<<< Dane tekstu >>>
Autor Sophie de Ségur
Tytuł Przykładne dziewczątka
Podtytuł Zajmująca powieść dla panienek
Pochodzenie Przykładne dziewczątka
Wydawca Księgarnia Ch. I. Rosenweina
Data wyd. 1928
Druk Drukarnia „Siła”
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Jerzy Orwicz
Ilustrator Marian Strojnowski
Tytuł orygin. Les Petites filles modeles
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cała książka
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
V.
Kwiaty zerwane i zastąpione nowymi.

— O mój Boże! Jakże nudno biegać tak samej jednej! myślała Stokrotka, rozglądając się po ogrodzie. I dlaczego Madzia zmusiła mnie wyjść z pokoju? Kamilka byłaby pozwoliła pozostać, widziałam to dobrze po jej minie. Najlepiej mi jest z nią razem, bo ona pozwala robić co mi się podoba. Bardzo kocham Kamilkę. I Madzię też kocham, ale więcej lubię bawić się z Kamilką. Coby tu wynaleźć do roboty? Aha! Wiem już. Mam pomysł. Oczyszczę i pozamiatam im mały ogródek.
Stokrotka pobiegła co tchu w stronę ogródka dziewczynek, pozbierała i pozmiatała suche liście i poczęła przyglądać się kwiatom. Nagle przyszło jej do głowy zrobić piękny bukiet dla Kamilki i Madzi.
— Jakże się one ucieszą... — rzekła do siebie. — Zerwę wszystkie kwiaty i zaniosę im, żeby postawiły bukiet w pokoju. Będzie ślicznie pachniało.
Uradowana swym pomysłem, Stokrotka rwała gwoździki, lewkonje, róże, rezedę, jaśminy, wszystko jednem słowem, co jej podpadło pod rękę i rzucała do fartuszka, którego końce trzymała paluszkami. Pęk kwiatów zwiększał się co raz bardziej, niektóre z nich nie miały prawie łodygi, złamane przy samej koronie. Kiedy już wszystkie kwiaty rzucone zostały do fartuszka, Stokrotka wbiegła pośpiesznie do pokoju, w którym uczyły się dziewczynki i zawołała z minką rozpromienioną:
— Patrzcie, co wam przynoszę! Prawda, jakie śliczne kwiateczki.
To mówiąc ukazała cały snop zawiniętych, nawpół opadłych kwiatów.
— Zerwałam je dla was, żebyście postawiły na stole i żeby wam tu pachniało jak w ogrodzie.
Kamilka i Madzia spojrzały na siebie z uśmiechem. Ogarnęła je wesołość na widok tej zmiętoszonej zieleni i triumfującego wyrazu Stokrotki. Roześmiały się na głos, widząc ją zasępioną i przygnębioną, gdy łodygi opadły z fartuszka na podłogę. Stokrotka stała nad niemi bez ruchu z buzią na wpół otwartą i patrzyła na śmiejące się dziewczynki, nie mogąc zrozumieć co się stało.
— Gdzieżeś narwała tyle kwiatów? — zapytała wreszcie Kamilka.
— W waszym ogródku — odpowiedziała Stokrotka.
— W naszym ogródku! — zawołały obie siostry z przerażeniem.
— Tak, zerwałam wszystkie kwiaty i nawet pączki.
Dziewczynki nie miały już ochoty do śmiechu. Stokrotka sprawiła im niechcący ogromną przykrość, zamierzały bowiem ofiarować matce na imieniny olbrzymi bukiet z kwiatów przez siebie wyhodowanych. Za dwa dni właśnie przypadały imieniny, a oto cały zamiar spełzł na niczem. Nie miały jednak odwagi czynić wymówek Stokrotce która była pewna, że im zrobi przyjemną niespodziankę. Mała dostrzegła jednak strapienie, malujące się na twarzach obu siostrzyczek, zrozumiała że stało się coś złego i poczęła głośno płakać.
Madzia przemówiła wreszcie w te słowa.
— Moja Stokrotko kochana, przestrzegałyśmy cię nieraz, że nie powinnaś niczego dotykać bez pytania. Poniszczyłaś nam wszystkie kwiaty i zrobiłaś nam tem wielką przykrość, bo chciałyśmy z nich ułożyć wiązankę dla naszej mamusi, a teraz nie mamy nic do ofiarowania jej na imieniny.
Stokrotka płakała coraz rzewniej.
— Nie gniewamy się na ciebie — odezwała się Kamilka — wiemy, że nie zrobiłaś tego w chęci dokuczenia nam, ale pragnęłaś naszej przyjemności, widzisz jednak jak to brzydko jest nie słuchać starszych.
Stokrotka płakała wciąż i szlochała zcicha.
— Pociesz się i uspokój, moja maleńka, — rzekła Madzia całując Stokrotkę, — widzisz przecie, że jesteśmy dobre dla ciebie...
— Tak, tak, jesteście aż nadto dobre, — mówiła Stokrotka przez łzy — ale zasmuciłam was i to mnie boli... Przepraszam, bardzo przepraszam. Kamilko, Madziu, już nigdy, nigdy nic takiego nie zrobię!...
Dziewczątka starały się pocieszyć dziecko rozżalone. W tej chwili weszła pani Rosburgowa, matka Stokrotki i zatrzymała się zdziwiona, widząc zaczerwienione od płaczu oczęta dziecka.
— Co to się stało? — zapytała. — Czy Stokrotka co spsociła?
— O nie, proszę pani, pocieszamy ją — odrzekła Madzia.
— Dlaczego?
— Bo, bo... — zająknęła się Stokrotka, nie mogąc dokończyć.
— Pocieszamy ją... — rozpoczęta Kamilka i również zamilkła nagle.
— Wytłumacz mi sama, dziecko drogie, czego płaczesz i dlaczego cię one pocieszają? — powiedziała matka, zwracając się do Stokrotki.
— Byłam bardzo niegrzeczna, mamusiu złota — zawołała Stokrotka, rzucając się matce na szyję. — Zrobiłam wielką przykrość Kamusi i Madzi, ale doprawdy zupełnie niechcący. Zerwałam wszystkie kwiatki w ich ogródku i nie będą miały co dać swej mamusi na wiązanie. Ale one są tak dobre, że nietylko mnie nie strofują, lecz uściskały i pocieszają.
— Bardzo szczęśliwie się stało, że wyznałaś mi prawdę — odpowiedziała pani Rosburgowa. — Staraj się być tak dobra i pobłażliwa, jak twoje przyjaciółki, a będziesz przez wszystkich kochana.
To mówiąc, ucałowała wszystkie trzy dziewczynki i wyszedłszy z dziecinnego pokoju, zadzwoniła na służącego, by kazał zaprząc konie.
W pół godziny potem matka Stokrotki jechała w stronę pobliskiego miasteczka, a przybywszy tam, udała się do miejscowego ogrodnika, posiadającego dobór najpiękniejszych kwiatów i wybrawszy kilkanaście doniczek, kazała je zawieźć do ogrodu pani Marji. Tam miano wskazać, gdzie mają być umieszczone.
— Chciałabym, żeby przywieziono te kwiaty o świcie, chodzi mi oto, by ich nie zauważono i żeby dziewczątkom zrobić miłą niespodziankę.
— Niech pani będzie spokojna, wszystko będzie zrobione, tak jak pani sobie życzy — odpowiedział uprzejmie właściciel kwiatowego sklepu.
Młoda kobieta, nie targując się, zapłaciła żądaną sumę i odjechała, wydawszy służącemu rozporządzenie, aby kwiaty przywiezione przez ogrodnika zasadzono w ogródku Kamilki i Madzi.
Podczas nieobecności pani Rosburgowej dziewczątka udały się do ogrodu, żeby sprawdzić na miejscu rozmiar klęski.
— Może pozostało jeszcze trochę kwiatów — myślała Kamilka — gdybyż przynajmniej starczyło chociaż na małą wiązankę.
Niestety, nic nie ocalało. Obie siostry patrzyły ze smutkiem na swój pusty ogródek. Stokrotka miała ochotę do płaczu.
— Niema rady — szepnęła Madzia. Musimy postarać się o jakiekolwiek rośliny, które rozkwitną później.
— Kupcie kwiaty za moje pieniądze — zawołała Stokrotka — mam trochę w skarbonce.
— Zachowaj je dla ubogich — odrzekła Madzia.
— Przyrzeknijcie mi, że jeżeli wam zabraknie do kupna kwiatów, to weźmiecie moje oszczędności, — prosiła Stokrotka.
— Dobrze, dobrze, moja mała, nie myślmy już o tem i przygotujmy rabaty na posadzenie nowych roślin.
Wszystkie trzy zabrały się do roboty. Stokrotka miała sobie polecone wyrwanie badyli i wywiezienie ich na taczce; Kamilka i Madzia kopały żarliwie; wielkie krople potu spływały im z czoła.
Matka Stokrotki zastała je przy tej pracy i zawołała z uśmiechem:
— Jak widzę pracujecie nie na żarty! Ogródek skopany doskonale! Kwiaty wyrosną tu same, jestem pewna.
— Niezadługo będziemy miały co zrywać — odpowiedziały dziewczynki.
— Nie wątpię o tem, gdyż Bóg miłosierny wynagradza zawsze takie dobre dziewczątka, jakiemi wy jesteście.
Skończywszy swe zadanie, Kamilka, Madzia i Stokrotka złożyły ogrodnicze narzędzia i bawiły się całą godzinę w pobliskim gaju.
Zadzwoniono na obiad i wszyscy zasiedli do stołu.
Nazajutrz po śniadaniu dzieci pobiegły do swego ogródka, chcąc go doprowadzić do porządku.
Kamilka przybyła pierwsza. Jakież było jej zdumienie, gdy ujrzała moc ślicznych kwiatów na pustych wczoraj rabatach.
Madzia i Stokrotka patrzyły również ze zdziwieniem, nie mogąc zrozumieć w jaki sposób wyrosły i rozkwitły w jedną noc te pachnące wspaniałe kwiaty.
Dwie mamusie zbliżyły się, słysząc radosne okrzyki dzieci i wyjaśniła się wnet tajemnica. Radość i wdzięczność dziewczątek nie miały granic. Stokrotka czuła się jeszcze więcej uszczęśliwiona niż Kamilka i Madzia, gdyż przykrość im wyrządzona ciężyła jej bardzo na sercu.
W dzień imienin pani Marji wszystkie trzy razem ofiarowały jej prześliczny bukiet, a także mamusia Stokrotki dostała wspaniałą wiązankę pachnących kwiatów, jako dowód wdzięczności za dar tak dobrze pomyślany.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Sophie de Ségur i tłumacza: Natalia Dzierżkówna.