<<< Dane tekstu >>>
Autor Cyprian Kamil Norwid
Tytuł Psalmów-psalm
Pochodzenie Dzieła Cyprjana Norwida
Redaktor Tadeusz Pini
Wydawca Spółka Wydawnicza „Parnas Polski”
Data wyd. 1934
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
PSALMÓW-PSALM.
JAKO PIEŚNI SPOŁECZNEJ POSZYT TRZECI DO AUGUSTA C.[1], POEMA PRZYPISUJĄC.
Skoro się ten niepłodny ruch rozpoczął, któremu wielu czyni zaszczyt, że zła dużo urodził, a który, nie będąc w stanie nic urodzić, odkrył tylko na jaw złe wczorajsze, fałszywą pokorą, polityką i egoizmem długo kryte, pospieszyłem kilka słów powiedzieć, treściwie, ile można, dla oszczędności druku, skąd enigmatycznie[2] i dorywczo. Brak środków materjainych dał tu pole krytyce, od której wymagać niepodobna tej to miłości chrześcijańskiej, z jakąby one kilka wierszy należało przyjąć i ocenić. Orzekłem więc był conajprędzej, że «Za odległe gdzieś rzeczy, dziś włosienie kaleczy — północne ledwo bily dzwony». Że czynu godzina nie nadeszła — że jeszcze słowo![3]
Nawykli do czytania druku (tak, jak wszyscy, niestety, mniej lub więcej bywamy) ze stanowiska sztuki pisania wierszy prawdy one, w braterstwie przyjaciołom przesłane, uważyli. Dziś dalszy ich ciąg z mniej konieczną lakonicznością rozwinąwszy, Tobie, Szanowny Mężu i Bracie ten dzisiejszy Psalmów-psalm przypisuję, a tak zamknięta jest pieśń moja, której «Wigilja» jest prologiem, a która «Pieśni społecznej cztery stron», «Trzy pytania» i ten «Psalmów-psalm» składa.
Wiadomość tę dodaję, bo czytelnik uważny znajdzie myśli całoksztalt w tych wyrywanych mi z pod ręki nieznanemi mi wichrami pisma liściach. Dawniej, w ojczyźnie tam, kiedy nie pisać i drukować (co poecie jest smutno) ale mowić mogłem głosem żywym, nie raczyłeś pogardzać pieśnią znanego Ci młodzieńca — chciej i teraz przyjąć tę oznakę urosłego w prawdę poważania, z jakiem się sługą Twoim pisze


1850 lata.

19) Izali się nie ma dowiadywać lud u Boga swego? Azaż umarłych miasto żywych radzić się ma?
20) Do zakonu i do świadectwa; ale, jeżeli nie chcą,
Niechże mówią według słowa tego, w którem niemasz żadnej zorzy.
VIII. Izajasz.
I.

W ton pozaprzeszłych prac, pieśń bezśpiewacza a żywa
Dlugo o, długo nam tęcz ukrywała przędziwa.
Długo o, długo myśl po narodowym obszarze
W imię latyńskich muz nawoływała żniwiarze.

Starego świata pan, kiedy, jak słońca oblicze,
Do oceanu wpadł, blaski wyplusnął zwodnicze,
Co, jakby rosa skier, w źrenic tak wciekły zwierciadło,
Że weszedł księżyc już, a jeszcze im słońce nie zbladło!...

Więc, było smutno nam — smutno i tamtym przed nami,
Że pozachodni blask bezwłasnowolnie tu mami[4].
Więc nieraz upiór Grek z lachczisowej[5] zapory
«A! mówcież» wołał «im, że my tu sami, upiory.
«A głoś-że!» krzyczał cień rzymskiego mówcy do Kloto[5],
Że, póki żyłem tam, nienawidziłem retory.

«A klnijże, mówię ci!» (wykrzykał Cezar z sromotą)
«Koronowańców tych, z którymi działu nie miałem,
«Z którymi nie mam nic... nie sam się «Cezar» nazwałem»

Ale na świecie tym — czyjaż to wina, ach, czyja,
Że nieraz cieniów cień żyjące tłumy zabija? —
Ale na świecie tym mów widzącemu, że widzi.
To może zślepnie wraz, tak zawstydzenia się wstydzi.

II.

Więc Ten o, dobry, tam, gdzie miłosierdzia źródlisko
Śpiewaki swoje nam sprawił i przysłał tu blisko —
By każdy, każdy z nich, coraz to skonem łatwiejszym
Oj, przekonywać mógł, że i tu rodzą się ludzie,
Że i ten naród nasz od onych mało podlejszym,
Że, i dziś cudy są, byleś się poznał na cudzie.

III.

Malczewski naprzód zgasł i ani znaku, gdzie leży[6]
On, który zaczął pieśń, sam niewidzialny, jak z wieży
Pieśń, jak Aldony pieśń do przyszłych słowa rycerzy,
On, który dotąd sam Polki nakreślił oblicze,
Wziąłże, choć jeden kwiat od was, o mary zwodnicze,
Francuskich sylfy[7] strun albo kwiateczki pod krzyżem,
Ale bez dziejów tu, choć w niebogłośne paciérzem...[8]

«Kobieta, marny puch!» Gustaw aż zawył litewski
I gdzie miljony zszedł, i przez trumienne znów deski
Z pierwszego grobu w grób ciemnego wszedłszy więzienia
O, jakżeż musiał kląć serca i mózgi z kamienia!
Tu za Konradem w chór śpiewaków tłumy powstały
I każda z polskich ziem już prześpiewiona w chórały,
I każdy oddźwięk słów, i każde barwy poczucie,
I każda głosu łza... Na jednej brakło nam nucie:
Na nucie struny tej, co jest cięciwą łucznika,
Tej, co zamyka pieśń, a rzeczywistość odmyka,
Na nucie struny tej, której harfiarzem Maurycy...

Więc przyszedł i mąż ów, lecz tłum go przeklął stolicy,
A prawdy, które niósł, wonczas dopiero uznane,
Gdy z umarłego zwłok serce wyjęto spękane![9]

IV.

Więc znowu, znowu ból i katakomby wygnania,
I katakomby tam, gdzie nawet niema śpiewania,
I znowu, znowu ból: aż do katakomb zaświtał
Irydjonowy hełm i co «w nieboskich» snach czytał,
I to, co z boskich wie, czem się w zajutro «przedświtał...»
— O smutny, piękny mój, i ty już z tarczy Gorgonę,
I ty już z hełmu laur w cierniu przerzucasz koronę,

Co kwiatów białych śnieg ze skroni strząsa na ramie:
I ty już nieraz tu plunąłeś światu, że kłamie!...
———————————

V.

A teraz, bracia, cóż, gdy każda z ziem już opiana
W szabelny Pola dźwięk, w gwiazd harmonijkę Bohdana,
W Juljusza pryzmat barw, każdego kryształ wyrazu,

Gdy każdy wiersza tok, jak struna, dobrze ograna,
Gdy prozy nawet grunt ogniem zrumienion podziemnym
I każdy słowa pąk odśniwa zdaniem promienném?

A teraz, bracia, cóż, gdy wiosna pieśni przekwita?
Czy «nad pieśniami pieśń» salomonowa nie wita?
Czyż nie omyli znów ludzkość, gdy z łoża powstanie,
Za oblubieńcem swym wołając: «Tęskno mi, Panie!...»

VI.

...Pieśń śpiewała — przez wieki
Tę pieśń śpiewała[10]: Miły,
Miły mój, wina ścieki,
Rubinowe ścieki mię karmiły
Rubinowe, słoneczne;
Przekroplone ze krwi twojej — wieczne[11].


Wszakże piersi twoje, usta twe,
Wszakże miłość ust twych, gdzie się rwę,
Słodsza miłość, o, słodsza,
Niż słoneczność najzłotsza,
Niż krwie rubin, niźli chleby mleczne!

Ależ, Panie, miłość, znamże ja,
Która miłość ust twych, która twa?
Pociagnijże ty zgóry,
Samże porwij, sam pociągnij pierwej
Miasta wiecznego mury,
Ducha ludów, dusze, serca, nerwy...

Bom jest czarna, ach, zaprawdę, czarna
Kadzielnica ofiarna,
Opalona zwierzchu, mdła i marna.

Bom winnice mojej strzec nie miała,
Ale winnice onej,
Onej mi poleconej,
Tom się jako namiot gruby stała.

Teraz, wieków gdzie południe, powiedz!
Gdzie masz wczasy dla owiec,
Bo dokoła obcy i manowiec!

A was zasię, was, niewieście duchy
Poprzysięgam — dajcież mu spocznienie,
Aż sam wstanie, sam otrzęsie włosy,
Sam aż pocznie zbudzenie.

Liszki male pierwej niech poginą,
Te, co psują nam wino,
Co trą listki, niźli się rozwiną.

To śpiewała przez wieki
Tę pieśń śpiewała: Miły!
Miły mój, niechby wieki,
Niechby powiek cienie się rozwiły
I dzień nastał, ach, całodzień owy
Bezsłoneczny dzień i bezcieniowy.
———————————
Więc głos do niej. Tyś zamkniętym sadem,
Siostro moja, tyś jest winogradem
Ocieniona — i ty jesteś niby
Pod pieczęcią, jasne źródła szyby.

ONA.

Od północy, wietrze, powiej chrobry,
Od południa drugi wietrze dobry!
Wiejcie dobrze, chrobrze, wiejcie w sadzie,
Niech woń płynie, owoc niech się kładzie!
———————————
A teraz, wiedźcież, dalej rzecz opowiem sama,
Że białym snem widzenia spałam. Ściany, brama
Zawora bramy, rzeczy między mną a onym
Jakoby więc kryształem były przeniknionym
I jakby trąb mówiących gardłem, które niosło:
«Otwórz mi, siostro moja, przyjaciółko pewna,
«Gołąbko moja, bowiem włos mój jest, jak wiosło,
«W brylanciech ros kąpany i twarz moja rzewna».
— A ja, zawolam: «Gwiazdy mych odpięłam sukien
«Tudzież iglice — nie wiem, którą oblec szatę,
«Albo pas, i z jakowych ma być dziany włókien,
«I jakie wonie, maści, zali dość bogate» —
I porwę się, aż pomost dokoła cedrowy
Zadrżał, albowiem biegłam ku bramie, gdzie owy,
A z palców mi kapała myrra na zaworę,
Gdy otworzyłam: próżno — próżno — ach, nie wporę!
Omdlałam — i rękoma szukałam blademi,
I szłam, i mdlałam, śladów patrząca po ziemi,
Wołałam, a nie odrzekł — szukałam, nie było.
Nareszcie stróży nocnych wojsko przechodziło:
Ci mię ubili, piersi zranili, płaszcz wzięli;
Stróżowie murów... ci mię srodze nagabnęli...

Poprzysięgam przeto was, o dziewy
Jerozalemskie, że, jeżeli
Miły mój jest tam, gdzie wy
To, donieścież jemu, jak anieli,
To, gdziekolwiekbądź gości,
Wyłóżcie, jak się ta rzecz stała!
Powiedzcież jemu, żem z miłości
Zachorzała...

VII.

A toć już mówią języki ludzkiemi
I anielskiemi zdarza się im nucić
Proroctwo także — te, co rytmem ziemi,
I te, co z ducha, gdy się począł cucić;
Proroctwo także nieraz bywa z niemi...

Są nawet wiary niezłomni rycerze
I coby oddać radzi majętności
Na przenajświętsze ubóstwa grabieże —
A jednak, bracia, mamyż dość miłości?

Tej, co to póty, póty jest cierpliwa,
Aż boże sądy z nią, kiedy się zrywa,

Aż świętą prawie w swem zniecierpliwieniu
I budującą nieledwie w zniszczeniu...

Tej, co nie zajrzy, ani się nadyma,
Bo dość ma tego, że dość nigdy niema...

Bo rzeczy swoich nie szuka, a przecie
Cudzego nie chce-wie, że bożem trzecie...

Tej, co surowa jest i dobrotliwa
Nie myśląc złego, sama się nie gniewa...

Tej, co to z prawdy tylko się uciesza,
Wszystkiemu wierzy i wszystko rozgrzesza,
Bo wszystko cierpi... tej, co się spodziewa
Wszystkiego—czasem krzyżowego drzewa!

Oh, bo, acz gniewać się nie chce, iluż gniewa!?
Miłości, w tobie jednej odpocznienie,
I moc i bytu oś — w tobie sumienie.

Języki? Zwiną się, jak książek karty,
Gdy je piorunów widelec rozdarty
Na sąd ostatni wyzwie. Nasza wiedza?
Upiorem życia. Proroctwo cóż?... Miedza,
Próg, czasów nowej widzenie granicy.
A więc to wszystko proch, proch na ulicy
Do Boga!... Miłość tylko pozostanie,
Jak w zapalonym stosie hełm bronzowy
Z napisem: «Jesteś

...różne miałem mowy
I różne o tem było me śpiewanie,
Od pacholęcia świegocąc pieśniami;
Te, gdy zmężnieje czas, wspomnicie sami[12].
———————————
———————————
Bo zasłaniałem wzrok, śpiewając słowo,
Ani mi lauru liść szumiał nad głową,
Bom ja ostatni tu w poetów świecie,
Który-m nie przyszedł wczas i... Zresztą wiecie!

VIII.

Wpierw, niźli Ojcze nasz w duchu i w prawdzie wyrzeczem,
Niech kością bytu nam, niech pierwej stanie się mieczem
Te błogosławieństw siedm i ósme, walki początek[13],
Gdy trudów przyjdzie trud, gdy piątków nastanie piątek.

O, dobrze, dobrze, wam, którzyście w duchu ubozi,
Nie wiedząc, wyszliście z bram i korzystacie już z żniwa
I, jak ptaszęta, wy, kiedy do gumien się zwozi,
Skowronkujecie tym, które pot trawy oblewa.

2.

Lecz i ci tęskni, oh, którzy o czasie się biedzą
I nie są, jako wy, i ponad czasem nie siedzą,
Ale wciąż smętni tu, choć im tu wszego nie stawa;
O, i was czeka dar stamtąd, skąd wszystko się dawa.

3.

Toż ciszy[15], którzy są bezmownej ziemi obrazem,
Pracując, jako ta, i w głuchym rytmie z nią razem,
Tak ziemię w sobie pierw prac tych posiędą ćwiczeniem,
Że dana będzie im i ta, której są sklepieniem.

4.

A owi, którzy rozsprawiedliwości spragnieni,
Co marny znają los, króle, a siedzą w przedsieni —
I owym zczasem dzban do ust się spiekłych nachyli,
Jeżeli, pragnąc wciąż, nie sami dzbanu kusili.

5.

Wam słodziej — o, i jak! — co miłosierdzie czynicie,
Bo ten, co miłość jest, odpomni przeszłe wam życie,
Bo każdy dobroczyn wpierw zmartwychwstanie już wami;
Nie sami czując tu, i tam staniecie nie sami.

6.

Czystego serca mąż pociech i teraz nie próżny,
Widzi on bowiem cel, lubo do celu podróżny.
I dobrze, pewno, mu — ani go tuman błyskawic,
Ani go błędna skra w samotrzask zwiedzie trzęsawisk.

7.

Lecz z wszystkich pono ten rzecz ma najlepszą w udziale,
Kto czyni pokój tu pomiędzy ale a ale
I nie sam pokój słów, który jest śmierci pokojem,
Lecz pokój w słowie słów, pokój pokojem i bojem.

IX.

...Ach, gdy te siedem słów ciałem się stanie w ojczyźnie,
O, ileż będzie znów blizn i przy każdej klątw bliźnie,
O, ileż słodkich łez w onej to walce wesołej[16]
Gdy już w anioła człek, a w ludzie zlecą anioły,
Gdy z ziemi w niebo chór, a z nieba odśpiew na ziemię,
Gdy od słodyczy piór słodkiem aż stanie się brzemię,
Gdy w starcu młodość aż, w młodzieńcu celu powaga.
Dziewiczy w mężu wstyd, męska w dziewicy odwaga,
Bezgrzeszność w samej płci, ostatni tryumf społeczny,
I samej śmierci zgon...[17]
I amen — amen przedwieczny.

X.

Ale teraz jakież z nas poczęcie
Tych to wielmożnych dni?
Nim przepękną pieczęcie,
Teraz, bracia, zakon łez, nie krwi!

Teraz, bracia, od stóp aż nad lica
Włosiennica...

Włosiennica, kiedy mówią ci:
«Głupstwo czynisz»,
A tyś nie chciał się chełpić, żeś niezrozumiany,
A ty dla prawdy twojej innych też nie winisz,
A ty wiesz, że najcichszym był Ukrzyżowany...

Włosiennica, jeśli ci przedwcześnie
W oczy pluną,
Bo może nie wiesz jeszcze, jak te zmienić pleśnie
W złote runo!

Włosiennica, kiedy cię zapomną,
Bo znasz wagę żywota
I kiedy cię pamięcią uzacnią ogromną,
Bo znasz, względną jak cnota.

Włosiennica, gdy ci kazać będą,
Co przerosłeś żywotem,
I kiedy cię ominą, a zdala usiędą
I rzekną: «Zacny», jakby mówili: «Nie potem».

I zamiast mówić: «Ciemno pojmujemy», rzekną:
«Niejasne się tłumaczy!»
I kiedy użytecznem zabić zechcą piękno,
Lub piękno wznieść, bo łatwiej się w zło przeinaczy.

Włosiennica, jeśli sam postrzeżesz,
Że w wolności duchowej
Słabość za boleść bierzesz,
Że łudzisz się, żeś w sobie faryzeuszowy —
I stąd nieswój, że prawisz,
Czegoś nie zrobił w sobie,
Lub, coś zrobił, nie jawisz:
Że w tobie grób, a tęsknoć, że ty jesteś w grobie!

Włosiennica, jeźlić będą gadać,
Że przez ciebie własność naruszona,

Bo ty się radzisz Polsce z Boga nieposiadać,
Nie nieposiadać się z Prudona!![18]

Włosiennica, jeźlić kto zarzuci,
Że przekręcasz wyrazy,
Bo każdy z nich powrócić winien i powróci
Do twórczości pierwszej, do bezzmazy,
Bo w tem słowo polskie i słowiańskie
Niedrukowane, chrześcijańskie![19]

Włosiennica, jeżli-ć kto ogłasza
Za beznarodowego,
Bo nasza rzecz jest wieczność w Polsce, a rzecz wasza
Polska w dziejach wiecznego[20].
(1850 r.).





  1. Do Augusta Cieszkowskiego (1814—1894), ekonomisty i filozofa, autora «Ojcze Nasz».
  2. enigmatycznie (gr.) = zagadkowo, niejasno.
  3. cytat z «Wigilji» — zob. wyżej nr 37.
  4. Wiadomo jest, o ile cała epoka, u nas tak nazwana, klasyczna pozbawiona była wszelkiego życia, a tem samem życia starożytnych. Wszystkie niepoetyczne klasyków tłumaczenia nie stały się historją, a nie zaczęły być poezją; w niczem do Greków i Rzymian niepodobne, tłmaczenia tłumaczeń, cieniów cienie! (P. P.).
  5. 5,0 5,1 Lachesis — przeszłość, Kloto — obecność, Atropos — przyszłość. (P. P.).
  6. Istotnie, miejsce, w którem leżą zwłoki autora «Marji» jest nieznane.
  7. Sylf (nowołac.) — genjusz, duch powietrzny.
  8. Dziwna jest, że w najbogatszej prawie jako poezja literaturze polskiej Polka, krom Marji Malczewskiego, nierozwiązanym dotąd typem — mnie się zdaje dlatego, że ten Polek poeta przedewszystkiem ani jednego od nich kwiatu na grób dotąd nie dostał, gdy pani Sand, ba, i pan Balzak tyle ich za życia odbierają!... Telimeny za Polkę nie uważam a Zosi za kobietę, a Aldony nawet za osobę — ta ostatnia Litwą, romantycznością, ludzkością... symbolem, nie kobietą.
  9. Przy dyssekcji ciała Maurycego Mochnackiego spękane serce znaleziono. (P. P.)
  10. «Ta pieśń» jest jakby przeróbką przypisywanej Salomonowi «Pieśni nad pieśniami».
  11. W całym tym ustępie odsyłam usilnie Czytelnika do salomonowego «Canticum canticorum», a miamowicie roz. I, 2, 4; II. 7, 15, 17; IV. 6, 10, 12, 16; V. 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8.
  12. 1Nie było mi nigdy tak pomyślnie, ażebym pisma moje, od lat tylu po różnych czasopismach rozrzucone, wydał razem, czem mógłbym (Jak to inni czynią) przyzwyczaić do mowy, o ciemności oskarżanej — bo już dziś mi niełatwo innej mowy się uczyć. Zresztą dla wszystkich niepodobna, a dla jednego pisać i drukować się nie zwykło; każdy z nas przez niektórych do wszystkich mówi. (P. P.).
  13. Po siedmiu błogosławieństwach następują trzy ustępy formy innej, które są przepowiedniami samej walki, temi siedmioma hufcami, sprawionemi pierwej, rozpoczętej. W tem odsyłam usilnie czytelnika do Ewangelji świętej. (P. P.).
  14. Tamże do każdego pojedyńczo błogosławieństwa odsyłam usilnie dla zgłębienia, jak pojęte są i czyli nie tłumaczę błędnie? (P. P.).
  15. powinno być: cisi.
  16. O «Walce wesołej» w Psalmach Dawidowych i indziej w Piśmie św. (P. P.).
  17. Zniesienie różnicy płci ostateczny dar łaski — zmartwychwstanie — wchłonięcie tam, gdzie się ani żenić, ani rozwodzić będą, jako aniołowie bozi. (P. P.).
  18. Piotr Józef Proudhon (1809-1865), jeden z pierwszych przedstawicieli naukowego socjalizmu, występował w swych licznych pismach przeciw własności prywatnej.
  19. Od czasu, jak ośmieliłem się filozoficzno-filologiczne równanie mienia i sumienia orzec, niesłusznie i o inne «przekręcania wyrazów» oskarżany; chcę tu objaśnić, że stracenie własności przez życie i przez śmierć (co tak ważna dziś kwestja) w filozofji polskiej dobitnie się określa. I tak: zarówno
    nieposiada się z żalu, jak i nieposiada się z radości — konający albo przerażony zapomina o mieniu, a rozradowany w Bogu nieposiada się zeń dla sumienia. Jeśliby te różnice niejasnemi się zdały, to proszę spojrzeć w dzienniki francuskiej partji porządnej (katolickiej), jak mówią często, ona to nieposiada się ze strachu, i w broszurę P. Kosińskiego, w Poznaniu drukowaną (o sprawie polskiej 1848). (P. P.).
  20. Różnice, które jaśniej w «Trzech Pytaniach» (poszycie drugim pieśni społecznej), mówiąc o duchu rzeczpospolitej i duchu rodów, wyłożyłem. (P. P.).





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Cyprian Kamil Norwid.