Przykładne dziewczątka/IV
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Przykładne dziewczątka |
Podtytuł | Zajmująca powieść dla panienek |
Pochodzenie | Przykładne dziewczątka |
Wydawca | Księgarnia Ch. I. Rosenweina |
Data wyd. | 1928 |
Druk | Drukarnia „Siła” |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Jerzy Orwicz |
Ilustrator | Marian Strojnowski |
Tytuł orygin. | Les Petites filles modeles |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst Cała książka |
Indeks stron |
Podczas zabawy dzieci w ogrodzie, przybył lekarz i opatrzywszy chorą, nie znalazł nic niebezpiecznego, zalecił tylko spokój i przepisał okłady.
Stokrotka kilka razy dziennie odwiedzała matkę, ale zawsze na krótko, gdyż jej żywość i ustawiczny szczebiot męczyły nieco chorą. Natomiast obecność pani Marji i jej starania sprawiały prawdziwą ulgę powracającej do zdrowia, która z żalem mówiła o konieczności prędkiego z nią rozstania.
— A dlaczegoż miałybyśmy rozstać się droga pani — rzekła pani Marja z właściwym sobie serdecznym uśmiechem. — Córeczki nasze tak się pokochały i ja byłabym pani niezmiernie wdzięczna, gdyby pani przyrzekła, że nas tak rychło nie opuści.
— Możeby to było niewłaściwe ze względu na rodzinę pani... szepnęła chora.
— Bynajmniej. Od czasu śmierci męża, który poległ na wojnie, mieszkam na wsi w zupełnej samotności. Pani również niema dotąd wiadomości od męża swego, od kiedy udał się w podróż morską.
— O tak — odrzekła chora. — Prawdopodobnie okręt zatonął, gdyż od lat dwuch, pomimo wszelkich poszukiwań mego brata, który jest także marynarzem, nie udało się odszukać żadnych śladów ani wieści o moim mężu i jego towarzyszach. O ile więc niema pani nic przeciw temu, zgodziłabym się chętnie mieszkać z nią razem i moją malutką widzieć pod opieką jej miłych córeczek.
— A więc, droga pani, rzecz jest postanowiona. Zaraz oznajmię tę radosną nowinę moim dziewczątkom, które będą nią ucieszone.
I to mówiąc, pani Marja pośpieszyła do dziecinnego pokoju, w którym Kamilka i Madzia odrabiały swe lekcje bardzo uważnie, a Stokrotka bawiła się lalkami, opowiadając im cichutko bajeczki, żeby nie przeszkadzać starszym dziewczynkom.
Gdy matka powiedziała dzieciom o powstałym projekcie zatrzymania gości na czas dłuższy u siebie, dziewczynki nie posiadały się z radości, a Stokrotka przytuliła się do pani Marji jak do kogoś bardzo bliskiego.
— Dzieci kochane, rzekła pani Marja, — jeżeli chcecie mię uszczęśliwić, jak to czyniłyście dotąd, starajcie się podwoić jeszcze gorliwość w pracy, posłuszeństwo mamie i uprzejmość między sobą. Stokrotka jest młodsza od was, więc na was leżeć będzie obowiązek wychowywania jej według wskazówek jej matki i moich. Chcąc, żeby była grzeczna, trzeba koniecznie udzielać jej rad dobrych, a przedewszystkiem zachęcać własnym przykładem.
— Niech mamusia będzie spokojna — odezwała się Kamilka — wychowamy Stokrotkę tak starannie, jak mamusia nas wychowuje. Będę ją uczyła pisać i czytać, a Madzia wskaże jak należy porządkować i wszystko kłaść na miejscu. Nieprawdaż, Madziu?
— Ma się rozumieć — odrzekła zapytana. — Zresztą Stokrotka jest tak łagodna i grzeczna, że nie będziemy miały dużo kłopotu z taką uczennicą.
— Postaram się być zawsze bardzo grzeczną! — zawołała Stokrotka, całując kolejno to jedną, to drugą dziewczynkę. — Obiecuję być posłuszną, żebyście były ze mnie zawsze zadowolone.
— A więc proszę cię, moja droga, abyś pobiegała godzinkę po ogrodzie, jak ci doradzałam — rzekła Kamilka. — Od kiedy zaczęłyśmy lekcje, nie wychodziłaś wcale z pokoju. Jeżeli będziesz wciąż siedziała, stracisz kolorki na twarzy i możesz się rozchorować.
— O, Kamilko! proszę cię, pozwól mi zostać tutaj. Tak cię bardzo kocham!... — mówiła Stokrotka przymilnym głosikiem.
Kamilka gotowa już była ulec prośbie dziecka, ale Madzia, przewidując to, postanowiła zmusić Stokrotkę do posłuszeństwa, wiedząc o tem, że raz ustępując naleganiom trzebaby potem nieraz spełnić jej wolę. Wzięła więc Stokrotkę za rączkę i otwierając drzwi, powiedziała:
— Kamusia już dwa razy powtórzyła ci, że masz iść do ogrodu, a ty prosisz wciąż o pozostanie choć małą chwileczkę. Siostrzyczka moja jest tak uprzejma, że cię słucha, ale tym razem życzymy sobie, byś wyszła. Jeżeli więc Stokrotka pragnie być grzeczną, jak to przed chwilą przyrzekła, powinna być posłuszna. Idź więc moja malutka, a za godzinę do nas powrócisz.
Stokrotka spojrzała błagalnym wzrokiem na Kamilkę, która wyczuwała doskonale, że siostra ma słuszność, ale nie miała odwagi podnieść oczu, by nie spotkać się ze spojrzeniem dziecka i nie dać się wzruszyć.
Stokrotka, widząc, że musi poddać się konieczności, wyszła zwolna i skierowała się do ogrodu.
Pani Marja wysłuchała całej tej scenki w milczeniu, poczem zbliżywszy się do Madzi ucałowała ją serdecznie.
— Dobrze postąpiłaś, moje dziecko — rzekła z uśmiechem. — A ty, Kamilko, trzymaj się mocno, czyń tak samo, jak twoja siostrzyczka.
To rzekłszy, wyszła z pokoju.