<<< Dane tekstu >>>
Autor Aleksander Fredro
Tytuł Rada Bogów
Podtytuł Powieść
Pochodzenie Nieznany zbiór poezyj
Wydawca Towarzystwo Miłośników Książki
Data wyd. 1929
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


XXVII
RADA BOGÓW
POWIEŚĆ

Na ostatniém Olimpu wielkiem posiedzeniu,
Gdy iuż waznieysze sprawy roztrząsniono,
I po tysiączném wyroków spełnieniu,
Gdy się iuż Radne miało rozéysdź Grono,
Przyszło przypadkiem wspomnieć i o Ziemi —        5
„Cóż robią Ludzie?“ Iowisz się zapyta,
„Z których niejeden chełpi się przed swemi,
Że w swiętéy księdze przeznaczenia czyta
I że są wielcy Bogowie
Dumni, ledwie wierzyć raczą“. —        10
— „Wiélkie dzieła“ Mars odpowie,
„Każdę godzinę krwi wylewem znaczą;
Dawniéy o złoto, dziś o różność myśli
Miecz i pożoga krwawe slady kryśli;
Wśród dzikich mordów, nieskończonych sporów,        15
Zyią Smiertelni iak w nowym żywiole;
I gdyby wieniec Achillów, Hektorów,
Często nieiasniał na niegodnym czole,
Zupełnie moię przeszliby nadzieię“ —
Na to westchnąwszy Minerwa powiada:        20
— „Mnie zaś, smucić się wypada
Zle tam się z rozumem dzieie,
Było go trochę, iak na pozor właśnie,
I te trochę teraz gaśnie“ —
— „Wszystko to razem iest niczém“        25
Przerwie Wenera z nadobném obliczém,
„Ale miłością[!] Ludzie iuż nieznaią
I ieżeli kochaią,

To iakgdyby dla igraszki,
A to wcale nie są fraszki.“        30
— „Nigdy ia tyle niemiałem czcicieli“
Plutus zawoła,
„Nigdyście razem tyle ich niemieli,
Ile mam teraz, wszystkich wszędzie zgoła —
W czyiż Świątyni Ludzie iuż niebyli?        35
Od którychże ołtarzy nieuszli po chwili?
U moich tylko ciągle tłum bez miary
Na moich liczne palą się ofiary...“
Byłby iescze rozmawiał, bo rad on się chlubi,
Ale Merkury co tego nielubi,        40
Przerywa,
I tak się odzywa:
„Mężów zwodzonych niezliczone skargi,
Zemsty wołaią do Nieba. —
Czy niscząc ciągłe zdrady i zatargi,        45
Zmienić małżeństwa wymaga potrzeba,
Wysłuchay i sądź Boże Bogów Panie,
Gdyż ia niecofnę, co się raz iuż stanie,
Zwłascza że dla świata,
Większy zysk niż strata“. —        50
Na ten żart Wulkan ledwie gniéw hamuie,
Iuż głos iak mężów obrońca zaymuie,
(A na Marsa gdy spoziéra
Usmiechnęła się Wenera)
„Męże zdradzani, rzecz niemałéy wagi“        55
Wrzaśnie chrapliwie „warta iest uwagi,
Niech małżeństwa zmuszone iśdź honoru sladem,
Bogom nawet w potrzebie staną się przykładem“
A rozciągnąwszy aż nadto obronę,
W któréy przeklinał każdą płochą żonę,        60
Bo iego dusza zawzięta,
Dawne urazy pamięta —:

„Daruię“ rzekł „łańcuchy méy własnéy roboty,
Niech Męże niemi karzą żon swoich sromoty,
A każdy z Bogów i każda Bogini        65
Niech na wsparcie niesczęsnych dar iaki uczyni;
Tak iuż postąpiłem, tak postąpić radzę“ —
Jowisz naypiérwszy zwiększa Mężów władzę;
Czuiność Iunona; Bachus pragnienie
By piiąc, troski biegły w zapomnienie;        70
Wenera miłość zdwoić zapowiada;
Drogą cierpliwość Minerwa dokłada;
Inni gdy myślą nad zwierzonym losem,
Kupido co się tulił na łonie u Matki,
Z cicha pieścliwym odezwie się głosem:        75
„Próżne są wasze dziś Bogowie datki,
Ja im naywiększą chcę wyswiadczyć łaskę,
Oto dam moię tę z oczu przepaskę;
W ręku Hymena zawsze wzrok zasłonię,
Tak usczęsliwie męża, podobam się żonie;        80
Kto iaśno widzi sobie niedogodzi,
Lecz kto złego niewidzi, ten sczęście znachodzi —
Skończył Chłopczyna z figlarnym uśmiéchem,
Wszyscy go chwalą, biorą dar z pospiechem,
Iedynie Wulkan więcéy się domaga; —        85
Miota przeklęstwa, wszystkiém grozi, łaie,
Drudzy niemilczą, każdy zdanie daie,
Gniéw się roznieca, kłótnia bardziéy wzmaga,
Iuż słów niesłychać, nikt się nierozumié,
Ieden głos tylko po Olimpie szumi,        90
Iak grzmot co górne przebiega sklepienia —
Gdy władny Jowisz z złotego siedzenia
Wzruszył berłem; ucichli Bogowie —
„Czemuż ta zwada“ Pan piorunu powie,
„Niegodni Ludzie kłócić Niesmiertelnych grono, —        95
Niechay Merkury biegnie z Kupida zasłoną,

Boga oznacza, nieść ulgę do koła,
Lecz Bóg wyroków odmienić niezdoła —
W zbyt małéy cząstce świata rod nikczemny Ludzi,
Niechay was niezaymuie, niechay was nietrudzi,
Udziałem iego roskosz czy ciérpienie,
By żył i ginął, w tem ma przeznaczenie“.[1]






  1. Ww. 90 — 102 przekreślone ołówkiem.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Aleksander Fredro.