[17]I
BALLADA
Czemuż Rycérzu daremnie
Przed Hedwigą gniesz kolana,
Choćem od ciebie kochana,
Kochać niebędę wzaiemnie;
Miłość twoia mnie niewzrusza, 5
Wzrok twóy hytry [!], hytra [!] dusza; —
Zdzisław zyskał serce moie,
I moy Oyciec tém się chlubi,
I gdy skończą toczyć boie,
Zdzisław Hedwigę zaslubi. — 10
Wstał Iromir na te słowa,
Od Hedwigi zwrócił oczy
Wsciekła zemsta w nim się toczy,
Lecz ią w głębi duszy chowa;
I czarną spuscza przyłbicę, 15
I prędko żegna Dziewicę. —
Ale Zdzisław wdzięczny, czuły,
W bliskich chwilach rozdzielenia,
Co nieznacznie mu się snuły,
Bierze drogie zapewnienia. — 20
Lecz iuż u Zamku podwoi,
Iuż go zbroyny hufiec czeka
I podróż nagli daleka,
Iuż się w srébrny pancérz stroi,
I przed Hedwigą gdy stanie, 25
Wziąść ostatnie pożegnanie,
[18]
Żegna, wraca, dwakroć[3] wraca
I ustami ust dotyka,
Idzie, iescze wzrok obraca,
I wsiada na koń i znika. — 30
Na dzikim brzegu ieziora,
Gdzie płacząca brzoza rośnie,
Gdzie wietrzyk szumi żałośnie,
Od poranka do wieczora,
Od wieczora do poranka 35
Czekaiąc swego kochanka,
Piękna Hedwiga dumała;
Dumała, i z serca drzeniem
W lubą przeszłość się zwracała
I pieściła się cierpieniem. — 40
A tak czwarty miesiąc zbiega,[4]
Gdy rzuciwszy w przestrzeń okiem,
Spieszącego dużym krokiem
Zdala Rycérza postrzega:
Łza i uśmiéch się cisnęły, 45
I na twarzy wraz błysnęły;
Smieie się, płacze, drzy, woła,
Lecz gdy Rycérz przed nią staie,
Coż iey załość wydać zdoła!
Iaromira w nim poznaie. — 50
— „Wracay Dziewico zuchwała,
Wracay w zamkowe podwoie,
Próżno silisz oczy twoie;
Długo byś tu wyglądała,
Iuż twóy Zdzisław, iuż nieżyie, 55
Obca ziemia go pokryie;
Niechay Matka go nieczeka
[19]
Niechay Siostry za nim płaczą,
Iuż krwią zaschła mu powieka,
Iuż go więcéy niezobaczą“ — 60
Skończył Rycérz — a Hedwiga
Już na wszystko w koło głucha,
Znikłéy mowy iescze słucha,
I zbłąkaném okiem sciga
Zdraycę, co fałszywą wieścią 65
Przeiął iey serce boleścią —
Wstaie, do Zamku powraca,
Jakby w nowe życie pchnięta,
Wszystkiego pamięć utraca,
Smutną tylko wieść pamięta. — 70
Jętey [?] cichém obłąkaniem,[5]
Poki słońce światło ciska,
Ciemnéy kaplicy zwaliska,
Lubem teraz pomieszkaniem;[6]
Tam ni ięczy, ni się skarzy, 75
Ni łzę upuści po twarzy,
Spokoyna chociaż ciérpiąca,
Zimne czoło o dłoń spiéra,[7]
A gdy zégar dźwięk roztrąca,
W czarne sklepienie poziéra. — 80
Lecz gdy nocna przyidzie pora,
W żałobne odziana szaty,
Bierze lutnię, zrywa kwiaty,
Zwolna idzie do ieziora;
Tam, nadziei zbyt daleka, 85
Cieniów krwawych tylko czeka;
I czasami biie w strony,
I słucha z troską iedyną,
[20]
Póki lekkie, smutne tony,
Z szumem wiatrów nieprzeminą. — 90
A gdy księżyc przed iéy oczy,
W zupełnym swoim obwodzie
Z góry po ieziora wodzie,
Srebrzystą wstęgę roztoczy,
Myśli na nią że to stawa 95
W srébrnéy zbroi cień Zdzisława.
Chce go wstrzymać na tym swiecie,
Rozpowiada swoie żale,
A gdy milczy, kwiat po kwiecie
Na zwodnicze ciska fale. — 100
Noc iuż siódma cień rozwodzi,
Kiedy Zdzisław pełen sławy,
Z długiéy powraca wyprawy,
I w zamkową Bramę wchodzi. —
Lecz, O iakaż wieść straszliwa 105
Dwakroć serce mu przeszywa!
Biegnie, pędzi z srogiém drzeniem,
Hedwigi, Hedwigi woła,
Hedwigi lubem imieniem,
Brzmiało powietrze do koła. — 110
I iuż ledwie sobą włada,
Gdy swą kochankę postrzega,
Z szarpiącém czuciem dobiega,
Na kolana przed nią pada:
— „Hedwigo!“ — rzekł cichym głosem, 115
„Przestań ięczyć nad mym losem,
Zdzisław, twóy Zdzisław nie w grobie,
Iego życiem miłość twoia.
Tu iest, tu klęczy przy tobie:
Hedwigo, kochanko moia!“ 120
[21]
Wstaie Hedwiga, głos znany
Gdy się obił o iéy uszy,
Łzę wyrwał i ulżył duszy,
Wznosi wzrok swoy obłąkany,
Wzdycha, drzącą dłoń podaie, 125
Lecz Zdzisława niepoznaie —
I tak mówi do Rycérza:
„Mile głos twóy w serce biie,
Ciężki nawet żal usmierza,
Ale Zdzisław iuż nieżyie. — 130
Niechay Matka go nieczeka
Niechay Siostry nad nim płaczą,
Już go więcéy niezobaczą,
Już krwią zaschła mu powieka —
Patrzay, Patrzay, w srébrnéy zbroi 135
Cień Zdzisława oto stoi —
Lecz iuż ciemno, bardzo ciemno,
Już się Zdzisław w skały kryie,
Chodź Rycérzu, ach chodź zemną,
Mile głos twóy w serce biie“. — 140
Odtąd czas wiecznym biegł torem,
A księżyc znikał czy wzrastał,
Zawsze widział, zawsze zastał
Smutną parę nad ieziorem;
Zawsze w swéy miłości stali, 145
Przy sobie siebie czekali;
Podział, ta ulga w ciérpieniu
Dla nich próżnym Nieba darem,
A w ich srogiém położeniu,
Smierć straszną, życie ciężarem — 150
Tak ciérpieli[8] [razem z sobą,
Aż po wielu noc ubiegu
[22]
Znaleziono ich na brzegu
Wspólną okrytych żałobą,
Spoglądali w twarze swoie, 155
Ale martwi iuż oboie.
Tam grobowiec im wzniesiony
I tam w nocnéy, głuchéy ciszy
Szelest zbroi i dźwięk strony
Czasem iescze pasterz słyszy]. 160
[23]II
MODLITWA
NASLADOWANIE Z FRANCUSKIEGO
Boże miłości! Boże stworco swiata,
Którego ręka uciechy mnogiemi,
Krótki bieg życia naszego przeplata!
Sprawco radości i sczęścia na ziemi,
Czysty to promień twey wiecznéy istności, 5
Wskazał mi przyiaźń i czucie miłości!
One to w sercu moim zasczepione
Dały mi poznać naysłodsze roskosze,
Ich to natchnieniem głosy me wzmocnione,
Do Ciebie Boże naypokorniéy wznoszę! 10
Tę co czci, kocha, wielbi moia dusza,
Blogosławieństwem obdarzay obficie,
Niechay zmartwienie Jey doli niewzrusza,
Którém Smiertelnych otoczone życie —
Opatrzność Twoia, ta co cnotę broni, 15
Niechay od złego zawsze ią zasłoni. —
Niech piérwszy promień pogodnego słońca,
Roskosz Jéy oczom oswiéca i sprawia,
Niech i ostatni dotykaiąc końca,
Usmiech radości w Jéy twarzy zostawia. 20
Niech z dni Jéy, każdy, spokoynie upływa,
Iak cichy strumień co swe wody sklniące,
Z czystego zrodła obficie dobywa,
I zwolna snuie po kwiecistéy łące —
A równie gaiom, których z każdéy strony 25
Siła odwraca pęd wichrów szalony,
[24]
I nurt przeyrzysty męcić niedozwala,
Twoia opieka Boże móy i Panie!
Niech od niéy pocisk niesczęścia oddala,
I zawsze dla niéy troskliwą zostanie. — 30
Gdy będzie w znoiu, miłosierne dłonie
Swoim zwyczaiem podaiąc niedoli,
Lub wsparcie niosąc, niech Zefir Jéy skronie,
Chłodzącém tchnieniem osusza powoli, —
Niechay w upały zielonych drzew cienie 35
Nad nią wstrzymuią słoneczne promienie. —
Ieśli strudzona spocząć potrzebuie,
Wskaż Jéy kwiatami ubarwione łoże;
Ieśli pragnienie mdli usta i truie,
Wskaż Jéy zdróy czysty, nayłaskawszy Boże! 40
Zesyłay podczas słodkiego uspienia,
W tę piękną duszę lube snów piesczoty;
Chciéy zaś prowadzić w chwili Jéy ocknienia,
Od miłych marzeń do miłéy istoty —
I iak codziennie Nieba kwiaty roszą, 45
Ty Jéy uczucia napełniay roskoszą!
Boże! niedozwól aby wdzięczne lice,
Zmarsczyły kiedy troski i kłopoty;
Aby łza bolu zacmiła zrenicę,
Która zwierciadłem dobroci i cnoty. — 50
Ieśli dla życia drogiego obrony,
Własne poswięcić, własne trzeba stawić,
Mnie tylko Boże wskaż, prowadź w te strony,
Sczęściem iest umrzeć aby ią wybawić! —
A po dni naszych skończonym iuż biegu, 55
Racz nas połączyć na wszech światów brzegu,
[25]
Abyśmy mogli na łonie wieczności,
Duszę nayswiętszą przyiaznią napawać,
I bydź w téy czułéy i miłéy pewności,
Nazawsze z sobą, nazawsze zostawać. — 60
[26]III
PRZEZNACZENIE
Na próżno puszka[9] zerwana z topoli,
Własnéy w powietrzu chce używać woli,
Chęć niezatrzyma,[10] siła nieobroni,
Wicher ią[11] zrywa, wicher nią goni,
Szumi po polu szelesci po lesie[12] 5
I pada wkońcu gdzie powiew zaniesie. —
Tak prożno w życia młodocianéy chwili
Spokoyność serca[13] utrzymać się sili;
Promyk rozwagi przyswiéca nam blady,
Na czczych marzeniach buduiem zasady, 10
Wolność bez granic[14] iest naszym zamiarem,
I własnéy pracy cieszym się iuż darem,
Gdy nagle miłość przybędzie, zabłyśnie,
I wieczną cechę na duszy wyciśnie;
Niknie natenczas w iedném oka mgnieniu 15
Budowla wsparta na niedoswiadczeniu —
Budowla, którą rozmyślań róy młody,
Mniemał bydź silną, trwałą wśród przygody,
Którą dziecinnie skleia i układa,[15]
Pchnięta miłością, wali się i pada! — 20
Próżno, ach próżno! dla sczęscia czy chwały,
Przywołuiemy zamiar nasz zuchwały,[16]
Uchodzim[17] z trwogą, walczymy rozumem,
Ulegniem zawsze pod uczucia tłumem.
[27] [28]IV
...........
...........
Na .........
Czém .........
Martwa iéy pięk .....
Nic mnie nie ......
Cicha tęsknota .....
Przestrzeń, co życie ....
Smutek mnie razi, rozr ...
Nawet gdu luba wiosna ...
To co swiat cały do radosci .
Tęsknota dla mnie żałobą osłania.
...........
...........
...........
...........
........ niegu
...... ałym brzegu,
...... przyiemnie
..... ęsliwsze odemnie! —
.... wspaniałéy Natury,
.... cichy i ponury,
[29]
.. martwém tylko sunę okiem,
.. z brakło pod żalu natłokiem.
[30]V
— υ — υ — υ — υ — υ — υ — υ —
Iuż chrapliwa wrzasła trąba,
Dano boiu straszny znak,
A z przeciwnych sobie stron
Dway Rycérze w szrankach staią:
I drescz grobu wszystkich przeszła, 5
I na ustach znikał głos. —
Szelest zbroi powstał zwolna —
Tak przed burzą szumi wiatr,
Nim zaryczy wrzący grzmot,
Nim pioruny przedrą Nieba;[20] 10
A pasterze, ku swey wiosce
Wczesnie z trzodą biégną z łąk.
Wzbił się w górę tuman kurzu,
I iuż w dzielnéy dłoni miecz
Przeciwnika iskrzy zbróy — 15
Iuż się z trzaskiem sparły tarcze,
I na wzaiem szybkie razy
Dwakroć szybki zwracał raz. —
Długo twała straszna walka
Aż[21] przytarłszy spusczą broń, 20
I uderzą pierś o pierś —
Wstrzęsli sobą — nadaremnie.[22] —
Konie z głazu[23] bydź się zdały,
A Rycérze sczyty skał. —
[31]
Równa zręczność, równa siła 25
Zatrzymuie walki bieg,
Aż rumaków wsteczny skok
Zpiętych Iezdzców z kulbak ciska;
Padli, ale razem oba,
Zbroia iękła iakby grom. — 30
Tak potoki w burzach wzrosłe,
Z urwisk w ieden zbiegłszy łęg,
Zapiéraią sobie bieg —
Szumią, huczą, prą swe boki,
Aż rozdarte w końcu lądy, 35
Nowym torem pusczą prąd. —
Wstaią — silniéy mieczem biią,
I iuż czarno spiekła krew
Na pancerze bryzga z ran —
Każdy odpór, każde cięcie, 40
Mnieyszy siłę, zwiększa męstwo;
Śmierć ich hasłem, celem śmierć
Znikła zręczność, znikła sztuka,
Sama tylko walczy moc,
Sama wiedzie dzielną broń; 45
Niczém umrzéć, byle wroga
Krew wytoczyć, przedrzéć serce,
Ta w Rycérzach wrzała chęć. —
Pękły hełmy, pękły zbroie,
I wzaiemny mieczów raz 50
Obu łączy w ieden zgon:
Padli, i iuż stygły zwłoki,
A Lud iescze w głuchéy ciszy,
W krwawe trupy wlepiał wzrok.
[32] [33]VI
BALLADA
„W koło Rycérze spełniycie puhary,
W znak świętey zgody i Rycérskiey wiary! —
Brat móy zdrayca poległ w grobie
Niechcę daléy mściwym czynem
Oyca winę karać w tobie, 5
Bądź Zdzisławie moim synem“ —
Mówił Zbigniew, a Dziecina,
Drząc kolana przed nim zgina. —
W koło Rycérze spełnili puhary
W znak świętey zgody i Rycérskiéy wiary. — 10
Zbigniew, w twarzy godność błoga,
Oczy ku niebu zwrócone, [25]
Wzniósł pra[wicę, wezwał Boga]
I na m[iecze w krzyż złożone]
Na święte r[ycerskie prawa] 15
Przysiągł by[ć oycem Zdzisława.]
Dwakroć Rycerze sp[ełniają puhary]
W znak świętéy zgod[y i rycerskiéy wiary.]
A gdy ba[nkiet iuż skończony]
Powstał O[piekun sieroty] 20
I skarb [sobie powierzony]
Od nies[częścia i od cnoty,]
Z ufnością [przed stryiem stawi]
Zwierza, żegn[a, błogosławi.]
Wznoszą się mosty, — [noc opada szara,] 25
Coraz wyraźniey sł[ychać bieg zegara.]
[34]
[Czasem tyl]ko zamki wrzasną
[I ślą] echo w pusty [!] mury,
[Światła w] oknach nikną, gasną;
[Spoczął] w ciszy gmach ponury, 30
............ Natura cała
........... a, zbrodnia czuwała.
[Ni brat w mogile, ni] wdowa strapiona
[Zemsty z Zbignie]wa nie wydarły łona.
[Od Klar]y niegdyś wzgardzony 35
[Zga]sił miłość, przysiągł zgubę,
[Dziś iu]ż zamiar miał spełniony
[Wy]rwał Matce dziecie lube —
[Cieszyła] się dusza sroga,
[Niepomna] wiary i Boga! 40
Północ wybiia — [zdrayca za miecz chwyta,]
Wychodzi — droga [prowadzi go skryta,]
Idzie zw[olna, staie, słucha,]
W k[oło troskliwie spoziéra —]
Nic nie s[łychać, cisza głucha —] 45
Idzie [daléy, drzwi otwiéra,]
I gdzie [wiodła zemsta krwawa,]
Staie przy [łożu Zdzisława.]
„Ha! mam Cię!“ — rzecze [— „mam Cię wężu młody,]
Na swiat wywarty [na Zbigniewa szkody!] 50
Téy, co nie[gdyś mną wzgardziła,]
Nędzny, [niedoyrzały płodzie;]
Twoia godz[ina wybiła,]
W tedy [z Tobą będę w zgodzie,]
W tedy spo[cznie serce moie,] 55
Gdy się tw[oią krwią napoię.“]
[35]
............ budzone Dziecko,
............ nią zbuiecką
........... — rękę wyciąga —
.......... sciekły zemstą morderca 60
........... nia się urąga
.......... em topi w głębi serca;
........... włos, ciągnie zwłoki
........... parów głęboki. —
............ akroć szyby brzękły, 65
............ ły, i sklepienia iękły,
........... ca, w zbrodni śmiały,
.......... ący, blady, pełen trwogi,
........... w koło wzrok zdziczały
.......... orzuca krwawe progi 70
........... lne skryć duszę trwożną
........... yzywa lecz na prożno.
W tedy głos straszny, ia ...........
Zaryczał w ziemi nieprz ..........
„Sen przerwał .............. 75
Trup się ................
Krwi łaknąłe ...............
Musisz .................
Przeklęstwo, p ..............
Przeklęstwo w .............. 80
Umilkł głos straszny, b ...........
A zbrodniarz trupa .............
Drga z .................
Zrywa się ................
Dwakroć u ............... 85
Dwakro ................
[36]
Biegnie, wr ...............
Lecz zgroza ..............
............ dziesiąta miia
............ ha żmiia — 90
........... spoyrzeniu, włos zierzony,
.......... pomrok się rozwodzi
........... opusczony,
.......... ezludnym Zamku chodzi,
........... niłego trupa wlecze, 95
........... czarna z rąk mu ciecze. —
............ żércze płomienie
............ biły sklepienie —
........... ło wśród pożogi,
.......... kwarzony wściekłym żarem 100
........... śmiercią Zbigniew srogi
.......... ł z hydnym swym ciężarem,
........... nął, z nim gmach cały
........... iescze ięki drżały!
[37]VII
ALFRED
DUMA
Czas był pogodny, księżyc się wznosił,
Cichy wieczór kwiaty rosił;
Między zarośla, między opoki
Głucho szumiały potoki;
I zegar w zamku odgłos godziny 5
W dalekie szerzył doliny. —
Alfred nieczuły na wdzięk natury,[26]
Sunąc wkoło wzrok ponury,
Dumał, gdzie wieków pamiętne iodły,
Czarne sczyty w Nieba wiodły; 10
A miecz i szyszak obok puklérza,
Leżały u nóg Rycérza. —
Niezbędny ciężar serce mu gniecie,
Nic lubego niéma w swiecie,
Myśl iego nocy wiernym obrazem, 15
Czarna, i bez granic razem;
I gdy bieg wolny słowom otwiéra,
Tą skargą wiatry przedziéra: —.
„Dopókiż Nieba! okrutne Nieba!
Aby ciérpiéć żyć potrzeba? — 20
Kiedyż legaiąc w ciemnéy mogile,
Znisczę z sobą trosków tyle?
Mamże niestety w mém własném łonie
Samobóycze zkrwawić dłonie! —
[38]
Ach próżno walcząc Pohańców hordy, 25
W naydziksze pędziłem mordy,
Próżnom miecz z mieczem, pierś z piersią sciérał,
Zły duch, rękę moię spiérał,
I gdy smierć wkoło znisczeniem wrzała,
Mnie tylko miiać się zdała. — 30
Stworco wszechwładny! O wielki Boże!
Ieśli prośba doysdź cię może,
Niepragnę sczęścia, sławy znaczenia,
Ach zbyt mnieyszego życzenia
O słuchay! niech się twa litość wzruszy 35
Miłość życia wróć mey duszy! —
Wskaż mi, ach wskaż mi w Naturze całéy
Ieden punkcik, ieden, mały,
W nim lada powab niech mi iasnieie,
A drogą znaydę nadzieię, 40
Lecz nic nienęci, nic mnie niełudzi,
Swiat udręcza, życie trudzi. —
Czy duma wroga siłą złamana,
Przedemną zgina kolana;
Czyteż z rąk wodza w kraiu obronie, 45
Wawrzyn uwieńczy me skronie,
Nietknięte wcale tym świetnym darem,
Zawsze mi życie ciężarem. —
Czy to kopiię z Rycérstwem łamię
I zwycięzkie spusczę ramie; 50
Czy w wartkim wozie pędząc rumaki,
Miiam zamierzone znaki,[27]
I z dłoni wdzięków, cnót i urody
Odbiéram wieniec nagrody,
[39]
W niczém pociechy znaleść niemogę; 55
Boleść dla mnie snuie drogę;[26]
W ciemność to nocy, czy w iasność słońca,
Bez początku i bez końca,
Smutek pożerczy mę duszę[28] trawi,
I obraz piekła w niéy stawi. —. 60
Lecz próżna prośba, próżne błaganie,
Jedném los dla mnie zostanie;
Nieba niebędą dla mnie łaskawsze,
Cierpiéć będę, cierpiéć zawsze,
A nim wiek młody zbliżę mogile, 65
O iak długie, długie chwile!“ —
Umilkł Niesczęsny, lecz rozpacz dzika,
Dwakroć serce mu przenika,
I iuż iéy daléy niekładzie granic,
Swiat, siebie, przyszłość ma zanic, 70
Chwyta miecz straszny, zwraca do łona,
Uderza, pada i kona. —
[40]VIII
POŻEGNANIE
Nim piękna wiosna owionie światy,
Umai drzewa, rozwinie kwiaty,
Nim prysną lody,
Zamruczą wody,
Piérwsza iaskółka w oknie usiędzie, 5
Iuż mnie niebędzie. —
Lasy, ieziora, kwiaty i skały,
Coście mieć życie dla mnie się zdały,
W których obwodzie,
Obce swobodzie, 10
Lecz niemącone burzami swiata
Spędziłem lata! —
Przyimiycie iescze, duszy méy swiadki!
Istoty błahéy, błahe ostatki;
Ziemi niewiele 15
Grób mi uściele,
A trochę[29] ...............
.....................
.....................
[41]IX
DO SŁOŃCA
Promyku słońca, wdzięczny usmiéchu Natury,
Co przedziérasz czarne chmury,
Wita cię ziemia, witaią swiaty,
Piesczą zdroie, biorą kwiaty. —
Zimna nawet, twym blaskiem skała uderzona 5
Czuć się zdaie w głębi łona,
Dusza iedynie, pełna tęsknoty
Niema na twoie piesczoty. —
Niegdyś i wemnie radość i roskosześ wzniecał,
Gdyś mnie luby świat oświecał, 10
Kiedy miłości świetne pożarem
Życie niebyło ciężarem. —
Pierwszém twoiém błysnięciem niosłeś mi nadzieię,
A gdyś przebiegł twe koleie,
Nigdyś ognisty niezagasił wątek, 15
Bez miłych dla mnie pamiątek. —
Z tobą tylko Alinę oczy me widziały,
A gdy nocne cienia wstały,
Musiałem z oczu Alinę zgubić,
Ach mogłżem ciebie nielubić! — 20
Widziałeś moie sczęście, widzisz me strapienia;
Gdy się wszystko w koło zmienia,
Czemuż ty równie pięknie przyświécasz,
Draznisz smutek i żal wzniecasz.
[42]
Twoia piękność i swietność i powabów krocie, 25
Nieznośne moiéy tęsknocie,
Noc gdy żałobą ziemie ustroi,
Smutnym wdziękiem, smutek koi. —
Noc nam obraz nicości wystawia dokładnie,
Zkąd świat powstał i gdzie wpadnie, 30
Przestrzega duszę, przyszłość iéy kryśli,
I nad życie wznosi myśli. —
Promyku słońca, wdzięczny usmiechu Natury,
Teraz dla mnie skryi się w chmury,
Lecz gdy Alina ciérpieć przestanie, 35
Wtedy w moie weydź mieszkanie. —[30]
[43]X
ŻYCIE
Kiedy wiosna piescząca po burzliwéy porze,
Cichą falę kołysze na wielkiém ieziorze,
Wtedy Ta, co iest wszystkiém, wszystko tworzy, wspiéra,
Pyszna Natura, w czystych wodach się przeziéra;
Słońce i robak, Nieba i gruz skały 5
Kładą swóy obraz na iasne krzyształy. —
Tak z uspienia dzieciństwa i niemego łona,
Dusza w nowe przestworze uczucia wzniesiona,
Bierze każde wrażenie, rozkrzewia, powtarza,
I tych wzorem budowlę rozmyślań utwarza;[31] 10
Wszystko bezwzględnie w niéy razem się mieści,
Wszystko ią wzrusza, zachwyca, lub pieści. —
Cicha postać ieziora rybaka niezwodzi,
Nigdy go sen nieuymie na chwieiącéy łodzi —
Zmienne wody — a chwila oświécona słońcem, 15
Srogich często nawalnic nie iest iescze końcem.
I kiedy burza z piekieł się wyrywa
Im mniéy spodziana, tém strasznieyszą bywa —[31]
Niebaczny kto swe życie roskoszą bydź mniema,
Ten i sczęscia niedoydzie i spokoiu niéma; 20
Ach iak boleśno człeku z piesczącéy nadziei,
Wpadać nagle do twardéy przeznaczeń kolei! —
Los niespodziany duszę iego męczy,
Wspomnieniem żyie, wspomnienie go dręczy. —
[44]
Ostry oddech iesieni czyste wody męci, 25
Zwiędłe wiosny ozdoby wicher po nich kręci;
Niéma pięknych obrazów, brzég w koło ponury,
W górze, niegdyś błękitnéy, grom niosące chmury;
Posród znisczenia strasznego nieładu,
Dawnéy swietności niéma iuż i sladu! — 30
Gdy z późniéyszych lat biegiem przyidzie doswiadczenie,
Niknie iedno po drugiém piesczące marzenie,
Niknie świat, iak przybytek sczęścia, prawdy, cnoty,
Lecz zostaie odmętem błędów i ciemnoty;
A w krwawych sladach zawiedzionych myśli 35
Dusza zbyt smutne lecz stałe iuż kryśli. —
Zimna dłoń Akwilonu gęste ciska sniegi,
Iuż zakryły się wody, zakryły się brzegi,
Wszystko martwe zarazem, i w martwéy odzieży,
Porównane ze sobą w głuchéy ciszy leży; 40
A gdy iuż miną rok kończące chmury,
Groźny lecz stały spoczynek Natury. —
Koniec żalom, uciechom, zgodność czuciom sprzecznym,
Smierć na reszcie położy snem cichym i wiecznym;
Wszystko coś pragnął, ciérpiał, coś układał sobie, 45
W iednéy chwili iest niczém i ty nikniesz w grobie;
Młodość cię łudzi, straszy wiek doyrzały,
Smierć tylko daie odpoczynek stały. —[31]
[45]XI
SMIERĆ
Smierć ciérpień kres ostatni! — Czemuż się iéy lękasz? —
Włos powstał, usta sniade, zimna twarz blednieie...
Wzrok błądzi, drętwieie...
Drzysz, słabniesz, uklękasz!
Smierć ciérpień kres ostatni, iakby snu powienie, 5
Co przynosi spoczynek strudzonemu ciału,
Lekko i pomału,
Skończy twe strapienie. —
— Wieczność straszna! nieznany iéy wyrok dla Człeka;
Żadna ludzka potęga téy prawdy niewzruszy, 10
Dusza mówi duszy
Że wieczność ią czeka. — [32]
— Wszechmocny! Sprawiedliwy! Bóg ciebie osądzi, [33]
W miarę prawéy wartości, gdyż pozor niezwodzi,
Skarze lub nagrodzi — 15
Bóg, ieden niebłądzi!
Iedyném dobrem, cnota i sumienie czyste,
Kto go ciągle zachował, pierwszéy umiał użyć,
Ach możeż zasłużyć
Na kary wieczyste! — 20
Nadzieia skarb Niesczęsnych, drogi choć niestały
Dla ciebie iuż zniknęła, wspominasz ią w trwodze,
I tylko w twéy drodze,
Ciérpienia zostały.
[46]
Smierć ciérpień kres ostatni, smiało w nią poziéray, 25
Pełen ufności w Bogu, w życiu niesczęśliwém,
Lecz w życiu cnotliwém,
Spokoynie umieray.[32]
Smierć przyiemna Niesczęsnym w różanéy koronie,
W ciemnym zapomnień zdroiu gasząc twe katusze, 30
Lekko złoży duszę
Na wieczności łonie.
[47]XII
POGRZEB
Cóż w[34][35] pogodney Iutrzenki wonny wiew [?] się miesza? —
Ciszéy! — Głos dzwonów Echo po skałach rozwiesza. —
Już słychać, coraz bliżéy... płacz... żałobne pienie...
Waltorni ięczenie!...
Łzy, na czyież to zwłoki toczą się z zrzenicy? — 5
Czy starca, czy młodzieńca, czy pięknéy dziewicy? —
Mniéy iednego z ciérpiących na ciernistym swiecie,
Mniéy! — I wy płaczecie? —
— Oyca niesczęsnych dzieci, iuż bez matki dzieci, —
Oycu smutną pochodnię syn nad trumną swieci —[36][35] 10
Wczoray iasniał,[37][35] wesołe spędzał z nami chwile,
Dziś[38][35] lega w mogile,
Siebie płaczcie sieroty! — Spoczęli[39][35] Rodzice,
Lecz wy, kiedyż utrapień przeydziecie granicę!?
Ileż to trosek, cierpień, żalów i boleści, 15
Swiat dla was niemiesci! —
Ach siebie gorszko[!] płaczcie niesczęsne sieroty!
Szerokie pole zbrodni, wąska ściészka[!] cnoty,
Idźcie nią — lecz niestety! zasnutą cierniami[40][35]
Przemoczycie[41][35] łzami. — 20
Wszystkie czucia co teraz tlą się ieszcze skrycie,
Fałszem krwawo zgniecione, zatruią wam życie,
A tok niezasłużoney klęski, hańby, kary,[36][35]
Dopełni wam miary. —
[48]
Prożno luba Dziewico, skromna i trwożliwa, 25
Pytać się będziesz: sczęścia gdzie droga prawdziwa?
Piesczącem Cię marzeniem, co tylko czas zgoni,
Nieprawość osłoni. —
Prożno zechcesz Młodzieńcze duszę pokryć głazem,
Wzruszy ią przeznaczenie nieodbitym[42][35] razem, 30
Umysł twóy będzie walczył, wkrótce nim niewładniesz...
I iak człowiek padniesz. —
Ach płaczcie lecz dzwigaycie, dzwigaycie to brzemie,
Które niesczęsne dźwiga całe ludzkie plemie!
Biada wam piękne dzieci! — życie krwawym znoiem, 35
Jedna śmierć[43][35] pokoiem. —
[49]XIII
WSPOMNIENIE
Dopókiż iescze przeszłości chwile,
Które zapomnieć się silę,
Będziecie łudzić i nękać razem,
W niesczęściu, sczęścia obrazem. —
Wspomnienia teraz równe katuszy, 5
Ach zostawcie mi część duszy,
Niech snu przynamniéy słodkie powienie
Niesie ciche zapomnienie. —
Niestety! — kocham — iestem kochany,
Dzielą los móy opłakany, 10
I chcę... o płoche, szalone chęci,
Zgasić czucie w niepamięci. —
Życie wstrzymuię iedném wspomnieniem,
Wspomnienie dla mnie ciérpieniem;
Gdy spoyrzę w przeszłość drażnię mą ranę — 15
Gdy zapomnę, żyć przestanę. —
Ach czemuż losy kiedy raziły,
Podział mych ciérpień zrobiły!
Mym iękiem, drugi wzniecić się boię,
Ciérpię, a życie niemoie. — 20
[50]XIV
Święta iskro ognia Feba,[45]
Ty coś niegdyś tlała wemnie,
Iuż cię wzniecam nadaremnie
Odebrały cię iuż Nieba!
Znikłaś znikła cząstko Boga, 5
Iskro święta, iskro droga! —
Iuż méy ręki uderzeniem
Złota stróna się niewzrusza,
I iuż rymotworczem pieniem
Nieprzemawia moia dusza. — 10
Ach gdy niebiańskim zapałem,
Byłem niegdyś upoiony,
W każdéy chwili, z każdéy strony,
Świat poezyi widziałem —
W nim cnota prawą część miała, 15
W nim przyiaźń, miłość mieszkała,
Czucie niebyło marzeniem,
Czucie kiedym wtedy głosił,
Głos móy za iego wzmocnieniem,
W Bogów siedliska się wznosił. 20
Wyższy nad samego siebie,
Ludzkie potargałem pęta,
Dusza pożarem przeięta,
Po czystém pędziła Niebie. —
Wonnego Eteru zdroie 25
Napełniały piersi moie —
[51]
Spełzła dla mnie ziemia cała —
W gwiezdzistéy szedłem koronie —
Niesmiertelność mi błysczała
Ach Bóg, Bóg w moiém był łonie! 30
Teraz gdym wrócił w ciemnoty,
Gdy zgasły Bogów natchnienia,
Gdzież piękności przyrodzenia?!
Miłość, chwała, i wy cnoty
Którem w promień Feba stroił, 35
Wy któremim duszę poił?! —
Iużeście to doszły mety
Kędy koniec każdéy sile. —
Ach i nadzieia niestety,
W ostatniéy legła mogile! 40
I wy obrazy Natury,
Piérwotnym stroyne urokiem
Iuż was niema przed mém okiem;
Myśl wpadła w odmęt ponury;
Iuż osłabły siły wiescze 45
By was rymem głosić iéscze;
Iuż méy ręki uderzeniem
Złota stróna się niewzrusza,
I iuż rymotworczém pieniem
Nieprzemawia moia dusza! — 50
[52]XV
[I]
Rzucm .............
Gdzie mną ciąg ..........
Gdzie ieden sen ..........
Fałsz honorem, a .........
Gdzie powszechny szac ....... 5
A smutek tylko pra .........
Nieszukałem ia sczęścia, .......
Stworzył Człowiek w roskoszy .....
Nie — lecz szukałem duszy pra .....
Nieżałowałem pracy, sledzenia i ..... 10
Próżna chęć! — dla mnie ciągle slad ...
Wszędzie mnie doszły losu sprzecznego ..
Ciągle niemi drazniony, ciągle kaleczony
Przekląłem chwilę, w któréy zostałem s ..
[II]
........... przeklęstwa 15
........... zwycięstwa;
.......... siebie niegodnie,
......... ubóstwia zbrodnie,
....... stnieniu każdego stworzenia,
...... chy, widoczny ciérpienia; 20
...... sciga, spokóy ciągle stroni,
..... nieufność nikczemny byt broni,
.... emoc iednego nad drugiém przewodzi,
... marnemu życiu, marném życiem szkodzi,
... biorąc pokarm który Natura przeznacza, 25
. rdercą z przeznaczenia w krwi bliźniéy się macza.
[53][III]
Mam tę duszę, Niestety! kto .........
Człowieka tylko wznosi nad sto ........
Duszę, lub iakże nazwać wśród du ......
Te źródło namiętności, rozwagi i czuci ..... 30
Ten pociąg w złe i dobre, zaród śmiałéy my ...
Która do Boga sięga, nieśmiertelność kryś ....
I na cóż ten dar wielki różniący człowi ......
Gdy wznosząc od poziomu, od sczęscia .....
Na toż, by cudza boleść moią s ........ 35
By niepewność przyszłości ob ........
By ciekawość niesyta, bez ..........
Wiedły w ciemne bezdroż ..........
Abym szukaiąc pr .............
I pragnąc zawsze ............. 40
Też to są nasze ..............
Tem że to Cz ...............
[IV]
............ poki zaufanie,
........ udzych, wspiérało me zdanie;
....... zaięła wszystkiego przyczyna, 45
....... rozwaga dochodzić zaczyna,
...... znaleść iuż więcéy niemogę granicy,
.... kryć iednę, w innéy błądzę taiemnicy —
..... to skwarzącym pożarem przeięty,
..... powierstwa zerwać węzeł święty; 50
...... ie dodacie mi mocy,
...... zień utworzyć pośród czarnéy nocy —
....... liżam końca przedsięwzięcia,
........ ała, swiat zdolnym obięcia —
......... ielkiéy Natury obliczem, 55
.......... i widzę się niczem. —
[54]V
Jak zwierz którego psiarnia dochodzi zawzięta
Śmierć postrzega przed sobą lub okropne p ..
Wstecz się udać niemoże, naprzód isdź się ..
Bez nadziei ratunku drzy i w miescu ..... 60
Równie i ia w ciernistą drogę zap ......
Czarną chmurę niesczęścia uka ......
Nigdzie światła niewidzę lecz .......
Zycie dla mnie ciężare ..........
Użyć ią do znisczenia .......... 65
Czyż by miało na ...........
VI
Czasami mną rzuciła iakaś moc ......
Pełen słodkich nadziei padłem na k ....
„Władco świata!“ wołałem — „sprawiedliwy ..
Twa mądrość nieprzeyrzana, ręka wszys .... 70
Czy wzrok rzucam na ziemię, czy sunę po ...
Wszędzie widzę Twą wielkość, wszędzie widzę Cie .
I co tylko w Naturze myśli méy przedstawię,
.. stworzył, Tyś ożywił, Ty rządzisz łaskawie!
... ż ta nad wszystkiem rozciągła opieka 75
.... własnych tworów opuscza Człowieka?!
.... may Twą rękę nad słabém stworzeniem,
..... tę niebiańskim promieniem,
...... namiętności, day życie pogodne,
....... ości nierówne lecz godne — 80
........ czysciéy wielbić będzie —
........ nota a występek w błędzie —
....... orzenie, w każdéy równie dobie,
....... by dziękczynić Tobie!“ —
...... zaymował pochlebnym obrazem, 85
..... nadzieia, wszystko znikło razem. —
[55]VII
.. dzie tylko myśl zatrzymam albo rzucę okiem,
Wszędzie zbrodnia bezczelna smiałym chodzi krokiem,
Wszędzie .................
Wszędzie żywo ............... 90
Szalony! niezna ...............
Wtedy błądze weyrzen .............
Co iak tęcza zrodzona .............
Początkiem swego bytu ............
Nienawidząc wspomnieni ............ 95
Zarazem, wszystkiém gardz ...........
I, iak żmiia co cichnie g .............
Srogiéy doznaie ulgi gdy dru ...........
VIII
Wszędzie przesąd rozrządz ...........
Przed nim i swietna .............. 100
Jego raz narzucon ..............
Kto mu wbrew ...............
................. y cnoty,
................ przymioty,
............... hołdzie swiata 105
............. udu niknie i ulata. —
IX
..... myśl zwrócić na pyszne narody? —
..... kość scigając nisczą slad swobody!
.... poczwarę która włada niemi,
.... łód rachuby i bicz krwawy ziemi? 110
.... prawa, ludzkości i Nieba,
.... kraiów, iakże nazwać trzeba?
.... płasczem prawdy, pod odzieniem cnoty,
..... rodzi iadowite groty —
[56]
...... yśli działa iak wypada, 115
....... ebą a dowcipem zdrada —
Sprawied ................
Skwarzona ciągle .............
Księga praw w ręku, g ...........
I głosząc pokóy światu, woynę ......... 120
Lecz gdy dusza szlachetna iéy władzy ......
I smiałą ręką larwę obrzydłą z niéy sciąga,
Natenczas fanatyzmu wstrząsaiąc pochodnię,
Dowoli, w zbrodnię cnotę, w cnotę zmienia zbrodnię,
A Lud na twarz rzucony, znieść światła niemoże, 125
I wielbi groźne Bóstwo w szalbiérstwa utworze. —
X
Nigdyż ulgi niedoznam?! ...........
Posępna myśl nie .............
Nigdyż niez ...............
O chwi ................. 130
................. ie bole,
............... em niedolę;
......... tny swiat sczęściem nazywa,
....... niema, boleść płaczem się odzywa?!
..... zawiąsku kwiatu goryczy, ciérpienia, 135
Obyś nigdy niedoscigł i więdnął z nasienia!
Sczęsliwy, kto z kolebki do trumny przechodzi;
Tem[!] po burzliwym swiata odmęcie niebrodzi,
Niezna płochéy roskoszy i stałéy niedoli 140
Niezna Tyranów naszych i ciężkiey niewoli;
Sczęsliwszy! ach sczęsliwszy! im krótsze żył lata,
.. iescze czuć zaczął, zniknął z tego swiata! —
[XI]
........... pędzi szalenie!?
............ przestrzenie?
[57]
Czyż chcę nowe Naturze oznaczyć koleie?! 145
Iakiż gniéw, iaki zapał w moich piersiach tleie?![47]
Pocóż, pocóż się żymam [!] nikczemna istota?!
Iuż do wiecznéy zatraty otwarte mam wrota,
Do niéy spieszę — dostąpię — nic mnie nieułudzi —
Porzucam świat, niesczęscie, występek i ludzi. — 150
XII
Czémże są wszyscy ludzie, czémże iest świat u mnie,
Bez próżnych namiętności wspartego na trumnie?
Niczém — chwała nauki, znaczenia, odwagi,
Wszystko na iédney szali, niéma żadnéy wagi. —
Niestraszą mnie kaydany, nienęcą mnie trony 155
Wyższy nad siebie, depczę pęta i korony. —
XIII
Piękny, drogi obrazie spokoynéy swobody!
Który mi uroieniem zakréslał wiek młody!
Do któregom w snach lubych wyciągał ramiona,
Jak gdybym go chciał obiąć, lub ukryć wśród łona; 160
Obrazie boskich uczuć oswiecon promieniem,
Tanio bym cię okupił lat tylu cierpieniem,
Gdybyś się iescze sprawdził, gdybym choć na chwile,
Ilem iuż niesczęsliwy, był sczęsliwy tyle! —
XIV
Precz, precz odemnie sczęścia nadzieio zwodnicza, 165
Smierci, do którey spieszę, niehydź mi oblicza!
Mamże miłości życia wrodzone ogniwa,
Których się nawet starość niezrzeka dotkliwa,
A którem dłonią zerwał żelazną sam w sobie,
Łączyć uplotem kwiatów poświęconych tobie!? 170
Mamże znowu dnia swiatło dla ciebie polubić,
[58]
I owoc ciężkiéy walki, w iednéy chwili zgubić?
Chcesz że w odmęt marzenia, w nieprzebyte zdroie,
Ledwie w końcu spokoyne, wciągnąć życie moie?
Ach wzięłaś większą, mnieyszą zostaw iuż połowę! — 175
Ach na zbolałą duszę niekładź pęta nowe,
Bym w każdéy równie porze i wolny od trwogi,
Dzielące życie z smiercią mógł przestąpić progi. —
XV
Zbliżay się chwilą[!] smierci trwożąca Człowieka,
Móy umysł cię naznaczył i spokoynie czeka; 180
Moia w twoiém obięciu nadzieia się mieści;
Powlecz kirem strapienia, żale i boleści! —
Przerywam nieprzyiazne przeznaczeń wyroki,
I podwaiam ku tobie wymierzone kroki,
Kruszę ten bodziec który grób nawet przenosi, 185
Iakie zdanie po zgonie swiat o mnie rozgłosi,
Niech uzna moię czynność za mężną lub hardą
Ia mu teraz odwdzięczam przeklęstwem i wzgardą. —
XVI
Smierć — tak, smierć z własnéy sobie poprzysiągłem woli,
Znaydę sczęście, lub raczéy uniknę niedoli; 190
Innego iuż nieszukam, chęć iuż zgasła wemnie,
Leczem szukał Niestety! i szukał daremnie! —
Możem błądził, lecz byłaż gdzie ręka łaskawa,
Któraby mi wskazała kędy droga prawa,
Któraby[48] ................. 195
.....................
[59]XVI
DO LAURY
Zwracasz Lauro na mnie oczy,
I tak często i tak mile,
Że ich błękit w mych się toczy,
Nieporzuca i na chwile
Czym Cię bliski, czy daleki, 5
Z smutną myślą czy przyiemną,
Czy sen spadnie na powieki,
Twoie oczy tuż przedemną. —
Piękne oczy często zwodne,
Lubią wabić i porzucać, 10
Lubią, rzadko z sercem zgodne,
Za dzień sczęścia wiek zasmucać;
Iakże wierzyć Lauro twoiém?
Wszak w nich boski ogień błysczy;
A ten kwiaty, żarem swoim, 15
Często żywi... lecz i nisczy. —
Cóż, by wierzyć czynić trzeba,
Mą niepewność chciéy usmierzyć...
Albo raczey mów O Nieba!
Co mam czynić by niewierzyć. — 20
Nadto miło gdy wzrok luby,
Z naszym wzrokiem wdzięk swóy miesza,
By niepragnąć swoiéy zguby,
Każdy chętnie ią przyspiesza.
[60]
Lecz by tłumiąc swe zapały, 25
Oczów twoich oprzéć sile,
Zimne serce, wzrok zdrętwiały,
Ach gdzież znaleść mocy tyle!
Kwiat, czy ciernie los narzuci[49]
W pasmo życia które przędzie, 30
Może oko się niezwróci,
Gdy go twoie szukać będzie. —
[61]XVII
DO ZOSI
Naszéy miłości Zosiu, czas nam niezabierze,
Przy tobie piękna Zosiu, w niesmiertelność wierzę,
Kiedy cię mam w obięciu, i na łonie piesczę,
Konam, i znowu żyię aby konać iescze. —
[62]XVIII
LIST DO R.
Ty, który często mysląc nad Oyczyzny losem,
Koisz troski nadziei ulobionym głosem,
Który wznosząc rachuby chwieiącą się szalę,
Postrzegasz przyszłą Polskę w potędze i chwale,
Słuchay dzwięku méy lutni, słuchay mnie raz iescze, 5
Snu ziawienie ci powiém i natchnienia wiescze. —
Tam gdzie bystry nurt biie Wąwela opoki,
Gdzie w wiekopomnych murach dzielących obłoki,
Zygmuntowéy kaplicy połyskuią sczyty,
Kędy sławy Lechitów slad wiecznie wyryty; 10
Tam zdało mi się widziéć, iak krąg czarnéy chmury,
Nagle pogodną iasność zaciemnił Natury:
Tak iak kiedy dzień walczy z nadeysciem wieczora,
Lub gdy spędza noc ciemną iutrzenka nieskora. —
Wzrusza się ogrom cały — pędzi niewstrzymanie, 15
Przez liczne włości, zamki, góry i odchłanie,
I iak się nagle[50] szerzył postrach zionąc wszędzie,
Tak nagle tam, w niezocznym wstrzymuie się pędzie,
Gdzie Halicz dawnym blaskiem Dniestru zdobiąc brzegi,
Widzi żyzne Podole i Karpatów śniegi. — — 20
Rozlega się mrok szary... nikną słońca slady...
Czyste wody sinieią... chwieią się posady...
Sprzeczne ze sobą, żywioł z żywiołem się spiéra;
A chmura, albo w dwoie boki swe rozdziéra,
Albo gdy czarne kłęby nazad wsobie zetrze, 25
Szumem, co światy trzęsie, przeraża powietrze —
Lecz, iuż wre ogniem, błysczy, i żartki grom ciska,
W niegdyś znacznego Grodu nikczemne zwaliska,
A tym potężnym razem ziemia uderzona,
[63]
Otworzyła tayniki głębokiego łona. — 30
Wtedy nagłe uyrzałem, strwożon i zdumiały,
Iak z odkrytego grobu wzniósł się Orzeł Biały;
Orzeł co niegdyś sławę trwałą nam utworzył,
Słabych skrzydłem osłaniał, a zuchwałych korzył,
Orzeł co Dwułbistego wyrwał zpod księżyca, 35
I co gromem wskazywał gdzie Polski granica,
Który krążył gdzie Sala, gdzie szumny Dniepr płynie,
A spoczywał na Wiédniu, Pradze i Kremlinie —
Teraz nową wielkością i siłą przeięty,
Niosąc w szponach miecz rdzawy i zgody znak swięty, 40
Wzbił się, gdzie żadne ziemskie niedosiągną sczyty,
Wzbił się, i nowém swiatłem posrebrzył błękity. —
Ustała burza — Gaie zieloność przybrały —
Lżéy Zefir piescił — słabiéy potoki mruczały —
Pięknie w koło iasniała moc Natury zgodna, 45
Cisza w powietrzu była tak miła, łagodna
Iak wspomnienie młodości w poźnéy życia porze,
Iak sen dziecka, co ledwie setną liczy zorzę —
Słodkiém czuciem przeięty padłem na kolana,
Duszę moią napełnia iakaś moc nieznana, 50
Drzącą wznosząc powiekę, łzą zalanem okiem,
Życia mego połowę ścigam pod obłokiem,
Gdy płomień, luby Bogom zabłysnął Naturze,
Dwie tęcze krzyż złożyły na iasnym lazurze:
Ta bystro wycisnięta z czarnych Tatrów łona, 55
Ku połnocy się zgina i w Baltyku kona;
Tamta z grożących murów Smoleńska wyparta
Tonie gdzie czystą Odrę zamęciła Warta.
Zniknął Orzeł — zniknęły siedmiofarbne slaki,
Lecz głos serca wykładał te wiescze oznaki, 60
Że będą iescze kiedyś, złączone Sarmaty,
Iednéy bronić Oyczyzny i dzielić dwa Swiaty. —
[64]XIX
LIST
DO F... B...
Pytasz mi się, trzymając szalę twego losu,
Żądzy złota masz słuchać, czy miłości głosu;
Ni iednéy, ni też drugiéy, taka moia rada,
Rozsądek nieugięty obiema niech włada. —
Znałem małżeństwa, znałem, gdzie miłość bez granic, 5
Czucie tylko ceniła, reszte miała za nic;
Czarowna iey potęga unosząc nad swiatem,
Wszystko nawet ubóstwo krasiła im kwiatem,
Oko pełne iéy siły, pojącéy czułości,
Sunęło się po lubym obrazie przyszłości, 10
Iak po czystym lazurze pogodnego Nieba...
Wszystko sczęściem się zdało — I cóż więcéy trzeba? —
Lecz wkrótce zwykłym zwrotem moc Natury wstała,
Znikły prożne marzenia, prawda zaiasniała;
Szedł smutny niedostatek po roskosz zapale, 15
Po nim nędza wybladła i skwarzące żale —
Prożno mąż rozpacz kryie, ukryć ią niezdoła,
Bolesny głos sumienia wewnątrz iego woła:
„Niesczęsny! w iakąż przepaść słabość cię zwabiła!
Kobiéta mogła uledz, lecz gdzież męska siła? 20
Kochałeś — lecz niebaczny, mogłżeś iednę chwilę
Zapomniéć honor, przyszłość a w niéy trosków tyle!? —
Zadałeś iuż truciznę bolesniéy iak sobie,
Boś ią zadał nad życie kochanéy osobie;
Gdybyś był niechciał władać iey duszą zbyt tkliwą, 25
Byłaby sczęściem czyiém i sama sczęśliwą;
Niezwódź się iéy spokoiem, niechciéy skargi czekać,
Ona umié łzy taić, nieumié narzekać;
[65]
A to niemowle owoc iéy miłości swiętéy,
Patrz iak szuka pokarmu wpiersi iuż wyschniętéy; 30
Słabą dłonią uymuie, mdłemi cisnie wargi,
Naysroższe wznieca bole, lecz niewznieci skargi.
Łza tylko macierzyńska spada czasem skrycie —
Za cóż tobie syn wdzięczny? — dałeś mu to życie —
O iakże go okropnym obdarzyłeś darem — 35
Wytrwa że iego młodość pod nędzy ciężarem?
Potém sam ieden, wprzestrzeń wypusczony swiata,
Widząc w każdym człowieka lecz niewidząc brata,
Bez nauk, ani tychże nabycia sposobu
Ciérniem tylko isdź będzie zkolebki do grobu. —[51] 40
Takiéy zwykle doznaie nieroztropność kary;
Lecz ieśli znałem płochéy miłości ofiary,
Znałem i te co skutkiem łakoméy rachuby,
Niscząc głos serca, swięte poczynili sluby: —
Z obcą ci prawie żoną iakież to pożycie! 45
Cóż za roskosz ci daie iey bogactw nabycie?!
Twoia dusza oziębła łzę i usmiech kryie,
Niezna podziału czucia, napół tylko żyie;
A cóż kiedy na taką natrafisz wyborem,
Co rada sprzecznym twemu postępować torem? 50
Co gorzkie zionąc żółcie iak niezgody Jędza,
Od siebie sługi, dzieci[52] i męża wypędza?
Niepełni obowiąsków ni żony ni matki,
Wyrzuca ci do domu wniesione dostatki,
A ty płacąc codziennie smutkiem i sromotą, 55
Iakże drogo opłacasz pozyskane złoto! —
Tych dwóch ostateczności straszne iest zaięcie,
Środkiem wiedź losu łódkę po życia odmęcie,
Zbyt sliski stér rozsądku silną trzymay dłonią,
Poki się iescze kręcisz nad bezdenną tonią — 60
Obcych zimnych roztrząsali nieposzukuy rady,
Patrz iakie twoie, iakie twéy Lubey zasady —
[66]
Niedostatek iest sczęścia nisczącym pożarem,
Lecz i bogactwo sczęścia nieiest iescze darem,
Ograniczenie życzeń, to iest skarb prawdziwy, 65
A ieśli ten posiadasz, iuż iesteś sczęśliwy.
[67]XX
LIST
DO IÓZEFA B...
ODSÉŁAIĄC DZIEŁA FELIŃSKIEGO
Piękne czytaiąc Felińskiego Dzieła,
Także mnie chętka do spiewania wzięła,
Także kastalskiéy chciałem łyknąć wody;
Lutnię więc moię wyciągam z komody,
Tę Lutnię którą przed kilkoma dniami, 5
W zażartéy kłótni z hardemi Muzami,
Żalem, rozpaczą i zemstą uięty,
Stłukłem i w stare zarzuciłem sprzęty;
Biorę ią zważnie, w około obziéram,
W górze krępuię, u dołu podpiéram; 10
A poskleiawszy kawałek z kawałkiem,
Kiedy myslałem że iuż dobra całkiem,
Kiedym się trudził uięciem méy ręki,
Czyste i mocne wydobywać dzwięki,
Nagle myśl zmieniam, sam mówię do siebie: 15
„Pocóż w téy trudnéy dręczysz się potrzebie,
Czyś iuż zapomniał Boala naukę,
Od któréy zaczął rymotworczą sztukę,
Że się na Parnas pusciłeś tak smiało.
Gdzie iuż szło tylu i tylu zleciało — 20
Day sobie pokóy, wolisz browar zwiedzić,
Wolisz w gorzelni przy robocie siedziéć,
Zayrzéć do stayni, folwarku, stodoły
Lub poyśdź na przedaż gdzie się karmią woły“ —
I wielka prawda — więc mę lutnię kładę, 25
Samemu sobie dobrą dałem radę,
Bo na cóż gwałtem i zdatności sprzecznie,
Z dzieł rymotworczych chcąc słynąc koniecznie,
[68]
Pisać złe ody, lub ckliwe sielanki,
Gdzie same owce, flety i kochanki, 30
Albo też niby z daru Melpomeny,
Usypiać widza przewlekłemi treny —
Czy niedość, piscząc czasem do sąsiada,
Że od niechcenia wiérszyk się układa,
I myślą piękną, dowcipnym obrazem, 35
Zmusić do pochwał i zazdrości razem... —
Lecz znowu myślę: cóż więc będę robić,
Czémże się zaiąć, czémże chwile zdobić? —
Bo ieśli sąsiad wolnym tylko czasem,
Ładne wiérszyki pisze iak nawiasem, 40
To przyiemności tysiąc ma w odwodzie;
Czy to się trudni w gustownym ogrodzie,
Czy idzie w stayni Milorda popieścić,
Lub nowe z stada rumaki umieścić;
Czy idzie, Arab gdzie łańcuchem sczęka, 45
Gryzie i biie, grozi lub się lęka,
Lecz gdy poznaie że to Pan nadchodzi,
Hardy kark zgina, i bystrość łagodzi;
Czyli też iadąc po komeszach z rana,
Bierze za sobą rączego Bałana, 50
Bałana który smiały i zażarty,
Piérwszy do boiu liczne wiedzie charty —
Nigdy on pańskiéy niezawiodł nadziei,
Nigdy z Hułkowskiéy zwiérz nieuszedł kniei,
Czy ufny w lekkość zaiąc szybkonogi, 55
Z ostrych pokładów twardéy dopadł drogi,
Czy hytra[!] liszka ze zdradą obfitą,
Spiesząc do iamy uwodziła kitą,
Bałan tu hytrość[!] tam szybkość zwyciężył,
I zawsze troki zdobyczą obciężył — 60
Niemam tych zabaw — więc znów lutnię chwytam,
Co będę śpiewać, czy dobrze — niepytam —
[69]
Niepragnąc pochwał, nieszukaiąc sławy,
Sobie chcę nucić, nucić dla zabawy;
Lecz gdyby z czasem ta rozrywka mała, 65
W dzikie szaleństwo przemienić się miała,
Gdybym miał kiedy, co łatwo bydź może,
W dzień wszystkich nudzić, tém co w nocy złożę,
I w mroz czy upał, trzymaiąc za poły,
Prawić przechodniom com przedał do Psczoły, 70
Wtedy Józefie day dowód twey łaski,
Wykradniy Lutnię i połam na trzaski. —
[70]XXI
LIST
DO HENRYKA RZ°
POSÉŁAIĄC ODĘ DO DUKATA
Cóż są warte Henryku nasze Antenaty,
Kiedy dziś Kutasińskich ważnieysze dukaty,
Cóż warte, rozum, stałość, odwaga ze cnotą,
Kiedy dziś powabnieysze Fontazińskich złoto. —
Ach Dziadunie, Dziadunie! (day wam Boże Niebo!) 5
Mniemaliście ród wsławić iedyną potrzebą,
Utrzymuiąc armaty, buduiąc koscioły,
Cóż z tego Prawnukowi, kiedy Prawnuk goły?...
Takiéy to sławy skutkiem w spusciźnie zostało,
Pergaminów zbyt dużo, a pieniędzy mało. 10
Przybyszów zaś z motłochu złoto-biércza zgraia,
Nowemi się prawami, przeciw nam uzbraia;
Niczegoś nie iest godnym, kiedyś nie bogaty,
Chceszli czego dostąpić, pokaż twe intraty;
A dopiéro zalety, cnoty osobiste, 15
Dochodów inwentarskich zamykaią liste —
O tempora, O mores! krzyczałem w zapale,
Lecz w krótce uśmierzyłem próżne serca żale,
Bo choćbym we łzach tonął nad dzisieyszym swiatem,
Swiat zawsze będzie swiatem, a dukat dukatem; 20
Pierwszy pełen niesczęścia, a drugi wartości;
Wolałem się pochlebić Holenderskiéy Mości,
Nastroiłem więc lutnię, tęgo się nadąłem
I Odę Dukatowi na chwałę uciąłem;
Może go sobie uymę i przyiaznym zrobię; 25
A wspomniawszy twe zdanie poséłam ią tobie. —
[71]XXII
SPIEW DO KIELICHA
Zapomniymy odmęt swiata
Niech się Głupcy dręczą, biią,
A my piymy, Brat do Brata
Mądrzy zawsze ci co piią!
Precz zmartwienia, serc tęsknoty! 5
Léycie piwo w Puhar złoty!
Huczno, huczno i wesoło,
Niechay biegnie, biegnie wkoło,
Niesie smiéchy
I uciechy 10
Sczérość w mowie,
Moc i zdrowie.
Huczno, huczno, i wesoło
Niechay biegnie, biegnie wkoło. —
Księgi, wiérsze, foliały, 15
Precz odemnie, precz ze stołu,
Niechcę waszéy próżnéy chwały,
Pośród trudu i mozołu!
Do mnie roskosz, precz kłopoty!
Léycie wino w Puhar złoty! — 20
Etc. Etc. [21—28]
Precz miłości przy tęsknocie,
Platoniczny cny zapale, 30
Co się iednak topisz w złocie,
Ciebie niechcę znać iuż wcale! —
[72]
Wolę trunek i piesczoty!
Léycie wino w Puhar złoty!
Huczno, huczno i wesoło, 35
Niechay biegnie, biegnie wkoło,
Niesie smiéchy
I uciechy,
Sczérość w mowie,
Moc i zdrowie, 40
Huczno, huczno i wesoło,
Niechay biegnie, biegnie wkoło.
[73]XXIII
DO LAURY
Weydź Aniele w moie progi,[53]
O kochanko moiéy duszy!
Twéy dobroci podział drogi,
Ciężkich smutków łzy osuszy!
Z tobą, sobie się powrócę 5
Ty uleczysz serca ranę,
Znaydę spokóy, żal ukrócę,
I iak w nowém życiu stanę. —
Dnie pogodne i ia miałem,
Lecz niestety krótkie były! 10
Nadto Ludziom zaufałem,
I dnie moie się zacmiły. —
Iskrę sczęścia z smutków nocy,
Miłość iescze wydobyła,
Iskrę słabą, lecz w twéy mocy 15
By się w swiatło zamieniła. —
Lecz ieśli moie uwielbienie
Twoiéy litości niewznieci,
Wróconemu w czarne cienie,
Żadne czucie nieprzyswieci. — 20
Ach nieodsuń mi twéy ręki,
O iedyny móy Aniele!
Nieuwieczniay moiéy męki,
Życiem z tobą niech się dzielę. —
[74]
Wtedy w naysroższéy potrzebie, 25
Będę walczyć smutki w sobie,
Bylem tylko widział ciebie,
Bylem tylko był przy tobie. —
Tak starzec pozbawion wzroku,
Dzieciny wzywa pomocy, 30
By go wiedła krok po kroku
W nieustanney iemu nocy; —
Trzyma się rączki troskliwie,
I powolny iéy dotknięciu,
W ostatniém życia przędziwie 35
Dzieckiem bywa przy dziecięciu. —
[75]XXIV
RYBAK
SIELANKA
Nurcie przeyrzysty co się scigasz w biegu,
Co głasczesz trawkę przy wesołym brzegu,
Iak przypominasz życia mego chwile,
I te z początku płynęły tak mile —
Lube wspomnienie młodociane lata! 5
Smutek was stroni, a roskosz przeplata,
W was człowiek widzi sczęścia promyk mały,
Jakżeście szybko dla mnie uleciały!
Gdym mógł pracować dawnieyszemi laty,
Niebyło w wiosce lepszéy od méy chaty. 10
Moią to ręką okrzesane dęby,
Nader obszerne składały iéy zręby;
Krokwie, sążnista przykrywała trzcina,
Co gdy lud [!] sciśnie w ieziorach się ścina,
Pod nią nieszkodne były mi uléwy 15
Wicher ią nawet nieprzebił burzliwy;
W kwiecistych łąkach wypasione krowy,
Pokarm dawały obfity i zdrowy;
W iesieni, drzewa giął owoc doyrzały,
Co do nowego wystarczał rok cały; 20
Dobrą małżonkę, ulubione dziatki,
Spokóy, przyiemność, i życia dostatki,
Wszystko to miałem — czegoż więcéy trzeba?
Mieć ie do smierci — to zbroniły Nieba![54]
Tak iak w téy chwili w późnéy siwiźnie, 25
Wętkem nierzucał na cichéy głębiźnie,
I tenże spławik, który fala chwieie
Niezwodził mego pokarmu nadzieię. —
[76]
Lecz iéno kogut zawołał raz trzeci,
Że piękna zorza na Niebie iuż swieci, 30
Skończywszy modły ze żoną i dziatki,
Szedłem na połów z rozlicznemi siatki;
Które gdy zima mroźne sniegi ciska,
I gdy się każdy tuli do ogniska,
W długie wieczory, przy swietle łuczywa 35
Zręcznie wiązałem z mocnego przędziwa;
Szedłem i z czołna, co lekko nurt porze,
Na czystéy strudze lub wielkiém ieziorze,
Chwytałem ryby wieńciérzem lub włokiem,
Gdzie ledwie z brzegu kto zasięże okiem. — 40
Od Oyca dzieckiem iescze nauczony,
Wiedziałem siéci z któréy rzucać strony,
Wiedziałem sczupak iakie lubi tonie,
Gdzie w błotnych wrzosach légaią okonie,
Iak karpia dostać z głębokiéy pieczary; 45
Lub téż gdy wieczór rozsunął się szary,
Jak po nad nurty smolne swiécąc sęki,
Biiać węgorze ciężkiemi osęki —
I drobne rybki gdzie krzemień na spodzie,
Błysczy i płytkiéy opiéra się wodzie, 50
Umiałem w kosze z iéy nawrócić pędem,
Kamyki wpoprzék ułożywszy rzędem —
Nigdym naprożno niezapocił czoła,
Zawsze mnie wiedła pomyslność wesoła,
Smutek topiłem, radość z sobą niosłem, 55
Spiéwaiąc ciężkiém wyrabiałem wiosłem,
A łódź połowu obciążona darem,
Srebrzyste wody dzieliła ciężarem —
Wysiadam na brzég — w mey chatce się swiéci
To mnie z wieczerzą oczekuią dzieci — 60
Cień ich po oknie lekko się przewleka,
Zdaie mi się głos że słyszę zdaleka,
[77]
Biegnę... iuż mały kawałek mam drogi,
Iuż czuiny Biłek przestąpiwszy progi
Sczeka przy lasie, lecz w krótce poznaie, 65
Tego co żywność, co przytułek daie,
Łasi się, skacze i ogona biciem,
Radość wskazuie nad Pana przybyciem —
Wchodzę do chatki... wszyscy razem wstaią...
Ci się pną do ust... tamci dłoń sciskaią... 70
Ach precz marzenia! Ia iuż niémam dzieci! —
Nie im wiatr szumi, nie im słońce świeci
Padły zawcześnie dziatki ulubione,
Padły zawczesnie snem wiecznym uśpione;
Tak to podobnie na pięknéy iabłoni, 75
Kwiat, którym wiosna konary zasłoni,
Gdy wicher zwarzy, i zerwie z gałąski,
Pada owocu nie dawszy zawiązki —
Zniknęłaś żono! zniknełyście dzieci,
Bez was mi ciężko ósmy krzyżyk leci. — 80
Wracam wieczorem do cichego domu,
Niéma iak dawniéy przywitać mnie komu,
W oknie nieświecą, nikt na mnie nieczeka,
Wiatr tylko gwizdże i daléy ucieka —
W tych samych miescach widzę iescze sprzęty, 85
Któremi z dziatek ktoś bywał zaięty;
Kądziel popsuta kurzawą przypadła,
Z niéy prządła Matka gdy w kątku zasiadła,
I owa ławka i ten stół tak duży,
Na coż w téy chwili mnie iednemu służy?! 90
Dawniéy gdy przyszła obiadu godzina,
Liczna go w koło obsiadła rodzina! —
Gdzie tylko w chatce zastanowię oczy,
Wszędzie mi przeszłość przed myślą się toczy;
Stara kolebka co się w kącie wala, 95
O iakież czucie w méy duszy zapala! —
[78]
Gdy krzyk raz piérwszy i płacz nader miły,
Że iestem oycem sercu oznaymiły,
Nad nią zwieszony, radością przeięty,
Błogosławiłem miłości dar swięty, 100
Przyiemność, Oyca chwytałem nazwiska...
Znikła... — o Boże! — serce mi się sciska,
Głosu niestaie... gorzkich łez strumienie
W zbolałych piersiach zapiéraią tchnienie;
Nędza i starość coraz bardziéy gniecie, 105
Sam teraz iestem, sam błądzę po swiecie!
Nikt mi nieulży, przy mym bliskim zgonie,
Głowa niespocznie na synowskiém łonie,
Przy[55] ..............
.................
.................
[79]XXV
POWIEŚĆ
[W skale zrodzony
Rzut czystéy wody,
Tysiącem kwiatów pieszczony,
Żyć zaczyna wśród pogody —
Niezmącą go wichrów razy, 5
Deszcz nieskłóci nowe tonie,
Gdyż ie zewsząd silne głazy
Pilnie strzegą w każdéy stronie;
Zbiera się w sobie powoli,
Co raz się mocnieyszym staie, 10
I swoiey doli
Cieszyć się zdaie.
Lecz wkrótce zebrane wody
Spadkiem ciągnięte
Rzucaią kolebkę świętę 15
W któréy nieznały przygody.
Biegnie strumyk w przestrzeń świata
Sam sobie drogę toruie,
Tu z brzegu zlata,
Tam się po dolinie snuie, 20
Lub puszczając się po łące,
Bieg łamie w zwrotów tysiące,
Mruczy, srebrne nurty świeci.
Ach, czemuż tak szybko leci!
Wśród łąk, gaiów, pięknéy niwy 25
Tak spokoyny, tak szczęśliwy
[80]
Dla czegóż wolniéy niepłynie?...
Wszak niewróci gdy raz minie! —
Lecz niebaczny w swoim pędzie
Zarówno wszędzie, 30
Ledwie brzeg zrosi,
W dalszą się stronę unosi.
Częstokroć niewdzięczne kraie,
Których sprawia nurt gorący,
Którém chłodząc życie daie, 35
Zamęcą bieg iego sklniący. —
Odtąd ów strumyk swobodny
Postać swą mieni,
Dawniéy łagodny,
Teraz szumiąc falę pieni. 40
Nieraz gdy widzi przeszkody,
I znaydzie ie nad swe siły,
Niewstrzymuie słabe wody,
By przewagą ie zwaliły,
Nieczeka — 45
W sobie się męci...
W stronę pęd kręci
I wolnym daléy ucieka.
Wzburzone bałwany toczy,
Przez pola, kwiaty i głogi, 50
Niegdyś mile bawił oczy,
Teraz wszędzie dziki, srogi.
Im więcéy swą czystość traci,
Tém więcéy szumi,
I brud swóy w piany postaci 55
Ukryć rozumié.
Nareszcie mocno wezbrany,
[81]
Gdy w okropnym brzegu stanie,
Gdzie czarne morza bałwany,
Kryią wieczyste otchłanie, 60
Czyścić się zaczyna w sobie.
Przy grobie,
Życie i widziane kraie
Snem wszystko bydź mu się zdaie,
Postrzega błędy, 65
Widzi którędy
Do swobody ślad był prawy,
Zwrócić chciałby swoie pławy,]
Lecz w téy godzinie
Inna iuż nim siła włada, 70
Wraz z nim pędzi, w morze wpada
Huczy i ginie. —
Bieg iego krętny
Czysty ze źródła niedługi,
Ciągle zaś mętny, 75
Minął iak ieden, tak drugi —
Ach czemuż póki był mały,
W morze nieprzebiegł ze skały!
Miałby z swiata ginąc skrycie
Choć krótkie, lecz czyste życie. 80
[82]XXVI
POWIEŚĆ
Niegdyś nadobna Dziecina Wenery,
Kupido, gaie opuścił Cytery,
I w nadwislańskiey wstrzymał się krainie,
Gdzie mu z radością wzniesiono Swiątynię. —
Z zakrytym wzrokiem ten dzieciak złosliwy, 5
Smieiąc się skrycie z rozdawanéy męki,
Slepo naciągał sprężystéy cięciwy,
Grot rzucał, ranił i odbiérał dzięki. —
Powaby, smiechy igraiąc w około
Mirtu rusczkami [!] barwiły mu czoło; 10
Daléy ozdoby iego wdzięcznéy chwały,
Piękność, Niewinność wstydliwa,
Roskosz i Żądza pieścliwa
Pierwsze miesca zasiadały. —
W miłém zaciszu, miała troynóg złoty 15
I Melankoliia łagodna,
Nie ten płod smutny sumienia zgryzoty,
Ale ta czułość cicha i pogodna,
Która pierwsza dane rany
Przez dobroczynny nań balsam wylany, 20
Przeczyscza z czarnéy rozpaczy nasienia,
I ból miłości w przyiemny zamienia. —
Niedługo Ludzie tak Kupida czcili,
Chytrości iego wkrótce złorzeczyli,
I wznieśli prośbę do Niebianów Pana, 25
O uwolnienie od Dziecka tyrana;
Wszechwładny Jowisz, na Marsa błaganie,
[83]
By błogosławił iego prawe plemie,
Spoyrzał łaskawie na drogą mu ziemie
I zezwolił, by Ziemianie 30
Władzy Kupida kładąc kres do woli,
Ulżyli sobie w troskach i niewoli;
A wnet maiętny miłością zwiedziony,
Msciwie go z oczu pozbawił zasłony;
Ten co na próżno wzdychał wiek swóy cały, 35
Wyrwał mu z gniewem i połamał strzały;
Amant zaś w nędzy, zapalił mu swicę,
I włożył w rękę krédkę i tablicę;
Tak więc gdy każdy stroi i odziéra,
Zrobiono w końcu z Kupida, bankiera; 40
Tego to Bożka co utracił strzały,
Co podług złota rozmierza zapały,
Tego to Bożka słucha dziś rachuby
Nim kto kochania smié poczynić sluby.
[84]XXVII
RADA BOGÓW
POWIEŚĆ
Na ostatniém Olimpu wielkiem posiedzeniu,
Gdy iuż waznieysze sprawy roztrząsniono,
I po tysiączném wyroków spełnieniu,
Gdy się iuż Radne miało rozéysdź Grono,
Przyszło przypadkiem wspomnieć i o Ziemi — 5
„Cóż robią Ludzie?“ Iowisz się zapyta,
„Z których niejeden chełpi się przed swemi,
Że w swiętéy księdze przeznaczenia czyta
I że są wielcy Bogowie
Dumni, ledwie wierzyć raczą“. — 10
— „Wiélkie dzieła“ Mars odpowie,
„Każdę godzinę krwi wylewem znaczą;
Dawniéy o złoto, dziś o różność myśli
Miecz i pożoga krwawe slady kryśli;
Wśród dzikich mordów, nieskończonych sporów, 15
Zyią Smiertelni iak w nowym żywiole;
I gdyby wieniec Achillów, Hektorów,
Często nieiasniał na niegodnym czole,
Zupełnie moię przeszliby nadzieię“ —
Na to westchnąwszy Minerwa powiada: 20
— „Mnie zaś, smucić się wypada
Zle tam się z rozumem dzieie,
Było go trochę, iak na pozor właśnie,
I te trochę teraz gaśnie“ —
— „Wszystko to razem iest niczém“ 25
Przerwie Wenera z nadobném obliczém,
„Ale miłością[!] Ludzie iuż nieznaią
I ieżeli kochaią,
[85]
To iakgdyby dla igraszki,
A to wcale nie są fraszki.“ 30
— „Nigdy ia tyle niemiałem czcicieli“
Plutus zawoła,
„Nigdyście razem tyle ich niemieli,
Ile mam teraz, wszystkich wszędzie zgoła —
W czyiż Świątyni Ludzie iuż niebyli? 35
Od którychże ołtarzy nieuszli po chwili?
U moich tylko ciągle tłum bez miary
Na moich liczne palą się ofiary...“
Byłby iescze rozmawiał, bo rad on się chlubi,
Ale Merkury co tego nielubi, 40
Przerywa,
I tak się odzywa:
„Mężów zwodzonych niezliczone skargi,
Zemsty wołaią do Nieba. —
Czy niscząc ciągłe zdrady i zatargi, 45
Zmienić małżeństwa wymaga potrzeba,
Wysłuchay i sądź Boże Bogów Panie,
Gdyż ia niecofnę, co się raz iuż stanie,
Zwłascza że dla świata,
Większy zysk niż strata“. — 50
Na ten żart Wulkan ledwie gniéw hamuie,
Iuż głos iak mężów obrońca zaymuie,
(A na Marsa gdy spoziéra
Usmiechnęła się Wenera)
„Męże zdradzani, rzecz niemałéy wagi“ 55
Wrzaśnie chrapliwie „warta iest uwagi,
Niech małżeństwa zmuszone iśdź honoru sladem,
Bogom nawet w potrzebie staną się przykładem“
A rozciągnąwszy aż nadto obronę,
W któréy przeklinał każdą płochą żonę, 60
Bo iego dusza zawzięta,
Dawne urazy pamięta —:
[86]
„Daruię“ rzekł „łańcuchy méy własnéy roboty,
Niech Męże niemi karzą żon swoich sromoty,
A każdy z Bogów i każda Bogini 65
Niech na wsparcie niesczęsnych dar iaki uczyni;
Tak iuż postąpiłem, tak postąpić radzę“ —
Jowisz naypiérwszy zwiększa Mężów władzę;
Czuiność Iunona; Bachus pragnienie
By piiąc, troski biegły w zapomnienie; 70
Wenera miłość zdwoić zapowiada;
Drogą cierpliwość Minerwa dokłada;
Inni gdy myślą nad zwierzonym losem,
Kupido co się tulił na łonie u Matki,
Z cicha pieścliwym odezwie się głosem: 75
„Próżne są wasze dziś Bogowie datki,
Ja im naywiększą chcę wyswiadczyć łaskę,
Oto dam moię tę z oczu przepaskę;
W ręku Hymena zawsze wzrok zasłonię,
Tak usczęsliwie męża, podobam się żonie; 80
Kto iaśno widzi sobie niedogodzi,
Lecz kto złego niewidzi, ten sczęście znachodzi —
Skończył Chłopczyna z figlarnym uśmiéchem,
Wszyscy go chwalą, biorą dar z pospiechem,
Iedynie Wulkan więcéy się domaga; — 85
Miota przeklęstwa, wszystkiém grozi, łaie,
Drudzy niemilczą, każdy zdanie daie,
Gniéw się roznieca, kłótnia bardziéy wzmaga,
Iuż słów niesłychać, nikt się nierozumié,
Ieden głos tylko po Olimpie szumi, 90
Iak grzmot co górne przebiega sklepienia —
Gdy władny Jowisz z złotego siedzenia
Wzruszył berłem; ucichli Bogowie —
„Czemuż ta zwada“ Pan piorunu powie,
„Niegodni Ludzie kłócić Niesmiertelnych grono, — 95
Niechay Merkury biegnie z Kupida zasłoną,
[87]
Boga oznacza, nieść ulgę do koła,
Lecz Bóg wyroków odmienić niezdoła —
W zbyt małéy cząstce świata rod nikczemny Ludzi,
Niechay was niezaymuie, niechay was nietrudzi,
Udziałem iego roskosz czy ciérpienie,
By żył i ginął, w tem ma przeznaczenie“.[58]
[88]XXVIII
BAYKA
„Witay“ rzekł Orzeł „Żurawiu z podróży,[60]
Twóy powrót cieszy i wiosnę nam wróży —
Usiądź na bliższych zagonach,
I powiedz, iakżes czas trawił,
Iakżes się bawił 5
W cudzoziemskich stronach? —
Ci co tak daleko lecą,
Zwykle korzystaią nieco,
I z twoiéy pewnie będziem mieli łaski,
Nowe poprawy, nowe wynalaski: 10
Jak trzeba żywność i zdobyć i chować,
Jak gniazda budować,
Jak wroga unikać,
Jak się czubić, iak umykać“...
— „Stóy!“ przerwie Żuraw „stóy stary gaduło! 15
Coż ci się we łbie usnuło,
Ze się każdy trudzi lotem,
By was uczyć za powrotem. —
Przeleciałem obce kraie,
Bo tak nasze chcą zwyczaie, 20
A nie poto by się męczyć,
Wszystko sledzić, siebie dręczyć;
Lecz mądrze chodzę, rezolutniéy krzyczę,
To umiém, tego uczyć ci się życzę“.
Skoczył Orzeł przerażony, 25
Aż się pierze na nim stawia,
Błysnął okiem, scisnął szpony,
I tak wrzasnął na Żurawia: —
[89]
„Niech cię piorun trzaśnie
I z twym lotem, 30
I z powrotem,
Co za głupstwa, co za baśnie! —
Iednak, ach znaydziesz półgłówków zbyt wiele,
Co cię, dla tego że krzyczysz tak smiele,
Ześ mógł z rozpusty wędrować, 35
Będą wielbić i małpować. —
Niechay niewraca powtarzam ci iescze,
Gdyż to dla krain w liczbę złego miesczę,
Ten co niebaczny na dobre przykłady,
Za swym powrotem same szerząc wady, 40
Zbiór tylko cudzych smiesznosci nam stawi!“ —
O Jakże wiele iest u nas Żurawi! —
[90]XXIX
Xiądz Prałat sobą, iak Endymion włada;
Spłodził z Gazetą sześć dziatek nielada,
Dzieie Historyczno-Polityczne,
Płaskie choć swietne, słabe choć liczne,
Mnicha i Wieści wypłodki prawdziwe, 5
Gnuśne iak Oyciec, iak Matka fałszywe. —
[91]XXX
KOCHANIE
SPIÉW
Kto raz piérwszy kocha sczérze,
Bystry w czuciu, slepy w wierze,
Swoię miłość wieczną mniema,
Wielbi Bóstwo w téy co kocha;
I choć iędza albo płocha, 5
W iego oczach wady niéma,
W iego oczach wady niéma
Bo swę Lubę Bóstwem mniema. —
Kto się kocha razą drugą
Nie iest pewny na iak długo, 10
Raz iuż kochać przestał w życiu
Raz i drugi przestać może;
Patrzy kolców widząc roże,
Czy niestérczą gdzie w ukryciu
Czy niestérczą gdzie w ukryciu, 15
Bo się ukłuł raz iuż w życiu. —
Kto się kocha po raz trzeci,
Wprzód wzaiemny ogień wznieci,
Iuż nie miłość go prowadzi,
Lecz miłością on kieruie; 20
Więcéy mówi niźli czuie,
I rozsądku iuż się radzi,
I rozsądku iuż się radzi,
Bo nie miłość go prowadzi. —
[92]
A kto kocha raz iuż czwarty, 25
To nie miłość, to są żarty,
I nam kochać tak wypada,
Zrywać kwiaty, miiać ciernie;
Póki dobrze póty wiernie,
Wtedy niczém, płochość, zdrada;
Wtedy niczém, płochość, zdrada; 30
I tak kochać nam wypada. —
[93]XXXI
SPIÉW DO KIELICHA
Co się stało iuż niewróci
Niech więc naszę myśl niekłóci,
A co z losu nam wypadnie,
Po cóż myśleć — nikt niezgadnie! —
Przeszłość, przyszłość precz nam z głowy! 5
W obecności tylko żyimy,
Dziś całuymy, i dziś piymy,
Zgaśnie ten dzień, będzie nowy!
A nareście, gdy ponura,
I wybladła Piekieł córa, 10
Swą bytnością nas zasczyci,
Niech prócz duszy nic niezchwyci! —
Siłą złotem iey niepłacić
Mamy rozum na to przecie,
Traćmy wszystko na tym świecie, 15
Co możemy tylko stracić! —
[94]XXXII
Mądra żona za nos wodzi,
Spokoyności piękna szkodzi,
Brzydka wkoło straszy ludzi,
Głupia prędko męża znudzi —
Jeśli srodek dobry wszędzie, 5
Więc i w żonie dobrym będzie:
Niech ma rozum dla kobiéty,
Nieszukaiąc z dzieł zalety,
Grzeczna, miła i przystoyna
Ani sknéra ani hoyna, 10
Nie mruk i nie rezolutna,
Nie szalona i nie smutna
W żądaniach zawsze mierna,
Nadewszystko bardzo wierna,
Takiéy żony mi potrzeba 15
Gdy mi lata dały Nieba. —
[95]XXXIII
ŻALE MĘŻA
DUMKA
Ożeniłem się dla złota,
Ale z Panią zła robota,
Za nos wodzi, rządzi łaie,
Sama traci mnie niedaie,
Ach! Ach! to nieładnie, 5
A iuż wymknąć się niesnadnie. —
Gdy się sprzeczać nam wydarzy
Choć się Pani w głowie marzy,
Iednak przyznać mam koniecznie
Że ia[64] pletę niedorzecznie, 10
Oy! Oy! to mnie boli
Bywać głupim z własnéy woli. —
Dał też mi Bóg przyiaciela
Który Panią rozwesela,
Jednak że mnie kocha sczerze, 15
Pani każe, ia téż wierzę
Ay! Ay! nie tak przecie,
O tém wszyscy mówią w świecie! —
Gdy się na redutę z domu
Czasem wymknę pokryiomu, 20
Zaraz Pani krzyczy, prawi,
Że ią wieczór nikt niebawi,
Ach! Ach! niech iuż łaie
Mnie ią bawić sił niestaie.
[96]
W Domu krzyki muszę znosić, 25
Iescze Pani każe głosić
Że z nią mieszkać iest przyiemnie,
Że się iescze kocha wemnie,
Ay! Ay! zapał taki
Częste robi na mnie znaki. — 30
Diabeł mi z takiéy miłości,
Ni pieniędzy ni wolności,
Same troski i zgryzoty,
Biéda, rogi i kłopoty,
Ach! Ach! iuż ia pono, 35
Pożegnam cię moia żono!
[97]XXXIV
BAYKA
W pewnym ogrodzie, na ciemnym iarzębie,
Młody Czyżyk siadł przy Ziębie;
A że zawsze myśl w nim płocha,
Ledwie zoczył iużci kocha;
Lecz uważa, procz urody 5
(W tém iuż baczny, chociaż młody),
Że ptaszyna ma w udziele,
W swém mieszkaniu ziarna wiele:
Tém mieszkaniem domek mały,
Drobne kratki go składały 10
I sczeblikiem drzwi podparte
Stały otwarte.
Patrzał Czyżyk dość długo, a potém
Lekkim zbliżywszy się lotem,
Nuci, spiéwa, bawi, 15
O miłości prawi,
Wzaiemności żąda,
A na proso wciąż spogląda.
Zięba zaś swoim zwyczaiem
Wdzięczy się nawzaiem; 20
Choć w przeszkodzie ciasna krata,
Trzepie skrzydłem, główką kręci,
Biega, skacze i podlata,
Wszystko niby mimo chęci,
I tak niby od niechcenia, 25
Wszystkie powaby wskazuie i zmienia. —
Zięba nadobnéy była urody,
A Czyżyk młody;
[98]
Pokarm był piękny, liczny, dorodny,
A Czyżyk głodny; 30
Nic więc dziwnego, że niemyśląc wiele
Posunął się śmiele.
Lecz ledwie w domek małe nóżki wsadził,
I sczeblik zawadził,
Drzwiczki się wzniesły, skrzypnęły... 35
I ptaszka zamknęły. —
Zrazu piesczoty Zięby, iéy głos miły,
Myśli niewoli z serca oddaliły,
Lecz niedługa
Ta usługa; 40
Bo wkrótce iakby nieta co z początku,
Gniewna i smutna dumała w swym kątku. —
Czyżyk postrzegłszy iak nagła odmiana,
Tak do niéy rzecze: „Duszyczko kochana,
„Czemuż to smutne milczenie, 45
„Spieway — bądź wesoła,
„Ja tak lubię twoie pienie“...
Na to zas Zięba gniewliwie zawoła:
„Widzisz go, iaki mi, proszę,
„By dla niego gardło trudzić, 50
„Niedbam o twoie troski i roskosze,
„Możesz się bawić możesz się i nudzić,
„Ja tylko wabię, pókim sama w domu,
„Póki mi trzeba podobać się komu“. —
Choć westchnął Czyżyk nad dzielnością mowy 55
Niestracił głowy,
I pomyślał o swém prosie;
Wziął się do niego... lecz o smutny losie!
O nadzieio marna!
Dużo tam łupek, a niewiele ziarna. — 60
Poiął rzecz, i chciał wymknąć się powoli,
Ale zwiedziwszy wszystkie wkoło strony,
[99]
Postrzegł że miesce kędy był zwabiony
Stało się miescera zbyt ciężkiéy niewoli;
Westchnął raz iescze, usiadł sobie smutnie,[66] 65
I rozmysliwał, iak się zwiódł okrutnie,
Że z pozoru rzeczy cenił. —
Nie ieden iest Czyżykiem, co się dziś ożenił. —
[100]XXXV
Dolce far niente
O Lenistwo! Bóstwo moie!
Dla ciebie lutnię nastroię,
Lecz by twych uszów niedręczyć,
Cicho strony będą brzęczyć,
Cicho będą spiéwać, 5
Ale głośno ziéwać! —
Zapamiętałe szaleńce, [68]
Których łudzą sławy wieńce,
Których dążą wszystkie chęci,
By po zgonie żyć w pamięci, 10
Jakąż korzyść ztąd odnoszą
Że ich imie wieki noszą?! —
Czyż inaczéy nikną w grobie,
W sutéy marmurów ozdobie,
Jak ten co bez znoiu, 15
W lubym żył pokoiu,[69]
Od prac się odsuwał,
Więcéy spał niż czuwał,
I którego wiérzch mogiły,
Gęste pokrzywy okryły?! — 20
Szaleńce zapamiętałe![70]
Znoscie trudy,
Niech was wielbią płoche ludy,
Niech spiéwaią waszę chwałę,
Ia wam wcale niezazdrosczę; 25
[101]
Pogrobowych praw nierosczę;
Nie w dwa wieki, lecz w dwa lata,
Czy mieć będę cześć u Swiata,
Myśli moiéy dziś nietrosczę —
Niechcę laurem skronie zdobić, 30
Dla mnie miło nic nierobić! —
O iak słodko zamknąć oczy
I na czasy i na ludzi!
A ieżeli nas przebudzi,
Wrzask żałosny lub ochoczy, 35
Drzymiąc zawsze, drzymiąc miło,
Iakby nam się ciągle sniło,
Przez mgłę tylko w świat spoglądać
I prócz łóżka nic nieżądać. —
W swiątyni, miescu wiecznego pomroku,[71] 40
Gdzie żaden odgłos powietrza niewzrusza,
Leży Lenistwo na szarym obłoku,
Oczy otwarte, lecz uspiona dusza. —
Przy nim szepcząca Plotka zyzowata,
Z pokrzyw i ostów wieńce swoie splata, 45
Naybliższa Bóstwa naywięcéy się trudzi,
Ona usypia, ona ie[72] i budzi. —
A w około Nudów zgraia,
Co się chętnie wszędzie miesci,
Poziewaniem cicho pieści, 50
I snem miłym pierś napaia! —
Patrz, daléy siedzą sługi wiecznéy Chwały,
Spasłe Przeory, karmne Prowincyały,
Przy nich Obżarstwo, głascząc się po brzuchu,
Z ostatnim kęsem usypia na puchu. — 55
[102]
Nieuyrzysz u nóg ołtarzy
Żadnéy strupieszałéy twarzy,
Iakie wędzą Gabinety;
I w pół zyiące skielety,
Dzielne niegdyś Marsa syny, 60
Niekwęczą stroyne w wawrzyny —
Lecz iak z iednego Mnichów zawodu,[73]
Potężnego uyrzysz rodu
Kapłanów tysiące;
Nozdrza sapiące, 65
Pyski nadęte,
Szmalcem wytarte,
Oczy przymknięte,
A gęby otwarte. —
Chwała Bóstwo, chwała tobie! 70
Ciebie widać w ich ozdobie!
Niech w szaleństwie, niech w zapale,
Inni krwawe Bóstwa głoszą,
Ia z Mnichami ciebie chwalę;
Służyć Tobie iest roskoszą. — 75
Wszystko ręka Czasu zmienia;
Do zatraty, do znisczenia,
Wszystko iedną pędzi drogą,
Lecz Ołtarze twoiey Chwały;
Razem z Swiatem będą trwały, 80
Z Swiatem tylko zginąć mogą.
[103]XXXVI
DO KACZORA
O sczęsliwy Kaczorze!
Jak zazdrosczę twéy swobodzie:
Buiasz wolno po ieziorze,
W czułych kochanek obwodzie —
By pozyskać ich piesczoty, 5
Niepotrzebne ci zaloty,
Kwakniesz, krzykniesz nieco,
Jużci wszystkie do Cię lecą. —
Kiedy czasem ktora z kaczek
Dobra, czuła ale płocha, 10
Gdy się trafi iaki szpaczek,
Nazbyt mocno go pokocha,
Choć to zoczysz z pod trosciny
Nieznasz hańby z cudzéy winy —
Trochę wrzesczysz, czubisz 15
I znowu ią lubisz. —
Niémasz splinów i zgryzoty,
Pisać wiérsze niemasz chęci,
Głupstwa swiata, złość kłopoty
Niezaymuią twéy pamięci — 20
Czasem tylko nóż kucharza
Nieco trwogi ci nadarza
Lecz w téy saméy miia porze —
O sczęsliwy Kaczorze! —
[104]XXXVII
SEN
Ledwie Morfeia okryły mnie kwiaty,
Mniemałem widzieć, iak chłopiec skrzydlaty,
Z białéy wód piany cudną postać stwarza;
Za każdém tknięciem piękności pomnaża, 5
Za każdém daie posunięciem ręki,
Tu kształt, tu powab, tam urocze wdzięki;
Wszystko mu w dłoni snadnie się nagina,
Co skończył boskie, piękne co zaczyna. —
Gdy łono gładkim zaokrąglił tokiem,
Mgłą gęstą napół przed moim skrył wzrokiem, 10
A co zostawił w niesczęsnym podziele,
Żądzy za mało, lecz oku za wiele,
Chciałbym weyrzenie rozdzielić na krocie,
By wszędzie topić w niebiańskiéy Istocie...
Iednak ach iescze nieskończył chłopczyna, 15
Stworzoną Postać ożywiać zaczyna. —
Purpurą zorzy rumieni iey lice,
Błękitem Niebios napełnia zrzenicę,
Dwie krople rosy na rzęsach zawiesza,
Oddech iasminu w trefiony włos miesza, 20
Nakoniec piersi snieżyste popieścił
I pączki róży na obu umieścił,[74]
A gdy ie Feba płomieniem ożywił,
Na swóy twór spoyrzał i sam się zadziwił. —
Chce iescze znaleść, lecz iuż niéma wady — 25
Pełen radości, albo pełen zdrady,
[105]
Obiąwszy rączką nadobną Dziewicę,
Dwakroć okrywa całuskami lice
I własny uśmiéch w iéy twarzy zostawia,
Usmiéch co sczęście w samych troskach sprawia,
Usmiéch co duszy niewinnéy ozdobą,
Nęci, nagradza, i zachwyca sobą. —
Natenczas[75] ..................
........................
[106]XXXVIII
BAYKA
Jednego ranka gdy płoche Motyle
W igraszkach i locie,
W uscisku kwiatów, poiącéy piesczocie
Spędzały życia nazbyt drogie chwile,
Iak zwykle Motyle; 5
Jeden z nich w roży skryty do połowy
Ukazawszy trochę głowy,
I zwoławszy Róy niestały,
Nuż prawić morały,
Nuż ganić płochość a stałość wychwalać, 10
Do cnoty zapalać,
I we wszystkiém co rozprawiał,
Siebie za przykład wystawiał,
Słowem nagadał i nałaiał tyle
Że o poprawie myśleć zaczęły Motyle; 15
Gdy więc rozwagę silą w téy mierze,
Ieden ze srodka zwykły lot bierze,
Nad kaznodzieią usiada,
I tak powiada:
„Niesłuchaycie, niewierzcie, co ten Motyl prawi, 20
Ja powiem, czemu latać go niebawi:[77]
Oto, przed kilko chwilami,
Gdy igrał aż do znoiu z polnemi kwiatkami,
Nadszedł Starzec, co kosą wszystko w swoiéy drodze
Wycina i nisczy srodze, 25
Co ciągle idzie, nigdy nieodpocznie w trudzie
Ten to sam, co go Czasem nazywaią Ludzie,
Nadszedł, a wkoło siebie ostrém tnąc żelazem,
[107]
Podciął i Braciszkowi skrzydełka zarazem,
Dla tego stałość chwali, iednę lubi Roże, 30
Bo sam iuż latać niemoże“. —
Na to odkrycie Motylów rzesza.
Złote skrzydełka w powietrzu rozwiesza,
I pędzi z wiatrem na nowe piesczoty;
A ten co teraz iednę lubi roże, 35
Zalał się łzami — czy z żalu czy z cnoty
Ktoż to wiedzieć może? —
Nieiest tu myślą moią, młode, piękne Panie,
Często zbyt płoche pochwalać latanie,
Ale nieiednéy słuchaiąc Matrony 40
Gdy swe cnoty rozpowiada,
Wszakże przyznać nam wypada
Że to Motyl obarczony. —
[108]XXXIX
BAYKA
Coś Waszmości nie w smak klatka[79]
Rzekła do Kosa Dzierlatka;[80]
Gwizdać wprawdzie gwizdżesz ieszcze, Ale coto za gwizdanie! Dawniey twoie głosy wieszcze 5
Zwiastowały nam switanie, Aż krzewiny nieraz brzmiały.
A dziś, wstydź się[81], dziś niesmiały Nucisz[82] tylko cichym głosem Iakbyś przestał iuż być[83] Kosem. 10
Co w krzewinie[84] to nie w klatce Odpowiedział Kos Dzierlatce Gdybym Ja zaspiewał szczerze Pieśń wolnego godną ptaka[85]
Wiesz WPanna, [86] korzyść iaka? 15
Oto, ze słuchaczow pierze, A pieczyste ze spiewaka.[87]
[109]XL
MODNE GOSPODARSTWO
SATYRA I
Napróżno głos Satyry przesądem stwierdzony,
Bluzniérstwa tylko rzuca na dzisiéysze żony,
Ewelina go nisczy, Ewelina czuła,
Która pomna na przyszłość z roskosz się wyzuła;
Wychowana w Stolicy uciesznym zawrocie, 5
Zostawiwszy po sobie, łez i westchnień krocie,
Z Mężem na wsi osiadła, i przy swym rozumie,
Iak się bawić umiała, tak pracować umié. —
A wy nudni Mężowie, gadziny złosliwe,
Zawsze błędów żon waszych Heroldy krzykliwe, 10
Patrzcie, ta wioska kędy iéy nóżka postała,
Iaką postać powabną na siebie przybrała;
Znikły naszych Pradziadów niepozorne twory,
Owe niezgrabne staynie, stodoły, obory,
Te niekształtne sadzawki z drewnianemi kraty, 15
Zkąd niegdyś w wielkie piątki szły ryby na blaty;
Owe sady rozległe, pasieki obfite,
Tamte brzydkim parkanem, te płotem zakryte;
Wszystko się przemieniło, zasczyt wiekom czyni,
Pod ręką w gospodarstwie uczonéy mistrzyni; 20
Wspiérał ią wprawdzie swemi kasztelanic rady,
W naukach naybiegleyszy z pomiędzy sąsiady;
Który z ksiąg zagranicznych wzorami wziętemi,
Wszystko dawne chce zmienić, nawet własność ziemi;
W Rolniczém Towarzystwie Członek patentowy, 25
Co w nierządzie maiątek stracił do połowy. —
Któżby początkiem dzieła niezostał zrażony,
Niewidząc iak stodoły, sady i zagony;
[110]
Nic czulącego, gdziebądź rzuciło się okiem;
Lecz Ewelina wolnym postępuiąc krokiem, 30
Tysiące razem przeszkód cierpliwie zwycięża,
Przesądy i potrzebę, naturę i męża: —
Naypiérwéy niosąc książek wsławionych dowody,
Chce trzody pospolitéy odmienić zawody;
Na bliski więc ziechawszy iarmark do Czerniowic, 35
Mąż posłuszny, sto przedał podolskich iałowic,
Kupił dziesięć tyrolskich i dołożył iescze. —
Wtedy Pani zapyta: „Ach gdzież ie umiesczę,
„Czy nie w tamtym budynku gdzie z desczek powały?
„Gdzie sczątki gospodarstwa polskiego zostały? 40
„Gdzie powietrze duszące, nieczysta podłoga?
„Jeśli tak, to tam moia niepostanie noga“. —
Po niektórych więc Ale, Lecz, Ach, z męża strony
Nowy gmach był zaczęty, a stary zburzony;
Choć ięczmień leciał z kłosa, dokonczano mury; 45
Ale iakże murować bez architektury?
Niech gospodarstwo razem i ozdobą będzie —
Dano zatém kolumny i wystawy wszędzie,
Posadzki i suffity, a nieczyste scieki,
Kanał skryty pod Ziemią sprowadzał do rzeki. — 50
Otóż, otóż to staynia! dziw się okolico!
Niéma podobnéy w Polsce, niéma zagranicą —
Iednakże Ewelina iescze nie iest rada;
Przez folwarczny dziedziniec przechodzić wypada. —
Przy rządzie i dozorze myśli o wygodzie: 55
Ta staynia niechay będzie w angielskim ogrodzie. —
Wali się w smutnym sadzie i parkan i drzewo,
Na miescu staią kląby na prawo na lewo,
A kędy na rozsady bywały zagony,
Sciészka[!] kręcona między roskoszne gazony, 60
Między roże, iasminy, rezedy, powoie,
Prowadzi Ewelinę w staienne podwoie. —
[111]
Lecz niestety! wycięte iabłonie i sliwy,
Całkiem odkryły gumna widok niesczęsliwy,
Owe sciany drewniane i strzechy zbutwiałe. — 65
Iakże znieść te prawdziwą ogrodu zakałę?
Trzeba polskie gospodarstwo chcąc dobrze poprawić,
Wszystko co dawne zburzyć a nowe wystawić —
Żona chce téy poprawy, czule Męża prosi,
Mąż niechce, Żona płacze, Mąż uwagi wnosi, 70
„Bydź musi albo umrę!“ Niesczęsna zawoła,
Smierć straszna... — Mąż się waha...poszła precz stodoła. —
Dlaczegoż nasladować staroświeckie wzory,
Dzikiego barbarzyństwa i przesądu twory,
Dla czegoż zapominać o miłéy ozdobie, 75
Wszak budynek z użytkiem może ią mieć w sobie:
Tak to, szpichlérz, młocarnia i szopa na siano,
Stały się wnet Rotondą, Meczetem, Altaną;
Zwalono niepotrzebne ciérniste zagrody,
Licium zręcznie rozpięte zamyka obwody, 80
Wiérzb niéma; Akacya, Jugulans, Topola,
Szpalery nowomodne składaią od pola. —
Gdy tam wstąpisz, niepoznasz że iesteś wśród gumna,
Kolumna przy kolumnie i iescze kolumna,
Tu Dorycki, tam Ioński porządek nadany, 85
Wszędzie kształtne Poł-Koła, Baszty, Czworograny,
I kędy były zręby i słomiane dachy,
Godne dawnego Rzymu iasnieią dziś gmachy. —
Wszystko to gospodarna Ewelina robi,
Pracuie bez ustanku, i swę pracę zdobi, 90
Iuż iéy sława po całym powiecie gruchnęła,
Iuż Eweliny tylko uwielbiaią dzieła. —
Nie tu koniec iéy zamiar bierze przedsięwzięty,
Musi bydź ukończony, iak został zaczęty;
Niezmordowana, skrzętna, niczém się niezraża, 95
Że dobre wolno idzie, roztropnie uważa. —
[112]
W krótce nowe trudności staią na przeszkodzie,
Krowy iuż maią staynie, i staynia w ogrodzie,
Lecz niémaią pastwiska, któreby zarazem
Romansowych opisów stało się obrazem; 100
A zatém buyne błonie, co w bliskości leży,
Dla lubych krów na łąkę obrócić należy —
Chcąc dobrze bydło chować, dobréy trzeba paszy. —
Wzdrygnął się Mąż, bo Oyciec, niebosczyk Podczaszy,[88]
Do tysiąca z téy ręki miewał kóp przenicy, [!] 105
Bez targu ią chwytano w całéy okolicy;
Szkoda; lecz gdy Pan tylko że iest Panem mniema,
A Pani co chce robi, to ratunku niéma;
Może taka nareszcie sławna gospodyni,
Chociaż na pozór błądzi, wié dobrze co czyni. — 110
Iuż różnofarbna łąka ogrodu się tyka,
Lecz Nieba! iakże będzie łąka bez strumyka? —
Przekop groble, z młynówki niechay woda płynie,
W poprawie gospodarstwa ktoż myśli o młynie. —
Iak piękne bystrym biegiem fale się chwieiące, 115
Co dwakroć powtarzaią przedmiotów tysiące;
O iak piękne te krowy pośród buynéy trawy,
Co pyszne niosą dzwony i dzwonią w oktawy;
Te owce, przy nich piesek medorek srokaty,
I Pasterki pletące roże i bławaty; 120
Znalazło się i Echo tam na rozkaz Pana,
Dmie się chłop na fuiarze z wieczora do rana;[88]
Łąka, trzoda, pasterki, strumyk, echo, roże,
Ach obraz złotych wieków czyż lepszym bydź może! —
I wszystko to Ewelino, wszystko to twe dzieła, 125
Iednak cóż za nagrodę praca twoia wzięła,
Pragniesz iechać do Miasta gdy czwarta szła zima,
Mąż ci srodze odmawia, i pieniędzy niéma;
Wprawdzie wieść iego czynu, w różne swiata strony
Poszła między kobiéty iakby bito w dzwony; 130
[113]
Każda na cudzą boleść maiąc serce tkliwe,
Przed swym mężem rozwodzi żale sprawiedliwe:
„Bądź że tu dobrą Żoną, chciéy gospodarować,
„To zaraz mąż na zawsze chciałby cię pochować,
„Nudnym, nieznośnym, zrędą, tyranem się staie, 135
„I za naywiększe dobro, złém tylko oddaie“ —
Aż mąż nakoniec, tłumiąc strapienia niewieście
Przedawszy resztę owca pomyslał o mieście;
Kupił karetę, szkapom poderżnął ogony,
I porzucił z westchnieniem strzechy i zagony; 140
Ewelina zaś czuła i swietna wdziękami,
Zaięta ciągle swiatem, zabawą stroiami,
Z lubym czasami Mężem (gdy się niedzywa)
Swoiego gospodarstwa owocu używa. —
[114]XLI
RYMOTWÓRSTWO
SATYRA II
Iakisz[!] to zawrót, szał namiętność wsciekła,
Iakby z samego wyrzucone piekła,
Opadły nagle nasze społeczeństwa,
Szaleństwo gorsze nad wszystkie szaleństwa:
Chęć rymowania gwałtem i koniecznie, 5
Mimo rozsądku i zdatności sprzecznie. —
Każdy ma Lutnię, każdy iuż w tym czasie
Jak po swéy niwie chodzi po Parnasie;[89]
W każdego Muza boski ogień wléwa,
Nikt iuż niegada ale każdy spiéwa! 10
Każdy Poeta, szuka ztąd zalety,
Pisze a pisze — ale iak? — Niestety! —
U niego, zgłosek policzenie sztuką,
Rym poezyią, styl próżną nauką,
Niedba o przedmiot, niemyśli o zwrocie, 15
Byle swe wiérsze rachował na krocie
Ztądto w Poetów Polska tak zamożna,
Że Gazet prozą iuż czytać niemożna,
A późniéy może i Woźny z rozkazem
Będzie przyieżdżał wychudłym Pegazem — 20
Rządzce, Studenty, Wodze i Prałaty,
Wszystko się drapie na grzbiecik skrzydlaty,
Ledwie ten zleci, iużci tamten wsiada,
Chwieie się, trzęsie i iak piérwszy spada;
Ten go dosiadłszy tém sczęściem zuchwały 25
Myśli że doszedł niesmiertelnéy chwały;
Szarpie i pędzi lecz w nierownym locie,
Kryie się w chmurach lub bryzga się w błocie,
[115]
A gdy kark zbiia, dopiéro tym razem,
Oznaymia Swiatu że latał Pegazem — 30
Tamten przeciwnie kwiecistemi slady
Iak zacznie kręcić między gaie, sady,
Strumyki, Chatki, nisko zawsze nisko,
Aż koniec końców wtłoczy się w Bagnisko. —
Przestrogi, rozum, i dobre przykłady 35
Niczém dla wsciekłéy pisarczéy gromady.
Ten dzierżąc Kliio, ciągnąc Melpomenę,
Z piérwszą się potknął, z drugą zaległ scenę;
Z dawna obciążon uprzedzenia darem,
Gnie stare barki pod sławy ciężarem; 40
Niechce się wstrzymać w niesczęsnym zapale,
I drzymiąc ciągle, niezważaiąc wcale
Że mu się Bardon przemienił na Dudy,
Iiescze Sarmackie chce zachwycać Ludy —
Tamten okradłszy znane Jeniiusze 45
Stoletnie Niemcy przebiéra w kontusze —
Ci zaś po obcych Parnasach tułacze,
Dzieł naysczytniéyszych poziome tłumacze,
Owoc lat wielu opłacony trudem,
Polsczą w dniach kilku, iakby wiesczym cudem; 50
A widząc szybkość w nasladowczym tworze,
Strach by im kiedyś niebrakło na wzorze —
Zyskuią wprawdzie na liczbie na czasie,
Lecz w ich przelaniu, w tym ciągłym zapasie
Gdzie rym ze sensem, sens z myślą się spiéra, 55
Któż poznać może Rasyna, Szyllera?
Iak Dąb wyniosły, kiedy zbroyne ramie
Z pięknych gałęzi konar mu obłamie,
Przeszłą postawę świadczy tylko wzrostem —
Iak mech nieczysty pełzącym porostem, 60
Gdy twór obeymie sztuki Praxytela,
Kształty i gładkość i powab zasciela;
[116]
Tak piękne Dzieło wyszło z ich oprawy,
Iednym tytułem broni swoiéy sławy;
Tak pod ich piora obfitym wylewem, 65
Staie się prozą co zrodzone spiéwem,
Nikną uięte w skład twardy lub słaby
I piękność myśli i zwrotów powaby —
Niewspomnę Wiesczow obmoczonych potem,
Co w dzień i w nocy iak dwuręcznym młotem, 70
Kuią do Gazet Ody i Kantaty,
Szkoda i czasu i papiéru straty —
Niesczęsni! których zmysł nadwerężony
Z polskich wawrzynów zapragnął korony;
Prożno wzywacie wszelkich Władz opieki, 75
By się przemycić w oddalone wieki,
Wszystkich wytrącić niewystarczy Sława,
Ach i dla Wnuków coż za praca krwawa
Coż za katusze na studenckie głowy
Tylu spamiętać z téy wieku połowy — 80
Niech iak chce, herby, tytuły, przezwiska,
Sznayder po trzykroć na księgach wyciska,
Tam tylko wasze żyć będą Imiona,
Gdzie szpara skryta, lub szyba zlepiona. —
Cóż trzeba wnosić z tego stanu rzeczy, 85
Ktoż nam w téy porze szaleństwa zaprzeczy,
Gdy każdy Młodzik niechcąc tracić czasu,
Prosto ze Szkoły pędzi do Parnasu;
Kiedy płód ieden zachwyconéy Duszy,
Wciska pod prasę dziesiątek arkuszy; 90
Kiedy targuiąc Połgłowków mozoły,
Tytuł i liczbę opłacaią Psczoły;
Słowem zerwane w Rymotworstwie tamy,
Na dwóch Poetów sto Rymarzy mamy —
Ach ochłodniymy koledzy w zapale, 95
I piszmy lepiéy, lub niepiszmy wcale;
[117]
Gdy wiesczéy duszy Nieba nam niedały,
Milczmy dla Polski i dla swoiéy chwały,
Ja także z winnych, piérwszy przykład daię,
Tłukę kałamarz i pisać przestaię — 100
[121]
Druk niniejszy wytłoczono w Drukarni W. L. Anczyca i Spółki w Krakowie, nakładem Towarzystwa Miłośników Książki w Krakowie, w 500 numerowanych w maszynie egzemplarzach, z których nr. 1—180 otrzymali Członkowie TMK, 181—210 otrzymał Wydawca, 211—311 ofiarowano IV-mu Zjazdowi Bibljofilów, resztę przeznaczono na półki księgarskie.
Nr. 003 ✻
|