Borda, Lagrange, Laplace, Monge i Condorceta, przedstawiał Zgromadzeniu prawodawczemu projekt, ażeby za podstawę miary długości przyjęto jednę dziesięciomilionową część południka ziemskiego, a dla miar objętości sześcian, którego każda krawędź miałaby długość dziesiątéj części powyższéj miary, za jednostkę zaś wagi ciężar wody destylowanéj, sześcianem tym objętéj; proponowano téż dla wszystkich miar przyjąć system dziesiętny.
Dokonywano przedtém, a w następnych czasach przedsięwzięto nowe pomiary południka w różnych częściach ziemi, w celu uzyskania jaknajdokładniejszéj przeciętnéj jego długości. Wiadomo, że kula ziemska nie jest sferojdą, ale elipsoidą, więc téż licznych trzeba było pomiarów, ażeby za ich pomocą oznaczyć przybiegunowe spłaszczenie ziemi.
Z dawniejszych wyliczamy następne:
W r. 1736 Maupertuis, Clairant, Camus, Lemonnier, Outier i Szwed Celsius mierzyli łuk w Laponii i oznaczyli jego długość na pięćdziesiąt siedm tysięcy czterysta dziewiętnaście toazów.
W r. 1745 La Condamine, Bouguer, Godin i dwaj Hiszpanie Juan i Antonio Ulloa, obliczyli długość południka w Peru na pięćdziesiąt sześć tysięcy siedmset trzydzieści siedm sążni francuskich.
W r. 1752 Lacaile podał, że długość południka na Przylądku Dobrej Nadziei wynosi pięćdziesiąt siedm tysięcy trzydzieści siedm tychże sążni.
W r. 1754 O. O. Maire i Boscovich, mierząc południk między Rzymem a Rimium, obliczyli jego długość na pięćdziesiąt sześć tysięcy dziewięćset siedmdziesiąt trzy.
W latach 1762 i 1763 Beccaria oznaczył długość południka piemonckiego na pięćdziesiąt siedm tysięcy, czterysta sześćdziesiąt ośm.
W r. 1768 astronomowie Mason i Dikson w Ameryce północnéj, na granicy między Marylandem, znaleźli południk ziemski w tém miejscu długi na pięćdziesiąt siedm tysięcy ośmdziesiąt ośm toazów.
Ganos w Hanowerze na pięćdziesiąt siedm tysięcy sto dwadzieścia siedm.
W późniejszych znowu czasach, a mianowicie w ciągu dziewiętnastego stulecia, mierzono wiele innych południków, między innemi w Bengalu, Indyach Wschodnich, Piemoncie, Finlandyi i Kurlandyi, Prusach książęcych, Danii i t. d., ale Anglicy i Rossyanie mniej od innych narodów zajmowali się temi pomiarami mozolnemi. Główną pracę geodezyjną na tém polu przedsięwziął major Roy, a to w celu uregulowania stosunku miar angielskich do francuskich. Z rozlicznych tych, powyżéj przytoczonych pomiarów, można było wziąć za zasadę, że średnia długość stopnia południka ziemskiego wynosi pięćdziesiąt siedm tysięcy sążni francuzkich, czyli 25 dawnych mil (lieus) a mnożąc te 25 mil przez 360 stopni, oznaczyć obwód ziemski w kierunku jéj osi na dziewięć tysięcy tychże mil.
Z przytoczonych atoli powyżéj liczb widzimy, że szczegółowe pomiary łuku południkowego w rozmaitych miejscach kuli ziemskiéj dokonywane, nie zgadzały się z sobą. Pomimo to jednak, według przyjętéj średniéj długości jego, na pięćdziesiąt siedm tysięcy toazów obliczonéj, ustanowiono miarę metra, który wynosić ma jedną dziesięciomilionową część ćwierci południka, przebiegającego od bieguna do równika, czyli na trzy stopy, jedenaście cali i dwieście dziewięćdziesiąt sześć tysiącznych linii według sążnia francuskiego.
Cyfra ta jest w istocie za nizką: podług najnowszych obliczeń, spłaszczenie ziemi przy biegunach wynosi 1/29915 a nie 1/334, jak dawniéj wyrachowano. Ćwierć południka nie zawiera zatem dziesięciu milionów metrów, ale dziesięć milionów ośmset pięćdziesiąt sześć; różnica ta w stosunku tak ogromnéj długości jest nieznaczną, niemniej przeto, biorąc rzeczy z dokładnością matematyczną, metr nie oznacza ściśle dziesięcio-milionowéj części południka ziemskiego; jestto błąd, skracający metr o dwie dziesięciotysięczne linie.
Metr tak oznaczony, przyjętym został przez większą część państw ucywilizowanych. Belgia, Hiszpania, Włochy, Grecya, Hollandya, a w ostatnich czasach Austrya, daléj dawne osady hiszpańskie w Ameryce, mianowicie Ecuador, Nowa Grenada, Costu-Rice i wiele innych używają miar metrycznych; Anglia, pomimo wyższości miar metrycznych, wierna swym zachowawczym tradycyom, wzbraniała się aż dotąd ich zaprowadzić.
System ten możeby nie napotkał oporu w trzech zjednoczonych królestwach, gdyby nie zawikłania polityczne, wichrzące Europę w końcu ośmnastego wieku, gdyby nie zapamiętała niechęć ku wszystkiemu co z Francyi pochodzi.
Zgromadzenie prawodawcze, uchwalając przytoczony dekret w dniu 8 maja 1790 roku, zaprosiło uczonych angielskich, ażeby wspólnie z francuskimi zajęli się rozstrzygnięciem kwestyi. Szło mianowicie o to, co wziąść za podstawę do oznaczenia miary zasadniczéj: czy długość wahadła sekundowego, czy jakąś cząstkę jednego z wielkich kół ziemskich. Wiadomo jednak jaką nienawiścią tchnęła wówczas Wielka Brytania ku wszystkiemu, co było francuskie, porozumienie więc dojść nie mogło.
Dopiero w r. 1854 rząd angielski, oceniający oddawna korzyści systemu metrycznego, a widząc z drugiéj strony stowarzyszenie uczone i handlowe, tworzące się w celu jego zaprowadzenia, zdecydował się go przyjąć.
Ale rząd postanowił decyzyą swą zachować w tajemnicy, aż do chwili, gdy nowe prace geodezyjne, przezeń podjęte, pozwolą oznaczyć z jaknajwiększą ścisłością długość stopnia; do wzięcia udziału w téj pracy zaprosił trzech uczonych rossyjskich w nadziei, że kiedyś może i rząd cesarski skłoni się do wprowadzenia u siebie miar metrycznych. W tym celu wybrano najbieglejszych uczonych.
Komisya ta, zgromadzona w Londynie, postanowiła, że przedewszystkiem nastąpi pomiar południka na południowéj półkuli; że po dokonaniu téj czynności takaż sama przedsięwziętą zostanie na półkuli północnéj, a po porównaniu obu tych pomiarów, będzie można wyprowadzić średnią, odpowiednią ściśle warunkom ułożonego programu.
Pozostawało zrobić wybór pomiędzy osadami angielskiemi, położonemi z tamtéj strony równika, Przylądkiem Dobréj Nadziei, Australią i Nową Zelandyą. Dwie ostatnie, leżące na przeciwległéj stronie kuli ziemskiéj, zmuszały uczonych do odbycia zbyt długiéj podróży. Z drugiéj strony dzikie pokolenia Australii i Maorowie Nowéj Zelandyi, wiodący nieustanną wojnę ze swymi najezdnikami, mogli pomiarowi przeszkadzać: przeciwnie, osada przylądkowa miała za sobą wiele dogodności. Najprzód położenie pod tym samym południkiem, co ziemie przerznięte Wisłą; a więc po dokonaniu pomiaru na południowéj półkuli, można było tenże sam południk zmierzyć na północnéj; powtóre podróż do Przylądka wymagała nierównie krótszego czasu, a wreszcie połączeni astronomowie mieli wyborną sposobność skontrolowania pomiaru Lacailla, pracując w tych samych miejscach, gdzie on przed upływem wieku zajmował się mierzeniem i sprawdzaniem czy obliczył dobrze, oznaczając w tém miejscu długość południka na pięćdziesiąt siedm tysięcy trzydzieści siedm toazów.

Postanowiono więc, że pomiar odbędzie się w osadzie Kapu. Zatwierdzonéj komisyi udzielono obszernego kredytu. Wszystkich narzędzi pomiarowych sprawiono po dwa garnitury. William
Parowiec płynął wybornie (str. 27).
Emery otrzymał rozkaz przygotowania wyprawy w głąb kraju, a fregata wojenna marynarki angielskiéj „Eagle“ otrzymała rozkaz przewiezienia uczonych do ujść rzéki Pomarańczowéj.

Oprócz zebrania plonów naukowych, grała tu także niemałą rolę miłość własna narodowa. Szło o przewyższenie Francyi w dokładności obliczeń, o prześcignięcie uczonych francuskich w podjętych przez nich pracach, a to wszystko w krainach dzikich i prawie nieznanych. Uczonych téż obu narodów przejmował zapał; gotowi byli poświęcić wszystko, a nawet i życie, byleby tylko osiągnąć cel korzystny dla umiejętności, a zarazem zaszczytny dla ich krajów rodzinnych.
Otóż teraz wiemy, dlaczego młody astronom, William Emery, znajdował się ostatnich dni stycznia 1854 roku nad brzegami rzéki Pomarańczowéj, przy wodospadzie Morghadu.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Juliusz Verne i tłumacza: Władysław Ludwik Anczyc.